Reklama

Najgorszy moment na rotacje? Mecz z Wartą

Paweł Paczul

Autor:Paweł Paczul

05 sierpnia 2023, 18:01 • 4 min czytania 117 komentarzy

Raków wymęczony walką z Karabachem przystąpił do rywalizacji z Wartą w mocno zarotowanym składzie – w bramce stanął Bieszczad, w obronie wystąpił Papanikolau, szansę od pierwszych minut dostali Kittel czy Plavsic. Na papierze suma umiejętności tej jedenastki wciąż była imponująca, ale to nie jest FIFA (świętej pamięci), że tego wyjmiesz, tamtego wsadzisz, overalle się zgadzają i jest wszystko git. Nie, jeszcze chodzi o zrozumienie, schematy, dotarcie się nawzajem. Tego naturalnie musi częstochowianom w tym składzie brakować, a gdy przeciwnikiem jest Warta – jest tym bardziej ciężko.

Najgorszy moment na rotacje? Mecz z Wartą

Ekipa Szulczka to najbardziej upierdliwa drużyna w lidze i w tym wypadku jest to komplement. Może pojedynczy piłkarze wyciągnięci gdzieś indziej nie byliby gwiazdami Ekstraklasy, ba, mieliby problem z pierwszym składem w górze tabeli, ale zebrani w jedną drużynę robią wrażenie. Są poukładani, odpowiedzialni, zgrabni taktycznie. No po prostu widać, że za sterami siedzi tam trener, a nie przypadkowy gość, który rzuca chłopakom piłkę, a potem zamyka się w kantorku i gra w Candy Crush.

Warta Poznań – Raków Częstochowa 2:2

Dla przemeblowanego Rakowa spotkanie akurat z Wartą było jednym z gorszych scenariuszy. Potrafimy sobie wyobrazić, że jakby częstochowianie mierzyli się na przykład z Radomiakiem czy Piastem, gdzie suma umiejętności piłkarzy jest większa, ale te drużyny nie są tak poukładane jak Warta, spokojnie przechyliliby szalę zwycięstwa na swoją stronę.

A że przyjechała dopracowana Warta – było im bardzo trudno.

Choć oczywiście inna rzecz, że gdyby w bramce stał Kovacević, a nie Bieszczad, to i Warta mogłaby się nie cieszyć z dwóch bramek. Pierwsza – niby ładny, mierzony strzał Miguela Luisa, ale golkiper musi jednak zrobić więcej, a nie rzucać się jak na tapczan. Druga – no tutaj trzeba po prostu bronić, Żurawski miał ostry kąt i ograniczone pole manewru, więc Bieszczad nie powinien się dać zaskoczyć. A dał.

Reklama

Owszem, wyjął też uderzenie z rzutu wolnego, ale więcej było w tym efekciarstwa niż efektywności, bo sparował piłkę tak, że gdyby nie koledzy, to atakujący poznaniaków dobijałby na pustą. Naprawdę – widzieliśmy lepsze mecze bramkarzy w tym sezonie. A w zasadzie trudno powiedzieć, czy widzieliśmy gorsze (choć Bielica mocny zawodnik).

Warta wykorzystała więc słabość Bieszczada, a poza tym grała swoja. Tu przesunąć, tam podostrzyć, gdzieś indziej zaasekurować, zostawić jak najmniej miejsca na rozegranie przeciwnikowi. To działało – Raków w eksperymentalnym składzie nie potrafił sobie z tym poradzić. Nie przekonywał Plavsić, a kompletnie rozczarował Kittel, który w tym meczu był obecny tylko ciałem, duch chyba został w Karabachu. Dobrze powiedzieli komentatorzy, że na debiut nowego zawodnika Rakowa w Ekstraklasie jeszcze poczekamy, ponieważ ten na to spotkanie w ogóle nie dojechał.

I ciekawe jakby to się wszystko toczyło dalej, gdyby nie absolutna głupota Kiełba. Wiele idiotycznych wślizgów widziały boiska Ekstraklasy, ale Jakub wzbił się na podniebne wyżyny – jechał na Sorescu jakby ten miał zaraz ładować na pustaka, a nie był jeszcze trochę od bramki i to przy ostrym kącie. Rumun wykorzystał szaleńczy pęd rywala, zostawił nogi i Arys musiał wskazać na wapno. Choć zrobił to po VAR-ze, co jest dziwne, bo oczywistość tej jedenastki była widoczna z okolic Zakopanego (a karnego wykorzystał Zwoliński).

EKSTRAKLASA W FUKSIARZ.PL!

Raków na swoim poziomie zagrał tak naprawdę jedną akcję, tę, która przyniosła mu znów dojście do remisu – tym razem na 2:2. Z tym, że właśnie: Szwarga wcześniej wpuścił już podstawowych graczy, ponieważ musiał ratować wynik. Koczerchin wrzucił do Sorescu, ten zgrał do Jeana Carlosa, a Brazylijczyk dobrze dostawił stopę i po głowie Stavropoulosa ustalił rezultat na 2:2.

Trudno sobie wyobrazić, by taką akcję miało zagrać trio Plavsic, Kittel i – załóżmy – nieobecny Yeboah. Jeszcze nie to zgranie i zrozumienie z resztą ekipy.

Reklama

No, a na koniec jest to wynik, którego nikogo nie krzywdzi. Warta ma remis na stadionie mistrza Polski, co jest dla niej bardzo dobrą wiadomością. Raków zaś nie przegrywa, nie psuje sobie nastrojów przed eliminacjami Ligi Mistrzów. Pewnie też ma świadomość – z taką Wartą masa drużyn jeszcze straci punkty.

WIĘCEJ NA WESZŁO:

Fot. Newspix

Na Weszło pisze głównie o polskiej piłce, na WeszłoTV opowiada też głównie o polskiej piłce, co może być odebrane jako skrajny masochizm, ale cóż poradzić, że bardziej interesują go występy Dadoka niż Haalanda. Zresztą wydaje się to uczciwsze niż recenzowanie jednocześnie – na przykład - pięciu lig świata, bo jeśli ktoś przekonuje, że jest w stanie kontrolować i rzetelnie się wypowiedzieć na tyle tematów, to okłamuje i odbiorców, i siebie. Ponadto unika nadmiaru statystyk, bo niespecjalnie ciekawi go xG, półprzestrzenie czy rajdy progresywne. Nad tymi ostatnimi będzie się w stanie pochylić, gdy ktoś opowie mu o rajdach degresywnych.

Rozwiń

Najnowsze

Anglia

Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś

Radosław Laudański
0
Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś
Francja

Prezes amatorskiego klubu we Francji wściekły na Waldemara Kitę. “To małostkowe”

Aleksander Rachwał
2
Prezes amatorskiego klubu we Francji wściekły na Waldemara Kitę. “To małostkowe”

Ekstraklasa

Anglia

Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś

Radosław Laudański
0
Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś
Francja

Prezes amatorskiego klubu we Francji wściekły na Waldemara Kitę. “To małostkowe”

Aleksander Rachwał
2
Prezes amatorskiego klubu we Francji wściekły na Waldemara Kitę. “To małostkowe”

Komentarze

117 komentarzy

Loading...