Reklama

Imię po Klinsmannie, gra jak młoda wersja Josue. Kim jest Juergen Elitim?

Szymon Piórek

Autor:Szymon Piórek

26 lipca 2023, 16:52 • 7 min czytania 13 komentarzy

Szeroki uśmiech, który niemal nie schodzi z twarzy. Nisko położony środek ciężkości. Krótkie przyjęcie i prowadzenie piłki. Już po dwóch oficjalnych meczach można wymienić kilka charakterystycznych cech Juergena Elitima. Kolumbijczyk daje sygnały, że może stać się gwiazdą Legii. Jak to się stało, że trafił do Warszawy i jest tak podobny do Josue?

Imię po Klinsmannie, gra jak młoda wersja Josue. Kim jest Juergen Elitim?

Jeszcze nie ma tak bezpośredniego wpływu na grę. Częściej stara się rozgrywać i włączać się do akcji z głębi pola. Jeszcze nie strzelił gola ani nie zaliczył asysty, ale ostatnio wywalczył rzut karny, który zmarnował Josue. Z samym Portugalczykiem dogaduje się jak z dawno niewidzianym krewnym. W końcu historia obu zawodników jest dość zbieżna, a ich charakterystyka gry bardzo podobna. To daje nadzieję, że przy kapitanie Juergen Elitim jeszcze urośnie, nabierze doświadczenia i cech przywódczych. Na razie wyglądają dość podobnie, znaleźli wspólny język na boisku i poza nim, operują głównie lewą nogą, a nawet ich życiowe historie się pokrywają, choć Josue jest od niego o dziewięć lat starszy, a spotkali się dopiero w Austrii podczas letniego zgrupowania.

Dzieciństwo w leju po kartelu

Obaj nie mieli łatwego dzieciństwa. Josue nie ukrywa, że wychowywał się bez ojca. W domu często brakowało jedzenia, przez co musiał kraść, by nie chodzić głodnym. W zasadzie wychowywał się sam na ulicach Porto. Tylko futbol dawał mu nadzieję na lepsze jutro i odciągnął od więzienia. Natomiast Elitim jako 12-latek znalazł się w centrum narkobiznesu. Wyjechał z rodzinnej Kartageny do oddalonego o 800 kilometrów Cali, które w poprzednim stuleciu zasłynęło z kartelu narkotykowego. To tam słynna mafia z Cali rywalizowała o wpływy w Kolumbii z Pablo Escobarem. Obecnie to miasto jest już dużo spokojniejsze, ale samotność i tak wdała się we znaki nowemu pomocnikowi Legii.

Moje dzieciństwo było trochę dziwne i skomplikowane, ale chyba jak każdego, który oddał się piłce. Po wyjeździe do Cali widziałem swoją rodzinę dwa razy w roku. Starałem się zaadaptować do nowego życia, nawiązać nowe znajomości i przyjaźnie. Na początku było z tym trudno, ale później sobie poradziłem – opowiedział w rozmowie z „Balon Latino” 24-latek.

Radził sobie nawet bardzo dobrze. Już po trzech latach został dostrzeżony przez skautów Granady podczas turnieju zwanego „Las Americas”. Szczególnie przedstawicielom hiszpańskiego klubu spodobał się nieskrępowany sposób gry Elitima. Grał w środku pola, ale równie często widziano go z boku. Nie bał się brać odpowiedzialności i schodził głęboko po piłkę. Świetnie radził sobie również w odbiorze. Granada była przekonana o jego umiejętnościach i pozyskała go bardzo szybko. Problem w tym, że zgodnie z ograniczeniami kupna niepełnoletnich zawodników do Hiszpanii przeniósł się dopiero w 2017 roku z Leones.

Reklama

SUPER PROMOCJA W FUKSIARZ.PL! MOŻESZ ODEBRAĆ 100% DO 300 ZŁ 

Skąd Juergen? Skąd Elitim?

Wtedy zaczął podbój Europy, choć to nie jego pierwsze koneksje z tym kontynentem. Otrzymał osobliwe jak na kolumbijskie realia imię Juergen na cześć Klinsmanna, niemieckiego napastnika, który trzy lata przed jego przyjściem na świat, zdobył z Niemcami mistrzostwo Europy, strzelił trzy gole i wybrano go do najlepszej jedenastki turnieju. Również nazwisko 24-latka jest dość osobliwe bowiem pochodzi od rodziny ze strony ojca, która swoje korzenie ma w Turcji i Libanie.

Początek gry Elitima w Hiszpanii nie był jednak usłany różami. W Granadzie doszło do zmian właścicielskich. Dotychczasowi mocodawcy wystąpili z klubu i przenieśli wielu zawodników z Andaluzji do Watfordu, którym dalej zarządzali. Jednym z takich piłkarzy był Kolumbijczyk. Choć oficjalnie pozostawał piłkarzem Szerszeni przez pięć lat, to nie zagrał w nim żadnego spotkania. Wypożyczały go kolejne kluby z drugiej i trzeciej ligi w Hiszpanii. Za każdym razem należał do najlepszych piłkarzy swoich ekip, a reprezentował Marbellę, Ponferradinę, Deportivo la Corunę i Racing Santander.

Ciągłe zmiany klubów to część futbolu. To prawda, że chciałbym osiąść w jednym miejscu, doznać stabilizacji i zatrzymać się gdzieś na kilka lat. Jednak czasem piłka tak nie działa. Staram się adaptować do nowego miejsca tak szybko, jak to możliwe. Tak, jak w przypadku gry w niższej klasie rozgrywkowej. Zawsze staram się patrzeć na to trochę szerzej. Z perspektywy klubu, projektu, historii – opowiadał na łamach „AS” Kolumbijczyk.

Najlepszy piłkarz Racingu

Takim podejściem błyskawicznie zdobył sympatię kibiców, choć nigdzie nie zagrzał miejsca dłużej miejsca niż dwa lata. Popisywał się przede wszystkim przebojowością, drygiem do gry kombinacyjnej, precyzyjnymi podaniami lewą nogą i nieszablonowością. W momentach, gdy nikt się tego po nim nie spodziewa, zaskakuje. W zeszłym sezonie zdobył bramkę z rzutu wolnego chwilę po wejściu w meczu z Burgos za czasów gry w Racingu Santander. Właśnie wtedy tak pisał o nim „AS”

To najlepszy piłkarz tego zespołu. Za każdym razem, gdy Racing ma problem, oddaje piłkę Kolumbijczykowi i wszystko się rozwiązuje. Wystąpił w siedmiu ostatnich meczach w podstawowym składzie. Racing wygrał cztery z nich, dwa zremisował i tylko jeden przegrał.

Reklama

Wcześniej komplementów nie szczędzili mu inni. – Jest wspaniałym człowiekiem, swoją pracą i poświęceniem zasłużył na swoją pozycję w drużynie. Jest profesjonalistą, ma duże zaplecze techniczne, dobrą wizję i rozumie nie tylko ofensywną fazę gry, ale także obronę – ocenił hiszpański trener Juan Carlos Alvarez cytowany przez „El Colombiano”.

Król asyst z mocnym temperamentem

Portal depor.com osławił go mianem „króla asyst”, gdy w barwach Deportivo la Coruna zanotował 10 asyst w ciągu jednego sezonu. Los Blanquiazules próbowali go ściągnąć na stałe, ale rozmowy spełzły na niczym.
Odkąd dołączył do nas, prowadziliśmy płynną komunikację z Watfordem, że zajmiemy się jego sytuacją w ostatniej fazie sezonu. Kiedy go podpisaliśmy, zrozumieliśmy, że musi być ważnym graczem w tej drużynie ze względu na jego jakość, umiejętności i charakter. Ma przed sobą wielką przyszłość – powiedział Carlos Rosende, dyrektor techniczny Deportivo. Ani wtedy, ani później Racingowi Santander nie udało się wykupić Kolumbijczyka. Były klub Euzebiusza Smolarka nie był w stanie wyłożyć pół miliona euro.

A Legia dała radę go wyciągnąć.

Mimo tylu zachwytów ma jednak podobną przypadłość, co Josue – mocny temperament i niekiedy niewyparzoną gębę. Wdaje się w dyskusje z przeciwnikami, sędziami i kibicami. W Racingu otrzymał czerwoną kartkę za ostentacyjnie oklaskiwanie kibiców i rozpętanie burzy na ławce rezerwowych. – Większość moich kartek wynika z gadania, wnoszenia skarg, choć głównie, dlatego że rywale grają dość agresywnie. Trzeba zaakceptować okoliczności, unikać dyskusji z sędziami i skupić się na piłce – ocenił Elitim.

Oczekiwania od klubu i siebie

Co go zatem wyróżnia na tle Josue? Przede wszystkim jest dużo szybszy. Już w pierwszym ligowym spotkaniu pokazał, że jest w stanie biegać z podobną prędkością, co Patryk Kun. Spośród trójki Bartosz Slisz, Josue i on, Kolumbijczyk pozostaje najszybszy. Jest również mobilniejszy od Portugalczyka. Przebiega więcej kilometrów i angażuje się dużo bardziej w grę defensywną. 24-latka należy dalej obserwować, bo wciąż ma przed kibicami wiele do odkrycia. Sam stawia przed sobą duże oczekiwania i podobnie wysoko poprzeczkę zawiesiła Legia.

Jestem gotowy na nowe wyzwanie i zmierzenie się z oczekiwaniami. Rozegrałem wiele meczów w Hiszpanii w poprzednim sezonie i jestem gotów do walki o wyjściowy skład – powiedział na łamach legia.com zawodnik, który w wyjściowym składzie zastąpił Bartosz Kapustkę. Elitim zapowiada m.in. walkę o pierwsze powołanie do dorosłej reprezentacji Kolumbii. – Moim największym marzeniem jest powołanie do kadry narodowej mojego kraju i możliwość gry na mundialu z Kolumbią. Nie chcę zostać tam tymczasowo, chcę wyrobić sobie markę w drużynie narodowej. To oczywiście determinuje moje występy i karierę w klubach europejskie elity – wyjawił w rozmowie z „Balon Latino”.

Legia, a szczególnie Jacek Zieliński mają poczucie, że znaleźli odpowiedniego piłkarza na newralgiczną pozycję. Dyrektor sportowy nazywa go „dribbler ballerem” i zawodnikiem „dysponującym dobrym podaniem, techniką oraz zmysłem do rozegrania. Mimo niewysokiego wzrostu angażuje się również w grę defensywną”.

Kolejny test nie tylko dla Elitima, ale również Legii to wyeliminowanie Ordabasy Szymkent w Lidze Konferencji. To właśnie mecze o najwyższą stawkę powinny pokazywać, na co w pełni stać Kolumbijczyka i czy to materiał na nową gwiazdę Wojskowych.fuksiarz-promocja

WIĘCEJ O LEGII WARSZAWA:

Fot. Newspix

Urodzony z piłką, a przynajmniej tak mówią wszyscy w rodzinie. Wspomnienia pierwszej koszulki są dość mgliste, ale raz po raz powtarzano, że był to trykot Micheala Owena z Liverpoolu przywieziony z saksów przez stryjka. Wychowany na opowieściach taty o Leszku Piszu i drużynie Legii Warszawa z lat 80. i 90. Były trzecioligowy zawodnik Startu Działdowo, który na rzecz dziennikarstwa zrezygnował z kopania się po czole. Od 19. roku życia związany z pisaniem. Najpierw w "Przeglądzie Sportowym", a teraz w"Weszło". Fan polskiej kopanej na różnych poziomach od Ekstraklasy do B-klasy, niemieckiego futbolu, piłkarskich opowieści historycznych i ciekawostek różnej maści.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

13 komentarzy

Loading...