Reklama

Największy sztab, topowy poziom. Kulisy pracy trenerów Rakowa Częstochowa [REPORTAŻ]

Szymon Janczyk

Autor:Szymon Janczyk

17 lutego 2024, 10:24 • 17 min czytania 56 komentarzy

Zespół Rakowa Częstochowa pozuje w Turcji do tradycyjnego zdjęcia grupowego przed startem rundy. W trzech rzędach ustawia się ponad czterdzieści osób związanych z drużyną. Aż siedemnastu z nich to członkowie sztabu szkoleniowego Medalików. – Są dla piłkarzy wsparciem dwadzieścia cztery godziny na dobę — zachwala pracowników mistrza Polski Samuel Cardenas, dyrektor sportowy klubu. Spędziliśmy niemal dobę z ludźmi stojącymi, często w cieniu, za sukcesem Rakowa. Jak wyglądają kulisy ich pracy?

Największy sztab, topowy poziom. Kulisy pracy trenerów Rakowa Częstochowa [REPORTAŻ]

Hotel Regnum Carya uchodzi za topowy ośrodek w okolicach Antalyi, gdzie polskie kluby zwykle spędzają zimowe przygotowania. Być może nawet najlepszy. Pięciogwiazdkowych ośrodków na tureckiej riwierze jest od zatrzęsienia, wiją się w wymyślnych kształtach, od futurystycznych brył po gargantuiczne pałace ze strzelistymi wieżami. Regnum Carya na ich tle wypada zaskakująco konserwatywnie. Nie kusi ozdobnym opakowaniem, lecz wnętrzem.

Komfort i wyższy standard, wręcz prestiż, czuć już na wejściu. Zaliczam właśnie trzecie zgrupowanie w Belek, poznałem większość tutejszych hoteli. W żadnym innym strażnicy nie sprawdzali mojego samochodu specjalistycznymi urządzeniami, dopytując, czy aby na pewno nie próbuję przemycić czegoś niepożądanego. Ze ścian pozdrawiają mnie zdjęcia głów państw, które wynajmowały apartament w tym ośrodku. Gościom oferowany jest nawet prywatny helikopter na wynajem, w nagłych przypadkach lub po prostu dla zabicia nudy.

Raków śmigłowca nie potrzebuje, ale z pozostałych wygód Regnum Carya korzysta ochoczo. Samuel Cardenas, dyrektor sportowy klubu, pierwszy raz ogląda zgrupowanie Medalików od kulis. Jego Gent dysponował większą kasą, mógł sobie pozwolić na zimowanie w Hiszpanii. Cardenas twierdzi jednak, że zaklepanie tak luksusowego miejsca na Półwyspie Iberyjskim byłoby cholernie drogie. Nieopłacalne, bezsensowne. Nie dziwi się, że nawet coroczne zawirowania meteorologiczne nie zniechęcają drużyn Ekstraklasy, które wciąż stawiają właśnie na Turcję.

Już wiecie. Polskie kluby mogą się tutaj poczuć, jak drużyny z Premier League, które zresztą przy innych okazjach wynajmują te same obiekty.

Reklama

Dzień z życia sztabu szkoleniowego Rakowa Częstochowa. Jak pracują trenerzy mistrza Polski?

Rok temu w tym samym hotelu spotkałem się z Dawidem Szwargą, asystentem Marka Papszuna, na pierwszy dłuższy wywiad w polskich mediach. W godzinnej rozmowie streścił całą swoją drogę. Od znoszenia prześmiewczych komentarzy, że „ogląda za dużo Ligi+ Extra” do pracy w sztabie zmierzającego wówczas po mistrzostwo Polski klubu.

Nie będę zazdrościł ewentualnemu następcy Marka Papszuna, to będzie musiała być osoba bardzo, bardzo kompetentna, żeby w tych procedurach dobrze funkcjonować — mówił, gdy luźno dywagowaliśmy my o tym, co będzie, gdy główny budowniczy zejdzie z pokładu.

Wtedy nikt jeszcze nie wiedział, jak szybko Raków faktycznie stanie przed dylematem o tym, jak będzie wyglądało życie po Papszunie. Sam Szwarga mógł jednak przypuszczać, że jest w gronie ścisłych faworytów do schedy po swoim ówczesnym przełożonym. Michał Świerczewski od dawna widział w tej roli właśnie jego. Niedawno zdradziliśmy nawet, że gdy w Częstochowie snuto plany zakupu klubu filialnego, to młody asystent miał wedle nich objąć siostrzany zespół w ramach „przyuczenia do zawodu”.

Michał Świerczewski, Raków i Tatran Preszów. Czy x-kom stworzy własną sieć klubów piłkarskich?

Nie było jednak czasu na pluskanie się w brodziku. Żeby wszystko zostało po staremu, wszystko musiało się zmienić, jak w „Lamparcie” Lampedusy. Rok później w hotelu Regnum Carya Dawid Szwarga przyjmuje mnie już jako główna postać sztabu szkoleniowego Medalików. Otwartość w temacie zaglądania w bebechy Rakowa to coś, co na pewno odróżnia go od Marka Papszuna, który nie dopuszczał osób z zewnątrz tak blisko swojej drużyny. Wiele innych rzeczy pozostaje jednak niezmiennych. Zwłaszcza gdy mówimy o modelu pracy wszystkich ludzi kręcących się przy pierwszym zespole.

Sztab Rakowa Częstochowa funkcjonuje wedle ścisłych zasad. Skoro chciałem wcielić się w rolę jednego z nich, wręczono mi odpowiednie rekwizyty. Obyło się bez tyczek, pachołków i gwizdka, ale wejść na odprawę sztabu i zajęcia drużyny mogłem dopiero wtedy, gdy zmieniłem casualowy outfit na wdzianka z logiem „x-kom”. Inna rzecz, że znacząco ułatwiło to przebywanie na terenie hotelu — zwykły gość na pewno nie mógłby spędzić w nim tyle czasu, pozostając niezauważonym.

Reklama

Mariusz Kondak, Kacper Jędrychowski, Maciej Kowal – trenerzy Rakowa Częstochowa

Tyle, czyli w zasadzie pełny dzień roboczy. Na miejscu zameldowałem się po ósmej, wyszedłem po dwudziestej. Ominęła mnie aktywna pobudka, bo dzień członków sztabu Rakowa zaczyna się od wyjścia na siłownię o 6:30. Dla zdrowotności. Gdy po ósmej Dawid Szwarga wprowadził mnie do sali konferencyjnej, cała grupa przeszła już od przyjemności do pracy. Kubki z kawą w dłoniach, laptopy na stolikach i miny przywołujące na myśl śluby z kart „Harry’ego Pottera” – uroczyście przysięgam, że knuję coś niedobrego.

Powstanie reportaż o tym, który sztab pije w Turcji najwięcej czaju? – pytają trenerzy Medalików. Wiadomo, Raków — pierwszy we wszystkim.

W czasie, w którym piłkarze przechodzą codzienne, rutynowe badania, sztab zbiera się na naradę i ustala konkretny plan dnia, dzieli się obowiązkami, nanosi poprawki do wcześniej ustalonego schematu. To nasz pierwszy krok w kierunku zagłębienia się w arkana treningowej magii.

Poranek trenerów Rakowa Częstochowa. Odprawa, plan pracy, rozpiska zajęć

Bez względu na to, czy jest to wyjazd w europejskich pucharach, czy wyjazd na obóz przygotowawczy, Dawid Szwarga i jego sztab to niesamowici pracusie. Od rana do późnych godzin wieczornych można ich spotkać albo w sali konferencyjnej, albo na siłowni, albo na boisku. Odprawy to coś, czemu poświęcają bardzo dużo czasu — mówił mi Paweł Żurakowski, organizator zagranicznych wypraw Medalików. Szybko przekonałem się, że to prawda.

Czartery, zachcianki i maksymalny komfort. Jak się organizuje wyjazdy w europejskich pucharach?

W niewielkiej sali szkoleniowcy wypluwają się z siebie masę specjalistycznych, branżowych określeń. W moje ręce trafia konkretna rozpiska treningu, z hasłami niczym ze słownika trenersko-polskiego.

“Cel: B WYS + TSS”.

“Wejście do B2 diag”.

“Gra falowa OBR ŚR/WYS + AO”.

