Reklama

Mikulski: – Górnik vs Legia to mecz o podwyższonej temperaturze i dlatego sędziował go Frankowski

Paweł Paczul

Autor:Paweł Paczul

11 marca 2023, 10:39 • 8 min czytania 27 komentarzy

Minęło już parę dni od starcia Górnika z Legią, ale złapaliśmy Tomasza Mikulskiego, szefa kolegium sędziów PZPN, by jeszcze raz przedyskutować ten temat i – przynajmniej na razie – go zamknąć. Dlaczego Frankowski na “powrót” dostał właśnie to starcie, czy znów go czeka przerwa, jak Mikulski ocenia cały sezon arbitra? Zapraszamy.

Mikulski: – Górnik vs Legia to mecz o podwyższonej temperaturze i dlatego sędziował go Frankowski

Czy nieobecność sędziego Frankowskiego w tej kolejce jako arbitra głównego jest konsekwencją meczu Górnik – Legia?

Nie, to konsekwencja tego, że sędzia miał czwartkowy mecz Anderlecht-Villarreal w Lidze Konferencji i ta przerwa była zaplanowana już znacznie wcześniej.

Niemniej bywało już tak, że arbitrzy gwizdali w środku tygodnia, a potem wracali na weekend do Ekstraklasy.

Ja po czwartkowych meczach nie wyznaczam sędziów do Ekstraklasy, chyba że jest jakieś ważne starcie w poniedziałek. Co do zasady jednak tego nie robię. Jeżeli jest mecz wtorkowy lub środowy to czasem tak, ale staram się tego unikać. Po czwartkowych starciach na pewno nie i myślę, że jest to racjonalne. Bartosz miał pięć meczów z rzędu w lidze i należał mu się odpoczynek.

Reklama

Jak ocenił pan jego sędziowanie w spotkaniu Górnik – Legia?

Frankowski miał bardzo trudne zadanie. Liczba sytuacji niecodziennych była ponadstandardowa, można powiedzieć, że w Zabrzu działo się więcej niż na wszystkich innych stadionach razem wziętych. Uważam, że sprostał zadaniu, bo wszelkie istotne decyzje – wpływające na wynik spotkania – były podjęte prawidłowo.

Czyli pana zdaniem nie należała się na przykład czerwona kartka dla van den Hurka?

To był klasyczny nierozważny atak, ruch łokciem w walce o pozycję. Modelowa sytuacja na żółtą kartkę. Należy to rozróżnić od rozmyślnego uderzenia zawodnika. Ręka użyta jako narzędzie a nie broń. Na tym polega różnica.

W postanowieniach PZPN-u w przepisach gry w piłkę nożną czytamy: Sędziowie zaś winni oceniać skutek postępku zawodnika, a nie przyczynę jego postępowania. Skutkiem były dwa zęby na boisku, zastanawiam się, ile musiałby ich wybić na czerwoną kartkę.

To dotyczy tego, czy faul miał miejsce, czy nie – wówczas oceniamy skutek, a nie intencje. Natomiast co do oceny powagi przewinienia to są już zupełnie inne i precyzyjne kryteria. W tym zakresie szkolimy sędziów dokładnie zgodnie liną przyjętą przez UEFA. Dodam, że na przykład na meczu w Lubinie jeden z zawodników Legii przypadkowo wybił zęba jednemu z zawodników Zagłębia i nikt nie domagał się czerwonej kartki, tam słusznie nie było nawet żółtej.

Reklama

A co z żółtą kartką Mvondo?

Kopnięcie Mvondo było bardzo lekkie, miało ewidentny charakter niesportowy i prowokacyjny. Jednak zgodnie z literą przepisów nie mogło zostać zakwalifikowane jako gwałtowne agresywne zachowanie, bo definicja mówi, że to musi być atak bez związku z walką o piłkę, z użyciem nieproporcjonalnej (nadmiernej) siły lub brutalności, „using excessive force or brutality”. Tutaj tego drugiego elementu nie było. Gdyby sędzia pokazał czerwoną kartkę, to Górnik miałby podstawę do odwołania. To była decyzja absolutnie zbieżna z przepisami. Pan, jak rozumiem, się z tym nie zgadza, ale nie tyle, że nie zgadza się pan ze mną, co z literą przepisów.

Zastanawiam się nad dwiema żółtymi kartkami – jedna z podbiegnięcie do cieszących się legionistów, czego on tam szukał, a potem druga za kopnięcie. Dwa niesportowe zachowania.

To jest jeden czyn. Żeby ocenić to, tak jak pan mówi, trzeba szukać pretekstu – mi nie przyszłoby to do głowy.

A czy nie było jednak ryzykiem, by wyznaczać Frankowskiego do meczu Legii po półtora roku nieobecności, akurat gdy rywalem był Górnik? Wiadomo, że te spotkania mają podwyższoną temperaturę.

To dlatego Bartosz Frankowski pojechał na ten mecz. On nie sędziował Legii nie dlatego, bo ta zaprotestowała przeciwko jego pracy – do mnie nic takiego nie wpłynęło po meczu ze Śląskiem Wrocław z poprzedniego sezonu. To ja sam zadecydowałem, że lepiej, by przez jakiś czas się nie spotykali i od siebie odpoczęli. A potem sam podjąłem decyzję, że Bartosz wróci. Przygotowywałem to. W krótkim czasie Frankowski był VAR-em na meczach Legii: trudnych, wyjazdowych, w Lubinie i Gliwicach. Nic złego się nie działo, nie było złej chemii. Jeśli panu powiem, że na mecze najważniejsze i najtrudniejsze powinni jechać arbitrzy międzynarodowi lub zawodowi, to myślę, iż pan się ze mną zgodzi. I gdyby poszukać alternatywy dla Frankowskiego na spotkanie Górnik – Legia, spojrzeć na to, kto gwizdał w krótkim czasie Górnikowi, Legii i brać pod uwagę jeszcze perspektywę kolejnych tygodni (przed nami w krótkim czasie kluczowe mecze przed którymi nie chciałem nikogo „spalić”) to łatwiej będzie zrozumieć tę decyzję. Pierwotnie planowałem, że pierwsze spotkanie „po powrocie” będzie meczem łatwiejszym, ale sytuacja obsadowa i brak innych równie dobrych rozwiązań spowodował, że nastąpiło to akurat teraz. Do tego dodam, że wydarzenia na boisku nie miały nic wspólnego z – nazwijmy to – historią Frankowskiego i Legii. Głównymi uczestnikami zdarzeń byli ci, którzy w tamtych poprzednich starciach nie występowali.

Legia nie pisała do pana, ale pisała do pana Przesmyckiego. Ponadto sam pan mówił, że „do tanga trzeba dwojga” i „jeśli z drugiej strony nie będzie problemu, to nie będzie przeciwwskazań”.

Nie było problemu – nie dostrzegłem takiego ani ze strony Legii, ani ze strony Frankowskiego.

Jeśli przez 539 dni Frankowski nie gwizdał Legii, to chyba jakiś problem musiał istnieć?

Nie było takiej potrzeby dopóki istniały inne rozwiązania. Natomiast nie tworzyłem żadnego precedensu i dla mnie było jasne, że jeżeli zajdzie taka potrzeba, to Frankowski z Legią ponownie się spotka.

Naprawdę nie czuł pan, że środowisko, opinia publiczna, kibice jednak odbierają to jako precedens?

Kibice może tak, ale jestem przekonany, że zarówno Legia jako profesjonalny klub, jak i sędzia, nie mieli z tym problemu. Nikogo nie prowokowałem. Podkreślę: jestem przekonany, iż poprzednie wydarzenia nie miały wpływu na ten mecz.

Mówił pan: „czas w tym przypadku będzie bardzo dobrym lekarstwem”. Czyli musiał pan dostrzegać kłopot, skoro zdecydował się pan na lekarstwo.

Tak i to lekarstwo zostało zaaplikowane. Minęło bardzo dużo czasu.

A przed chwilą mówił pan, że problemu nie było.

Powiedziałem, że po tak długim czasie nie ma już problemu. W Legii zmienił się trener, zostało niewielu zawodników z meczów problematycznych, więc uznałem, że tego czasu upłynęło wystarczająco dużo.

Co będzie dalej? Sędzia Frankowski będzie już normalnie gwizdał Legii, czy znów poczekamy półtora roku?

Zaistniała nowa okoliczność. Pan mówi, że kibice, otoczenie, media widzą problem i ja nie mogę tego zupełnie nie brać pod uwagę. Ponownie jednak podkreślę, że nie widzę w tej chwili problemu ze strony Legii i sędziego.

Czyli nie będzie kolejnej półtora rocznej przerwy?

Nie wiem. Nie potrafię dzisiaj odpowiedzieć na to pytanie.

A rozważmy to hipotetycznie – co gdyby każdy klub przed sezonem mógł wybrać jednego sędziego, którego nie chce na swoich meczach?

Gdyby taka reguła została zaaprobowana przez PZPN, to musiałbym ją uwzględniać, ale póki co nic takiego nie obowiązuje. I nie chciałbym, żeby była taka sytuacja, iż to kluby wybierają, kto im sędziuje. Ale może decyzja akurat o jednym arbitrze byłaby warta rozważenia?

