Reklama

Spacerek Igi Świątek. Polka w ćwierćfinale Australian Open!

Błażej Gołębiewski

Opracowanie:Błażej Gołębiewski

20 stycznia 2025, 10:23 • 3 min czytania 19 komentarzy

Kolejny mecz, kolejny spacerek Igi Świątek – tak można podsumować występ Polki przeciwko Evie Lys w czwartej rundzie tegorocznego Australian Open. Druga rakieta świata bez problemów rozprawiła się z dużo niżej notowaną rywalką i tym samym w świetnym stylu zameldowała się w ćwierćfinale turnieju rozgrywanego w Melbourne.

Spacerek Igi Świątek. Polka w ćwierćfinale Australian Open!

Powiedzmy to sobie wprost – Eva Lys nie jest postacią, która w tenisowym świecie wzbudza szczególnie wielkie emocje. Jest młoda (niedawno skończyła 23 lata), ma ciekawą historię, bo jej ojciec, który jednocześnie szkoli tenisistkę, występował w barwach Ukrainy w Pucharze Davisa, a sama zawodniczka urodziła się w Kijowie, choć reprezentuje Niemcy. Ale jeśli chodzi o osiągnięcia sportowe, to już tak interesująco w przypadku Lys nie jest. 

Kiedy polscy kibice usłyszeli to nazwisko w kontekście kolejnego spotkania Igi Świątek w tegorocznej edycji Australian Open, raczej nie spodziewali się trudnego pojedynku. Wszak Niemka nie ma na swoim koncie wielkich sukcesów, a na turniejach wielkoszlemowych – jeśli w ogóle w nich grała – do tej pory najczęściej odpadała w pierwszej, a raz w drugiej rundzie. Ale w tym sezonie na kortach w Melbourne radzi sobie znakomicie. 

Choć początek rywalizacji był dla niej wyjątkowo nieudany. Lys przegrała w eliminacjach z reprezentantką gospodarzy, Destanee Aiavą. Ranking pozwolił jej na zyskanie statusu szczęśliwej przegranej, a co za tym idzie – kontynuowanie rywalizacji w Australii. I z tej szansy Niemka skorzystała jak mało kto. 

Reklama

Najpierw wyeliminowała Kimberly Birrell, potem Warwarę Graczową, by w sobotę pokonać jeszcze Jaqueline Cristian, awansując do czwartej rundy. I to najlepszy rezultat osiągnięty w Australian Open przez kobiecego “lucky losera” od… 37 lat! Ale w walce o ćwierćfinał czekało ją już zadanie z gatunku tych najtrudniejszych, bo pojedynek przeciwko Idze Świątek. 

I od początku spotkania było widać, że obie panie znajdują się w innych ligach. Bo o ile w pierwszym gemie Polka przy własnym serwisie musiała grać z Niemką na przewagi, to już w kolejnych partiach nie dawała rywalce większych szans, nieustannie podkręcając tempo. Lys? Próbowała, chciała walczyć, ale na tak dysponowaną Igę potrzebowała cudu. Ten jednak nie nadszedł, a Świątek do swojej “piekarni” dołożyła kolejnego “bajgla”, zwyciężając w premierowym secie do zera. 

Nic nie wskazywało na to, by w drugiej odsłonie pojedynku miało się cokolwiek zmienić. Iga górowała nad przeciwniczką praktycznie w każdej statystyce, w tym także w tej najważniejszej, czyli wyniku. Po wygraniu swojego serwisu Polka od razu przełamała Lys, a kiedy tylko ta chciała napsuć nieco krwi drugiej rakiecie świata, to ta szybko odzierała ją z wszelkich nadziei, cały czas kontrolując spotkanie.  

Choć wreszcie to Niemka miała swój mały moment radości, doprowadzając do wyniku 1:3. Przerwała tym samym niesamowitą passę 20 wygranych z rzędu gemów Świątek, która trwała od stanu 1:1 w pierwszym secie meczu z Emmą Raducanu. I to zasadniczo był największy sukces Evy Lys w dzisiejszej rywalizacji. Miała jeszcze okazję na zmniejszenie strat, ale raszynianka była bezlitosna i skrzętnie wykorzystywała swoje szanse, wyrzucając Niemkę za burtę turnieju w Melbourne.

Reklama

W ćwierćfinale Iga zmierzy się już z rozstawioną rywalką: Emmą Navarro ze Stanów Zjednoczonych. W tegorocznej edycji Australian Open na pewno nie spotka się natomiast z Jeleną Rybakiną, czyli jedną ze swoich najgroźniejszych przeciwniczek. Kazaszka przegrała dziś z Madison Keys i tym samym pożegnała się z kortami w Melbourne. 

Iga Świątek – Eva Lys 6:0, 6:1

Fot. Newspix 

CZYTAJ WIĘCEJ O TENISIE:

Uwielbia boks, choć ostatni raz na poważnie bił się w podstawówce (i wygrał!). Pisanie o inseminacji krów i maszynach CNC zamienił na dziennikarstwo, co było jego marzeniem od czasów studenckich. Kiedyś notorycznie wyżywał się na gokartach, ale w samochodzie przestrzega przepisów, będąc nudziarzem za kierownicą. Zachował jednak miłość do sportów motorowych, a największą słabość ma do ich królowej – Formuły 1. Kocha też Real Madryt, mimo że pierwszą koszulką piłkarską, którą przywdział w życiu, był trykot Borussii Dortmund z Matthiasem Sammerem na plecach.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Zagłębie żebrze o utrzymanie Ojrzyńskim. Byleby nie spaść, przeżreć jeszcze parę transz z C+…

Paweł Paczul
12
Zagłębie żebrze o utrzymanie Ojrzyńskim. Byleby nie spaść, przeżreć jeszcze parę transz z C+…

Australian Open

Ekstraklasa

Zagłębie żebrze o utrzymanie Ojrzyńskim. Byleby nie spaść, przeżreć jeszcze parę transz z C+…

Paweł Paczul
12
Zagłębie żebrze o utrzymanie Ojrzyńskim. Byleby nie spaść, przeżreć jeszcze parę transz z C+…