Legia nie dość, że straciła pierwsze gole w tym sezonie Ligi Konferencji, to jeszcze przegrała u siebie z Lugano. No i właśnie: czy to były te okoliczności, ten rywal, żeby przerywać tak piękną serię?
To znaczy – wiadomo, najfajniej gdyby ona trwała wiecznie, ale to nigdy nie było możliwe. Natomiast przejść przez grupę z kompletem zwycięstw… Dlaczego nie? Legia po Lugano ma jeszcze Djurgarden na wyjeździe, więc to naprawdę dało się zrobić. No, ale już się nie zrobi.
Szkoda, szczególnie jeśli spojrzeć na sposób, w jaki gospodarze tracili gole. Pierwszy – kuriozum. Wrzutka w pole karne po rożnym, wszyscy stoją (najbardziej intensywny w tym staniu był Celhaka, który powinien sobie kupić bilet na ten mecz, jeśli obsadził się w roli widza), więc Bottani wsadził z bliska.
Druga sztuka, a jakże, też stały fragment gry, tym razem rzut wolny. Wrzutka, strzał Przybyłki, z którym jako tako poradził sobie jeszcze Kobylak, ale krycie w Legii było takie, że nie było go w ogóle i Hajdari dobił z bliska.
Zespół ze Szwajcarii nie grał więc z ekipą Feio jak z głupimi, nie klepał jej od lewa do prawa, nie prezentował niczego z kosmosu. Po prostu był SOLIDNY i wystarczyło.
Zdaje się, że gdyby Legia grała na swoim normalnym poziomie, to by co najmniej zremisowała, ale cóż – do tego poziomu miała cholernie daleko. To była drużyna jak przeciwko Stali, a nie jak przeciwko Betisowi czy Omonii. Czyli Legia ekstraklasowa.
Szkoda, gdyż zapowiadało się nieźle. Dwa szybkie ataki prawą stroną, drugi przyniósł bramkę Morishity. Chciało się więcej, wszyscy sądzili, że Legia siądzie na rywalu i może nawet powtórzy wynik z Dynamem Mińsk. Niestety – Legia siadła, ale nie na rywalu, tylko na dupie i dała się pokonać. Nie było mocy, błysku, jakości. Ledwie dwa celne strzały przy jedenastu rywala. To mówi wiele, nawet jeśli więcej niż połowa prób Szwajcarów była do koszyczka.
Całkowicie zasłużone zwycięstwo przeciwników. Wypada tylko powtórzyć: szkoda.
LEGIA WARSZAWA – LUGANO 1:2 (1:1)
- 1:0 – Morishita 11′
- 1:1 – Bottani 40′
- 1:2 – Hajdari 74′
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Pytanie filozoficzne. Lepiej przegrywać w Lidze Mistrzów czy zwyciężać w Lidze Konferencji?
- Dwa polskie kluby mogą zagrać w eliminacjach Ligi Mistrzów!
- Trela: Model Siemieńca. Posiadanie piłki jest niedoceniane
- Aston Villa Mlada Boleslav. Ślad pozostał do dziś [REPORTAŻ]
- Co mają Chicago Fire i magazyn Forbesa do meczu Legii w LKE?
Fot. FotoPyk