Reklama

Pytanie filozoficzne. Lepiej przegrywać w Lidze Mistrzów czy zwyciężać w Lidze Konferencji?

Michał Kołkowski

Autor:Michał Kołkowski

12 grudnia 2024, 14:10 • 9 min czytania 40 komentarzy

Trzeba przyznać zawodnikom Legii Warszawa i Jagiellonii Białystok, że jak na razie wręcz rozpieszczają nas swoją postawą w fazie zasadniczej Ligi Konferencji Europy. Osiem meczów, siedem zwycięstw, jeden remis. Odpowiednio drugie i trzecie miejsce w tabeli. Te rezultaty mówią właściwie same za siebie. Podopieczni Goncalo Feio i Adriana Siemieńca dostarczyli nam tej jesieni mnóstwa pozytywnych wrażeń. Każdy prawdziwy Polak musi mieć jednak śmietnik pod zlewem, ścierkę na drzwiach piekarnika i powód do marudzenia nawet wtedy, gdy z pozoru absolutnie nie ma na co narzekać. Stajemy zatem na wysokości zadania i pytamy: czy aby na pewno jest się czym ekscytować?

Pytanie filozoficzne. Lepiej przegrywać w Lidze Mistrzów czy zwyciężać w Lidze Konferencji?

Zerkamy bowiem na tabelę Ligi Mistrzów i widzimy tam poobijany Slovan Bratysława, poturbowaną Spartę Praga czy zdemolowanych Young Boys. Kibice tych ekip zdecydowanie nie mieli zbyt wielu powodów do świętowania po ostatnich występach swoich ulubieńców w rozgrywkach międzynarodowych. Ale może już sama obecność w Champions League to większy powód do dumy i satysfakcji od seryjnych zwycięstw, notowanych w pucharze trzeciej kategorii?

Autsajderzy poznali miejsce w szeregu

Po sześciu kolejkach fazy ligowej Champions League niektórzy z faworytów wciąż nie są pewni awansu, a takie Paris Saint-Germain znajduje się wręcz obecnie pod kreską. Nie zmienia to jednak faktu, że czołówka została w całości zdominowana przez reprezentantów najmocniejszych europejskich rozgrywek. Do TOP8 łapią się bowiem w tej chwili trzy kluby angielskie, dwa francuskie oraz po jednym przedstawicielu Hiszpanii, Niemiec i Włoch. Jeśli zaś zerkniemy na miejsca od dziewiątego do dwudziestego czwartego, znajdziemy tam trzy ekipy z Włoch, po dwie z Niemiec, Hiszpanii, Portugalii oraz Holandii plus po jednej z Francji, Belgii, Szkocji i Chorwacji. Wiele wskazuje zatem na to, że Dinamo Zagrzeb zostanie jedynym przedstawicielem Europy Środkowo-Wschodniej w play-offach Ligi Mistrzów. Ale nawet o to może być niełatwo, ponieważ Chorwaci jak na razie okupują… dokładnie dwudzieste czwarte miejsce w stawce. Przed nimi starcia z Arsenalem i Milanem.

No dobrze, a co słychać w dolnych rejonach tabeli Champions League?

Oto lista klubów, które po sześciu seriach spotkań mają na swoim koncie najwyżej jedno zwycięstwo w LM:

Reklama
  • Szachtar Donieck (Ukraina) – 4 punkty
  • Sparta Praga (Czechy) – 4 punkty
  • Sturm Graz (Austria) – 3 punkty
  • Girona (Hiszpania) – 3 punkty
  • Crvena zvezda Belgrad (Serbia) – 3 punkty
  • Red Bull Salzburg (Austria) – 3 punkty
  • Bologna FC (Włochy) – 2 punkty
  • RB Lipsk (Niemcy) – 0 punktów
  • Slovan Bratysława (Słowacja) – 0 punktów
  • BSC Young Boys (Szwajcaria) – 0 punktów

Jak nie posmarujesz, to nie pojedziesz. Kto stoi za sukcesem Sparty, Slovana czy Crvenej zvezdy?

