Reklama

Twierdza padła! Mecz godny walki o złoty medal!

Jakub Białek

Autor:Jakub Białek

17 lutego 2024, 20:23 • 4 min czytania 100 komentarzy

Wiadomo było, że jeśli ktoś pokona Jagiellonię Białystok Adriana Siemieńca na jej terenie, to tylko prawdziwy kozak. No i drodzy państwo, oto stało się – przyjechali kozacy z Wielkopolski, zabrali trzy punkty, przeciwstawili się rewelacyjnej Jadze (a ta mimo porażki grała dziś naprawdę dobrze), pokazali, że oni także są zainteresowani mistrzostwem Polski, a zatrudnienie tymczasowego trenera wcale nie musi być przejawem braku pomysłu na siebie. Lech Poznań pokazuje: jestem. A konkretnie: jestem w grze o złoty medal.

Twierdza padła! Mecz godny walki o złoty medal!

Aż do ostatnich minut tego meczu mieliśmy w pamięci, co wydarzyło się jesienią w Poznaniu przy okazji starcia obu ekip. Pamiętacie – „Kolejorz” wygrywał wówczas aż 3:0, ale na własne życzenie roztrwonił tę przewagę i mecz zakończył się podziałem punktów, co stało się jednym z bardziej symbolicznych obrazków ery Johna van den Broma. Kiedy więc dzisiaj lechici prowadzili do przerwy 2:0, Mariusz Rumak mógł tylko przypomnieć, co wydarzyło się w tamtym spotkaniu, a kibice przekonywać siebie nawzajem, że lepiej jeszcze trzymać ręce na kołderce.

I słusznie. Jagiellonia przez całą drugą połowę dominowała. Im dalej w las, tym większą nawałnicę obserwowaliśmy. W zasadzie mogło skończyć się 2:2, bo w ostatniej akcji meczu Caliskaner posłał mega groźne uderzenie, ale kapitalnym refleksem wykazał się Mrozek – nie tylko zatrzymał ten strzał, ale wręcz go złapał, pokazując, że Lech nieprzypadkowo wywozi z tego terenu komplet punktów.

Choć tak po prawdzie: lechici za bardzo się cofnęli, za bardzo dawali się zamykać – nie tyle na własnej połowie, co już we własnym polu karnym. Piłkarze Jagi strzelali raz po raz, na szczęście gości – zwykle nad bramką, przesadzając z siłą. Już po golu na 1:2 mieli rzut karny, który później został odwołany. Samo przewinienie bezdyskusyjne – Marczuk wskoczył przed Gurgula, ten nie miał świadomości, gdzie jest jego rywal, chciał kopnąć piłkę, trafił w skrzydłowego. Dopiero analiza VAR cofnęła tę jedenastkę – wychodzący do piłki Marczuk był na spalonym. Swoją drogą – szkoda, że nie wprowadzono u nas finalnie weryfikacji drugiej żółtej kartki. Mamy przecież taką możliwość, zezwolił nam na to IFAB, o czym pisaliśmy w przerwie na rozgrywki. Przy zmienionym protokole VAR, meczu nie dokończyłby Dieguez, który dopuścił się w końcówce taktycznego stempla, czego arbiter nie zauważył.

To nie był wcale jakiś arcykoncertowy występ Lecha. Lech po prostu – w odróżnieniu do wersji prezentowanej przez van den Broma – był czujny, konsekwentny, dobrze się bronił, pokazywał taką samą dyscyplinę w pierwszej, jak i ostatniej minucie. Spójrzmy na dwa gole „Kolejorza” – to wcale nie efekt jakichś wielkich akcji, a zwykłych błędów drużyny z Podlasia. Pierwszego trafienia nie byłoby, gdyby Wdowik nie podał do Marchwińskiego, potem Sacek nie krył Velde na alibi, no i wreszcie: gdyby defensywni pomocnicy lepiej zabezpieczyli przedpole, bo młodzieżowiec dostał tam piłkę zwrotną od Velde i miał masę miejsca, by oddać strzał.

Reklama

Drugi gol? Ludzie kochani, dlaczego Jose Narajno chciał wcielić się w arbitra tego spotkania? Hiszpan czuł się poszkodowany po przegranym starciu w karnym z Bartoszem Salamonem, uniósł ręce na znak protestu i zaczął coś krzyczeć, a w tym czasie… został trafiony futbolówką. Mamy więc ewidentny kontakt, mamy nienaturalnie ułożone ręce, mamy intencjonalne podniesienie ich. Sędzia Sylwestrzak nie miał wątpliwości – wskazał na jedenastkę, wykorzystał ją Szymczak.

To nie jest tak, że w Jagiellonii nagle coś się zepsuło i teraz drużyna zbacza z dobrych torów. Przeciwnie. To był naprawdę niezły mecz gospodarzy, a taki wynik jak dziś musiał jej się wreszcie przydarzyć. Wiele ożywienia wnieśli rezerwowi. W trójkę wypracowali zresztą kontaktowego gola – Caliskaner przedłużył, Kubicki wyłożył, Hansen wykończył. Piękne były dziś przerzuty defensorów – nie tylko Diegueza i Wdowika, ale i Skrzypczaka. Na minus z kolei współpraca Pululu z resztą drużyny, dziś napastnik ewidentnie nie dogadywał się ze swoimi kolegami i toczył z nimi zażarte dyskusje. 

Lech i Jagiellonia – oto drużyny, które zaczęły rundę wiosenną najlepiej.

Czy to między nimi rozstrzygnie się walka o mistrzostwo?

Nie mamy nic przeciwko. Ten mecz był z pewnością godny walki o złoty medal.

Reklama

CZYTAJ WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE: 

Fot. newspix.pl

Ogląda Ekstraklasę jak serial. Zajmuje się polskim piłkarstwem. Wychodzi z założenia, że luźna forma nie musi gryźć się z fachowością. Robi przekrojowe i ponadczasowe wywiady. Lubi jechać w teren, by napisać reportaż. Występuje w Lidze Minus. Jego największym życiowym osiągnięciem jest bycie kumplem Wojtka Kowalczyka. Wciąż uczy się literować wyrazy w Quizach i nie przeszkadza mu, że prowadzący nie zna zasad. Wyraża opinie, czasem durne.

Rozwiń

Najnowsze

Boks

Olbrzym nie dogonił króliczka. Usyk ponownie pokonał Fury’ego!

Szymon Szczepanik
11
Olbrzym nie dogonił króliczka. Usyk ponownie pokonał Fury’ego!
Anglia

Fabiański: Nie spodziewałem się, że tak długo będę grał w Premier League

Bartosz Lodko
0
Fabiański: Nie spodziewałem się, że tak długo będę grał w Premier League
Hiszpania

Cierpiące Atletico wygrało w końcówce! Koszmarne pudło Lewandowskiego

Jakub Radomski
50
Cierpiące Atletico wygrało w końcówce! Koszmarne pudło Lewandowskiego

Ekstraklasa

Anglia

Fabiański: Nie spodziewałem się, że tak długo będę grał w Premier League

Bartosz Lodko
0
Fabiański: Nie spodziewałem się, że tak długo będę grał w Premier League
Hiszpania

Cierpiące Atletico wygrało w końcówce! Koszmarne pudło Lewandowskiego

Jakub Radomski
50
Cierpiące Atletico wygrało w końcówce! Koszmarne pudło Lewandowskiego

Komentarze

100 komentarzy

Loading...