Reklama

Problemy finansowe i zaległości w Wiśle Kraków. Polska piłka żyje w błędnym kole

Szymon Janczyk

Autor:Szymon Janczyk

27 lutego 2024, 14:02 • 11 min czytania 36 komentarzy

Wisła Kraków ma zaległości wobec zawodników, ale sprowadza nowych piłkarzy. W rundzie jesiennej zawodnicy w rozmowie z właścicielem klubu, Jarosławem Królewskim, omawiali poślizgi w płatnościach. Doszli do porozumienia, dostali zaległe pensje, jednak po kilku miesiącach najwidoczniej zaczyna im się ulewać. Jak wygląda sytuacja finansowa Białej Gwiazdy? Ile prawdy jest w informacjach o notorycznych zaległościach wobec zawodników?

Problemy finansowe i zaległości w Wiśle Kraków. Polska piłka żyje w błędnym kole

W poniedziałek na portalu „Meczyki.pl” ukazał się tekst informujący o problemach z płatnościami w Wiśle Kraków. To temat, który co jakiś czas powraca, bo i co jakiś czas w klubie pojawiają się tak zwane obsuwy. Są one regulowane, niemniej – pensje są płacone nieregularnie.

Wisła Kraków i zaległości wobec piłkarzy. Zawodnikom kończy się cierpliwość?

Zawodnicy Wisły Kraków kolejny raz nie otrzymują wypłat na czas. Tym razem zaległości sięgają grudnia, a klub pozyskuje kolejnych piłkarzy, by zwiększyć szanse w walce o awans do Ekstraklasy — czytamy we wspomnianym artykule o problemach finansowych Wisły Kraków.

Biała Gwiazda przez długi czas była nieaktywna na zimowym rynku transferowym. Wcześniej zapowiadał to Jarosław Królewski, który wskazywał na brak ruchów w przerwie między rundami. Jedynym pozyskanym nowym piłkarzem był Albańczyk Dejvi Bregu. Sytuacja zmieniła się w ostatnim czasie, gdy do Małopolski trafili:

  • bramkarz Anton Cziczkan
  • pomocnik Karol Dziedzic
  • napastnik Billel Omrani
  • (transfer pomocnika Richarda Boatenga Welbecka wysypał się na testach medycznych)

W klubie tłumaczą zakupy wysypem urazów. Faktycznie, kontuzje w ostatnim czasie odnieśli bramkarz Kamil Broda oraz pomocnicy Bartosz Talar i Patryk Gogół. Słyszymy, że na mniejsze lub większe dolegliwości zdrowotne narzekają też inni piłkarze, co wskazywałoby na braki na pozycjach, które uzupełniono rzutem na taśmę.

Reklama

Jednocześnie jednak zaległości magicznie nie zniknęły i najwidoczniej piłkarze poczuli się zdezorientowani, gdy zobaczyli zaciąg nowych piłkarzy. Nadal nikt z nich nie wypowiada się o zaległościach pod nazwiskiem, nie zdecydowano się też na protest śladem kolegów z Górnika Zabrze. „Meczyki.pl” informują jednak o konkretnych problemach:

Podczas zimowego obozu piłkarze otrzymali pensje za listopad (było to w połowie stycznia), a kilka dni później większość dostała nieznaczną część, kilka tysięcy złotych, grudniowych wynagrodzeń, co skutecznie oddala zagrożenie konsekwencji prawnych. Za chwilę powtórzy się sytuacja z końca roku. Wtedy frustracja piłkarzy sięgała zenitu, a mimo to grupa milczała i normalnie wykonywała swoje obowiązki.

Być może dlatego, gdy Billel Omrani był przymierzany do Wisły Kraków, bardzo szybko pojawiły się informacje o tym, że były reprezentant Algierii będzie grał niemal za darmo. Ekspiłkarz Olympique Marsylia zdaniem „WP Sportowych Faktów” ma pobierać 2000 euro miesięcznie; nieco ponad 8600 zł. Kwota jest śmiesznie niska, kiedy mówimy o piłkarzu, który ma w CV pięć tytułów mistrza Rumunii i sporo bramek w eliminacjach europejskich pucharów.

Dejvi Bregu, jeden z nowych piłkarzy Wisły Kraków

Ale przeszłość to jedno. Teraźniejszość Omraniego to 250 minut we wszystkich rozgrywkach w obecnym sezonie i 800 w poprzednich. Znajomi z Rumunii sugerują, że to leniuch, który próbuje przeciągnąć karierę na nazwisku. Ostatni raz w formie był dwa lata temu. Informacja o tym, że Omrani mimo bogatego CV zarobi niewiele, sprawia, że nie tylko kibice, ale też koledzy z szatni, nie będą patrzyli na niego, zastanawiając się, ile pieniędzy na 30-latka przepalono.

