Komisja Dyscyplinarna PZPN uznała Goncalo Feio za winnego. Wbrew temu, co próbował przeforsować Motor na swojej słynnej już konferencji prasowej: jednak coś się stało. Ale kara dla Portugalczyka jest po prostu śmieszna.
My naprawdę zrozumielibyśmy, gdyby trener Motoru po prostu się zagotował, pierwszy raz w życiu mu odwaliło, w momencie gigantycznego stresu puściły mu nerwy, no i stało się. Wtedy kara dyskwalifikacji w zawieszeniu by się jakoś broniła. Komisja dała mu bowiem po kieszeni (3o tysięcy złotych) i zawiesiła roczną dyskwalifikację na dwa lata.
A przecież pisaliśmy już o tym, że to nie pierwszy raz, gdy Feio używa argumentu siły w jakimkolwiek sporze. Poprzednie sprawy po prostu nie wpadały na biurko panów z komisji.
- jak relacjonowała „Gazeta Krakowska” – w Wiśle Kraków wdał się w przepychankę z ochroniarzami, bo nie miał identyfikatora przy wejściu na lożę VIP, krzyczał, na koniec opluł jednego z ochroniarzy, odepchnął kobietę ochrony
- podczas finału Pucharu Polski chciał bić się z Maciejem Palczewskim, trenerem bramkarzy Lecha Poznań, na jego szczęście rosły trener został odciągnięty przez członków sztabu Kolejorza
- sprowokowana przez Feio bójka podczas gierki sztabu szkoleniowego Rakowa zakończyła się tym, że agresor Feio został usadzony na tyłku i ostatecznie wyleciał z klubu
No i teraz sprawa najnowsza, czyli „zachowanie o charakterze nieetycznym” względem Pauliny Maciążek, rzecznik klubu, oraz „naruszenie nietykalności cielesnej” prezesa Pawła Tomczyka.
Feio odwala po raz czwarty, a komisja pokazuje mu żółtą kartkę i grozi paluszkiem. „Oj, oj, panie Goncalo, oby to był pierwszy i ostatni raz!”. No ludzie kochani. Przecież to jest klasyka recydywy. Przypomina nam to zawieszanie kary prowadzenia pojazdów po pijaku i późniejsze tłumaczenia zatrzymanych, że „panie, raz mi się zdarzyło wsiąść wczorajszym i akurat przyłapali…”. Ta, akurat ten raz miałeś pan kontrolę.
W tym przypadku jest podobnie: Feio mimo dość skromnych warunków fizycznych fika do innych, a akurat tym razem jego ofiary postanowiły coś z tym zrobić. I na co komisja czeka? Aż w ciągu następnych dwóch lat Feio znów uzna, że ma być tak jak on uważa, a jak będzie inaczej, to należy się oponentowi cios? Dopiero wtedy – po piątym akcie agresji – skończy na rocznym zawieszeniu?
Dajcie spokój. Przecież równie dobrze komunikat PZPN-u mógłby brzmieć: można bić ludzi, ale karać będziemy dopiero po drugim rozciętym łuku brwiowym.
Największy uśmiech wywołał u nas jednak fragment wyroku o tym, że Feio musi przeprosić Tomczyka i Maciążek. Bo – przypomnijmy – do tej pory tego nie zrobił. Ani na konferencji, ani żadnym innym komunikacje publicznym. A teraz ma taki obowiązek. Ależ tam teraz musi skakać gul, ależ wychodzi żyła na czole ze złości.
Oby tylko nerwy przy przeprosinach nie sprawiły, że ktoś znów dostanie w mordę. No i oby Feio się wreszcie wyspał, bo – jak twierdził pan Jakubas – ta cała afera wynikała z tego, że Portugalczyk był zapracowany i przemęczony.
WIĘCEJ O SPRAWIE PAWŁA TOMCZYKA I GONCALO FEIO: