Reklama

Komfort bicia

Jakub Białek

Autor:Jakub Białek

23 marca 2023, 22:24 • 6 min czytania 88 komentarzy

Alkoholik nie wyjdzie z uzależnienia, kiedy ma komfort picia. Goncalo Feio nie nauczy się kontrolowania emocji, jeśli ma komfort bicia. Portugalczyk nie tylko nie poniósł kary. On wręcz odebrał nagrodę. Z każdej strony polska piłka utwierdzała go w przekonaniu, że można bić ludzi. 

Komfort bicia

Komfort picia to stan, w którym alkoholik nie odczuwa realnych konsekwencji swojego nałogu lub są one nieznaczne. Zapewnia go małżonka, która powstrzymuje się od złości i sprząta butelki. Dzieci, które idą po flaszkę lub po prostu się nie odcinają. Pracodawca, który toleruje spóźnienia i inne występki. Choć komfort picia powstaje z troski, jest bardzo niebezpieczny. Alkoholik musi upaść albo przynajmniej poczuć dotkliwie na własnej skórze konsekwencje swoich czynów. Tworzenie komfortu picia, choć na pozór wygląda jak opieka, bardzo oddala go od powrotu do trzeźwości. 

Feio nie pije, a bije, nie jest od tego uzależniony, a po prostu nad tym czasem nie panuje, lecz też stworzyliśmy mu podręcznikowy komfort. Komfort bicia. Będąc częścią polskiej piłki trzeba włożyć naprawdę nieludzkie wysiłki, by ponieść adekwatne konsekwencje swoich czynów. Feio starał się jak mógł. Awanturował się na VIP-ach. Opluł ochroniarza. Skakał do Macieja Palczewskiego. Zaatakował kierownika Rakowa. Wszędzie potwierdzał opinię awanturnika. Wreszcie zaatakował prezesa klubu kuwetą na dokumenty.

I wtedy polska piłka mówi mu: oj tam, przeprosisz i znowu będziemy przyjacioły.

Rok w zawieszeniu na dwa lata, przeprosiny i kara finansowa. Organ dyscyplinarny niby ukarał narwanego szkoleniowca, ale w rzeczywistości to jakiś żart, a nie kara. Grzywnę opłaci Jakubas (chyba nie sądzicie, że będzie inaczej?). Zawiasy to straszak, a nie pokuta. Przeprosiny powinny być z kolei punktem wyjścia do tego, by w jakikolwiek sposób pochylać się nad dalszymi losami Feio w polskiej piłce. Portugalczyk nie wyraził żadnej skruchy. Niczego nie żałuje. Pewnie drugi raz zrobiłby to samo. Nie zamierzał przepraszać. Przeprosiny musi wymusić na nim Wydział Dyscypliny. 

Reklama

I te przeprosiny są tu karą samą w sobie.

Przeprosiny, kurwa.

Wszyscy, którzy chcą wysłać prezesa klubu do szpitala rzucając w nim biurowym przedmiotem, dowiedzieli się właśnie, że PZPN nie widzi ku temu przeciwskazań. Szkoleniowcy o porywczym charakterze z krótkim lontem już się nie boją swojego końca w zawodzie po którymś z niekontrolowanych wybuchów. Nie tylko daliśmy przyzwolenie agresorowi. Daliśmy przyzwolenie agresorowi, który nie czuje żadnej skruchy i nie widzi niczego złego w swoich czynach. 

Dlaczego więc miałby ich nie powtarzać w przyszłości? Wyrzucił z klubu prezesa, z którym się nie dogadywał. Wyrzucił rzeczniczkę, którą gardził. PZPN nie dał mu kary. Właściciel klubu publicznie go poparł i wzmocnił jego pozycję w klubowej hierarchii. Kibice wciąż są za nim. Same plusy. Do pełni szczęścia brakuje, by partnerka portugalskiego trenera dostała wymarzone miejsce w zarządzie klubu. Feio znajduje się dziś w lepszym położeniu niż kilka tygodni temu. Dlaczego więc za dwa lata, gdy skończą się zawiasy, miałby nie zrobić tego jeszcze raz?

To jest właśnie komfort bicia.

Nie zdziwimy się, gdy Feio komuś jeszcze przywali. Zdziwimy się, jeśli tego nie zrobi. Pod względem, nazwijmy to górnolotnie, wychowawczym, cała ta historia to jakiś absurdalny potworek. A w przypadku Feio ten aspekt wychowawczy powinien być naprawdę ważny. Szkoleniowiec ten nie może funkcjonować w polskiej piłce z łatką pewnego siebie agresora, który używa przemocy, postrzega ją jako sposób do osiągnięcia celów i dobrze się z tym czuje. 

Reklama

Utarło się, że Feio to świetny trener, ale trudny człowiek. Nie rozumiem oddzielania od siebie tych dwóch materii, skoro kompetencje miękkie to równie istotne aspekty co analiza rywali, znajomość taktyki czy ocena piłkarza. Jeśli więc Feio nie potrafi opanować nerwów, odbija się to na nim jako trenerze. Oczywiście wyobrażam sobie, że nadal funkcjonuje w polskiej piłce. Inni członkowie uniwersum mają gorsze grzechy na sumieniu i przeszliśmy nad tym do porządku dziennego. Ale nie wyobrażam sobie, by po kolejnym niekontrolowanym napadzie agresji nie podjął żadnych kroków w celu naprawienia swojej osobowości. Nie akceptuję scenariusza, w którym wciąż jest niebezpieczny dla otoczenia. W którym stwierdzamy, że „widocznie tak ma” i żyjemy dalej, licząc na to, że tym razem to nie my dostaniemy kuwetą po głowie. 

Feio winny. Ale PZPN czeka na to, aż znowu komuś przypieprzy 

W interesie każdego kibica Motoru powinno być uświadomienie trenera, że ma problem i musi coś z nim zrobić. Historia z okaleczeniem prezesa to prawdopodobnie ostatni dzwonek, by opanował swoje niekontrolowane wybuchy agresji. Jeśli on sam nie zrozumie, że w ten sposób daleko nie zajedzie, to… prawdopodobnie daleko nie zajedzie. Nie zawsze znajdzie się człowiek myślący jak Jakubas, nie zawsze PZPN będzie pobłażliwy. Sama kara w zawieszeniu oczywiście sprawi, że nad Feio będzie wisiał przez dwa lata solidny straszak, co oznacza, że ten okres będzie prawdopodobnie spokojny. Zawiasy są jednak, odwołując się znów do komfortu picia, trochę jak wszywka. Wszywka nie sprawia, że przestajesz pić. Wszywka sprawia, że przestajesz pić, dopóki masz wszywkę.  

Feio ugrał swoje z pozycji siły (dosłownej), a Zbigniew Jakubas z pozycji tej metaforycznej. Właściciel Motoru zapowiedział na legendarnej konferencji prasowej, że Portugalczyk to jego ostatni trener. Jeśli więc nie będzie Feio, nie będzie też Jakubasa. Można to było interpretować jako jasne i jednoznaczne opowiedzenie się po stronie trenera, w którym biznesmen widzi jedyną szansę na awans do pierwszej ligi, a później Ekstraklasy. Można było też zauważyć, że to klasyczny szantaż na organy dyscyplinarne PZPN.

Wystarczy rozrysować sobie wagę, jaką ma decyzja o być albo nie być oskarżonego. Nie będzie Feio, to nie będzie Jakubasa. Nie będzie Jakubasa, nie będzie jego pieniędzy. Nie będzie pieniędzy, nie będzie wielkiego Motoru i nadziei dla Lubelszczyzny. Taki scenariusz wisiał nad głowami członków Wydziału Dyscypliny, gdy ten wyrokował nad wymiarem kary dla szkoleniowca. Jakubas nie próbował w jawny i oczywisty sposób wpływać na werdykty komisarzy. On tylko zakomunikował, co się stanie, jeśli Feio okaże się nagle niedostępny. Na przykład z powodu dyskwalifikacji.

A reszta? Spekulacje i domysły.

Puentą tego tekstu będzie scenka, jaką widziałem podczas Euro 2021 w Sankt Petersburgu. Po meczu ze Szwecją udaliśmy się wraz z grupą znajomych na imprezową dzielnicę. Lokale już się zamykały, aż w końcu została nam ostatnia, rosyjska mordownia. Balony z helem, biała noc i pijani ludzie jeżdżą na koniach (tak było) tworzyli przaśną, ale niegroźną atmosferę. Dla nas. Stojący przy barze kolega zobaczył, jak jakiś facet zaczyna przekrzykiwać się z kobietą. Rosjanin nie pozwolił na to, by cały lokal odwrócił głowę w stronę wrzeszczącej towarzyszki. Kobieta, z którą przyszedł, została uciszona ciosem pięścią w twarz. 

Przestała krzyczeć, ale zaczęła płakać. Mój kolega bez zastanowienia wyrzuca tego mężczyznę z knajpy. Gdy ten chce wejść, odpycha go. Gdy nie udaje mu się kolejna próba, zaczyna wrzeszczeć. Wtedy pojawia się zblazowany ochroniarz, który niechętnie wysłuchuje wersji wydarzeń z jednej i drugiej strony…

– No wpuść go, po co go wyrzuciłeś? Może być w lokalu – ochroniarz wydaje werdykt.

– Uderzył kobietę – kolega przypomina o dość istotnym fakcie.

– To ich sprawa.

No tak. Jebnął, to jebnął. Po co drążyć. Jak do tego faceta mogło dojść, że tak się nie postępuje, skoro nie spotkały go konsekwencje, a reakcja kolegi okazała się według tamtejszych standardów przesadzona? Nie chcę patrzeć na nasz futbol jak na rosyjską mordownię. Polska piłka wypadła jak ten zblazowany ochroniarz, który leniwie wysłuchuje obu stron, a później stwierdza, że to „ich sprawa”.

JAKUB BIAŁEK

WIĘCEJ O SPRAWIE GONCALO FEIO: 

Fot. newspix.pl

Ogląda Ekstraklasę jak serial. Zajmuje się polskim piłkarstwem. Wychodzi z założenia, że luźna forma nie musi gryźć się z fachowością. Robi przekrojowe i ponadczasowe wywiady. Lubi jechać w teren, by napisać reportaż. Występuje w Lidze Minus. Jego największym życiowym osiągnięciem jest bycie kumplem Wojtka Kowalczyka. Wciąż uczy się literować wyrazy w Quizach i nie przeszkadza mu, że prowadzący nie zna zasad. Wyraża opinie, czasem durne.

Rozwiń

Najnowsze

Felietony i blogi

Komentarze

88 komentarzy

Loading...