Ruch Chorzów, by nie oglądać się na innych, musiał dzisiaj wygrać z GKS-em Tychy. I – bez przedłużania, bo bardzo chcemy napisać już te słowa – tak się właśnie stało. A zatem: witamy czternastokrotnego mistrza Polski z powrotem w Ekstraklasie!

RUCH CHORZÓW WRACA DO EKSTRAKLASY! Dobrze was znów widzieć, Niebiescy!

O rany, jak to zleciało. Ostatni raz widzieliśmy Ruch w elicie przy okazji rozgrywek 16/17. W składzie Lipski, Hanzel, Surma, Grodzicki, Nowak, Ćwielong… No i wszechobecna bieda, która sprawiała, że Niebiescy po prostu nie pasowali do towarzystwa. Wiadomo – nie mamy ligi szejków, natomiast piłkarzom jednak wypada płacić. Chociaż co jakiś czas.

Było raczej jasne, że Ruch szybko nie wróci, że to nie przypadek takiego Zagłębia Lubin, który miał wszystko, by się odbudować i znów zameldować na najwyższym poziomie. No i oczywiście: Ruch po spadku leciał coraz niżej, bo najpierw odwiedził drugą ligę, potem trzecią.

Lecz zaczął się odbudowywać. Tak utytułowany i zasłużony klub nie zasłużył na to, by pałętać się po – z całym szacunkiem – Żmigrodzie, Tarnowskich Górach czy Świdnicy. Jednak czy ktokolwiek mógł przypuszczać, że nawet żmudnie pracujący Ruch, będzie w stanie jako beniaminek przejść najpierw z drugiej ligi do pierwszej, a potem z pierwszej do Ekstraklasy?

To raczej konstrukcja pytania retorycznego.

Ha, nawet prezes klubu, Seweryn Siemianowski, mówił na naszych łamach: – Byle w 1. lidze nie być chłopcem do bicia i będzie w porządku. Chcemy godnie w tej lidze wystartować, pokazać się z najlepszej strony. Nie wiem, co to przyniesie, ale trzeba zakładać różne scenariusze. 1. liga zawsze jest mocna, a teraz będzie być może najmocniejsza od lat. Nie ma faworytów do spadków i awansów, to wszystko jest bardzo wyrównane.

„Byle nie być chłopcem do bicia”. Cóż, Niebiescy zachowywali skromność i rozwagę, nie chcieli spaść z hukiem, ot, pewnie usadowić się w środku tabeli i dopiero potem myśleć co dalej. Odpowiedzialni ludzie musieli tak zakładać, patrząc choćby na skład, gdzie na kierownicy siedzi Tomasz Foszmańczyk. Znany od lat z polskich boisk, ale najbardziej z tego, że trzeba go o coś zapytać.

Poza tym 36-letni Janoszka. Niechciany w Wiśle Sadlok (dziś kosztem tej Wisły z awansem!). Feliks, który Ekstraklasy nie olśnił. I tak dalej. Nie chodzi o to, żeby tych gości dziś deprecjonować, ale po prostu zwrócić uwagę – delikatnie mówiąc, faworytem do awansu to oni nie byli. Może przy fajnych wiatrach baraże, ale pierwsza dwójka… No gdzie, skoro są bogatsi, którzy co roku prężą muskuły, że tym razem to już na pewno wchodzą.

Jednak pieniądze warto mieć, ale przede wszystkim trzeba je umieć wydawać.

I miał dziś Ruch Chorzów 90 minut, by postawić kropkę nad „i”. Wszystko w swoich rękach. Bez próśb do kogokolwiek, że może ten zremisuje, a tamten przegra. Nie. Trzy punkty z Tychami i feta.

No i są trzy punkty z Tychami. Jest feta!

Niemniej było widać po Ruchu, że to nie jest mecz jak każdy inny. Gospodarze (umowni) nie rzucili się na hurra, atakując w dwóch-trzech, czasem w czterech. Jakby oglądali mecz Borussii Dortmund, która przegięła z Mainz i wykreowała sobie problem, którego potem nie rozwiązała. Natomiast jak już Ruchowi udało się coś stworzyć, to piłka nie siedziała na nodze.

Taki Kobusiński mógł mieć trzy sztuki, ale pudłował. Raz w sytuacji właściwie sam na sam z Odyjewskim, w innym wypadku, gdy go już minął, to się wygonił na ostry kąt, a jeszcze przy innej okazji w ogóle nie trafił w piłkę.

Nerwy, nerwy. A GKS nie miał zamiaru odpuszczać! To on oddał pierwszy groźny strzał, konkretnie Skibicki, na początku drugiej połowy też cisnął i w końcówce również, kiedy futbolówka potrafiła latać przez całą długość pola karnego. Goście już bez stawki, ale – oczywistość w tym starciu – nie chcieli rozkładać przed Niebieskimi czerwonego dywanu.

Tyle że moc była dzisiaj z Ruchem i w 63. minucie przyszła historyczna chwila. Gola głową strzelił Daniel Szczepan, a stadion eksplodował z radości.

By potem trząść się ze zdenerwowania. Czego tam nie było – czerwona kartka dla Sikory, która zaraz po VAR-ze została odwołana. Wbiegająca na boisko ławka, która pomyliła gwizdek na rzut wolny z gwizdkiem na koniec meczu. Ruch chciał odsuwać grę od swojej szesnastki, ale tyszanie potrafili się przedrzeć, grając, jakby remis dawał im co najmniej baraże. Jednak nic nie wcisnęli. I to Ruch jest dziś szczęśliwy.

Witamy, panowie. Dobrze was znów widzieć.

Ruch Chorzów – GKS Tychy 1:0

Szczepan 63′

WIĘCEJ O I LIDZE:

Fot. Newspix

Najnowsze

Suche Info

Brzęczek o Lewandowskim: – Nagle wszyscy krzyczą, że nie ma predyspozycji do bycia kapitanem

redakcja
Suche Info

Trener Pogoni: – Wstydzimy się tego wyniku. To niedopuszczalne

redakcja
6
Suche Info

Runjaić: – To nie powinna być czerwona kartka

redakcja
24
Weszło

Sokół Kleczew jak u Boccaccia – zdolny do poświęceń [REPORTAŻ]

Arek Dobruchowski
4
Weszło

Wzlot i upadek. 10 najważniejszych momentów Krychowiaka w reprezentacji Polski

redakcja
14
Weszło

GieKSa ambitna, ale wypunktowana. Pewny awans Górnika Zabrze

redakcja
12

Weszło

Weszło

Sokół Kleczew jak u Boccaccia – zdolny do poświęceń [REPORTAŻ]

Arek Dobruchowski
4
Weszło

Wzlot i upadek. 10 najważniejszych momentów Krychowiaka w reprezentacji Polski

redakcja
14
Weszło

GieKSa ambitna, ale wypunktowana. Pewny awans Górnika Zabrze

redakcja
12
Ekstraklasa

Na co komu Liga Mistrzów? Pogoń i Legia zapewniły większe emocje

Przemysław Michalak
82
Weszło

Cracovia ma wąską kadrę? Bramkarz Górnika postanowił temu zaradzić!

Jan Mazurek
Weszło

Miłosierny Polsat

Jakub Białek