Polscy szczypiorniści najpierw nie poradzili sobie w fazie grupowej tegorocznych mistrzostw świata w piłce ręcznej, zaliczając dwie porażki i remis. Dziś dali kolejny popis, niemal wypuszczając z rąk Puchar Prezydenta IHF, czyli trofeum dla słabeuszy, w którym mierzyli się z jednym z najgorszych zespołów w stawce. Ostatecznie podopieczni Marcina Lijewskiego wygrali po rzutach karnych z USA, ale mimo triumfu trudno szukać powodów do radości, jeśli chodzi o naszą kadrę.
Jeszcze wczoraj kibice piłki ręcznej w Polsce mogli z rozrzewnieniem spojrzeć w przeszłość, obchodząc kolejną rocznicę heroicznego boju reprezentacji o półfinał MŚ w 2009 roku. Wtedy powstała “jedna Wenta”, wtedy też Artur Siódmiak zapisał się w historii, oddając zwycięski rzut w ostatnich sekundach meczu z Norwegią. A dziś? Dziś, po 16 latach od tamtego wydarzenia, zostają nam tylko wspomnienia. Nadzieja na lepsze jutro? Chyba tylko wśród niepoprawnych optymistów.
No dobra, ale przecież wygraliśmy Puchar Prezydenta, pokonując USA. Gratulacje – Biało-Czerwonym przypadło trofeum, o które biją się najgorsi na turnieju, walcząc jednocześnie o 25. miejsce w stawce najlepszych ekip globu. Zresztą, wystarczy rzucić okiem na rywali Polaków w rywalizacji o nagrodę dla słabeuszy – podopieczni Marcina Lijewskiego pokonywali w niej takie “tuzy” piłki ręcznej, jak Gwineę, Kuwejt czy Algierię. A i przecież Stany Zjednoczone to zlepek graczy, którzy na co dzień rywalizują w klubach na drugo- i trzecioligowym szczeblu rozgrywkowym.
Piękną klamrą zamykającą najgorszy w historii polskiego szczypiorniaka występ męskiej kadry na MŚ był nie tylko dzisiejszy, upokarzający mecz z USA, ale również samowolne opuszczenie zespołu przez Kamila Syprzaka. Nasz obrotowy, a zarazem lider reprezentacji, doznał przed meczem z Gwineą kontuzji i stwierdził, że chce wrócić do domu. Odmiennego zdania był sztab, nakazując zawodnikowi pozostanie na zgrupowaniu. Co więc zrobił Syprzak? Spakował się i wyjechał.
I tak naprawdę pokazał, w jakim obecnie miejscu jest reprezentacja Polski w piłce ręcznej. Bo wspominając choćby “Orłów Wenty”, mamy w głowie obraz monolitu, drużyny, w której każdy skoczyłby za każdego w ogień. A przy okazji zespołu grającego o najwyższe cele na MŚ. Teraz? Z wielkim trudem bijemy się o trofeum przegranych, a lider reprezentacji – według tego, co w rozmowie z “Przeglądem Sportowym” powiedziała Iwona Niedźwiedź – wyjeżdża ze zgrupowania, nie żegnając się nawet z kolegami.
Syprzak tłumaczył się następująco: – Ze względu na niemożność prowadzenia profesjonalnej rehabilitacji mojego urazu i fakt, że nie mógłbym wystąpić w ostatnich spotkaniach reprezentacji na MŚ, sztab szkoleniowy reprezentacji Polski został poproszony przez klub Paris Saint-Germain o mój jak najpilniejszy powrót do klubu w celu dokładniejszego rozpoznania urazu przez lekarzy i wprowadzenia najlepszych dostępnych zabiegów rehabilitacyjnych. W związku z powyższym, po rozmowie z drużyną oraz po konsultacji z trenerem Lijewskim, opuściłem zgrupowanie – napisał w mediach społecznościowych, choć ostatecznie, mimo “konsultacji ze szkoleniowcem”, dostał od niego karę porządkową.
Przed meczem z USA więcej mówiło się nie o wygraniu Pucharu Przegranych Prezydenta, a między innymi o mającym polskie i amerykańskie obywatelstwo Tristanie Morawskim. Wspominano kadrę Wenty, oceniano zachowanie Syprzaka. Aspekt sportowy był już mało istotny, bo przed starciem z kolejnym z “gigantów” trudno było wierzyć w inny scenariusz niż przekonujące zwycięstwo Polski. Tymczasem zawodnicy Lijewskiego zaprezentowali się fatalnie, będąc o krok od ogromnego blamażu i ostatecznie zwyciężając dopiero po rzutach karnych. Przeciwko ekipie, która przed tegorocznym turniejem miała na koncie 2 wygrane mecze… w całej historii swoich występów na MŚ.
Puchar i 25. miejsce są zatem finalnie w rękach Biało-Czerwonych. I choć końcowy gwizdek nasi szczypiorniści przyjęli z uśmiechem na ustach, to powodów do radości zbyt wielu nie ma. Zadowolony z rezultatu kadry nie będzie z pewnością Sławomir Szmal, nowy prezes ZPRP, który przed mundialem zapowiadał, że oczekuje lepszego wyniku niż na poprzednich mistrzostwach (15. lokata).
Dzisiaj chcieliśmy po prostu zachować twarz. Do połowy już czerwoną, bo najpierw dostaliśmy liścia w fazie grupowej, zaliczając porażki z Niemcami i Szwajcarią oraz wyszarpując remis z Czechami. I nadstawiliśmy drugi policzek, w który plaskacza naszej kadrze wymierzyli Amerykanie, ocierając się o wygranie Pucharu Prezydenta. Pozostaje tylko wierzyć, że podniesiemy wreszcie gardę, może nawet wyprowadzimy jeszcze kiedyś w kierunku rywali kilka celnych, efektownych ciosów.
Choć na razie musimy podnieść się z kolan, bo w rywalizacji słabeuszy udowodniliśmy, że zdecydowanie należymy do tego grona.
Polska – USA 21:21, k. 3:1
Fot. Newspix
Czytaj więcej o piłce ręcznej: