Reklama

ŁKS i festiwal frajerstwa? Nowe, nie znaliśmy

Jakub Białek

Autor:Jakub Białek

28 lipca 2023, 23:43 • 5 min czytania 96 komentarzy

Powtarzalność to cecha, która jest generalnie pożądana u sportowców. Nie ma przypadku w tym, że jedna z największych legend polskiego sportu zasłynęła umiejętnością oddania dwóch równych skoków. Łódzki Klub Sportowy… Cholera, cokolwiek o nim mówić, to jest powtarzalny aż do bólu. W sezonie 19/20 grał nieźle i ambitnie, ale spadł, bo miał w sobie gen frajerstwa. Obecnie… gra nieźle i ambitnie, ale przegrywa, bo ma w sobie gen frajerstwa.

ŁKS i festiwal frajerstwa? Nowe, nie znaliśmy

Dużo genu frajerstwa.

Baaaaarrrrrdzzoooooo dużo genu frajerstwa.

Tak dużo, że gdyby gen frajerstwa był surowcem, ŁKS zostałby przekształcony na kopalnię.

Pięć frajerskich błędów

To jest dokładnie to samo, co ŁKS prezentował podczas swojego ostatniego podejścia do Ekstraklasy. Wiadomo, liga dopiero wystartowała, więc nie będziemy wydawać kategorycznych werdyktów, ale w dwóch premierowych spotkaniach sezonu 23/24 beniaminek wygląda tak, jakby NIE WYCIĄGNĄŁ ŻADNYCH WNIOSKÓW ze swojej ostatniej kapitulacji w Ekstraklasie. Wymienił dziś więcej podań, miał większy procent celnych zagrań, bił więcej stałych fragmentów, miał większe posiadanie, oddał więcej strzałów… Chce grać w piłkę, chce wyprowadzać od tyłu, chce grać krótkimi podaniami, ma na siebie jakiś pomysł – tak, to wszystko się zgadza, teoretycznie powinniśmy nawet przyklasnąć. Ale nie przyklaśniemy, bo to przecież ŁKS, zespół o zbyt niskiej jakości piłkarskiej jak na tak wymagający futbol. To przecież ŁKS, który frajerstwo ma wypisane w genach.

Reklama

Dzisiaj wyliczyliśmy PIĘĆ (!!!) naprawdę frajerskich zagrań, które miały swoje realne konsekwencje.

Frajerstwo numer jeden: Szczepan dostaje piłkę w polu karnym i ma na plecach rywala, Monsalve z kolei zdaje się kontrolować położenie przeciwnika. Teoretycznie nic nie ma prawa się wydarzyć.

W praktyce wystarczył jeden prosty ruch napastnika, zwykłe wejście w zwarcie, by przepchnąć defensora i stworzyć szansę na gola…

Frajerstwo numer dwa: Szansę na gola, który wcale przecież nie musiał wpaść, bo strzał Michalskiego wyblokował Bobek. Przytomni obrońcy dopadają do piłki, wykopują ją gdzieś pod Rudę Śląską i klepią młodego bramkarza po plecach, gratulując kolejnej dobrej interwencji. Ale nie Marciniak. Nie Głowacki. Wielmożni panowie stwierdzili, że oni nie będą ryzykować nadmiernego wysiłku, po prostu postoją sobie i popatrzą. Spójrzcie na poniższe screeny: Michalski zdążył strzelić, przemieścić się pod bramkarza i zaliczyć dobitkę, a obrońcy ŁKS-u wciąż nie potrafili się ruszyć.

Reklama

Frajerstwo numer trzy: ŁKS nie potrafił nawet przykryć błędów defensywnych grą do przodu. Gdy Szeliga wyszedł na czyściutką pozycję, to skiksował.

Frajerstwo numer cztery: w tej sytuacji również nie miał prawa paść gol. Zwykła przebitka. Marciniak podnosi piłkę i podaje ją do rywala. Ten oddaje do Marciniaka. 34-letni obrońca skacze do główki i chce podać do Mokrzyckiego. Futbolówka odbija się od skaczącego do główki Szora, dopada do niej Szczepan, w defensywie gości lej po bombie… Wystarczyło dokonać egzekucji, zrobił to Swędrowski.

Frajerstwo numer pięć: Mokrzycki dostał podanie w środku pola, ale źle przyjął sobie piłkę. Ratował się wślizgiem. Był totalnie spóźniony, więc dopuścił się faulu i zarobił w ten sposób drugą żółtą kartkę. Raz jeszcze: Mokrzycki musiał ratować się spóźnionym wślizgiem sekundę po tym, jak przyszło mu przyjąć najzwyklejsze podanie.

