Reklama

Kto zatrzyma Wisłę Kraków? Piąte zwycięstwo z rzędu „Białej Gwiazdy”

Arek Dobruchowski

Autor:Arek Dobruchowski

11 marca 2023, 20:47 • 4 min czytania 39 komentarzy

Nic dwa razy się nie zdarza i nie zdarzy. GKS Tychy, który na początku sezonu przerwał serię czterech zwycięstw Wisły Kraków, dziś nie był w stanie tej sztuki powtórzyć. Tyszanie byli bardzo blisko wywiezienia remisu z Krakowa. Gol na wagę trzech punktów padł w doliczonym czasie gry z rzutu karnego.

Kto zatrzyma Wisłę Kraków? Piąte zwycięstwo z rzędu „Białej Gwiazdy”

Podopieczni Radosława Sobolewskiego nie zwalniają tempa i na wiosnę wygrywają wszystko, jak leci. Nie biorą jeńców, nawet gdy pojawiają się w trakcie meczu małe kryzysy lub przestoje. Pięć spotkań i pięć zwycięstw. Wisła Kraków ma już na swoim koncie 39 punktów, tyle, co trzeci w tabeli Bruk-Bet.

Wisła biła głową w mur Jałochę

Gdyby dzisiaj GKS Tychy wywiózł z Krakowa, choćby punkt bohaterem należałoby okrzyknąć Konrada Jałochę. Dwumetrowy golkiper wyprawiał dzisiaj cuda w tej bramce. Jego interwencje były skuteczne, choć często wyglądały na nieporadne. Bramkarz tyszan nieraz wypluwał piłkę z rąk, którą wydawałoby się, że powinien na luzaku złapać lub wybijał przed siebie, zamiast do boku. Stwarzał dodatkowe zagrożenie, ale często jego błędy uchodziły mu na sucho, bo kolejną – instynktowną – interwencją  nadrabiał to, co popsuł kilka sekund wcześniej.

W pierwszej połowie Wisła Kraków totalnie zdominowała rywala, który nie miał nic do powiedzenia. Konstruowała akcję za akcją. Oddawała sporo strzałów, ale była nieskuteczna. Sam Angel Rodado zmarnował trzy dogodne sytuacje do zdobycia gola. Wydawało się, że to kwestia czasu, kiedy „Biała Gwiazda” wyjdzie na prowadzenie. Tym bardziej że ten Jałocha był niepewny i niezdarny w swoich interwencjach. Zobaczcie, choćby ten rzut wolny. Luis Fernandez oddaje strzał, który powinien bramkarz albo wybić na róg, albo złapać w koszyczek. Tego nie robi, odbija przed siebie. Do piłki podbiega Rodado i uderza głową. Bramkarz popisał się refleksem i gola nie było.

Reklama

GKS Tychy przez długi czas wyglądał na drużynę, która przyjechała do Krakowa, żeby nie przegrać. Głęboko ustawiona defensywa. Co prawda, raz na jakiś czas próbowała wyjść z kontratakiem, ale te próby szybko paliły na panewce. Goście bronili się wszystkim zawodnikami, ale nie byli w stanie w pełni zneutralizować ataków Wisły. Bo gospodarze cały czas nacierali i oddawali kolejne strzały. Powinni do przerwy prowadzić przynajmniej 2:0.

Zabójcza końcówka Wisły Kraków

Po zmianie stron Wisła Kraków dopięła swego i to, co nie wyszło w pierwszej odsłonie, wypaliło w drugiej. Mula oddał strzał z daleka, Jałocha odbił przed siebie, a Bartosz Jaroch wbił futbolówkę do siatki. Po tej bramce „Biała Gwiazda” nieco spuściła z tonu. Poczuła się zbyt pewnie. Miała wrażenie, że rywal jest dzisiaj na tyle słaby, że nic już nie zrobi. Nic bardziej mylnego. Tyszanie ruszyli do przodu, sporo ożywienia wniósł wprowadzony z ławki Kacper Skibicki. Wypożyczony z Legii zawodnik wywalczył rzut karny, którego zamienił na gola Wołkowicz.

Zrobiło się nerwowo. Wróciliśmy do punktu wyjścia, gdzie goście głęboko bronią, a Wiślacy próbują przebić mur. W końcówce w głupi sposób Mateusz Radecki osłabił zespół. Po gwizdku sędziego Kochanka odkopnął futbolówkę na połowę Wisły i otrzymał drugą żółtą a w konsekwencji czerwoną kartkę. „Biała Gwiazda” cisnęła do samego końca. Jałocha dwoił się i troił w bramce, odbijając przed siebie kolejne piłki i broniąc dobitki, ale karnego podyktowanego w doliczonym czasie gry już nie zdołał obronić. Luis Fernandez zdobył swojego szóstego gola w rundzie wiosennej.

Reklama

Krakowianie długimi fragmentami byli wręcz o dwie klasy lepszym zespołem, a ostatecznie rzutem na taśmę przepchnęli to zwycięstwo. Seria trwa, a „Biała Gwiazda” jest głodna kolejnych wygranych i odrabia straty do czołówki. Wróci do Ekstraklasy?

Wisła Kraków – GKS Tychy 2:1 (0:0)

B. Jaroch 53′, L. Fernandez 90+6′ – L. Wołkowicz 66′ (k)

WIĘCEJ O POLSKIEJ PIŁCE: 

Fot. newspix.pl

Entuzjasta młodzieżowego futbolu. Jest na tym punkcie tak walnięty, że woli oglądać Centralną Ligę Juniorów niż Ekstraklasę. Większą frajdę sprawia mu odkrywanie nowych talentów niż obserwowanie cały czas tych samych twarzy, o których mówi się, że są „solidnymi ligowcami”. Twierdzi, że szkolenie dzieci i młodzieży w Polsce z roku na rok się prężnie rozwija, ale niestety w Ekstraklasie dalej są trenerzy, którzy boją się stawiać na zdolnych młodych chłopaków. Aczkolwiek nie samą juniorską piłką człowiek żyje - masowo pochłania również mecze Premier League, a w jego żyłach płynie niebieska krew sympatyka londyńskiej Chelsea.

Rozwiń

Najnowsze

1 liga

Komentarze

39 komentarzy

Loading...