Haseł jest wiele, część skrótów można łatwo rozszyfrować, część znana jest tylko samym zainteresowanym. Większość rzeczy nabierze potem sensu na boisku, na którym — podczas pierwszej sesji — piłkarze mają spędzić dokładnie 75 minut podzielonych na konkretne przedziały. Na aktywację przeznaczono dziesięć minut, będzie nią rozbieganie i zabieranie znaczników na czas. Później zawodników czeka osiem minut rozgrzewki formacyjnej, w której każda z grup wykona konkretne zadania imitujące to, czego sztab Rakowa oczekuje w trakcie spotkania.

W dziesięciominutowej części orientacyjnej trenerzy mają reżyserować różne sytuacje i formy startu gier. Krótka formułka wyjaśnia, jak wyglądać ma gierka sześciu na pięciu lub trzech na dwóch:

Celem zawodników jest zagranie do dziesiątki lub dziewiątki po skupieniu i wciągnięciu przeciwnika. Następnie jeden zawodnik może się włączyć i rozpoczyna się akcja 3vs2. Faza przejściowa to podanie piętro wyżej lub do bramek.

Później, przez czternaście minut, dwie pełne jedenastki zagrają na zawężonym boisku, znów odwzorowując to, co ma być standardem i budulcem całej gry Rakowa Częstochowa, niezależnie od rywala. Kolejna, ośmiominutowa, gra na większym polu, ma się zaczynać stałymi fragmentami. Na koniec przez dziesięć minut piłkarze wpadną w obroty trenerów indywidualnych, znów wedle podziału na formacje.

Masę informacji uzupełniają rysunki pokazujące konkretne sytuacje w formie grafiki. Jeśli zastanawialiście się, po co Rakowowi tylu trenerów, spróbujcie wyobrazić sobie, jak taki plan — przedstawiony w dużym uproszczeniu — miałby wykonać węższy sztab. Gdy trwa dyskusja, część osób zajmuje się już wycinaniem konkretnych sytuacji pod analizę wideo. Wspominane są rozmowy z piłkarzami, Zoran Arsenić tłumaczył jednemu ze szkoleniowców jak na boisku uzupełnia się z Gustavem Berggrenem i reaguje na to, co robi „ósemka”. W kolejce czekają już następni, codziennie inni, żeby zebrać jak najwięcej informacji, dopilnować jak największej liczby detali.

Dziś ofensywni zawodnicy będą się uczyć na przykładzie Pontusa Almqvista i Dusana Vlahovicia. W sali konferencyjnej trwa powolne przewijanie meczu Juventusu z Lecce, w celu wyciągnięcia z niego przykładów konkretnych zachowań. Szwed z przeszłością w Pogoni Szczecin zbiera pochwały.

Jest prędki, nawet na tym poziomie. Potrafi się urwać, szuka tego — słyszę.
To może go do Rakowa?
Oj, chyba nie ten budżet!

Zawsze można jednak spróbować „wyhodować” sobie kogoś, kto choćby w małym stopniu imituje Almqvista. Albo Vlahovicia, który na oglądanym właśnie klipie walczy o piłkę w okolicach linii środkowej, w bocznym sektorze boiska.

Wzorowa akcja: wyciąga za sobą zawodnika, bierze go pod rękę, ustawia — klip się zatrzymuje, gdy obaj piłkarze są w klinczu. – O, tutaj mógłby już się położyć, przesunął akcję o pięć metrów, zrealizował cel. Ale że to jest światowy top, potrafi więcej — klip znów rusza, Vlahović, mimo że rywal go powala, odwraca się i kapitalnie uruchamia akcję podaniem. – Czegoś takiego od naszej młodzieży wymagać nie możemy, to wyższa szkoła jazdy. Natomiast podstawowe zachowania jak najbardziej warto pokazać.

Sięganie do wzorców z najlepszych lig ma wiele sensu. Oczywiste, że Raków nie dysponuje zawodnikami o porównywalnej jakości, ale to nic, schematy mogą być podobne. Słucham o tym, dlaczego bramki Artema Dovbyka z Sevillą padły z podobnych miejsc i sytuacji, które mogą się przydarzyć i zawodnikom Medalików. W późniejszej odprawie dla piłkarzy Dawid Szwarga będzie tłumaczył, dlaczego tak ważna jest konsekwencja w działaniu, na przykładzie Manchesteru City i bramki z Newcastle United, która dała The Citizens wygraną.

Na dwanaście prób znalezienia korytarza w trzecią tercję, jedenaście im nie wyszło. Próbowali jednak dalej i w końcu, w ostatniej akcji meczu, zdobyli dzięki temu bramkę.

Żeby się uczyć, trzeba czerpać od lepszych od siebie. Wojciech Jagielski nie zostałby wybitnym reporterem, czytając opowiadania z „Wattpada”.

Trening, czyli praktyka. Dawid Szwarga ćwiczy z piłkarzami, asystenci pracują indywidualnie

Gustav Berggren rozciąga się samotnie w ciszy przed treningiem. Siłownia, na której zaplanowano aktywację, jest jeszcze pusta. Szwed przyszedł przed czasem, zaplanował sobie dodatkowe kilkanaście minut pracy na własną rękę. Gdy drużyna już się zbierze, Dawid Szwarga skrzyknie ich w kółeczko i wyjaśni, nad czym będą dzisiaj pracować. Tak, żeby nie tracić już na to czasu na boisku i zmaksymalizować efektywność zajęć. O szczególną uwagę prosi Frana Tudora, na którego czekają pewne nowości.

Chorwat jest jednym z najbardziej uniwersalnych zawodników w Rakowie. Ma długi staż i wiele znaczy w drużynie. Ułożył nawet swój własny, żartobliwy system oceniania dyspozycji kolegów, w którym najgorszym określeniem jest „Sunday League Player”. Szatniowy humor to jedno, w Rakowie zawodnicy sami pilnują wysokiego standardu i jakości pracy.

Mamy sztab szkoleniowy, który każdego dnia poświęca się dla piłkarzy i oferuje im znakomite warunki do pracy. Atmosfera zacięcia do pracy i rozwoju udziela się każdemu — zapewnia mnie Samuel Cardenas. Za moment miałem się przekonać, co to oznacza w praktyce.

Cardenas: Historia, styl i filozofia Rakowa są atrakcyjne dla piłkarzy. Niewielu nam odmawia [WYWIAD]

Niespełna dziesięciominutowy spacer wystarczy, żeby dotrzeć na boisko treningowe Rakowa Częstochowa. Idealnie przystrzyżone, codziennie pielęgnowane. Zaraz włączą się zraszacze, wszystko jest dopięte na ostatni guzik. Jakością hotelu Regnum Carya są boiska położone tuż przy obiekcie, jest tam nawet mały, wewnętrzny stadion. Większość drużyn na treningi musi — dalej lub bliżej, ale jednak — dojeżdżać.

Podczas zajęć ciężko znaleźć w Rakowie trenera-obserwatora. Dawid Szwarga jest w centrum akcji. Zachęca Dawida Drachala do używania lewej nogi, ćwiczy z Jeanem Carlosem, udając obrońcę. Odwraca się do drugiej grupy, rzuca komuś:

On zawsze kłamie ciałem, to już cała Ekstraklasa wie! Meczów nie oglądasz?

Dookoła, przy liniach bocznych, kręcą się inni członkowie sztabu. Wytłumaczono mi, że podczas poszczególnych zajęć różni zawodnicy mają swoich dodatkowych „opiekunów”, którzy na bieżąco podpowiadają im, jak realizować to, czego wymaga od nich trener na danej pozycji, jak się zachować. Znów na pierwszy plan wyłania się atut posiadania szerokiego sztabu szkoleniowego.

Na zajęcia wpadł także Samuel Cardenas. Nie przyniósł pod pachą żadnego napastnika, ale zagadnięty o ten temat przyznał, że zimą może się coś wydarzyć. Dyrektor sportowy nie uczestniczy we wszystkich treningach, ale lubi orientować się, jak to wygląda w praktyce. Sztab Rakowa ceni, chwali etykę pracy poszczególnych osób. Mówi o europejskim poziomie. Zazdrości jakości boisk treningowych — w Częstochowie o takich mogą tylko pomarzyć. Jego zdaniem także dlatego drużynę jesienią tak bardzo nękały kontuzje.

