Reklama

Wielki Kobayashi znów wygrywa TCS! Polacy? Coraz bardziej regularni

Sebastian Warzecha

Autor:Sebastian Warzecha

06 stycznia 2024, 18:42 • 3 min czytania 8 komentarzy

Ryoyu Kobayashi po raz trzeci w karierze triumfował w Turnieju Czterech Skoczni, choć… nie wygrał ani jednego z czterech konkursów. Za jego plecami w klasyfikacji generalnej noworocznej imprezy uplasowali się Andreas Wellinger i Stefan Kraft, który triumfował dziś w Bischofshofen. Polacy? Do drugiej serii weszło aż pięciu, ale nie odegrali istotnych ról.

Wielki Kobayashi znów wygrywa TCS! Polacy? Coraz bardziej regularni

Kobayashi w Turnieju Czterech Skoczni triumfował już wcześniej w sezonach 2018/19 i 2021/22, w obu przypadkach dominując. Za pierwszym razem wygrał wszystkie cztery konkursy, zostając trzecim w historii – po Svenie Hannawaldzie i Kamilu Stochu – skoczkiem, który tego dokonał. Za drugim najlepszy był w trzech pierwszych zawodach, dopiero w Bischofshofen wylądował poza podium, ale zbudowanej wcześniej przewagi nie naruszył na tyle, by móc z kimkolwiek przegrać. Dziś do swojego dorobku dołożył trzeci triumf w noworocznej imprezie, ale zrobił to zupełnie inaczej – otóż we wszystkich czterech konkursach był… drugi!

Kobayashi został tym samym dziewiątym w historii – i pierwszym od sezonu 1998/99, gdy triumfował Janne Ahonen – skoczkiem, który wygrał klasyfikację generalną TCS, nie odnosząc zwycięstwa w żadnym z konkursów. Co do Ahonena, to Fin oczywiście nadal dzierży rekord wygranych w niemiecko-austriackich zawodach z pięcioma triumfami na koncie, ale Kobayashi jest już na podium tego zestawienia, ex aequo z Helmutem Recknagelem, Bjoernem Wirkolą i Kamilem Stochem.

Na wygraną swojego zawodnika w Turnieju wciąż czekają Niemcy. W tym roku ich wielką nadzieją na triumf w klasyfikacji generalnej był Andreas Wellinger, który zaczął od zwycięstwa w Oberstdorfie, ale właściwie z każdym kolejnym konkursem radził sobie gorzej. W Garmisch-Partenkirchen skończył trzeci, w Innsbrucku był piaty, podobnie jak dziś w Bischofshofen. Ostatecznie dało mu to drugie miejsce w całym TCS. Podium uzupełnił lider Pucharu Świata, Stefan Kraft, który wygrał też dzisiejsze zawody, co oznacza, że każdy konkurs tegorocznego turnieju zapisywał na swoje konto inny skoczek. Byli to: Andreas Wellinger (Oberstdorf), Anze Lanisek (Ga-Pa), Jan Hoerl (Innsbruck) i wreszcie Kraft (Bischofshofen).

SPRAWDŹ: PROMOCJA W FUKSIARZ.PL DLA NOWYCH GRACZY. 100% BEZ RYZYKA DO 300 ZŁ

Reklama

Znaczących ról – czego można było się spodziewać – w Turnieju Czterech Skoczni nie odegrali Polacy. Najlepszy z nich w klasyfikacji generalnej był Kamil Stoch, który skończył na 15. miejscu. Dwie pozycje niżej był Piotr Żyła, 24. miejsce zajął Aleksander Zniszczoł, a w najlepszej „30”, na jej ostatnim miejscu, uplasował się jeszcze Dawid Kubacki. Dziś zresztą Biało-Czerwoni skakali też na mniej więcej tym poziomie. Pozytywem z pewnością był fakt, że wszyscy dostali się do konkursu, a do drugiej serii weszła piątka z nich – odpadł jedynie Maciej Kot, po słabym skoku na 117,5 metra. Dużo szczęścia miał za to Piotr Żyła, który do „30” wszedł, choć miał niższą od Kota notę. Ot, uroki systemu KO.

Ostatecznie cała piątka Biało-Czerwonych uplasowała się w drugiej połowie stawki punktujących. Najlepszy był niespodziewanie Aleksander Zniszczoł (16.), który w ostatnim czasie skacze coraz lepiej i bardziej regularnie. Dwa miejsca niżej wylądował Paweł Wąsek, który wyraźnie poprawił swoje odbicie, tuż za nim był Dawid Kubacki (który z regularnością jest akurat ostatnio na bakier), 21. Kamil Stoch (znacząco spóźnił drugi skok i spadł o kilka pozycji w stosunku do pierwszej serii), a 29. Piotr Żyła. To, oczywiście, nadal kiepskie rezultaty w stosunku do przedsezonowych oczekiwań, ale przed konkursami w Polsce – Wiśle, Szczyrku i Zakopanem – które już za pasem, może cieszyć nas, że Biało-Czerwoni coraz częściej punktują.

Fot. Newspix

Gdyby miał zrobić spis wszystkich sportów, o których stworzył artykuły, możliwe, że pobiłby własny rekord znaków. Pisał w końcu o paralotniarstwie, mistrzostwach świata drwali czy ekstremalnym pływaniu. Kocha spać, ale dla dobrego meczu Australian Open gotów jest zarwać nockę czy dwie, ewentualnie czternaście. Czasem wymądrza się o literaturze albo kinie, bo skończył filmoznawstwo i musi kogoś o tym poinformować. Nie płakał co prawda na Titanicu, ale nie jest bez uczuć - łzy uronił, gdy Sergio Ramos trafił w finale Ligi Mistrzów 2014. W wolnych chwilach pyka w Football Managera, grywa w squasha i szuka nagrań wideo z igrzysk w Atenach 1896. Bo sport to nie praca, a styl życia.

Rozwiń

Najnowsze

Skoki

Polecane

Safety first? Nie tym razem, panie Pertile. Ryoyu Kobayashi skoczył 291 metrów!

Sebastian Warzecha
1
Safety first? Nie tym razem, panie Pertile. Ryoyu Kobayashi skoczył 291 metrów!

Komentarze

8 komentarzy

Loading...