Reklama

Przy czym nie musi być to nieprawda, Billel odrzucił i lepsze finansowo oferty z egzotycznych kierunków. Widocznie ocenił, że lepiej w Krakowie grać za mniej niż na końcu świata za więcej.

Jarosław Królewski odpowiada. Wisła Kraków płaci z opóźnieniem

– Wisła nie miała w przeszłości 3 miesięcy uśrednionych zaległości wobec zawodników — twierdzi Jarosław Królewski, dodając jednocześnie, że i obecnie żaden z piłkarzy w kadrze zespołu nie ma zaległości przekraczających dwa miesiące. Czy słowa o „uśrednionych” oraz aktualnych zawodnikach są tutaj sprytnym wybiegiem, przedstawieniem sytuacji tak, żeby nie potwierdzić, nie zaprzeczyć?

W klubie twierdzą, że nie, aczkolwiek średnia oznacza, że jednostkowe przypadki mogły się zdarzyć — z podkreśleniem słowa jednostkowe. Problemy z zawodnikami, którzy nie zakładają już koszulki Białej Gwiazdy, zwykle też nie przekraczały dwóch miesięcy. Wyjątkiem był piłkarz, z którym klub pozostawał w sporze w sprawie należnego wynagrodzenia.

Niemniej o zaległych pensjach piłkarzy Wisły Kraków mówi się od dawna. Jesienią cierpliwość zawodników była wystawiona na próbę, ale wraz z początkiem grudnia wszystkie należności zostały uregulowane. Jak to w takich sytuacjach bywa: problem w tym, że płacenie po czasie zwykle wygląda tak, że na konta wpływa to, co dawno powinno na nich być, z kolei bieżące pensje znów piętrzą się na kupce w szufladzie „zaległości”.

Królewskiemu trzeba oddać, że nie krył się z tym, jak wygląda sytuacja. Siódmego listopada w „Gazecie Krakowskiej” tłumaczył:

Aktualna średnia zaległość do drużyny/sztabu przeterminowanych płatności to około 1.34 miesiąca w ujęciu kwotowym. Drużyna i sztab w tym kontekście zachowuje się wzorowo, czuje odpowiedzialność za klub i zdaje sobie sprawę z wyzwań, które mamy przed sobą i tych spowodowanych przeszłością.

Teraz na platformie „X” wraca z tą samą narracją:

Wisła ma wskaźnik płynnościowy, który przedstawiłem w listopadzie 2023 w wywiadzie rzeka z Panem Bartoszem Karczem na temat finansów, który musimy przyjąć na ten sezon, aby przetrwać — dokładnie opisałem rok, który nas czeka i wyzwania finansowe, które są przed nami. Przyznałem wówczas, a następnie powtórzyłem we wszystkich mediach, że wynosi on 1.34-1.5 miesiąca i bardzo staramy się go pilnować. Wynika to ze struktury płatności sponsorskich. 

Czyli, w skrócie, Wisła Kraków komunikuje wprost, że w kwestii wypłat pensji ma półtoramiesięczny poślizg. W tym samym czasie wypłaca ich część, żeby unikać wezwań do zapłaty.

Jak wygląda budżet Wisły Kraków? Ile klub wydaje na pensje?

Jarosław Królewski otwarcie opowiada o finansach klubu, to także trzeba mu oddać. W listopadzie, we wspomnianej już rozmowie, wykładał, że Wisła Kraków wydaje na wynagrodzenia 950 tys. zł netto. Teraz pensje pożerają 915 tys. zł netto miesięcznie. Biała Gwiazda wydaje więc na nie ok. 10,98 mln zł rocznie, więcej niż ekstraklasowa Stal Mielec, ale też mniej niż każdy inny zespół w najwyższej lidze w sezonie 2022/2023, bazując na raporcie „Grant Thornton” (choć trzeba pamiętać, że niektórzy mogą uwzględniać tutaj także wypłaty wykraczające poza pensje pierwszej drużyny, Wisła mówi tylko o zawodnikach).

Jego zdaniem nie są to nawet najwyższe wydatki na zapleczu Ekstraklasy. Raport „Grant Thornton” wskazuje jednak, że jeszcze rok temu Wisła Kraków wydawała na wynagrodzenia 16,96 mln zł, co było pierwszoligowym rekordem.

Nikt na zapleczu nie przekroczył 10 mln zł, więc i w tym roku Biała Gwiazda powinna znaleźć się przynajmniej na drugim miejscu (raport nie uwzględnia Bruk-Bet Termaliki Nieciecza). Oczywiście: pamiętając o tym, że każdy klub inaczej interpretuje to, co przedstawia. Powtórzmy: dla jednych jest to jedynie budżet płacowy pierwszej drużyny, inni prezentują paski z wypłatami wszystkich pracowników.

W cytowanym wcześniej wpisie na „X” Jarosław Królewski odwołuje się tylko i wyłącznie do zarobków 28 piłkarzy pierwszej drużyny. Około 915 tys. zł miesięcznie. W raporcie najwidoczniej zawarto także inne działy.

Właściciel i prezes pierwszoligowca twierdzi, że budżet płacowy to ok. 40-45% wydatków Wisły Kraków, co akurat z raportem „Grant Thornton” się pokrywa. W „Gazecie Krakowskiej” dodawał, że rezerwy pochłaniają ok. 1,5 mln zł rocznie, z kolei każdy mecz, na który przyjdzie mniej niż 16700 kibiców, sprawia, że trzeba do niego dokładać. Czyli Biała Gwiazda na czternaście dotychczasowych spotkań, zarobiła tylko na jednym — pierwszym, na który przyszło ponad 31 tysięcy widzów.

Średnia frekwencja za cały sezon wynosi 14500. To najlepszy wynik w pierwszej lidze (liczymy jednak i mecze Pucharu Polski), ale wciąż zbyt mały, żeby na tym zarabiać.

Królewski: Moim marzeniem jest być przy stoliku, który zmienia świat [WYWIAD]

W tle wciąż ciągną się problemy z poprzednich lat. Jarosław Królewski twierdzi, że płynność w Wiśle Kraków to pojęcie abstrakcyjne. Długi wobec podmiotów sięgają setek tysięcy złotych. Klub pozostaje w kontrakcie z „ponad 400 kontrahentami, z którymi mamy coś na sumieniu”. Niedawno na Facebooku zaczęły pojawiać się komentarze nawołujące do spłaty długów wobec — rzekomo — jednego z nich. Zdaniem Wisły są one nieprawdziwe, ich autor otrzymał pozew. Biała Gwiazda zaprzecza także prawdziwości wpisu dotyczącego akademii.

„Zapytajcie pana prezesa o szeregowych pracownikach akademii w ilu ratach dostają zaległe wypłaty i kto kupuje podstawowe produkty typu woda, piłki i inne sprzęty”.

Wisła Kraków w błędnym kole polskiej piłki. Walka klubów żyjących ponad stan

Problemy finansowe Wisły Kraków Jarosław Królewski tłumaczy na wiele sposób. Przypomina, że klub musi spłacać zaległe długi — i ma rację. Na „X” zauważa, że Biała Gwiazda — w przeciwieństwie do ligowych rywali — nie dostaje wsparcia z budżetu miasta, a konkurować jakoś musi. Zaznacza, że w poszukiwaniu oszczędności mógłby zlikwidować sekcję AMP Futbol czy Blind Football, ale nie o to chodzi, bo klub musi realizować też misję społeczną. Dodaje, że stara się wszystko spiąć i dysponować pieniędzmi z głową. Przykładowo: wsparcie od „Socios” nie jest przeznaczane na bieżącą działalność, tylko na projekty na rzecz przyszłości, żeby kibice mieli świadomość, że pomagają budować klub.

Z tego wszystkiego biorą się zaległości, poślizgi oraz obsuwy.

W „Gazecie Krakowskiej” Królewski mówił: – Gdyby być finansowo ścisłym, asekuracyjnym, można by rzec, że Wisłę na nic nie stać, oprócz szerokich oszczędności, zapomnienie o awansie na najbliższe kilka lat, ograniczenie do minimum wydatków akademii, likwidacja drugiej drużyny i pozostałych sekcji, a także narzekanie non stop na poprzedników i wszystko dookoła.

I tu chyba dochodzimy do sedna problemu. Wisła, chcąc uporać się z długami na dobre, faktycznie mogłaby (może nawet powinna) drastycznie zmniejszyć płace. Milion złotych miesięcznie na pensje, średnio ok. 30 tys. zł za piłkarza – to duże pieniądze. Zbyt duże. Biała Gwiazda stara się ciąć te koszty, stąd odpuściła Luisa Fernandeza na rzecz Lechii Gdańsk, natomiast wciąż płaci jak pierwszoligowy potentat, wciąż utrzymuje drogą kadrę, która ma zadanie awansować do Ekstraklasy. A skoro nie stać jej na to, żeby utrzymywać ją wypłacając regularnie pensje, to znaczy, że mimo 47% przychodów wydawanych na wynagrodzenia, żyje ponad stan.

