Reklama

Weryfikujemy mecz Rakowa, a co z karnym dla Lechii?

Damian Smyk

Autor:Damian Smyk

11 października 2022, 17:04 • 4 min czytania 29 komentarzy

Długa to była kolejka, bo zaczynaliśmy ją tak naprawdę na nadrabianiu zaległości w czwartek, a poniedziałek kończyliśmy dwoma meczami. Siłą rzeczy kontrowersji jest zatem sporo, a weryfikujemy ostatecznie wynik jednego starcia – właśnie tego ostatniego poniedziałkowego.

Weryfikujemy mecz Rakowa, a co z karnym dla Lechii?

Chodzi oczywiście o mecz Rakowa z Miedzią. Jeśli chodzi o anulowany rzut karny dla legniczan w pierwszej połowie, to tam nie było cienia kontrowersji, bo Arsenić po prostu nie zagrał piłki ręką, a dostał nią w klatkę piersiową. Ale zwróciliśmy uwagę na wapno dla beniaminka w drugiej połowie.

Co do słuszności samego odgwizdania rzutu karnego wątpliwości nie ma – napastnik Miedzi mija Kovacevicia, a ten w akcie bezradności wpada w niego i powoduje upadek. Po drodze też nie ma ani spalonego, ani faulu na Tudorze. Ostatecznie karny nie został wykorzystany, więc nad czym się tu głowić? A głowić trzeba się nad tym, czy czasem Kovacević nie powinien wylecieć z boiska.

Zasada „schodzenia o piętro z kartą” ma rację bytu, gdy faul jest popełniony w walce o piłkę. Tutaj walki o piłkę nie ma, Kovacević fauluje rywala, który już go minął i zagrał sobie piłkę. Czy zatem mamy do czynienia z DOGSO? Naszym zdaniem tak. Zawodnik Miedzi zagrał piłkę tak jak chciał i gdyby nie faul, to byłby przed Tudorem, który ma nieco dłuższą trasę do piłki. Bramka jest pusta. Możemy oczywiście głowić się nad tym, czy jednak Tudor dałby radę przejechać wślizgiem przed strzałem, ale tutaj bliżej nam do tego, że to właśnie DOGSO, a nie SPA, z uwagi chociażby na odległość od bramki, brak golkipera między słupkami. Ostatecznie zatem dopisujemy gola Miedzi i weryfikujemy rezultat na remis.

Reklama

Druga duża kontrowersja tego weekendu to decydujący rzut karny w meczu Cracovii z Lechią.

Tak, to jest miękki karny. I owszem, kontakt między nogami obu piłkarzy jest zauważalny. Problemem jest tutaj rozstrzygnięcie kwestii – czy Conrado mógł kontynuować atak? Czy wykładając się na murawę naciągał sędziego? Trzeba przyznać zawodnikowi Lechii, że przewrócił się idealnie w tempo, niemal tak dobrze, jakby to wszystko wytrenował. I choć nie jesteśmy zwolennikami takich jedenastek, to trudno nam tutaj zweryfikować decyzję arbitra na brak rzutu karnego, bo ostatecznie: jest kontakt, jest upadek, jest celowe podłożenie nogi przez miniętego już rywala… Mimo wątpliwości podtrzymujemy jednak decyzję arbitra po VAR.

W kwestii braku rzutu karnego na Makuchu po drugiej stronie – z dostępnych powtórek nie widzimy tutaj nadepnięcia czy skrobnięcia.

Dlatego też nie widzimy podstaw do weryfikowania tej decyzji. Zastanowiła nas jeszcze sytuacja z Konoplanką, który po walce z rywalem próbuje sprzedać mu kopniaka.

Reklama

Chamskie zachowanie, efekt frustracji, ale czy czerwona kartka? Jak dla nas jednak żółta. To raczej zagranie z gatunku niesportowych, a nie „gwałtowne, agresywne zachowanie” wyczerpujące znamiona czerwonej kartki. Ale Ukraińcowi zalecamy nieco więcej chłodnej głowy i skupienia się na grze, a nie usiłowania kopnięć przeciwnika.

Karnym zaśmierdziało za to w Białymstoku, gdy Kamiński rzucił się pod nogi Guala.

Ale golkiper Wisły ten pojedynek po prostu wygrał. Jest szybszy przy piłce, jego atak nie niesie znamion nierozważności, wybicie piłki spod nóg napastnika jest skuteczne i to też nie jest typowe dla takich sytuacji zagarnięcie piłki przez nogi rywala. Brak karnego w zupełności słuszny.

Kontrowersjami zapachniało w meczu Stali z Pogonią. Ale tam w obu sytuacjach sędzia podjął właściwą decyzję. Gol dla Pogoni padł po akcji, która zaczęła się od starcia Kurzawy z Getingerem.

Kurzawa zahacza stopą o udo rywala, ale tak naprawdę to Getinger wbiega w Kurzawę, który nie robi absolutnie nic, by sfaulować przeciwnika. Wygrywa walkę o piłkę, nie robi żadnego gwałtownego ruchu, nie macha nogą ani łokciem. Nie jest winą zawodnika Pogoni, że rywal się na niego nadziewa. Gol słusznie uznany.

I też słusznie po VAR z boiska został wyrzucony Kasperkiewicz.

Duża dynamika, atak korkami powyżej stawu skokowego, wyprostowana noga, spóźnione wejście, atak znacząco wykraczający poza granicę przepisowej gry. Możemy tylko stawiać znaki „check, check, check” i wszystko składa się tu na asa kier.

Po głowie chodziła nam jeszcze sytuacja z końcówki meczu Legii z Wartą, gdy Grzesik zatrzymał rajd Picha.

Nie zaczynalibyśmy rozważań nad tą akcją gdyby nie ten pan w czarnej koszulce i rękawicach, który nazywa się Adrian Lis i jest bramkarzem. Jak widać na załączonym obrazku – jest dość daleko od bramki. Jakieś 70 metrów dalej niż w miejscu, gdzie normalnie stoi. Grzesik zatem przerywa korzystanie zapowiadającą się akcję czy przerywa akcję bramkową? Początkowo bliżej nam było do wykluczenia, ale wzięliśmy pod uwagę fakt, że Grzesika asekuruje jeszcze zawodnik z numerem dziesięć, a poza tym Pich musi być od niego szybszy panując nad piłką i mając przed sobą właśnie jakieś 60-70 metrów. Ostatecznie zatem bliżej nam faktycznie do SPA niż DOGSO, natomiast gdyby sędzia wykluczył tu Grzesika, to też nie rozrywalibyśmy szat, bo poza odległością od bramki spełnionych jest kilka warunków, zgodnie z którymi można podciągnąć ten faul pod DOGSO.

WIĘCEJ O SĘDZIACH:

Pochodzi z Poznania, choć nie z samego. Prowadzący audycję "Stacja Poznań". Lubujący się w tekstach analitycznych, problemowych. Sercem najbliżej mu rodzimej Ekstraklasie. Dwupunktowiec.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

29 komentarzy

Loading...