TEN KLUB JEST PRZEKLĘTY.

Gdy patrzymy na wyczyny ŁKS-u, nie możemy się wyzbyć uczucia deja vu. Styl? Ten sam. Skala popełnianych baboli? Identyczna. A może nawet większa, bo przecież przy swoim poprzednim podejściu łódzki klub jeszcze jako tako wyglądał w tych pierwszych kolejkach, dopiero później objawiły się jego wszelkie demony. Moskal na ławce? Jest. Ramirez próbujący to jakoś ciągnąć? Jest. Wiekowy stoper? Mamy Marciniaka, wtedy był Dąbrowski. Elektryczny Hiszpan u jego boku? Wtedy Gracia, teraz Monsalve.

Zbyt dużo jest tych podobieństw.

Ale ŁKS jeszcze ma czas, by się ogarnąć.

SUPER PROMOCJA W FUKSIARZ.PL! MOŻESZ ODEBRAĆ 100% DO 300 ZŁ

Pochwalmy Ruch

ŁKS ŁKS-em, na ciepłe słowo zasłużył drugi z beniaminków, czyli Ruch Chorzów. – Przede wszystkim mieli lepszą skuteczność. To skuteczność zdecydowała o tym, że Ruch wygrał ten mecz – mówił przed kamerami C+ Maciej Śliwa, z czym nie możemy się zgodzić. „Niebiescy” wcale nie byli wybitnie skuteczni. Strzelili to, co mieli strzelić. Zerknijmy na wynik goli oczekiwanych. Gospodarze: 2,53. ŁKS: 0,87. To więc nie tak, że podopieczni Moskala mogli w sumie zremisować, gdyby nie tracili głowy pod bramką rywala.

Wynik jest po prostu sprawiedliwy.

Ruch wcale nie gra wielkiej piłki, ale dziś opędzlował swojego rywala całkiem pewnie. Podoba nam się Szczepan, który ma w statystykach dopiero jedną asystę, ale już maczał palce przy trzech trafieniach swojego zespołu w tym sezonie. Przed tygodniem: trafił w słupek, po czym Ławniczak wpakował piłkę do własnej siatki. Dzisiaj: przechwycił piłkę w środku i podał do Swędrowskiego (asysta) i wyłożył futbolówkę Michalskiemu przy jego bramce (ten strzelał, a potem dobijał, dlatego nie zaliczamy asysty). Choć napastnik Ruchu nie stał w kolejce po wzrost, to jest całkiem nabity i nieźle sobie radzi w pojedynkach. Dobrze spisała się dziś także linia defensywy. Poza wspomnianą akcją Szeligi, ŁKS nie miał żadnej dogodnej sytuacji. Chyba że policzymy efektowne nożyce Ramireza, które zatrzymały się na dobrze ustawionym Michalskim.

Wielkiej piłki „Niebiescy” nie grali, ale od wchodzących do ligi zespołów nie możemy oczekiwać od razu wielkiej piłki. Niech będą tak solidni jak dziś, a dadzą sobie radę na najwyższym poziomie rozgrywkowym. A wy, drodzy ełkaesiacy, możecie wziąć z nich przykład.

WIĘCEJ O BENIAMINKACH:

Fot. FotoPyK

Ogląda Ekstraklasę jak serial. Zajmuje się polskim piłkarstwem. Wychodzi z założenia, że luźna forma nie musi gryźć się z fachowością. Robi przekrojowe i ponadczasowe wywiady. Lubi jechać w teren, by napisać reportaż. Występuje w Lidze Minus. Jego największym życiowym osiągnięciem jest bycie kumplem Wojtka Kowalczyka. Wciąż uczy się literować wyrazy w Quizach i nie przeszkadza mu, że prowadzący nie zna zasad. Wyraża opinie, czasem durne.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Edi Andradina o finale Pucharu Polski: Nie ma mowy o zlekceważeniu przeciwnika

Bartosz Lodko
0
Edi Andradina o finale Pucharu Polski: Nie ma mowy o zlekceważeniu przeciwnika

Ekstraklasa

Ekstraklasa

Edi Andradina o finale Pucharu Polski: Nie ma mowy o zlekceważeniu przeciwnika

Bartosz Lodko
0
Edi Andradina o finale Pucharu Polski: Nie ma mowy o zlekceważeniu przeciwnika
Ekstraklasa

Radomiaku, dziękujemy. Wreszcie można pochwalić Zagłębie [Kozacy i Badziewiacy]

Kamil Warzocha
7
Radomiaku, dziękujemy. Wreszcie można pochwalić Zagłębie [Kozacy i Badziewiacy]

Komentarze

96 komentarzy

Loading...