Reklama

Puchary nie kłamią. Czas na kolejnego Murawskiego w reprezentacji

Mateusz Janiak

Autor:Mateusz Janiak

10 marca 2023, 15:14 • 5 min czytania 18 komentarzy

Murawski w kadrze narodowej? Nic nowego. Najpierw był Maciej, następnie Rafał, a teraz powinien znaleźć się w niej Radosław. Bo bez wątpienia pomocnik Lecha Poznań od dobrych kilku miesięcy błyszczy reprezentacyjną formą.

Puchary nie kłamią. Czas na kolejnego Murawskiego w reprezentacji

Mam nadzieję, że wielu z moich podopiecznych trafi do dorosłej reprezentacji w przyszłości – powiedział selekcjoner młodzieżówki Marcin Dorna po laniu z Anglią na pożegnanie z mistrzostwami Europy w czerwcu 2017. Tamtego dnia brzmiało to jak ostatnie życzenie skazańca, bo biało-czerwoni zawiedli na swoim terenie i prędzej by im wróżono zmianę zawodu, niż szansę w kadrze seniorów.

Uzupełnienie, nie fundament

Ale o dziwo to życzenie Dorny się spełniło. W ciągu następnych sześciu lat w pierwszej reprezentacji zadebiutowali Bartłomiej Drągowski, Tomasz Kędziora, Jan Bednarek, Jarosław Jach, Krystian Bielik, Adam Buksa, Przemysław Frankowski, Dawid Kownacki oraz Krzysztof Piątek (Pawła Dawidowicza i Karola Linettego nie wymieniamy, bo na EURO U-21 przyjechali po pierwszych meczach w dorosłym zespole).

Ale długo wydawało się, że w tamten czerwcowy czwartek w Kielcach akurat Radosław Murawski ostatecznie zakończył karierę w narodowej drużynie. W młodzieżówce nie był żadnym istotnym ogniwem, może ważniejszym niż Buksa czy Piątek, jednak wciąż bardziej uzupełnieniem składu niż fundamentalną postacią.

Reklama

Niektórzy znajomi mówią mi, że przyjeżdżam na zgrupowanie kadry tylko po to, żeby siedzieć na ławce. Że w ogóle nie zagram. Zupełnie nie zgadzam się z takimi opiniami, wystąpię w mistrzostwach Europy – zarzekał się jeszcze na zgrupowaniu w Arłamowie i finalnie dopiął swego.

Pierwsze dwa spotkania – ze Słowacją oraz ze Szwecją – przesiedział w rezerwie (i choć biegający w środku pola Paweł Dawidowicz zawodził, mało kto domagał się szansy dla zawodnika Piasta Gliwice), ale z Anglią zagrał i na tle reszty z pewnością nie zawiódł. Tylko tyle i aż tyle.

Po sezonie ruszył za granicę – dwa lata kopał w Palermo i dwa lata hasał w Denizlisporze. Występował regularnie i w Serie B, i w Super Lig, w sumie zebrał 165 meczów, ale jakoś kolejni selekcjonerzy (Adam Nawałka, Jerzy Brzęczek, Paulo Sousa) nie uznawali za stosowne umieścić go na liście powołanych i w sumie nikt nie protestował. Bo druga liga włoska, bo słabiutka ekipa ligi tureckiej, z którą zresztą na pożegnanie zaliczył degradację. Na pierwszy rzut oka nic ciekawego, a pewnie nikt w PZPN nie miał ochoty przyjrzeć się sytuacji bliżej, o co trudno mieć pretensje.

Okoliczności zaczęły się zmieniać po powrocie Murawskiego do Ekstraklasy i dołączeniu do Lecha, a ostatecznie korzystne stały się w ostatnich miesiącach.

