Widzew gra już bez presji i potrafi w ładny futbol. Motor gra już bez presji i potrafi w ładny futbol. Te okoliczności sprawiały, że spodziewaliśmy się w przedświąteczne granie w Łodzi ciekawego meczu. I nie możemy powiedzieć, że się zawiedliśmy.
Widzew – Motor 1:2. Dyskusyjny karny
Nie cierpimy takich karnych. Patrzysz na powtórkę raz, drugi, ósmy, piętnasty – i dalej nie wiesz. Rozmyślasz – był kontakt czy nie? Próbujesz się dopatrzeć czegokolwiek, zupełnie jak w podstawówce na biologii, gdy na lekcji pojawiał się akurat mikroskop. Może dotknął go stopą? Nieee, widzisz to już po drugim obejrzeniu. A kolano? Może kolanem? W udo? Albo w łydkę? Włączasz trzeci, szósty, dwunasty. Nie pomaga ci Ndiaye. Gdyby przedwcześnie podwinął nogi, sprawa byłaby ewidentna, a ten jak na złość zaczął upadać akurat wtedy, gdy z jego ciałem miał zetknąć się spóźniony Kozlovsky.
Nie wiesz.
Głupiejesz.
Czujesz podskórnie: gdzie, jaki faul? Ale oczywistego dowodu nie dostajesz.
Zawierzamy więc sędziemu – Ndiaye wygrywa pozycję (to fakt), Kozlovsky wykonuje spóźnioną interwencję (to też), a akcja toczy się na pełnej szybkości, więc nawet subtelny kontakt mógłby spowodować upadek.
Podejrzewamy, że w szatni Widzewa po takim golu do szatni roiło się od wulgaryzmów. Okoliczności samej jedenastki to jedno, drugie – RTS był w pierwszej odsłonie po prostu dużo lepszy, choć za ładne wrażenie punktów jeszcze nie dają. Robią to za konkrety ofensywne, a z tymi był pewien kłopot. Najbliżej był Cybulski, który po pięknej, dynamicznej kontrze trafił w słupek. Poza tym? Zablokowany Tupta, źle rozprowadzona kontra…
Widzew grał nieźle, ale nie potrafił tego w żaden udokumentować.
Gdy myślimy z kolei o pierwszych 45 minutach Motoru, mamy przed oczami Filipa Lubereckiego. Przez pierwszy kwadrans – prawdziwy szef. To on ofiarnie zablokował Tuptę, później kilka razy przerywał akcje Sypka, wybijając mu z głowy granie w futbol. Mniej więcej około dziesiątej minuty – jako piłkarz z rocznika 2005! – zaczął pokazywać bardziej doświadczonym kolegom: spokojnie, spokojnie.
Pod koniec pierwszej odsłony to jemu tym razem Mateusz Stolarski pokazywał na palcach liczbę trzy, oznaczającą trzy głupie faule, jakie popełnił mając już na koncie żółtą kartkę. Efekt? Po przerwie nie pojawił się już na boisku, w jego miejsce wyszedł Palacz.
Motor idzie po rekord
Widzew po zmianie stron poczuł krew, ale tylko przez dwie minuty, bo przez tyle na tablicy świetlnej widniał wynik 1:1. RTS trafił po dosłownie pierwszym kontakcie z piłką Kerka, który wszedł na boisko z ławki, podbiegł do rozegrania rzutu wolnego z ostrego kąta i skorzystał z niefrasobliwości Najemskiego, który próbował wybić piłkę w taki sposób, że wpakował ją do swojej siatki. Choć okoliczności przypadkowe, samo doprowadzenie do remisu było raczej zasłużone. Dobrze wyglądał Sypek, jeszcze lepiej Cybulski, który trafił nawet do siatki (ale przymierzył!), lecz ze spalonego.
No, ale po dwóch minutach Motor wrócił do stanu poprzedniego – wystarczyły dwa podania przez linię, by Ceglarz mógł prostym zwodem okiwać rywali w polu karnym i pocelować po długim słupku.
Podopieczni Mateusza Stolarskiego walczą o wykręcenie historycznego wyniku. Dotąd najwyżej w Ekstraklasie (dawniej I lidze) byli w 1985 roku, gdy wykręcili dziewiątą lokatę. Bardzo się zdziwimy, jeśli tak dobrze grająca ekipa nie przebije tego osiągnięcia.
Zmiany:
Legenda
WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:
- Afera karnetowa w Pogoni. Kibice zarzucili kłamstwo prezesowi klubu
- Feio nie chciał go w Legii. Dziś błyszczy w Jagiellonii
- Legia ograła Chelsea. Jak to wpłynie na przyszłość Feio?
Fot. Newspix.pl