Jak widać, nie ma mowy o wielkich niespodziankach, nie licząc być może katastrofalnej postawy RB Lipsk. Do najsłabiej punktujących zespołów w fazie ligowej Champions League zaliczają się dwaj sensacyjni pucharowicze z Hiszpanii oraz Włoch (Girona i Bologna) i reprezentanci lig niezaliczających się do ścisłego grona tych najmocniejszych na Starym Kontynencie. Slovan Bratysława, któremu latem mogliśmy zazdrościć awansu do LM, na razie radzi sobie tak:

  • 1:5 z Celtikiem (wyjazd)
  • 0:4 z Manchesterem City (dom)
  • 0:2 z Gironą (wyjazd)
  • 1:4 z Dinamem Zagrzeb (dom)
  • 2:3 z Milanem (dom)
  • 1:3 z Atletico Madryt (wyjazd)

Sparta Praga zaczęła znacznie lepiej, ale ostatnie miesiące również są dla niej bolesne:

  • 3:0 z Red Bullem Salzburg (dom)
  • 1:1 z VfB Stuttgart (wyjazd)
  • 0:5 z Manchesterem City (wyjazd)
  • 1:2 z Brestem (dom)
  • 0:6 z Atletico Madryt (dom)
  • 2:4 z Feyenoordem (wyjazd)

Crvena zvezda zanotowała jedno wspaniałe zwycięstwo, lecz poza tym – wszystko w łeb. Ekipa Young Boys straciła dwadzieścia dwa gole w sześciu meczach. Sturm Graz skuteczniej broni dostępu do własnej bramki, lecz zapunktował jedynie z Gironą. Na pierwszy rzut oka może się więc wydawać, że faza zasadnicza Ligi Mistrzów nie jest szczególnie elitarna – ostatecznie występuje w niej aż trzydzieści sześć klubów – ale zaledwie sześć kolejek wystarczyło, by pokazać autsajderom miejsce w szeregu.

Kasa i współczynniki

Ceną za występy w Champions League, jaką muszą zapłacić kluby spoza europejskiego topu, jest zatem regularne zbieranie solidnych oklepów. Można się zresztą było spodziewać takiego obrotu spraw, bo podobnie to wyglądało wtedy, gdy w LM jesienią obowiązywał podział na grupy. Tylko że wówczas istniała jeszcze szansa, że choćby cztery punkty wywalczone na przestrzeni sześciu starć grupowych wystarczą, by zanotować miękkie lądowanie w Lidze Europy. Taką drogą podążyła na przykład Legia Warszawa w 2016 roku. Wojskowi osłodzili sobie przerżnięty 4:14 dwumecz z Borussią Dortmund remisem z Realem Madryt i zwycięstwem ze Sportingiem. Obecnie nie ma już jednak mowy o tym, by jeden wyszarpany remis i wyrwane rywalowi z gardła zwycięstwo cokolwiek na dłuższą metę zagwarantowało. Nawet zespoły, które po sześciu kolejkach mają na swoim koncie trzy wygrane, oglądają się jeszcze nerwowo za siebie, niepewne miejsca w TOP24.

Ekipy z czteropunktowym dorobkiem (Szachtar i Sparta) mają już niewielkie szanse na awans do play-offów.

Reklama

Polska piłka to czeski film, czeska to sukces w Europie. Jak to robią sąsiedzi? [REPORTAŻ]

Z drugiej strony, w Bratysławie, Bernie, Belgradzie czy Pradze mogą sobie otrzeć łzy banknotami. Analitycy z Football Meets Data zaprezentowali dzisiaj zestawienie prognozowanych wypłat z UEFA, jakie otrzymają uczestnicy Champions League. Tak to wygląda przy obecnym układzie tabeli:

  • 25. Paris Saint-Germain – 69,4 miliona euro
  • 26. VfB Stuttgart – 39,2 mln
  • 27. Szachtar Donieck – 36,6 mln
  • 28. Sparta Praga – 27 mln
  • 29. Sturm Graz – 24,2 mln
  • 30. Girona FC – 29 mln
  • 31. Crvena zvezda – 27,9 mln
  • 32. Red Bull Salzburg – 42 mln
  • 33. Bologna FC – 29,8 mln
  • 34. RB Lipsk – 55,5 mln
  • 35. Slovan Bratysława – 21,6 mln
  • 36. Young Boys – 30,2 mln

