Śląsk Wrocław na językach. Wylicza mu się matematyczne szanse na spadek, prognozuje szanse na utrzymanie. Co rusz wypływają nowe wieści o tym, ile publicznych pieniędzy trafia do kasy klubu. A nastroje podgrzewają informacje o tym, że i wrocławskie zoo musi dokładać do tego piłkarskiego eldorado. Niektórzy się oburzają, niektórzy kiwają głową ze zrozumieniem. Ale czas na moment zagłębić się w głosy tych, którzy na ten Śląsk łożą z własnych, wrocławskich, zoologicznych pieniędzy. Zagłębmy się w świat wrocławskich zwierząt…
![Opowieści z wrocławskiego zoo [CZEŚĆ 1]](https://static.weszlo.com/2023/05/imageedit_13_7252305820-1-960x540.png)
Jak co dzień kurierzy wpadli punktualnie. Szczury to najlepsze źródło informacji. Są wszędzie. W halach magazynowych, w kamieniach, na zapleczach knajp. W centrum i na obrzeżach. Te rytmiczne „pi-pi-pi-pi”, które wydają z siebie, to dźwięk rozchodzenia się informacji. Wieść miejska niosła, że ostatnio wpływy szczurowych kurierów coraz mocniej oddziałowują na Wrocław. Ale dopóki my siedzimy w zamknięciu, a naszym głównym źródłem informacji są te gołębie z sierścią i ogonami, to musieliśmy im ufać.
– Słyszeliście? Ponoć dosypujecie kasę do Śląska… – zapipipipipipał jeden, dogryzając jeszcze jabłka po hipopotamach.
Nastąpiła konsternacja. O Śląsku do tej pory nie wiedzieliśmy zbyt wiele. Znaliśmy go głównie z opowieści niedźwiedzia Teddy’ego, który czasem opowiadał, że tam grał, a później był trenerem. Teddy miał bogatą historię, a w broszurach mogliśmy wyczytać o innym niedźwiadku, który lata temu hasał z Polakami po froncie wojennym. Więc z jeden strony opowieści Teddy’ego brzmiały to absurdalnie, ale z drugiej dawaliśmy cień szansy na to, że tak faktycznie było. Teddy usłyszał wieści od szczurów.
– Ponoć prawda, znów do mnie ostatnio dzwonili… – wymamrotał: – Zmieniali trenera, wzięli kogoś, kogo już mieli.
Teddy twierdził, że zawsze, gdy Śląsk zmienia trenera, to do niego dzwonią. Ponoć był już tam kilka razy, a i ludzie jakoś pozytywnie go kojarzą i mówią „panie Tadeuszu, szacunek na zawsze”.
Szczury zdradzały kolejne informacje. Że zoo oddaje miliony na Śląsk, że to jakaś spora kasa, że mamy za to jakieś loże i reklamę. Sowa zagaiła.
– Pewnie dostają tę kasę, bo chcą zrobić kolejny krok i inwestują w sukcesy. Słyszałam od znajomej z Sewilli, że kiedyś do niej przyjechał nas Śląsk na europejskie puchary – rzekła: – Tak, tak! Na pewno! Przecież dopiero co byli mistrzami Polski. Pamiętam to tak, jakby to było wczoraj.
Leniwce dodały:
– Bo to było wczoraj.
Im jednak nie mogliśmy ufać, bo leniwce były naszym lokalnym Internet Explorerem. Nadal są święcie przekonane, że powódź była zeszłej wiosny, a jeden wciąż mówi po niemiecku do pracowników przynoszących żarcie. Szczury miały dostały proste zadanie – miały dowiedzieć się, czy faktycznie dokładamy z własnej kieszeni do sukcesów, czy łatamy kolejne dziury. Powoli mieliśmy już dość opłacania kolejnych kolegów pana prezydenta – jakieś rady doradcze, doradztwa radowe, zespoły do testowania jedzenia dla gości zoo, pomiary wilgotności wody w aquaparkach…
Wieczór w zoo nie był spokojny. Wolnorynkowe tygrysy zaczęły podburzać okoliczne klatki. Że Śląsk to zawsze był po stronie „tylko żreć i żyć”. Że nierentowne biznesy trzeba zamykać i tyle. Kozy z sektora otwartego zamilkły na te argumenty, bo one w sumie dostają żarcie podwójnie – od wizytujących i od obsługi ogrodu. Tygrysy zyskały potężnego sojusznika – wszystkie zwierzęta z afrykarium. To była nasza wizytówka. Ciągnęli nas w górę. Całe afrykarium było za tym, by zbuntować się i stworzyć Cypryjski Oddział Zoologiczny, by tam wyprowadzać kasę.