No bo poruszamy się w jakichś niedomówieniach, szarej strefie. Frankowski – Legia, ale i Stefański nie jest wyznaczany do meczów Lechii.

Z tym, że dla meczów Lechii mam dużo większą alternatywę niż dla spotkań Legii, z tego powodu, że z Gdańska mamy tylko jednego sędziego, a z Mazowsza – niemogących sędziować Legii – jest wielu.

Czyli są dwa kluby z pewną niechęcią do danych sędziów i jest to uwzględniane.

Jeśli mam inne równe dobre rozwiązania i nie muszę korzystać z takiego, to nie korzystam, unikam zbędnego ryzyka. Ale niech pan mi powie, kto powinien sędziować mecz Górnik – Legia, pamiętając, że najważniejszym meczem z punktu walki o mistrzostwo był Pogoń – Raków i tam pojechał Szymon Marciniak. Pamiętając o tym, kto jest z Mazowsza, kto ze Śląska, kto sędziował ostatnio Górnik albo Legię. Kto mi na jakiś czas z innych powodów „wypadł” z obsady. Wówczas widać, że moja decyzja jest łatwiejsza do zrozumienia.

Bartosz Frankowski jednak moim zdaniem popełnił w tym sezonie dużo błędów.

Ma pan prawo do takiej opinii, ale Frankowski gwarantuje pewien poziom sędziowania…

O to się martwię.

Jest sędzią bardzo doświadczonym i z reguły jest wyznaczany na mecze trudniejsze, te podwyższonego ryzyka. Siłą rzeczy w takich spotkaniach dzieje się więcej i łatwiej można znaleźć sytuacje, kiedy popełnił błędy czy jego decyzje wzbudziły kontrowersje. To nie to samo co sędziować mecz w poniedziałek pomiędzy szóstą a jedenastą drużyną. Musi pan się zgodzić, że jest różnica.

Tym bardziej dobrze byłoby, gdyby w meczach podwyższonego ryzyka jednak tych błędów nie popełniał. Ponadto nie wiem, czy starcie Lecha z Koroną, kiedy się mylił, można określić tym mianem.

Zawsze może pan znaleźć mecze, kiedy popełnił błędy, a ostatnio był moim zdaniem w dobrej formie i potwierdził to w spotkaniu Anderlecht – Villarreal. W UEFA ma świetne notowania.

Pogoń-Śląsk…

Tutaj się nie zgodzę. Decyzja o podyktowaniu rzutu karnego za popchnięcie w plecy się nie wszystkim podobała, ale była analizowana i nie można jej uznać za błędną.

Tyle że wcześniej było nadepnięcie na stopę Grosickiego – niby miękkie, jednak tam Frankowski nie dał karnego, by potem przy też miękkim zdarzeniu już dać.

To były inny sytuacje – dużo trudniej usprawiedliwić pchnięcie ręką w plecy w wyskoku niż nieostrożny kontakt stopami.

A Górnik-Lech? Podolski się poślizgnął i jest karny.

Tu decyzja była błędna. Mamy swoje precyzyjne oceny, monitorujemy pracę sędziów na bieżąco. Jest to rozpracowane wszechstronnie i w szczegółach i na tym się opieramy. Tak więc nie mogę wiele więcej dodać – może pan wymieniać błędy Frankowskiego z kilku lat, by podkreślić swoją opinię, ale przyjmijmy, że różnimy się w ocenie.

Podsumowując: pan z pracy Frankowskiego jest zadowolony.

Nie zawsze, miał także słabsze występy, ale nie zgadzam się z tak surową opinią, jaką pan przedstawia.

Czytaj więcej o Bartoszu Frankowskim:

Fot. Newspix

Na Weszło pisze głównie o polskiej piłce, na WeszłoTV opowiada też głównie o polskiej piłce, co może być odebrane jako skrajny masochizm, ale cóż poradzić, że bardziej interesują go występy Dadoka niż Haalanda. Zresztą wydaje się to uczciwsze niż recenzowanie jednocześnie – na przykład - pięciu lig świata, bo jeśli ktoś przekonuje, że jest w stanie kontrolować i rzetelnie się wypowiedzieć na tyle tematów, to okłamuje i odbiorców, i siebie. Ponadto unika nadmiaru statystyk, bo niespecjalnie ciekawi go xG, półprzestrzenie czy rajdy progresywne. Nad tymi ostatnimi będzie się w stanie pochylić, gdy ktoś opowie mu o rajdach degresywnych.

Rozwiń

Najnowsze

Polecane

Utrzymywanie fikcji. Zmarnowana okazja Lechii na kroczek do normalności

Michał Trela
1
Utrzymywanie fikcji. Zmarnowana okazja Lechii na kroczek do normalności

Ekstraklasa

Komentarze

27 komentarzy

Loading...