Weryfikacja w europejskich pucharach

Przede wszystkim środek pola reprezentacji Polski zaczął przypominać lej po bombie. Grzegorz Krychowiak zestarzał się brzydko i rusza się, jakby działał w slow motion. Dynamiczniej kierunek poruszania niż pomocnik Al-Shabab zmieniają procesje z okazji Bożego Ciała. Szymon Żurkowski jesienią zaginął we Florencji (nie dajcie się zwieść – Sofyan Amrabat z Fiorentiny i Sofyan Amrabat z kadry to dwa różne Amrabaty), wiosną po przenosinach do słabiutkiej Spezii do tej pory głównie się leczył. Jakub Moder dopiero dochodzi do siebie po poważnym urazie kolana. Karol Linetty niby regularnie występuje w Torino, tylko co z tego, skoro na palach jednej ręki można policzyć jego ponadprzeciętne mecze w reprezentacji. Mateusz Klich odbudowuje się za oceanem, bo w Leeds United zabrakło dla niego miejsca. Jacek Góralski po przewlekłych kłopotach zdrowotnych ogrzewa ławkę mizernego Bochum. Zostają jeszcze Krystian Bielik (zawiódł w mundialu) oraz Damian Szymański (podstawowy pomocnik lidera greckiej ligi AEK Ateny) i tyle.

Reklama

Może nie płacz i zgrzytanie zębów, bo to wywołuje obsada środka defensywy, ale już zaszklone oczy i zaciśnięte szczęki jak najbardziej.

I w tej sytuacji od dobrych kilku miesięcy równą dyspozycję prezentuje Murawski. Jesienią 2021 był rezerwowym. Wiosną 2022 już zapracował na miejsce w wyjściowej jedenastce (m.in. kapitalny występ z Pogonią w Szczecinie). A jesienią 2022 i wiosną 2023 bezapelacyjnie stał się jednym z liderów Kolejorza, co potwierdza w europejskich pucharach. To jeden z kluczowych argumentów „za”, którego brakuje choćby Damianowi Dąbrowskiemu z Portowców. Czesław Michniewicz obserwował kapitana granatowo-bordowych, tyle że po jego występach przeciwko Broendby w eliminacjach Ligi Konferencji uznał, że to nie poziom międzynarodowy.

A Murawski tak naprawdę od samego początku europejskiej kampanii daje radę, spisał się przynajmniej dobrze na tle Villarreal, Austrii Wiedeń, Bodo/Glimt czy Djurgarden.

Mróweczka. Pracowity. Aktywny. Mądry. I przede wszystkim: wyrazisty. Ostatni epitet jest szczególnie istotny w tej wyliczance, bo popisy takich „szóstek” czy nawet „ósemek” nierzadko giną w gąszczu nóg i w ferii emocji meczowych. A Murawski rządził w środku pola. Czyścił wszystko. Od prawda do lewa. Wygrał pięć na osiem pojedynków na ziemi. I trzy na pięć w powietrzu. Występ na reprezentacyjną miarę. Serio. Poważnie. Nie hiperbolizujemy – w ten sposób uargumentowaliśmy notę 7 za grę z wicemistrzem Szwecji.

Murawski nie jest efektowny, tylko do bólu efektywny.

W formie, kiedy kadra w potrzebie

Nie kombinował, nie szukał fantazyjnych rozwiązań akcji, grał prosto. Był ruchliwy, nie bał się rozgrywać pod presją przeciwnika, pod względem fizycznym prezentował się znacznie lepiej od zawodnika VfL Bochum (Dawidowicza – przyp. red.) – w ten sposób postawę Murawskiego przeciwko Anglii oceniał Przegląd Sportowy. Charakterystyka ciągle aktualna, prawda?

28-latek to gość od mokrej, niewdzięcznej roboty. Musi się ubrudzić, wejść w zwarcie z przeciwnikiem, czasem podostrzyć. Jak Góralski. Tyle że poza tym lepiej gra w piłkę od rezerwowego Bochum. Dowód? W Lidze Konferencji był trzecim zawodnikiem Lecha pod względem liczby podań progresywnych, w ofensywną tercję czy w pole karne. Żadnej pracy się nie boi.

Wcześniej Murawski pewnie zwyczajnie nie był potrzebny reprezentacji, bo w środku pola miał, kto grać, ale idealnie trafił z formą w moment, kiedy zrobiło się tam luźno niczym na bałtyckiej plaży zimą. Prezentuje się najlepiej w karierze na najwyższym poziomie w karierze w sytuacji, gdy kadra narodowa w potrzebie.

WIĘCEJ O LECHU POZNAŃ:

foto. Newspix

Rocznik 1990. Stargardzianin mieszkający w Warszawie. W latach 2014-22 w Przeglądzie Sportowym. Przede wszystkim Ekstraklasa i Serie A. Lubi kawę, włoskie jedzenie i Gwiezdne Wojny.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

18 komentarzy

Loading...