Nawet seryjnie przegrywający Slovan zdołał już zarobić w fazie ligowej LM przeszło dwadzieścia milionów w twardej walucie. A do tego trzeba przecież dodać wymierne korzyści płynące z tego, że do Bratysławy przyjechało jesienią paru renomowanych przeciwników. Dla porównania Legia Warszawa, która w Lidze Konferencji zanotował jak dotąd komplet zwycięstw, zainkasowała w Europie około sześciu milionów euro z boiska i około trzech z – mówiąc w uproszczeniu – tytułu sprzedaży praw medialnych. Oczywiście Wojskowych czekają jeszcze kolejne premie za – miejmy nadzieję – dalsze zwycięstwa i uplasowanie się w TOP8, ale z finansowego punktu widzenia wciąż bardziej opłacalne są baty w LM niż triumfy w LKE. Dość powiedzieć, że łączna premia za przejście wszystkich etapów fazy pucharowej LKE (1/8 finału, ćwierćfinału, półfinału i zwycięstwo w finale) wynosi niespełna dwanaście baniek.

Osobnym tematem są jednak sławetne współczynniki krajowe UEFA. Jeśli mówimy o nabijaniu punktów do rankingu, znacznie łatwiej jest to robić w słabiej obsadzonych rozgrywkach. Znów – odwołajmy się do konkretnych przykładów i przyjrzyjmy się dorobkowi poszczególnych ekip w sezonie 2024/25:

  • Legia Warszawa – 14,625 punktu
  • Sparta Praga – 14,5 punktu
  • Dinamo Zagrzeb – 14 punktów
  • Slovan Bratysława – 12,5 punktu
  • Red Bull Salzburg – 11 punktów
  • Jagiellonia Białystok – 9,375 punktu
  • Crvena zvezda – 9 punktów
  • Szachtar Donieck – 9 punktów
  • Sturm Graz – 8 punktów
  • Young Boys – 8 punktów

Podopieczni Goncalo Feio na tym polu zakasowali już nawet Spartę Praga, mimo że Czesi zapisali na swoim koncie aż pięć zwycięstw w eliminacjach do Champions League. Z kolei Jagiellonia Białystok, która w meczach eliminacyjnych miała bardzo poważne problemy, zbliża się już do dziesięciu punktów rankingowych dzięki znakomitej postawie w fazie ligowej LKE. Ktoś oczywiście może w tym momencie zauważyć, że to błędne koło – po co nabijać sobie współczynnik w Lidze Konferencji, żeby potem przebić się do bardziej wymagających rozgrywek, wszystko tam poprzegrywać i znowu osunąć się w rankingu UEFA? Ale to wcale nie musi działać w ten sposób. Austriacy, Szwajcarzy czy Czesi także mają swoich reprezentantów w Lidze Konferencji. Tylko po prostu punktują mniej regularnie od Legii i Jagi.

Wyższe miejsce w rankingu UEFA to przede wszystkim szansa na zwiększenie liczby polskich klubów w fazach ligowych poszczególnych rozgrywek. Przyzwyczailiśmy się do tego, że naszym sufitem jest dwóch przedstawicieli w Europie jesienią, ale to niepotrzebny i szkodliwy minimalizm. Liga Konferencji zmieniła realia.

Pytanie natury filozoficznej

Biorąc pod uwagę wszystkie te okoliczności, stajemy przed pytaniem niemalże filozoficznym. Lepiej wcisnąć się psim swędem do Ligi Mistrzów jak Slovan i zmierzyć z topowymi klubami Starego Kontynentu, znaleźć się na moment w elitarnym gronie, zarabiając przy okazji ogromne pieniądze niezależnie od osiągniętych wyników? A może jednak warto zadowolić się na razie rywalizacją w Lidze Konferencji – wprawdzie z o wiele mniej atrakcyjnymi przeciwnikami i za znacznie mniejszą kasę, ale jednak z zastrzykiem optymizmu zapewnianym przez kolejne zwycięstwa i z konkretnym zyskiem w postaci poprawy sytuacji w rankingu krajowym UEFA?

Kim my jesteśmy, by szydzić z Ligi Konferencji?

Zbigniew Boniek przekonuje, że Liga Konferencji jest naszą Ligą Mistrzów i w najbliższej przyszłości się to nie zmieni. Zdaniem byłego prezesa PZPN, celem polskich pucharowiczów powinno być wykręcanie jak najlepszych rezultatów w LKE, tym bardziej że tam również od czasu do czasu można się skonfrontować z naprawdę klasowym rywalem, takim jak Real Betis, Villarreal czy FC Kopenhaga. Z kolei Kamil Kosowski zasłynął nazwaniem Ligi Konferencji “pucharem Biedronki”. Były reprezentant Polski twierdzi, że przesadnie ekscytujemy się wynikami osiąganymi w pucharze pocieszenia, powołanym do życia tylko po to, by maluczcy nie pałętali się za bardzo pod nogami gigantom, skoncentrowanym na Lidze Mistrzów, ewentualnie na Lidze Europy. Tymczasem to właśnie tam powinien występować mistrz Polski.

Tylko czy my w zasadzie mamy jakiekolwiek podstawy, by prężyć w taki sposób muskuły? Ostatecznie do ścisłej czołówki najbardziej imponujących występów polskich klubów w Europie w XXI wieku wciąż zalicza się przygoda Wisły Kraków – ze wspomnianym Kosowskim w składzie – w Pucharze UEFA 2002/03. Biała Gwiazda dotarła wtedy do… 1/8 finału rozgrywek, podobnie jak Denizlispor, AEK Ateny czy Slavia Praga. Ciekawostka – trzy lata później w ćwierćfinale (!) Pucharu UEFA odbyły się derby Bukaresztu. Bądźmy więc szczerzy – nasze osiągnięcia w piłce klubowej na arenie międzynarodowej od paru dekad są mikroskopijne.

W zasadzie – żadne.

Ciekawie się zresztą składa, że podoba dyskusja – również z kwestiami finansowym i rankingowymi w tle – przetoczyła się niedawno w kontekście reprezentacji Polski. Lepiej grać w dywizji A i nieustannie martwić się tam o utrzymanie po batach od potęg europejskiej piłki, czy może jednak fajniej nam będzie w dywizji B, gdy stoczymy kilka potyczek z rywalami o zbliżonym do nas poziomie, może nawet parokrotnie zwyciężając?

***

Naturalnie w scenariuszu optymistycznym, docelowym, chcielibyśmy widzieć mistrza Polski w Champions League albo w Lidze Europy, walczącego tam dzielnie o miejsce w play-offach. I do tego, dajmy na to, ze dwie polskie ekipy w Lidze Konferencji, punktujące z takim rozmachem, jak teraz Legia i Jagiellonią. Na razie odłóżmy jednak ten wariant między bajki, bo wspomnienie starć Jagi z Bodo/Glimt i Ajaxem Amsterdam jest jeszcze zbyt świeże, by aż do tego stopnia fantazjować. Skupmy się na faktach. Z jednej strony mamy mistrza Słowacji, pokonywanego w Lidze Mistrzów przez Manchester City, Celtic, Milan czy Atletico. Z drugiej zaś mistrza Polski, który w Lidze Konferencji położył na łopatki Kopenhagę, Molde i Petrocub, a także podzielił się punktami z NK Celje.

Dwa polskie kluby mogą zagrać w eliminacjach Ligi Mistrzów!

Która z tych opcji wydaje się wam bardziej atrakcyjna?

Wolelibyście widzieć wasz ulubiony klub w Champions League, nawet z zerowym dorobkiem punktowym, ale sprawdzony w starciach z piłkarskimi potęgami, czy może jednak obfitująca w zwycięstwa przygoda w Lidze Konferencji ekscytuje was bardziej?

CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:

fot. NewsPix.pl / FotoPyk

Za cel obrał sobie sportretowanie wszystkich kultowych zawodników przełomu XX i XXI wieku i z każdym tygodniem jest coraz bliżej wykonania tej monumentalnej misji. Jego twórczość przypadnie do gustu szczególnie tym, którzy preferują obszerniejsze, kompleksowe lektury i nie odstraszają ich liczne dygresje. Wiele materiałów poświęconych angielskiemu i włoskiemu futbolowi, kilka gigantycznych rankingów, a okazjonalnie także opowieści ze świata NBA. Najchętniej snuje te opowiastki, w ramach których wątki czysto sportowe nieustannie plączą się z rozważaniami na temat historii czy rozmaitych kwestii społeczno-politycznych.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Potencjalny inwestor nie był i nie jest zainteresowany przejęciem Korony Kielce [NEWS]

2
Potencjalny inwestor nie był i nie jest zainteresowany przejęciem Korony Kielce [NEWS]

Liga Europy

Ekstraklasa

Potencjalny inwestor nie był i nie jest zainteresowany przejęciem Korony Kielce [NEWS]

2
Potencjalny inwestor nie był i nie jest zainteresowany przejęciem Korony Kielce [NEWS]

Komentarze

40 komentarzy

Loading...