Nie wierzymy, że to się wydarzyło. A jednak. Powiedzieć, że to futbolowe jaja, to nic nie powiedzieć. Motor – Legia, początek spotkania. Wielkie napięcie i drużyny, które próbują wykorzystać choćby najdrobniejszy błąd. Aż nagle bramkarz gospodarzy, Kacper Rosa, zachowuje się tak, że na stadionie najpierw jest wielka konsternacja, a później wszyscy już wiedzą, że właśnie obejrzeliśmy ekstraklasowego babola roku. – Usłyszałem gwizdek – tłumaczył się w przerwie wyraźnie zdenerwowany bramkarz Motoru.
Była 11. minuta meczu. Legia próbowała zaatakować, ale podanie do przodu okazało się niedokładne. I właśnie wtedy Rosa wyłączył myślenie. Bramkarz Motoru był przekonany, że sędzia odgwizdał spalonego i wyrzucił piłkę przed siebie. Ale spalonego nie było, dlatego Marc Gual (szacunek za przytomność umysłu) po prostu skierował piłkę do bramki rywali.
I wszyscy na stadionie chwilę później byli w szoku. My też.
– Usłyszałem gwizdek. To nie był gwizd, tylko gwizdek, taki jak przy wznowieniu gry. Byłem przekonany, że sędzia pokazał spalonego. Szukam sędziego po boisku, czy on ma gwizdek w ustach czy nie. Usłyszałem gwizdek, to chciałem wznowić grę z ziemi, ale sędzia mówi, że on nie gwizdał, więc gdzieś na trybunach ktoś może. Stało się i nie będę tego roztrząsał. Biorę to na klatę i tyle. To najbardziej absurdalna bramka, jaką straciłem w karierze, ale to wynika z tego, że jest dzisiaj mnóstwo ludzi i ludzie gwizdają – powiedział w przerwie bramkarz Motoru. Był ewidentnie wkurzony, zresztą tuż po gwizdku (tym razem nie z trybun) kończącym pierwszą połowę podszedł do niego trener Mateusz Stolarski i próbował pocieszać.
“Nie mogę do siebie dojść po cudactwie Rosy. Bo są błędy, kiksy, klopsy, ale to jest cudactwo. To jak pójść na pierwszą wizytę do przyszłych teściów i pierdnąć mamie narzeczonej w świeżo upieczony tort. Nie do wytłumaczenia” – tak podsumował to zdarzenie w naszej relacji live Paweł Paczul.
Dawno nie widzieliśmy na boiskach Ekstraklasy czegoś takiego. Ale jednocześnie – w bramce Legii stoi Vladan Kovacević, który już na początku w Lublinie zdążył pokazać, że być może spróbuje nawiązać do “dokonań” Rosy.
To mecz z “radosną twórczością” w wykonaniu obu bramkarzy.
Fot. Newspix.pl
WIĘCEJ O PIŁCE NA WESZŁO:
- Dyrektor Korony o Feio: Szedł po trupach do celu
- To Brunes czy Haaland? Ktoś chyba podmienił kuzynów!
- Płakał i rzucał czymś w szatni. Dziś jest nadzieją Jagiellonii