– Kochani, poczekajmy na wieści od szczurów – uspokajała sytuację sowa. Problem polegał na tym, że sowa już wcześniej ujawniła swoje hiszpańskie konotacje rodzinno-przyjacielskie. A i Śląsk był mocno umoczony w hiszpańskie defraudacje. Sowa mogła grać na dwa fronty.
Atmosfera była napięta. Każdy liczył, że szczury przyniosą informację o tym, że jednak budujemy razem coś wielkiego i nastroje w zoo nieco się oczyszczą. – Dobrze być częścią czegoś wielkiego – powtarzały muchy, które obsiadały to, co zostawiał po sobie nosorożec na wybiegu.
I – jak się okazało – jakże trafna była to analogia.
– Pipipipipi, dokładacie do tego Śląska, bo są w finansowej dupie, zaraz mogą spaść w ligi – wieści od szczurów zwaliły nas z nóg. To znaczy te zwierzęta, które mają nogi. Węże leżały niewzruszone.
Hieny zachichotały w tle, ale one ciągle chichotały. Reszcie do śmiechu nie było.
Sytuacja stawała się coraz bardziej napięta. Żarcia w miskach pojawiało się coraz mniej, choć nie dostrzegliśmy spadków w liczbie odwiedzających. Pojawili się też kolaboranci. Lew zwany też kotemlwem lub lewkotem przeszedł na stronę, że „w sumie my tu mamy kasę, więc co za problem się dzielić z innymi”. Leniwcom dorzucono kolejnego lokatora do klatki. Co dziwne – był jeszcze bardziej powolny i ospały niż reszta. Czasem nie chciało mu się nawet wychodzić na karmienie i prosił współtowarzyszy, by wzięli mu na wynos do kojca. Kazał do siebie mówić „Kintana” czy jakoś podobnie.
W końcu Śląsk przysłał człowieka na pertraktacje. Pan Jacek wydawał się rozsądnym gościem – wyjaśnił sytuację z punktu widzenia socjologii, historii, psychologii i heraldyki. Pytał jak nam się żyje. Mówił, że w zoo stawiałby na młode, polskie zwierzęta. Ale w połowie wykładu dostał telefon, powiedział tylko „ale jak to dwa dni przed meczem z Górnikiem?”, a później grzecznie się pożegnał i tyle żeśmy go widzieli. Szczury twierdziły, że widziały go później biegającego z wagą za jakimś Hiszpanem.
Sytuacja jest zatem rozwojowa. Nas w zoo coraz mocniej to stresuje. Żółwie rozpoczęły ewakuację. Małpy twierdzą, że mają szansę przejąć władze w ratuszu i szykują się do startu w wyborach. – Gorzej nie będzie – przekonują. Ponoć najgorszy ma być spadek, bo wtedy część ekipy chcą ulokować na stadionie. A jeśli po spadku będą wyciągać z zoo jeszcze więcej pieniędzy?
Póki co czekamy na kolejną garść wieści od szczurów. W najbliższy weekend ma się sporo rozstrzygnąć. Nowy kumpel leniwców przeciąga się na hamaku i opowiada, że niedawno był na wyjeździe w Kaliszu, że piękne miasto i nawet nie musiał pajacować przed odwiedzającymi. I że my tu mamy życie: jedzenie podstawione, nikt do roboty nie goni, prawie jak w jego poprzedniej robocie.
I tylko miś Teddy przebąkuje: – Spadną, nie spadną. W końcu i tak znów będę musiał ich ratować…
CZĘŚĆ PIERWSZA I BYĆ MOŻE NIE OSTATNIA
CZYTAJ WIĘCEJ O ŚLĄSKU WROCŁAW:
myślałem, że po zapowiedzi poprzedniej kolejki nic głupszego już nie napiszesz, no ale nie doceniłem ciebie.
ludzie ale wy macie spięte dupska xD .. „żółwie już rozpoczęly ewakuacje” ;D to jest dobre, małpy do ratusza i „gorzej juz nie bedzie” i te muchy które chcą być częścią czegoś większego xD … dajcie na luz, jutro sobota, liga sie powoli kończy i bedzie wesoło
Smyku, Opalenica nie Promienieje twymi wywodami ;P A od Śląska to raczej kilka wasków na bok 😛
Weszło chyba już wie, że Śląsk się utrzymał więc dziś jest ostatni moment by im jeszcze dojebać 😀
Jutro Wisła Płock będzie przekręcona i Śląsk Wrocław się utrzyma bo ziomki, cygany z Legnicy, oddadzą im 3 punkty bez walki, nawet wałki sędziowskie nie będą potrzebne tak jak jutro. Oglądajcie jutro i patrzcie jak sędziowie zrobią w chuja Wisłe Płock 😀
Chciałeś dojebać, sam wyszedłeś na kretyna bo grają za 2 dni XDDD
ty tu baje snujesz a w piątek Furman Hattrika załaduje 😀
Az weszla nostalgia z programu „Polskie Zoo” z lat 90….Ehh
No rzeczywiście, Smyk to drugi Kryszak albo Wolski że takie zwierzęce analogię robi…
O kurwa, co ja przeczytałem
Wypociny kogoś , kto nigdy nie wyszedł z piaskownicy, więc wierzy nadal w Świętego Mikołaja i Niedrukowaną Tabelę.
A mnie się podobało. Brawo Smyk!
Doceniam.
Co wy tam bierzecie
Damian Smyk co ty bierzesz człowieku ?
Nie wiem, co o tym sądzić, ale z lewkotem nawet się udało
Żenada, że też ktokolwiek pomyślał żeby taki gniot opublikować…
Do psychiatry idz ,to już najwyższy czas, a po tym co tu napisałeś powinieneś zostać zwolniony
W sumie nawet zabawny wpis, ale z konikarskiej rzetelności:
ZOO faktyczne sponsoruje Śląsk – poprzez reklamy. O tym było przez sekund pięć trochę głośniej, potem temat umarł śmiercią naturalną, media wolały zająć się innymi sprawami.
Temat wrócił po ostatniej sesji, na której radni głosowali nad poprawką w budżecie miasta, zgodnie z którą środki zaplanowane na ogrody zoologiczne, mają zostać przekazane na centrum sportowe Śląska, w ramach wkładu własnego klubu (fundacji) do środków ministerialnych.
Skoro więc media generalnie wolą zajmować się tematem zmian w budżecie miasta niż innymi przelewami, to ze wspomnianej kronikarskiej rzetelności wypada wyjaśnić:
1.W żadnym momencie te pieniądze do ZOO nie należały – były tylko zaplanowane na taki cel. ZOO nie oddało swoich pieniędzy. Nie oddało w ogóle żadnych pieniędzy, bo to nie były pieniądze ogrodu, tylko gminy.
2.Budżet jest planem rocznym. Pieniądze w nim zaplanowane nie zawsze są wydawane na bieżąco – plan obejmuje okres od stycznia do grudnia danego roku. Jeżeli zgodnie ze sporządzonym harmonogramem wydatki zaplanowane są na przykład na październik danego roku budżetowego, to przesunięcie ich w kwietniu na inne cele nie oznacza samo przez się, że w październiku tych pieniędzy nie będzie.
3.Wydatki budżetowe zawsze są planowane z jakimś założeniem, natomiast nie zawsze są one niezbędne. Czasami niektóre środki trzymane są na tzw. wszelki wypadek. W takiej sytuacji przesunięcia budżetowe zawsze są obciążone ryzykiem, ale nie pewnością, że wszelki wypadek się ziści i pieniędzy zabraknie.
Ogólnie rzecz biorąc nie podoba mi się takie podejście do finansów miasta i finansowanie klubu, który jest finansową studnią bez dna, ale jeżeli komuś chodzi tylko o to, że „zabrano pieniądze ZOO i przekazano do Śląska” to mogę uspokoić, że z oceną skutków lepiej poczekać na koniec roku. Bo jeżeli te pieniądze były na wszelki wypadek, albo zaplanowano wniesienie wkładu do spółki na jesień lub zimę tego roku, to ZOO niczego jeszcze nie straciło.
@weszlo, nie da się napisać chociaż jednego tekstu w taki sposób, jak kolega powyżej? Wszędzie wpychacie emocje, podziały i banał, jakby czytali was tylko słabo rozgarnięci, rozchwiani 12-latkowie, byle tylko wywołać dyskusję (właść. gównoburzę).
Więcej dowiedziałem się z krótkiego wpisu niż ze wszystkich waszych artykułów w tym temacie.
PS. Inne media robią w zasadzie to samo (czyt. „zwierzątkom zabierają, ojezu, hańba, skandal”) i trzeba między wierszami lub w pojedynczych zdaniach wyłapywać to, co napisał kolega powyżej.
PS2. Na takiego Feio weszlo (i nie tylko) też od razu przeszło do nagonki. A jak to mniej więcej było i jest można przeczytać np. w komentarzach pod filmem Ćwiąkały o tej sprawie (gdzie sam Ćwiąkała też przyłączył się do chóru skomlących).
„Istniejemy we wszechświecie, w którym jest coraz więcej informacji, a coraz mniej sensu”
Ot jeden z ostatnich tekstow zeby dojebac sie do Slaska za marnotrawienie publicznych pieniedzy bo zaraz to marnotrawienie publicznych pieniedzy sie skonczy a klub wezmie facet powiedzmy o imieniu Jacek . Tenze Jacek stworzyl klub ktory w swojej dyscyplinie jest tak dobry ze mamy mistrza Polski no i klub pana Jacka . Tak 4 poziomy wyzej . Roznica w poziomie sportowym jest jakby porownac ziomkow z brzuszkiem ktorzy kopia sobie w a klasie do Rakowa . Czy uda mu sie przelozyc know how na futbol . Bardzo mozliwe bardzo mozliwe . Czy ma wystarczjaco duzo kasy .Tak .
Aż sprawdziłem czy to ten kretyn Paczul wysrał to nieśmieszne gówno,ale niestety nie.Co za żenada.
Powinni sprzedać zwierzęta z zoo na olx albo Allegro. Jak już zacznie brakować kasy to miejskie urzędniczki mogą robić lody niech żyje platforma niech żyje Śląsk Breslau. Pozdrowienia do więzienia dla kumatych i wszystkich 60
Śmiałem się cały tekst za to masz 1000 Payback punktów :Lew zwany też kotemlwem lub lewkotem przeszedł na stronę, że „w sumie my tu mamy kasę, więc co za problem się dzielić z innymi
smyk ja pierdolę idź nad rusałkę, pobiegaj nad maltą, no ale kurwa przestań tak tępe artykuły pisać bo takiego pierdolenia to już dawno to nie czytałem,
co to kurwa za bełkot?
Beznadziejne, bez polotu, u autora trudno dostrzec choćby krztę inteligencji. Oczywiście maluczkich można rozbawić zbitką lew-kot i będą mieli bekę do wieczora. Nie ma tu żadnego morału ani chociaż alegorii, napisane byle napisać. To już kultowe podszywki pod Staszka Levego były bardziej zabawne, bo autorom nie brakowało inwencji i wyobraźni. A to coś powyżej? Jeśli trzymać się terminologii kolegi z redakcji, to Smyk wypierdział jakąś nieśmieszną pseudobajkę bez ładu i składu.
Dobre.
Super artykuł, jeden z lepszych na Wieszło w tym roku, gratulacje! Uśmiałem się hehehe To co, „każda gąska jebie Śląska?” 🙂
Cieszę się że tak wielu komentatorów na weszlo przyznało w komentarzach że nie rozumie satyry 🙂 Obstawiam w ciemno że płaczecie ze śmiechu na jakimś paczesiu czy innym bezbeku.
Zostałem rozwalony lewkotem (albo też kotemlwem), Kintaną, leniwcami i paroma innymi tekstami. Tak głupie, że aż śmieszne.
Brawo panie Smyk, czekam na drugą część.
Czasem trzeba się odmóżdżyć
Kolejne wypociny weszło jak nie Paszczur to jakiś Smyk jedyne wyjście to zamknąć ten szatlamiec albo niech Stanowski zatrudni profesjonalnych dziennikarzy, a nie amatorów.