Na boisku poszczególne punkty planu realizowane są jeden po drugim, jak w większości zespołów towarzyszy temu rywalizacja. Zadania na punkty, gdzie najgorsi pompują i tym podobne urozmaicenia są stałym elementem, który pobudza zawodników do jeszcze efektywniejszej pracy. Na koniec standardowych zajęć bonus miała młodzież do spółki z nowymi nabytkami. Wdrażanie piłkarzy w system gry Rakowa to nie tylko rozmowy i teoria. Na boisku w praktyce pokazywano im podstawowe zasady funkcjonowania w taktyce Medalików.

Chodzi o szybkie adaptowanie piłkarzy do struktury 3-4-3. Na obozie zawsze jest dużo informacji, czasami nawet jest przeładowanie informacjami, ale właśnie o to chodzi. Im bliżej ligi, tym danych jest mniej. Przygotowujemy się pod całą rundę, jednak z naciskiem na najbliższe spotkania. Po przerwie gramy akurat z Wartą Poznań, Stalą Mielec i dwa razy z Piastem Gliwice. To będą podobne mecze, struktura na strukturę, więc możemy się na nie przygotować. Gdyby różnorodność rywali była większa, to i u nas wyglądałoby to trochę inaczej — wyjaśniał mi Dawid Szwarga.

Odprawa z psychologiem, wzorce z Manchesteru City. Raków i praca poza boiskiem

W okolicach dwunastej było po zawodach. Piłkarze mieli czas na regenerację i posiłki. Sztab ponownie zebrał się o piętnastej, żeby podsumować pierwszą część dnia i zaplanować popołudniowy trening. Przyciemnioną salę konferencyjną tym razem zastąpił stolik na tarasie. Pogoda dopisuje, słońce aż praży. Dyskusja jest jednak taka sama: praca, praca, praca.

Zanim jednak zespół wyszedł na boisko po raz drugi, trening zaliczyła głowa. W salce konferencyjnej tym razem zgromadziło się ponad trzydzieści osób. Psycholog, doktor Kamil Wódka, wykorzystał prowizoryczny, wyjazdowy rzutnik do projekcji wykładu o tym, jak wiele czynników ma wpływ na dyspozycję zawodnika.

Jest kilka rzeczy, które budują waszą pewność siebie. Dobry trening. statystyki, udane występy, praca indywidualna. Wszystko musi jednak działać ze sobą współgrać — Wódka sięgnął po cztery pompki do piłki, na które nakleił wymienione wcześniej hasła. W plażowej piłce z czterema dziurami umieścił każdą z pompek. – Jedną pompką, jednym czynnikiem, niewiele zdziałamy. Jeśli którejś z nich zabraknie, też będzie problem. Tylko, gdy wszystko jest na swoim miejscu, można „napompować piłkę”.

Wykład był krótki, ale trafny. Na jednym ze slajdów pokazano, ile rzeczy siedzi w głowie, „ciąży” piłkarzowi, tak jak każdemu człowiekowi w swojej pracy. Pałeczkę od trenera mentalnego przejął Dawid Szwarga, który wyłożył, czego oczekuje od drużyny na boisku. Niemal cały dzień kręcił się wokół tego, jak powinna grać „ósemka” oraz jak funkcjonować z nim mają koledzy, więc i tym razem nie było inaczej. Na tablicy wyświetlił się Manchester City.

Struktura 2-3 pozwala bardzo dobrze reagować po stracie piłki. Celem jest wyciągnięcie rywala i wejście do strefy B2 – w akcji oglądamy Rodriego. – Tak ma grać ósemka. Przyjmuję, przekierowuję — tłumaczy trener.

Kilkadziesiąt minut później, po sesji aktywacyjnej na siłowni, piłkarze wracają na boisko. Na początek dowód na to, że nawet idealny plan może wepchnąć nas wprost w pułapkę. Maty do rozciągania, rozłożone na murawie, zostały solidnie polane wodą, bo przecież tuż przed pierwszym kopnięciem piłki włączają się zraszacze. Błąd nowicjusza. Już po odprawie dla sztabu wiedziałem, że na drugich zajęciach będzie więcej obrony. Rozgrzewkę ustalono pod szlifowanie faz przejściowych. Wygrywa zespół, który zdobędzie najwięcej bramek po przechwycie. Kluczem jest szybkość reakcji, żeby nie dopuścić do zmiany sektora i finalizacji.