Kwestia życia na kredyt i walki o sukces za wszelką cenę, ponad finansowe możliwości, nie dotyczy jednak tylko Wisły Kraków. Nie chodzi tu o usprawiedliwienie, a o wskazanie spirali absurdu w jakiej funkcjonuje polska piłka. Wisły nie stać na utrzymanie obecnej kadry, ale żeby być konkurencyjną wobec innych, i tak pakuje się w koszty. Przy czym owi „inni” często postępują tak samo. Wciąż świeża jest choćby historia Łódzkiego Klubu Sportowego, który, idąc podobną drogą, wpakował się w poważne problemy, bo sukcesu sportowego w garnku na końcu ścieżki nie było.

Typowy scenariusz w takiej sytuacji zakłada szereg mechanizmów wyparcia.

Mamy kontuzje, więc trzeba ściągnąć nowych piłkarzy. Nie dostaliśmy pieniędzy za jakiś transfer, więc nie mamy z czego wypłacić pensji (vide Górnik Zabrze). Zawsze znajdzie się coś, na co można zgonić problem, czym można wytłumaczyć dany ruch, odsuwając od siebie odpowiedzialność. Zawodnicy pośrednio w tym uczestniczą – są kluby, w których rokrocznie podpisywane są ugody, ustalenia są odkładane w czasie, piłkarze już podpisując kontrakt, często wysoki, wiedzą, że będzie płacony z poślizgiem. Ale będzie, więc wszystko gra, przynajmniej do momentu, gdy to nie zacznie przesadnie irytować.

Ciążące na Wiśle długi z poprzednich lat sprawiają, że w obliczu kontuzji czy oddalającego się awansu, trzeba dwa razy zastanowić się nad tym, czy trzydziestolatkowie po przejściach to – nawet przy niskich kontraktach – konieczność. Czy to nie moment, w którym trzeba westchnąć ciężko i wyciągnąć kogoś z rezerw lub przesunąć kilka klocków, szukając niestandardowych rozwiązań. Czy popełniony błąd w postaci posiadania niezbyt sprawnego zawodnika na danej pozycji (Michał Żyro, Vullnet Basha), musi oznaczać szukanie nowego piłkarza, czy jednak w takiej sytuacji trzeba odpuścić, poszukać możliwości usprawnienia procesu rekrutacji, żeby nie ładować się na miny, które prowadzą do kolejnych problemów?

Gdzie w tym wspominane często liczby, którymi chce kierować się Wisła Kraków? Bazując na tym, jak działają piony sportowe na wysokim poziomie, które faktycznie z nich korzystają, można założyć, że wszystko odradza Wiśle to, co robi. Że lepiej nie inwestować awaryjnie w wiekowych piłkarzy bez stopy zwrotu, z bogatą listą kontuzji. Biała Gwiazda ma raporty, które wskazują, że taki Billel Omrani na boisku się obroni, że do niej pasuje. O ile będzie w formie fizycznej, co dla większości angielskich klubów (odwołując się do opowieści Kamila Nowaka) byłoby wystarczającym alarmem, żeby się w taki deal nie pakować. Dla nas, zawsze grzebiących w piłkarskim śmietniku, brzmi to jak utopia.

Jak znaleźć piłkarza dla Premier League? Polski skaut odsłania kulisy transferów w Anglii [REPORTAŻ]

Nieustannie czekamy na to, aż ktoś zatrzyma tę coraz szybciej pędzącą machinę kosztów, które poza Ekstraklasą rosną w zawrotnym tempie. Pieniądze, które gwarantuje gra w najwyższej lidze, są jednak dla wszystkich Świętym Graalem, narzędziem do naprawienia wszystkich przeszłych i przyszłych problemów, więc nikt się nie wychyla i dokłada do pieca – dosłownie i w przenośni – byle utrzymać szalone tempo i dać sobie szansę na sukces.

W wyścigu wygra nie najszybszy, ale ten, który dotrze do mety najmniej poobijany. Jeśli to będzie Wisła Kraków, część jej kłopotów pewnie zostanie rozwiązana. Jeśli nie, znów będzie trzeba kombinować, kalkulować i dogadywać się z piłkarzami, żeby dalej jechać jak najlepszym bolidem i naprawiać go w tym samym czasie.

WIĘCEJ O WIŚLE KRAKÓW:

SZYMON JANCZYK

fot. Newspix

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

Michał Żyro: To nie jest przypadkowa wygrana. Dominowaliśmy, jestem dumny z kolegów

Jakub Radomski
3
Michał Żyro: To nie jest przypadkowa wygrana. Dominowaliśmy, jestem dumny z kolegów

1 liga

Piłka nożna

Michał Żyro: To nie jest przypadkowa wygrana. Dominowaliśmy, jestem dumny z kolegów

Jakub Radomski
3
Michał Żyro: To nie jest przypadkowa wygrana. Dominowaliśmy, jestem dumny z kolegów

Komentarze

36 komentarzy

Loading...