Do mistrzostw świata w Katarze pozostało już tylko kilkanaście dni, a wciąż nie wiadomo… kto na nich zagra. Im bliżej do mundialu, tym coraz więcej kontrowersji, protestów i nowych skandali.
Zapomniano już nieco o samych organizatorach i ich grzechach, ale zaczął się za to festiwal spekulacji na temat wykluczenia kolejnych reprezentacji z turnieju. Zaczęło się od słusznego wykluczenia Rosji z baraży, później próbowano doprowadzić do wyrzucenia Iranu, a teraz sama FIFA grozi Tunezji. Czym zawiniły Orły Kartaginy?
FIFA grozi Tunezji przed mundialem w Katarze
Spis treści
Rosja, Białoruś, Iran…
Bestialski atak Rosji na Ukrainę sprawił, że sportowcy z tego kraju dostali zakaz międzynarodowej rywalizacji niemal we wszystkich dyscyplinach. Jak można się domyślić, doprowadzić do tego nie było łatwo, bo wpływy rosyjskich elit w światowym środowisku sportowym są ogromne, a brudne pieniądze płynące ze wschodu zalewają niemal wszystkie federacje. Jednak tym razem granica została przekroczona. Władimir Putin znacznie przesadził, całkowicie zaburzając dotychczasowy porządek na świecie. Presja opinii publicznej była tak ogromna, że nawet tacy zawodowi “działacze” jak Gianni Infantino musieli doprowadzić do zawieszenia Rosji.
Ta sprawa jest nam wyjątkowo bliska nie tylko dlatego, że jesteśmy w czołówce państw wspierających Ukrainę w walce z najeźdźcą, ale także dlatego, że to właśnie my mieliśmy się zmierzyć z Rosjanami w marcowym barażu. Ostatecznie do niego nie doszło, bo rosyjskie kluby i reprezentacje zostały wykluczone z rywalizacji w piłce nożnej. Nie było to łatwe, ponieważ akurat w futbolu macki Putina i jego wierchuszki dotykały niemal wszystkiego. W końcu nieprzypadkowo ostatni mundial odbył się przecież właśnie w tym kraju.
Gazprom, mundial, Liga Mistrzów. Jak i po co Rosja kupiła futbol?
Oprócz Rosji domagano się także zawieszenia Białorusi, która przecież czynnie uczestniczy w wojnie przeciwko Ukrainie, choć jej wojska, póki co, nie przekroczyły granicy. Reżim Aleksandra Łukaszenki udostępnia jednak terytorium kraju rosyjskiej armii, która wystrzeliwuje stamtąd rakiety, a przecież na początku inwazji nawet właśnie stamtąd rozpoczęła atak na Kijów. Jednak to wciąż nie są wystarczające argumenty za ukaraniem tamtejszej federacji. Nieco inaczej wygląda sytuacja Iranu, o której szerzej można przeczytać TUTAJ. Ten kraj również nie jest jakimś wielkim hegemonem w światowym futbolu, ale ma znacznie większe znaczenie niż Białoruś. Nie mówiąc już o znaczeniu geopolitycznym, które jest głównym powodem, przez który Iran z mundialu nie wyleci. Apele o wykluczenie reprezentacji tego kraju spowodowane są przede wszystkim dostarczaniem Rosji broni, wykorzystywanej w walce z Ukrainą oraz krwawym tłumienie protestów kobiet, które wciąż przybierają na sile. I o ile FIFA byłaby jeszcze skłonna pozbyć się Irańczyków choćby dla świętego spokoju, to nie pozwoli na to Katar, który żyje z ajatollahami w bardzo dobrych relacjach. Tak mniej więcej wygląda to słynne niemieszanie polityki ze sportem.
Groźby FIFA
Rosja, Białoruś czy Iran, to wciąż nie wszystko. W ostatnich dniach wybuchła kolejna afera, która mogłaby sprawić, że z mundialu wyleci reprezentacja… Tunezji. I choć tym razem sprawa jest daleka od tych wcześniejszych przypadków, to znów dotyczy głównie polityki. FIFA powtarza scenariusz sprzed kilku miesięcy, gdy na jaw wyszła sprawa Zimbabwe i Kenii. Obydwa afrykańskie kraje zostały zawieszone, co Gianni Infantino i spółka tłumaczyli rzekomą ingerencją tamtejszych władz w działalność piłkarskich federacji obydwu krajów.
FIFA zapewne miała w tym przypadku rację, bo takie zawieszenia nie są niczym nowym, ale jednak — w obliczu opieszałości jej działaczy, którzy nie są w stanie wydusić z siebie choćby zdania o tym, kto w wojnie na Ukrainie jest agresorem czy faktu, że to naciski Polski, a potem także Szwecji i Czech doprowadziły do wykluczenia Rosji z gry o wyjazd do Kataru, szybkie i zdecydowane działania dotyczące piłkarskich kopciuszków są groteską.
W sprawie Tunezji chodzi niemal dokładnie o to samo, co w przypadku Zimbabwe i Kenii. Tunezyjski minister sportu ogłosił niedawno, że należy rozwiązać kilka federalnych związków, ponieważ mają one nie wywiązywać się odpowiednio ze swoich obowiązków. Powstały więc obawy, że może to dotyczyć także federacji piłkarskiej, a przecież zasady FIFA mówią jasno, że jej członkowie powinni być całkowicie wolni od jakiejkolwiek zewnętrznej ingerencji, w szczególności rządowej. Dlatego jeden z dyrektorów FIFA — Kenny Jean-Marie wysłał list do prezesa Tunezyjskiego Związku Piłki Nożnej Wajdiego Aouadiego, w którym domaga się wyjaśnień i grozi wykluczeniem z mistrzostw świata, na które Tunezyjczycy dostali się, pokonując w eliminacjach Mali.
Autokratyczne zapędy
– Próby ingerowania przez władze państwowe w wewnętrzne sprawy tunezyjskiej federacji i groźby jej rozwiązania są niedopuszczalne. W związku z tym chcielibyśmy przypomnieć, że stowarzyszenia członkowskie FIFA są prawnie zobowiązane do prowadzenia swoich spraw w sposób niezależny i bez nadmiernego wpływu osób trzecich. Nieprzestrzeganie tych zobowiązań może skutkować nałożeniem kar zgodnie z przepisami FIFA, również zawieszeniem odpowiedniego stowarzyszenia – podkreślił Jean-Marie w wysłanym liście. Zawieszenie federacji w prawach członka FIFA równałoby się z wykluczeniem reprezentacji z mistrzostw świata.
Tunezyjczycy wciąż nie odpowiedzieli na list FIFA. Sytuacja w kraju jest napięta, bo na sile nabierają protesty przeciwko urzędującemu prezydentowi Kaisowi Saiedowi. Opozycjoniści uważają przywódcę państwa za autokratę, który cofa demokratyczny postęp, który zrobił kraj po rewolucji z 2011 roku. Na ulicę ramię w ramię wychodzą wszystkie partie polityczne przeciwne obecnej władzy, choć pomiędzy nim i również dochodzi do konfliktów. Lokalne media informują, że w niedługim czasie sytuacja może się wymknąć spod kontroli i może dojść nawet do powtórki wydarzeń sprzed dekady, czyli Arabskiej Wiosny Ludów. A takie zapowiedzi jak ta ministra sportu tylko zaogniają sytuację i oburzają nie tylko FIFA. W ten sposób obecna władza w Tunezji próbuje zagarniać kolejne instytucje.
Zawieszenie Tunezji wydaje się więc bardzo prawdopodobne, ale… dopiero po mundialu. Jeszcze przed turniejem tunezyjskie władze zapewne odpowiedzą na list FIFA, że nie ma się o co martwić, a ci umyją ręce od całej sprawy, żeby nie komplikować sytuacji. Tunezyjczycy wystąpią na mundialu i rozegrają swoje grupowe spotkania przeciwko Danii, Australii i Francji. Być może podczas nich temat powróci, podniesiony przez zachodnie media. Władze afrykańskiego kraju nie wykonają jednak odważniejszego ruchu przed turniejem, bo przecież każdy przywódca, szczególnie ten, który ma coś na sumieniu, nie może stracić takiej szansy na pokazanie się, jaką jest pojawienie się na trybunach podczas meczu mistrzostw świata w piłce nożnej. A Saied na pewno do Kataru poleci.
Czytaj więcej o mundialu w Katarze:
- NEWS: Katar łagodzi prawo na czas mundialu. Zmiany w podejściu do LGBT i alkoholu
- Gdzie zajrzy szejk? Niepokojące inwigilacyjne zabiegi Kataru
- Bezduszność sępa. O beznadziejności bojkotowania mundialu w Katarze
- Wymioty Kataru, czyli pracuj za grosze i zmykaj do swojej biedy
Fot. Newspix