Część orientacyjna to dwie pięciominutowe gry, które mają utrwalić zasady Rakowa w obronie w strukturze 2-3.

Zamykanie środka, wykorzystanie zasady trzech sekund (najważniejsze są trzy sekundy po odbiorze piłki), nastawienie na piłkę niczyją, zamykanie piłki, współpraca ósemek — wyliczają cele tego fragmentu zajęć trenerzy Rakowa.

Wreszcie wjeżdża danie główne. Gry jedenastu na jedenastu na zmniejszonym placu. Wykrzykniki i wielkie litery (“ZAWSZE”) na rozpisce wskazują kluczowe elementy. W oczy rzuca się przede wszystkim odbudowa pola karnego. Zawodnicy mają wymienić pięć podań w buforze, potem zagrać w przestrzeń. Przestrzeń natomiast ma być atakowana diagonalnie.

Uwagę zwraca też to, że sztab Rakowa Częstochowa bardzo często „reżyseruje” pewne boiskowe sytuacje. Tu wstrzeli piłkę, tu nakreśli zachowanie jednej ze stron, tam przerwie akcję i przypilnuje właściwego ustawienia. Dawid Szwarga wymaga od swojej drużyny konkretnych rzeczy, więc musi zapewnić jej środowisko do nauki. Treningi na takim poziomie są bardziej zaawansowane, niż może się wydawać. Poszczególne ćwiczenia są żywcem wyjęte z sytuacji boiskowych, mają też wysoką intensywność, taką, jakiej wymaga się od graczy w trakcie spotkań o punkty.

Medaliki ćwiczą to, czym zaskoczyła ich Atalanta. Sięgają do rozwiązań stosowanych przez rywali. Przy tym wszystkim, w tle, wciąż wdrażane i ulepszane jest DNA Rakowa, oparte na dużej intensywności, szybkości. Dawid Szwarga tym razem stoi za linią, ale wciąż żyje tym, co dzieje się na murawie:

– Press, press! Jesteś zwierzakiem! – instruuje piłkarzy.

Gramy na punkty. Jeśli na trzy próby wpadnie jedna bramka, jest remis. Dwa strzelone gole oznaczają karne pompki dla bramkarzy. Jeśli ci nie schylą się po piłkę ani razu, pompują zawodnicy z pola.

Rywalizacja. Zawsze i wszędzie.

Składanie skarpetek i wnioski na przyszłość. Jakość pracy się jest najważniejsza

W pierwszym wiosennym spotkaniu Raków Częstochowa wypadł kiepsko, co tu kryć. Wykres „StatsBomb” wskazuje wyraźną przewagę Medalików. Wykreowane sytuacje, przewidywane bramki — mistrz Polski wygrywa 2,21 do 0,22. Bramki rzeczywiste, namacalne — odwrotnie. 1:2. Ciężko jednak wymawiać się stworzonymi szansami, gdy problem z przełamaniem nisko ustawionej defensywy wciąż jest doskonale widoczny, wciąż zabiera punkty i zmniejsza margines błędu, a Raków nie ma czym szastać.

Premierowy test, jeden z czterech, na które szykował zespół Dawid Szwarga, został oblany, więc to, że widać w nim było zalążki gry, którą podczas zgrupowania w Turcji wkładano piłkarzom do głowy, nikogo nie pocieszy. Z drugiej strony, skoro Bartosz Nowak wywalczył rzut karny, stosując wyuczony ruch, zbliżony do demonstrowanej akcji bramkowej City — wbiegnięcie z boku w pole karne, w tym przypadku na dalszy słupek — można uznać to za krok w kierunku sukcesu.

Odwiecznym problemem futbolu jest jednak to, że losowość tej gry nie zawsze docenia tych, którzy się wspinają. Czasem maraton wygrywa ten, kto pobiegł przełajem na skróty.

Jeśli kolejne mecze Rakowa nie przełożą tureckich kazań na konkrety, zdawać się będzie, że wszystkie luksusy hotelu Regnum Carya, starannie przygotowane odprawy, wycinane z mozołem fragmenty, indywidualne rozmowy i szwadron ludzi w granatowych strojach tak liczny, że zawodnicy mogą na bieżąco słuchać jego porad, to przerost formy nad treścią; sztuka dla sztuki; strata pieniędzy i czasu.

W końcu wszyscy dookoła powtarzali, że Raków Częstochowa wiosną będzie lepszy, bo sztab będzie miał więcej czasu na pracę nad detalami. Czyli na to, w czym się wyróżnia. Gdy efekty będą takie same, jak jesienią, łatwiej będzie kwestionować sens i metody. Być może nawet słusznie, bo przecież nie uciekniemy w utopię, nie przestaniemy rozliczać trenerów i klubów głównie za wyniki. Zbyt wiele się z nimi wiąże, Medaliki jako rozpędzony projekt biznesowy nie mogą pozwolić sobie na przestoje, sezony, w których ominie ich nawet europejska poczekalnia, bo wiążą się z tym zbyt wielkie pieniądze.

Widząc jednak, jak wygląda praca tych ludzi i jak reagują na nią piłkarze, domyślając się, że podobnie musi to wyglądać w Lechu Poznań czy Legii Warszawa — bo przecież to nie tak, że Raków jako pierwszy odkrył, że da się pracować w ten sposób — mam satysfakcję, że polski futbol idzie we właściwym kierunku. Samuel Cardenas nie kłamał, kiedy mówił, że piłkarzom się to podoba, że w metodach treningowych Medalików widzą szansę na samorozwój.

Nieprzypadkowo coraz więcej w piłce mówi się o merytokracji, szatniach żądnych wiedzy. Nie bez powodu byli podopieczni wystawiają tak surowe, chłodne opinie o Johnie van den Bromie, który uchodził za kompletną odwrotność detalisty i szczególarza. W dłuższej perspektywie wysoka jakość pracy zawsze przyniesie większe efekty, zminimalizuje ryzyko błędu. Każdy ma świadomość, że na treningach wszystko musi funkcjonować jak w świetnie zsynchronizowanej maszynie, nawet jeśli na boisku w jej zęby wdziera się piasek.

Nie wiem, gdzie Dawid Szwarga i jego Raków Częstochowa skończą sezon. Nie będę udowadniał, że zostanie on godnym następcą Marka Papszuna. Jeśli jednak przez lata mówiło się o tym, że siłą Medalików był ich trener oraz model pracy sztabu, jaki wypracował, to wizytując mistrza Polski, nie odniosłem wrażenia, że wszystko stoi teraz na głowie, a progres poprzednich lat został zmarnowany i zatracony jak talenty zakopane w biblijnej przypowieści.

Niezmienne jest także to, że mimo luksusowych warunków, sztab dba o to, żeby piłkarze twardo stąpali po ziemi. Na koniec dnia, gdy zdaję swój sprzęt i z „trenera” Rakowa znów staje się szarym człowiekiem, w pokoju pełnym koszulek, dresów, skarpet i wszelkiego innego ekwipunku, stoi kobylasty kosz z praniem na następną dobę. Bałagan w nim panujący wkrótce zamieni się w starannie złożony rząd czekający na adresatów.

Zaraz wpadnie Ante, dzisiaj jego kolej na składanie skarpetek. Peter Barath też będzie. Młodzież trzymamy krótko, odlecieć nie mogą. Nieważne, czy przyszedłeś za parę milionów, czy jesteś z akademii. Masz obowiązki wobec drużyny i tyle — przyjmuje wykładnię zasad funkcjonowania w drużynie.

Starszyzna już się w życiu skarpetek naukładała, ma wolne. Nawet jeśli na boisku czasem to ona ogląda z wysokości ławki rezerwowych młodszych od siebie. Może i trener Szwarga wraz ze swoim równie młodym sztabem, musi najpierw przejść chrzest bojowy, żeby na koniec, śladem poprzednika, zapracować na uznanie?

WIĘCEJ MATERIAŁÓW ZE ZGRUPOWANIA W TURCJI:

fot. Newspix

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

56 komentarzy

Loading...