Jesienią pięciokrotnie wybierany do naszej jedenastki badziewiaków. W Ekstraklasie wyglądał tak kuriozalnie, że tylko dobre występy w pucharach chroniły go przed linczem ze strony kibiców. A wiosną w lidze wygląda po prostu fantastycznie. Tylko w tej rundzie strzelił siedem goli, do których dorzucił trzy asysty. Kristoffer Velde po raz kolejny zagrał kapitalnie, a Lech bez problemów ograł Koronę.
Jesienią napisaliśmy chyba ze trzy teksty o tym, jak to Velde wygląda wyśmienicie w pucharach i jak fatalnie w lidze. Zresztą nie byliśmy jedyni w takich wnioskach, nie było to wcale odkrywcze. Sympatyczny Krzychu olśniewał w czwartki, by w niedzielę wyglądać jak gość, który na boisku znalazł się w ramach loterii dla kibiców. W czwartki wyglądał tak, że można było pytać „dlaczego on jeszcze nie gra obok Haalanda w kadrze Norwegii?”, a w niedziele tak, że można było pytać „jakie on ma kwity na van den Broma, że nadal jest wystawiany?”.
Ale coś u Velde się unormowało. Rozbrajający był Filip Bednarek, który w przerwie w Canal+ na pytanie o Norwega szeroko się uśmiechnął i powiedział: – Trochę nad nim popracowaliśmy i coś zatrybiło…
W rundzie jesiennej w lidze strzelił jednego gola, nie zaliczył żadnej asysty. Wiosną do dziś miał pięć goli i dwie asysty. Podczas powrotu z Kielc do Poznania jest już dumnym posiadaczem siedmiu goli i trzech asyst w rundzie wiosennej.
Generalnie w maju jego dorobek wygląda tak:
- vs. Cracovia – gol i dwie asysty, obie zewnętrzną częścią stopy
- vs. Raków – gol z karnego
- vs. Korona – dwa gole i asysta
Naprawdę świetnie rozwinął się Norweg u van den Broma. I gdy ostatnio słyszeliśmy, że są za niego zapytania, to tak przeszło nam przez myśl – a może sprzedać, zgarnąć te trzy bańki euro i poszukać kogoś stabilniejszego? Ale po tych ostatnich tygodniach coraz bliżej jesteśmy zdania, że skoro gość w sezonie strzela szesnaście goli i zalicza osiem asyst, a na pewno stracisz Skórasia, to czy Kolejorza stać, by latem stracić dwóch takich skrzydłowych? Velde ma 23 punkty w klasyfikacji kanadyjskiej, Skóraś 24. Nawet jeśli przytulisz za nich łącznie ponad dziesięć baniek euro, to czy to nie będzie strata, której po prostu nie zasypiesz? Zwłaszcza, że stan zdrowia Ishaka stoi pod znakiem zapytania…
Dobra, pocmokaliśmy nad Velde, czas na dwa akapity o meczu. Choć tak po prawdzie – mecz był tak jednostronny, że o Koronie możemy napisać tylko, że wyszła na boisko. Miała spore problemy z tym, by zabrać się z piłką do kontry, od razu traciła futbolówkę. A to było o tyle kłopotliwe, że później kielczanie musieli się za nią porządnie nabiegać, bo Lech grał sobie od nóżki do nóżki. No i gotował spokojnie ekipę Kamila Kuzery.
Van den Brom znów wyszedł z Marchwińskim w ataku, miał trzech pomocników w środku, do centrum boiska schodzili Pereira i Rebocho, więc przy takim wysokim tempie po prostu zajeżdżał gospodarzy. Było z kim pograć – z tego padł pierwszy gol (ładna asysta Skórasia), z szybkiej kontry padł drugi gol (ładna asysta Velde, znów złe rozegranie piłki przez Zapytowskiego), z tego padł trzeci gol (ładna asysta Skórasia, epizod drugi).
Gdybyśmy mieli jakiś limit słów na pomeczówkę, to napisalibyśmy tylko: jednostronna dominacja.
Lech choćby do jutra przeskoczył Pogoń i jest na trzecim miejscu. Ta walka o podium będzie pewnie jedynym smaczkiem w górnej połowie tabeli przed nadchodzącą multiligą. A Korona? Nieźle punktuje za Kuzery, do dziś w tym roku nie przegrała u siebie, ale…
No właśnie. Wszyscy mówią o Wiśle Płock, o Śląsku Wrocław, ale kielczanie też są w polu rażenia. Tylko oczko nad Wisłą, trzy nad Śląskiem, obie ekipy jeszcze grają w ten weekend. Plus Korony jest taki, że ma lepszy bilans meczów bezpośrednich z wrocławianami i remisowy z „Nafciarzami”. A za tydzień wyjazd do Łodzi.
WIĘCEJ NA WESZŁO: