– Chaos powstał przez te wszystkie zrywy i przeróżne koncepcje, które w ciągu ostatnich lat wznosiła i stosowała reprezentacja Polski. Czesław Michniewicz może mieć słuszność w obronie swoich eksperymentów i twierdzić, że każdy z wypróbowanych systemów przyda mu się na katarskich mistrzostwach świata, ale to tylko potęguje wrażenie, że do tej pory nie zbudowaliśmy niczego trwałego. Poczucie chaosu wynika właśnie z tego, że nie konstruujemy, a reagujemy. Reagujemy, bo coś zdarzyło się w ostatnim meczu. Reagujemy, bo coś może zdarzyć się w kolejnym meczu. Reagujemy, bo któryś z zawodników wypada. Reagujemy, bo któryś z zawodników wpada. To jest zupełnie coś innego niż wyobrażenie o budowaniu drużyny w konsekwentny sposób. Gdy przegrywamy z Holandią czy Belgią, słyszymy, że nie da się tak grać. To jest ten „niedasizm”. Po jednym meczu jesteśmy święcie przekonani, że się nie da – mówi w rozmowie z nami Michał Zachodny, dziennikarz Viaplay i autor książki „Polska myśl szkoleniowa”. Zapraszamy.

Reprezentacją Polski rządzi chaos?
Nie utożsamiałbym gry kadry z chaosem. Polska stara się być zespołem zdyscyplinowanym, drużyną dosyć przewidywalną defensywnie, czytelnie się ustawiającą i potrafiącą dostosować się do warunków meczu poprzez zmianę ustawienia, jak stało się to chociażby w starciu z Holandią. W tym wszystkim popełnia błędy, bywa zbyt bierna, ale nie powiedziałbym, że głównym gnębiącym ją problemem jest chaos.
Ale trochę nie ma w tym wszystkim ładu i składu.
Trudno mi wymienić polskiego zawodnika, który w meczu z Walią nie byłby świadomy swoich zadań na boisku i nie realizowałby założeń taktycznych narzuconych przez Czesława Michniewicza. Wszystko układało się według jego myśli, o czym świadczy fakt, że bardzo długo wstrzymywał się z jakimikolwiek zmianami, nawet zejście Karola Świderskiego było bardzo wymuszone.
Dlaczego więc gra reprezentacji wciąż nie wygląda płynnie?
Bo to reprezentacja dwóch prędkości. Dzieli się na dwa podzespoły. Pierwszy podzespół, który ma przekonanie, że potrzeba wspomnianej żelaznej dyscypliny i bardzo konkretnych cech charakteru, żeby przetrwać mecz. I drugi podzespół, który uważa, że posiada kreatywność, predysponującą kadrę do bardziej ofensywnego stylu gry, skupionego na operowaniu piłką w ataku pozycyjnym.
Ten rozdźwięk między dwoma koncepcjami najlepiej uwidocznił się w pomeczowych wypowiedziach reprezentantów. Wojciech Szczęsny powiedział, że najlepiej czujemy się, gdy musimy dotrwać do ostatniego gwizdka. Tak jak w końcówce z Walią – niska obrona, zamykanie przestrzeni, wybijanie piłki z pola karnego, nieliczne próby wyprowadzenia kontrataków. Wcześniej jednak wychodzi Piotr Zieliński i przekonuje, że zdecydowanie lepiej powinien wyglądać atak pozycyjny. Tak samo wyraża się Robert Lewandowski. Pogodzenie tych opozycyjnych i antagonizujących się myśli jest największym problemem Czesława Michniewicza.
Znana śpiewka i motyw przewodni każdej podobnej dyskusji.
Nie ma przypadku w tym, że zagrożenie pod bramką Wayne’a Hennesseya stwarzaliśmy głównie lewą stroną za sprawą Lewandowskiego, Zielińskiego i Zalewskiego, a na prawej flance nie działo się nic sensownego, bo najzwyczajniej w świecie na boisku wzajemnie szukają się zawodnicy, którzy czują, że mogą ze sobą grać bardziej kombinacyjnie, i to jest dobre. Inna sprawa, że żaden zespół nie jest w stanie długo utrzymywać się przy piłce, jeśli w ramach niego skłonności do takiej gry wykazuje zaledwie czterech czy pięciu graczy.
Polakom udało się wymienić dziewiętnaście podań w akcji poprzedzającej bramkę Świderskiego z Walią. Rodzynkowość tej wymiany jest świadectwem braku rozwoju ataku pozycyjnego za kadencji Czesława Michniewicza?
Kadra nie rozwija się w ataku pozycyjnym, ponieważ nie wszyscy są w optymalnej formie i nie wszyscy są przystosowani do tego typu gry. Zieliński i Lewandowski wierzą, że większość ich kolegów może za nimi nadążać, bo występują w wielkich klubach i są ogromnie pewni siebie. Ale w szeregach kadry nie mamy drugiego Zielińskiego, kogoś kto tak umiejętnie radziłby sobie z operowaniem piłki pod presją nacisku rywala. Niewykluczone, że to on jest aktualnie najważniejszym zawodnikiem tego systemu w wyciąganiu tej drużyny za uszy spod własnego pola karnego. Zdolności liderskie Lewandowskiego są niezaprzeczalne, ale bez Zielińskiego nie bylibyśmy w stanie utrzymywać się przy piłce i wielokrotnie rozgrywać jej od swojej bramki. W tej kwestii jest unikatowy, nawet na horyzoncie nie widać pomocnika o podobnych umiejętnościach, a żeby kreować sytuacje napastnikom trzeba rozgrywać. Czy to będą trzy podania, czy to będzie dziewiętnaście podań, nadal trzeba wymieniać i kombinować.
Fajnie, że ta akcja wyszła, ale kluczowy były dwa momenty – najpierw przyspieszenie wykonane przez Zielińskiego i Kiwiora, a następnie genialne zgranie Lewandowskiego, które na gola zamienił Świderski. Wcześniej nie wyglądało to obiecująco. Na prawej stronie szarżami przedrzeć próbowali się Żurkowski z Bereszyńskim. Nie dali rady. Wrócili do środka pola. W obronie podawali sobie Bednarek, Glik i Krychowiak. Znów znaleźliśmy się w punkcie wyjścia. Zadziałało jednak to, co już wcześniej dawało zalążki nadziei, czyli lewa strona. Umiejętnie szeroko ustawił się Zalewski. Podłączył się Kiwior. Odpowiedzialność wziął na siebie Zieliński. To nie jest żaden przytyk w kierunku reprezentacji. Tak funkcjonują zespoły. Jeśli nie idzie lewą stroną, grasz prawą stroną. Jeśli nie idzie prawą stroną, grasz lewą stroną. Ale mam wrażenie, że dynamiczne przenoszenie akcji z jednej flanki na drugą flankę wciąż szwankuje. Nieprzypadkowo pomeczowe wypowiedzi reprezentantów o płynności i obrazie gry nie są entuzjastyczne.
W „Polskiej myśl szkoleniowej” piszesz, że słowa Roberta Lewandowskiego są swoistym termometrem nastrojów wokół rozwoju kadry, że regularnie krytykuje sposób gry reprezentacji. Wydaje się, że jego retoryka wokół tej drużyny jest zachowawcza i delikatna, ale na pewno nie jakaś owacyjna.
W ostatnich latach bardzo wzrósł średni poziom wyszkolenia technicznego. Przy większej intensywności gry od zawodników wymaga się szybszego operowania piłką pod presją przeciwnika. Dzieje się to z udziałem tak samo reprezentacji Polski, jak i reprezentacji Walii, nie trzeba nawet grać w topowych klubach i topowych ligach, żeby się z tym mierzyć. Natomiast podejście Lewandowskiego jest bardzo pragmatyczne. On wie, jaką ma jakość, jak groźnym jest napastnikiem, jak wiele bramek może strzelać dla swojej drużyny. Wie doskonale, że jeśli kadra będzie podchodzić do kolejnych meczów z bardzo defensywnym nastawieniem, pojawią się problemy z kreacją i zabraknie dograń w pole karne. Z Walią wypracowaliśmy jedną świetną sytuację strzelecką. To za mało.
Lewandowski wściekle gestykulował i krzywił się podczas meczu z Holandią.
Na całym zgrupowaniu miał jedną okazję do oddania strzału.
Musi go to frustrować. Za Nawałki strzelił 37 goli w 40 meczach, za Brzęczka – 8 goli w 18 meczach, za Sousy – 11 goli w 12 meczach, za Michniewicza – 2 gole w 6 meczach.
To nie jest efektywna kadra w kontekście wykorzystywania potencjału trzech własnych najmocniejszych ogniw – napastnika Lewandowskiego, środkowego pomocnika Zielińskiego i bramkarza Szczęsnego. Im bardziej rośnie profil Lewandowskiego w światowym futbolu, tym bardziej domaga się on wsparcia ofensywnego systemu. Potrafił spełnić to Nawałka, choć wcale nie opierał się na superofensywnym futbolu. Poczucie tego, jak może to wyglądać, wzmogła w nim niewątpliwie również krótka kadencja Sousy. Portugalczyk odchodził w atmosferze konfliktu, ale wcześniej przyjechał do Polski i błyskawicznie zdiagnozował, że największym skarbem tej reprezentacji są jej napastnicy.
Michniewicz ma inne podejście. Bardziej zrównoważone. W przekabacaniu Lewandowskiego na swoją stronę ważna dla niego musi być zmiana podejścia do początków meczu. Jeszcze rok temu zaczynaliśmy pozytywnie i napastliwie, wysokim pressingiem, do przodu, jak chociażby z Hiszpanią w Sevilli czy z Anglią w Warszawie. Teraz rywale się na nas rzucają. Rzucili się Holendrzy, rzucili się Walijczycy. Polacy mieli ogromne problemy w pierwszych kwadransach. Później bardzo ciężko było ponownie wciągnąć do gry Lewandowskiego. Przestawić jego myślenie. Dać mu do zrozumienia, że to nie będzie tylko walenie trudnych do opanowania piłek w jego stronę spod własnej bramki. W takim układzie konieczny jest taki Świderski, który kilka razy zostanie sfaulowany i który przyjmie na siebie część ciosów przeznaczonych dla kapitana.
Co ciekawe, Lewandowski czasami wraca do tego wyjazdowego 1:6 z Belgią, kiedy do przerwy remisowaliśmy 1:1. Mówi, że próbowaliśmy, że chcieliśmy, że w drugiej połowie faktycznie wszystko się posypało i skończyło się wstydliwym blamażem, ale przez pierwsze czterdzieści pięć minut działo się coś obiecującego, choć dla Michniewicza tamta porażka zdaje się być dowodem na to, że tej kadry nie stać na takie odważniejsze próby pójścia na wymianę ciosów z rywalami klasy Belgów.
W przeważającej liczbie meczów za kadencji Michniewicza rozgrywamy mniej ataków pozycyjnych niż rywal. Reaktywny futbol jest już na stale wpisany w polską myśl szkoleniową?
Trzecią edycję z rzędu Polska utrzymała się w najwyższej dywizji Ligi Narodów, choć pokonała w niej tylko Bośnię i Hercegowinę oraz Walię, a zbierała cięgi od Portugalczyków, Włochów, Holendrów i Belgów. Kibice chce widzieć drużynę stawiającą się silniejszym rywalom. Zdarzały nam się pojedyncze remisy, które wynikały z odważniejszej i zdecydowanej gry, do czegoś nawet prowadzącej, ale to wciąż jest bardzo mało. Skoro zazwyczaj stawiamy zasieki w tyłach i cofamy się do głębokiej defensywy, a następnie przegramy, to dlaczego wciąż próbujemy tego samego? Przecież tak czy siak wynik jest negatywny!
W kolejnej edycji Ligi Narodów znów trafi się nam rankingowo słabszy rywal. Teoretycznie można byłoby ponownie poddawać mecze z lepszymi i skupiać się na spotkaniach ze słabszymi, ale może warto byłoby wykorzystać starcia z potęgami do wypróbowania czegoś ciekawszego. Może nie jakiegoś szaleńczego, bo do otwartego futbolu trzeba mieć odpowiednich wykonawców, ale po prostu czegoś odmiennego od tego założonego wzoru. W ten sposób kadra mogłaby się rozwinąć, określiłaby własne limity i możliwości. Selekcjoner dowiedziałby się czegoś nowego, a po tym zgrupowaniu tylko utwierdziliśmy się w przekonaniach i tezach, które trwają w nas po meczu z Belgami na Stadionie Narodowym.
W „Polskiej myśl szkoleniowej” stworzyłeś coś w rodzaju taktycznej historii rodzimego futbolu. Jesteś w stanie umieścić na osi chronologicznej konkretny moment, kiedy narodził się koncept futbolu reaktywnego, w którym trwamy po dziś dzień?
Ten konflikt trwa od samego zarania dziejów polskiego futbolu i od pierwszych meczów naszej reprezentacji. Dominowały dwie szkoły i dwa ośrodki, Kraków i Lwów, bardzo różne w rozumieniu podejścia do gry i treningu, takiego całościowego myślenia o tym sporcie. W ten sposób kształtował się narodowy dyskurs piłkarski do II wojny światowej, po której tylko chwilowymi zrywami chcieliśmy czegoś więcej niż reaktywności. Gdy zapragnęliśmy uczyć się od Węgrów i sprowadzaliśmy szkoleniowców z tego kraju, żeby pokazali nam, co można robić lepiej i inaczej, jak można szkolić zawodników i prowadzić zajęcia, nagle okazało się, że nie ufano tym trenerom, a ich wizje odrzucili ci, którzy powinni czerpać od nich najbardziej, czyli ludzie zatrudnieni w związku.
Przez lata wokół reprezentacji czuwał Ryszard Koncewicz. Fachowiec myślący bardzo pragmatycznie, którego profil określilibyśmy współcześnie jako bardzo staromodny. Po nim oddechem był Kazimierz Górski. Zbudował ofensywnie grającą drużynę na wzorze dwóch nowocześnie prowadzących i ustawiających swoje zespoły zagranicznych szkoleniowców z dwóch najsilniejszych polskich klubów – Gezy Kalocsaya z Górnika Zabrze i Jaroslava Vejvody z Legii Warszawa. Tak to powinno wyglądać. W efekcie miał inne podejście nie tylko do relacji z ludźmi, ale też do pojęcia boiskowej odwagi.
Po igrzyskach olimpijskich w 1976 roku zastąpił go jednak Jacek Gmoch, który podchodził do piłki nożnej bardziej zachowawczo. Na otwarcie mundialu w 1974 roku szliśmy na wymianę cios i narzuciliśmy wysokie tempo przeciwko Argentynie, a w 1978 roku postawiliśmy na antyfutbol i zostaliśmy wygwizdani podczas meczu z RFN. W ciągu czterech lat potrafiliśmy odwrócić pomysł na grę o sto osiemdziesiąt stopni i odejść od kierunku, który przyniósł nam trzecie miejsce na świecie.
W późniejszych latach świetne momenty na hiszpańskich mistrzostwach świata miała kadra Piechniczka, ale ten raczej myślał pragmatycznie i stawiał na defensywę. Kolejne ofensywne uniesienia były krótkotrwałe. „Futbol na tak” za Jerzego Engela. Wisła Kraków za Henryka Kasperczaka. Najlepsze reprezentacyjne momenty kadencji Leo Beenhakkera. Te ostatnie zniszczone przez polską myśl szkoleniową, jak to wówczas określano, słusznie czy niesłusznie. W wyobrażeniu kibiców konflikt holenderskiego selekcjonera z polskimi trenerami starszej daty był właśnie starciem nowoczesnej myśli szkoleniowej z polską myśl szkoleniową. Gdy Paulo Sousa przejął reprezentację Polski, na pierwszej konferencji prasowej od razu zaznaczył, że „w waszej mentalności jest gra z kontry, ale będę chciał to zmienić i sprawić, że ta kadra będzie bardziej ofensywna”, to był jednak zaledwie półroczny zryw.
Ciągle powtarzasz słowo „zryw”.
Bo żyjemy tymi zrywami. Bo wyczekujemy tych zrywów. Ale nie mamy w sobie na tyle cierpliwości i na tyle konsekwencji, żeby trzymać się tego i rozwijać w tym kierunku nie tylko jedną drużynę w kraju, która sama w sobie ma być wyznacznikiem stylu i filozofii, ale przelewać ten koncept z reprezentacji na kluby i akademie, z góry na dół i z dołu na górę. Nie umiemy sprawić nawet, żeby reprezentacje młodzieżowe operowały piłką w ataku pozycyjnym i atakowały futbolówkę w wysokim pressingiem, bo to wcale nie jest regułą, choć regułą miało być.
Dostrzegasz pewną spójność między okresami lepszego Smudy, klasycznego Fornalika, gorszego Nawałki, całego Brzęczka i aktualnego Michniewicza?
Każdy mógłby postawić taką diagnozę, że brakuje nam jakości w ataku pozycyjnym, bo na czym on polega? Na cierpliwym i konsekwentnym budowaniu, na robieniu czegoś kreatywnego pod presją. To nie są cechy, które możemy utożsamiać z polską piłką nożną.
W „Polskiej myśl szkoleniowej” piszesz: „Od feralnej porażki w Kopenhadze za czasów Nawałki jest w stanie rozchwiania między koncepcjami i ustawieniami. W taktycznej historii polskiej kadry nie było drugiego tak dynamicznego okresu, z tak dużą liczbą sprawdzanych systemów. Na świecie obserwuje się coraz większą różnorodność stylów gry, co wpływa na zacieranie się kulturowych, tradycyjnych wartości piłkarskich przypisywanych poszczególnym krajom, to akurat Polska jest w tym sensie… wyspą”.
W bardzo niewielu dziedzinach życia jesteśmy konsekwentni jako naród. Bardzo rzadko radzimy sobie pod presją i nie podejmujemy chaotycznych decyzji. Mówiono o tym, że poprzez rozwój współczesnego futbolu zacierają się charakterystyki narodowych stylów gry, a u nas reprezentacja Polski wciąż jest najlepszym wyznacznikiem charakteru Polski i Polaków. Lubimy, gdy Kamil Glik broni na wślizgu we własnym polu karnym i blokuje ofiarnie każdy jeden strzał oddany przez rywala. Lubimy, gdy bohaterami zostają bramkarze. Lubimy, gdy atak jest szybki i konkretny. Ale czy jesteśmy na tyle konsekwentni, żeby cierpliwie rozgrywać piłkę i umiejętnie kreować sytuacje?
Dziwi mnie, że w dobie kosmopolityczności futbolu wydaje się to taką czarną magią.
Dlaczego Węgrzy tak świetnie poradzili sobie w grupie Ligi Narodów z Anglią, Niemcami i Włochami? Z tymi pierwszymi wygrali 4:0 na Molineux Stadium, a w pewnym momencie potrafili utrzymać się przy piłce przez całe cztery minuty, non stop. To nie było spotkanie, w którym Węgrzy dominowali. Mieli dużo szczęścia, bo strzelili cztery gole przy łącznej sumie jakości szans na poziomie 0,7 czy 0,8, ale zaprezentowali się odważnie, potrafili szybko operować piłką, spychali rywala do defensywy i odbierali mu wolę do doskakiwania do pressingu. Działali błyskawicznie. Zmieniali strony gry. Jeden albo dwa kontakty. I do przodu. To nie jest zespół, który notuje lepsze posiadanie piłki niż polska kadra. Grają nawet podobnym systemem. Różnic wcale nie jest tak dużo, ale jest w nich większa cierpliwość, nie tylko w ataku, ale także w uprzykrzaniu przeciwnikowi życia pod własną bramką. Tymczasem Polska do takiej Holandii przystąpiła bez wymaganej agresywności. I boleśnie się na tym przejechała.
Kolejny ładny cytat z „Polskiej myśl szkoleniowej”, który sobie wypisałem: „Nawet jeśli polską myśl szkoleniową cechuje przede wszystkim pragmatyzm, obawy i „niedasizm”, to wciąż trudno ją zdefiniować”. Doszukujesz się dyscypliny taktycznej w grze kadry Michniewicza, ale czy w skali makro polską piłką rządzi taktyczny chaos?
Nie do końca. Wiele ekstraklasowych drużyn potrafi organizować się w ramach niskiego pressingu. Polską ligę trudno się ogląda, bo kluby nie chcą ryzykować, bazują na szczelnej obronie, wyćwiczonej organizacji, zamykaniu przestrzeni, kontrolowaniu odległości między formacjami. Chaos powstał za to przez te wszystkie zrywy i przeróżne koncepcje, które w ciągu ostatnich lat wznosiła i stosowała reprezentacja Polski. Czesław Michniewicz może mieć słuszność w obronie swoich eksperymentów i twierdzić, że każdy z wypróbowanych systemów przyda mu się na katarskich mistrzostwach świata, ale to tylko potęguje wrażenie, że do tej pory nie zbudowaliśmy niczego trwałego.
Poczucie chaosu wynika właśnie z tego, że nie konstruujemy, a reagujemy. Reagujemy, bo coś zdarzyło się w ostatnim meczu. Reagujemy, bo coś może zdarzyć się w kolejnym meczu. Reagujemy, bo któryś z zawodników wypada. Reagujemy, bo któryś z zawodników wpada. To jest zupełnie coś innego niż wyobrażenie o budowaniu drużyny w konsekwentny sposób. Gdy przegrywamy z Holandią czy Belgią, słyszymy, że nie da się tak grać. To jest ten „niedasizm”. Po jednym meczu jesteśmy święcie przekonani, że się nie da. Nawet ostatnio czytałem wypowiedzi jednego z byłych reprezentantów Polski, że kadra nie może grać w systemie z trzema stoperami i dwoma wahadłowymi. Mówił: „nie da się”. Nie było argumentów. Polski piłkarz nie potrafi. Co z tego, że polski piłkarz gra w trójkowym systemie w zagranicznych klubach? Co z tego, że w trójkowym systemie zremisowaliśmy z Anglią i Hiszpanią? Co z tego, skoro nie może grać w systemie z trzema stoperami i dwoma wahadłowymi, nie da się i już? W „niedasizmie” nie ma miejsca na dyskusję. Reagujemy, reagujemy, reagujemy. I nic więcej.
I nie ma co oczekiwać, że w tym momencie historii Michniewicz będzie budował coś trwalszego, ale zostaniemy wylosowani z pierwszego koszyka do grupy eliminacyjnej Euro 2024, więc trafimy na słabszych przeciwników, z którymi będziemy musieli prowadzić grę i budować atak pozycyjny. I co wtedy? Skoro nie próbowaliśmy nawet podjąć rękawicy w tym elemencie z silniejszymi od siebie, to nagle mamy oczekiwać, że będziemy świetni i płynni z teoretycznie gorszymi? Zaprzepaściliśmy swoją szansę na rozwój.
Czytaj więcej o reprezentacji Polski:
- Narodowy Model Parzącej Piłki. Kadra, która patrzy na to, jak inni grają
- Polska na trzech środkowych obrońców. Czy to nie jest obecnie fanaberia?
- Czy mamy czego zazdrościć Węgrom?
- Klich utknął w martwym punkcie, a miejsce na mundial odjeżdża
- To szczęście mieć takiego Szczęsnego
Fot. Newspix
A kto to ten Zachodny jest? Dziennikarzyna, który kręcił się koło kadry, wlazac w dupę Bońkowi, nigdy nie gnał na poważnie w piłkę i bez sukcesów prowadzi zespół w 9 lidze. Tak, takich autorytetow nam potrzeba!!
Paczkomaty(paczkomat?!) nie mają własnego mózgu więc stul dzioba.
nie grał poważnie w piłkę, zatem nie może wypowiadać się na jej temat. Idąc twoim tokiem „myślenia” – jakim prawem piszesz dziennikarzyna, skoro nie masz studiów dziennikarskich i nie jesteś dziennikarzem
Masz racje, kolejny szczoch który nie czuje piłki, moze 100h ogladać a i tak pojęcie bedzie mial mniejsze od 10 latka ktory pyka sobie w FMa czy Fifke.
@lecę na piwo @paczkomat
ale kurwa farmazon, Tomek Hajto przeloguj
Z którym konkretnie zdaniem Zachodnego się nie zgadzasz i dlaczego? Tylko merytorycznie, proszę
Wszyscy kibice wiedzą, że na Polskiej Myśli Szkoleniowej nigdzie nie zajedziemy, ani w reprezentacji ani w klubie (w klubach czasem wezmą jakieś odrzuty zagraniczne, bo na lepszych nie ma kasy, ale przynajmniej próbują).
Ale działaczom to pasuje, bo swój, bo kolega, bo nie będzie im wytykał niczego. A taki zagraniczniak przyjedzie i niestety powie prawdę, bo jest spoza układu i ma wyjebane, dziś pracuje tu, za chwilę w innym miejscu. Nie spodziewajmy się zmian.
znow sie zgadzamy du drecksdeutscher 🙂
Trudno mieć jakąkolwiek wizję gry kiedy posiada się piłkarzy mających za sobą szkolenie od juniora w polskich warunkach. Ci piłkarze mają mają niesamowite braki techniczne i taktyczne
Nie dość, że zagranicznik spoza układu, to jeszcze on się nie będzie pierdolić w tańcu w jakieś „a bo to nie wypada”, tylko jak będzie ciulowo, to on to po prostu powie. A wszystkie Laty, Piechniczki, Bońki, Kręciny i cała masa „zasłużonych” działaczy nie mogą w ogóle zaakceptować takiego faktu, że ktoś śmiałby im, wielkim mistrzom organizacji, uwagę zwrócić.
To nawet Dudek wrzucał na swój fb – jakieś tam walne zgromadzenie, tylko już nie pamiętam, czy całego PZPN czy tylko wojewōdzkich struktur. Na zdjęciu dobre 30 chłopa. Każdy z dawno niemodnym wąsem, każdy z dużym kałdunem, każdy w wieku (na oko) 50+. Młodsi się nie przebiją, no bo przecież jak to tak, żeby stare dziadygi z archaicznymi pomysłami ustąpiły miejsca komuś młodszemu? To jest kółko wzajemnej adoracji, swój swego poprze, a jak wejdziesz między wrōny i nie kraczesz, to cię dziadygi wykolegują.
Polska piłka to zwykle bagno i być może dopiero pokolenie Lewandowskiego działacza albo Zielińskiego działacza coś w tej sprawie ruszy. Dudka zahukali. Młynarczyk dał sobie spokój (i nie dziwię się). Kolegów z lat 70 i 80 nie wymieniam, bo to zbyt archaiczne czasy już.
Każdy ma swoją wizję gry i się mądrzy ,a przeca futbol to taka prosta gra, tylko nasi pseudotrenerzy pitolą o swojej filozofii futbolu ,o tym że ten za młody i niedoświadczony ,o tym że to potrzeba czasu ,o tym że za mało albo za dużo grają et cetera et cetera i jest później jak jest czyli totalna mizeria przeplatana pojedynczymi wiktoriami ,reasumując , niech mniej pierdolą bzdury a więcej pracują efektownie a nie efektywnie
Kadra? #nikogo
To po prostu polskie gospodarzenie (Polnische Wirtschaft).
Piękna dziura i piękne wschodniackie błoto poniżej.
Za to Poznań taki piękny:
masz wielkiego plusa u mnie
może coś do tego głupiego łba Deluxe dotrze jak zobaczy obrazek
bo krytycznych wpisów nie czyta ( albo nie rozumie )
musicie byc wyrozumiali, w koncu to jedna z ofiar experymentu kentlera
hehe du ehrenloser hu-so …… dein vater ist der abdurrahman aus berlin kreuzberg :))))
„Polska stara się być zespołem zdyscyplinowanym, drużyną dosyć przewidywalną defensywnie, czytelnie się ustawiającą” Właśnie: czytelnie dla przeciwnika, przewidywalnie, archaicznie. Ale cóż w tym dziwnego, skoro Michniewicza trenerki uczył Fryzjer z kumplami. Jakby Michniewicza zmienić na Sasina, nikt nie zauważyły różnicy.
Nie sprowadzajmy się sami do roli jakieś Litwy czy Białorusi, która może próbować grać w ten sposób- dobrze sie ustawić, odbudować strefę, wykazać się konsekwencją. Pierdolmy ten polski minimalizm. Oczywiście taki Glik już pewnych rzeczy nie przeskoczy (i nie stanie się rozgrywającym) ale możemy spokojnie pograć piłką mając Kiwiora, Szymańskiego, Milika, Lewandowskiego (choć on akurat też popełnia proste błędy techniczne), Zielińskiego. W tym tekście da się wyczuć usprawiedliwianie dla 711, ale nie tędy droga.
Michniewicz właśnie robi z nas drugą litwę. Takich ludzi trzeba eliminować z polskiej piłki. On zawsze zamiast podbudowywać piłkarzy to wlewa w nich niepewność i strach. Sousa robił odwrotnie, te jego odprawy były bardzo motywujące i dodające odwagi – nie zrobił dużo punktów, bo od razu nie da się z lagi przejść na futbol totalny czy tiki takę – to trwa z dekadę, jezeli praktykujesz ten nowy styl – my niestety po Sousie wróciliśmy do starego stylu za nawałki i brzęczka czyli wracanie na swoją połowę i obrona częstochowy. Za sousy wyszliśmy na hiszpanie i anglie z nożami w zębach.
Souza miał jeszcze jeden ważny atut, on umiał przewidywać konsekwencje błędów w kadrze. I przestrzegał przed tym.
NO ale lepiej puścic Tomaszewskiego, który stęka i marudzi, że zagraniczny I ŁUN PINIONCE BIERZE, A MY JESZCZE NIE MAMY MISZCZA ŚWIATA, niż zastanowić się, czemu Polacy potrafili za frajer dać Słowacji półtora gola na Euro i czemu zaprezentowali wylew ze Szwecją.
To nie rządzi tylko kadrą, a prawie każdym polskim mózgiem interesującym się piłką, a zwłaszcza mającymi na nią wpływ. Sousa jedynie miał otwarty umysł i mówił uparcie że „się DA”. Niestety zachował się jak chuj.
Ze go praktycznie wyjebali po meczu z Wegrami…. miał dość polskiej myśli szkoleniowej w przeddzień meczu z Rosja…. i spierdolil bo nie każdy portugal będzie walczył na Westerplatte
Najbardziej mnie cieszy, że Zieliński zaczyna grać głębiej. Cofa się po piłkę, bierze na siebie ciężar rozegrania i od razu cała drużyna gra płynniej, zamiast powierzać środek pola Krychowiakowi czy Żurkowskiemu.
Haha, piękne; „dziennikarz” Weszło udaje, przeciwnika gry reprezentacji i CM711, „dziennikarz” z Viaplay?! przekonuje go, że sie myli co do wspaniałej gry reprezentacji i geniuszu CM771. Piękna narracja, godna stalinowskiej propagandy.
Do patologii pod wiadomym skrótem PMS dodałbym jeszcze „dyzmizm ”
Myślenie trenerów kategoriami Nikodema Dyzmy : ” jeszcze miesiączek na posadzie , jeszcze tysiączek pensji , może do tego jakiś lewy geszeft ”
Nikt nie ma szerokich horyzontów , nikt nie mysli w perspektywie dłuższej niż dwa – trzy miesiące .
Nie ma samodyscypliny i wizji
Nawet na takim PMSie ( murarka , konterka , laga do przodu ) można coś tam ugrać od czasu do czasu ( Grecja 2004 ) – trzeba tylko się go ściśle trzymać , dopracować i nie bawić się w jakieś elsperymenty typu : ” gramy dwa lata czterema obrońcami bo mamy ku temu odpowiednich piłkarzy … za chwilę ważna impreza więc przechodzimy na trzech w obronie „
„Nawet na takim PMSie ( murarka , konterka , laga do przodu ) można coś tam ugrać od czasu do czasu ( Grecja 2004 ) – trzeba tylko się go ściśle trzymać , dopracować i nie bawić się w jakieś elsperymenty typu : ” gramy dwa lata czterema obrońcami bo mamy ku temu odpowiednich piłkarzy … za chwilę ważna impreza więc przechodzimy na trzech w obronie”
Jesteś częścią problemu. My trzymamy się tego za długo o 20 lat i trzymamy się tego jak szympans liany. Musimy zmienić podejście do futbolu bo tak zawsze będziemy dziadami. Musimy zmienić styl nawet kosztem braku wyników przez 10-15 lat.
Nie jestem zwolennikiem PMS ale jeśli nie mamy zawodników do innej gry , nie mamy trenerów szkolących inaczej młodzież ani prezesów / właścicieli klubów którzy dadzą sobie na wstrzymanie przez 10-15 lat żeby czekać na sukcesy to czego oczekiwać ??
Jedyne co mi przychodzi do głowy to że można ewentualnie przeczesać zachodnie kluby pod kątem wyszukiwania ludzi z polskimi korzeniami niewychowanych piłkarsko przez PMS ( typu Cash czy Zalewski ). .
Plus oczywiście zachodni trener nieskażony PMS żeby to poukładał
To jak z drzewem – najlepszy czas na posadzenie drzewa to 20 lat temu, a że my teraz nie praktykujemy atakującego i dominującego stylu to nasza strata – im szybciej bysmy to wprowadzili ty, lepiej. I to powinno byc wprowadzone w struktury ligowe nie tylko do reprezentacji. Cos takiego ma holandia – ma swoj styl gry, który stosuje kazda druzyna.
Racja. Brak konsekwencji i wizji. Dodać można, że rewolucje taktyczne były zmorą Polski przed wlk turniejami w 2006,2008,2012,2018 i 2021. Każdy plan podlega jakimś korektom, ale głowna wizja powinna być od razu przyjęta i niezmienna, bo zna się mniej więcej zawodników i pewne rzeczy można antycypować. A nie tam jakieś diamencki Brzęczka itp. Zenujące była też rewolucja Nawałki opierająca się na tym że przygadał mu na konferencji selekconer Danii, albo ta hybryda Sousy na siłę. Tak samo wcześniej było bez sensu porzucenie w ostaniej chwili gry na dwóch napastników przez Janasa, nagleekstremalnie wysoko ustawiona stara wolna obrona za Leo na finały, przejscie przez niby ofensywnego Smudę na trzech defpomów w środku pola na Euro.
Na szczęście życie toczy się dalej i Czesław napisze następny rozdział tej książki dla ubogich
Jedno mnie razi – przeświadczenie, że albo gra się za podwójną gardą, przyczajeni, wybijający na chaos, albo ofensywnie, czyli na 70% posiadania piłki i z zakazem oddawania strzału, jeśli przedtem nie było przynajmniej dwudziestu podań. I ten chory paradygmat nie przejawia się tylko tutaj, ale w każdej debacie o kadrze od meczu w Amsterdamie za Brzęczka. A przecież da się połączyć szybki atak z pressingiem, wysoko ustawioną obronę z brakiem konieczności trzymania piłki w środku. Są trenerzy tacy jak Sampaoli, jak Bielsa, jak Lopetegui, jak nawet choćby Jémez, którzy potrafią to połączyć. A jeżeli nie potrafimy jako kadra bronić nisko, czego dowodzi każdy mecz z silnym rywalem za Brzęczka i Michniewicza, ani atakować pozycyjnie, czego dowodzi fakt, że Sousa nie wygrał z nikim poza amatorami i Albanią, to może czas pójść taką drogą środka właśnie. Akurat pod to mamy wykonawców, najlepszego napastnika na świecie, top 5 bramkarza na świecie i obrońców, którzy lepiej bronią twarzą do własnej bramki. (oczywiście mówię o układaniu kadry na po mundialu, bez Glika). Kuźwa, FIFA idzie nam na rękę, można zrobić pięć zmian w meczu, jak się kogoś zajedzie, zaraz może wskoczyć kilku kolejnych szybkich, głodnych gry i surowych technicznie kopaczy. Znaczy, wiem, że żaden ze wspomnianej czwórki nie dostanie od nas oferty (a szkoda, bo dwóch jest bez pracy, a trzeci zaraz będzie), ale to by zażarło, jak raz jestem pewien.
*errata co do ostatniego zdania, trzech jest bez pracy, a czwarty zaraz będzie. Tym bardziej warto przemyśleć.
fucking michniewicz – a fucking criminal who should be in a freakin’ jail!!!
fuck pzpn and czesio the tlusty chuj
and btw fuck stano too
Żeby można mówić o ataku pozycyjnym to trzeba mieć sprawną i dogadującą się obronę oraz pomocnika defensywnego, bo ten atak musi się od czegoś zacząć.
Jeżeli nie pokonamy wynikomanii w polskiej piłce to nigdy nie ruszymy z pozycji „chcemy wyjść z grupy” na mś albo „chcemy awansować do grupy ligi konferencji” – nigdy nie pójdziemy krok wyżej czyli „chcemy wygrać mundial” – „chcemy wygrać LM”.
Musimy odrzucić wyniki i wpierw zbudować styl gry, zbudować fundament pod przyszłe sukcesy, bo nie da się osiągać sukcesów na farcie – czy to tiki taka, czy futbol totalny czy inny styl. Musimy.
Wynikomania nigdy nas nigdzie nie zaprowadzi.
Mentalność powinna być taka – „MAMY WYNIKI PONIEWAŻ JESTEŚMY BARDZO DOBRZY W GRZE PIŁKĄ I DOMINUJEMY RYWALI” a nie jak teraz „może nam wyjdzie jakaś kontra i zamurujemy i może jakoś to będzie, a może się uda gdy to i tamto”.
Trzeba zmienić ZGNIŁĄ minimalistyczną schorowaną mentalność Polski. Jesteśmy sami dla siebie wrogami, nasze przekonania odnośnie piłki, narzucanie sobie ograniczeń i limitów NAM SZKODZI i nas niszczy. Smokowski dziś w programie MOC FUTBOLU pokazał idealnie jaki on ma zamknięty umysł. Typowe polskie myślenie minimalistyczno antyrozwojowe.
Mnie zainspirował Sousa – pomijając to jak się zachował i jakim był człowiekiem – bo on myślał totalnie inaczej niż Polacy – on nie robił sobie tych wymówek, samoograniczeń, tej demotywacji i poddawania się. On mówił że „SIĘ DA” „musicie wierzyć i działać” chciał nam zmienić myślenie, bo to jest podstawa – jak nie zmienimy myślenia o piłce – że tylko „musimy grać lage, kontre i stałe fragmenty i musimy bronić na własnej połowie desperacko niczym oblężonej twierdzy” to się nie rozwiniemy. Trzeba zmienić poglądy, otworzyć się na obronę poprzez atak, na futbol ofensywny i dominujący, agresywny w posiadaniu i bez. Nie wolno zachwycać się wygranymi w gównianym stylu jak wczoraj – trzeba je krytykować i wymagać ładnej ofensywnej otwartej i dominującej gry od kazdej polskiej drużyny. Nie tylko reprezentacji.
To był szok jak sousa do nich mówi na tych filmikach w szatni, a oni wychodzą i grają to samo gówno i się cofają we własne pole karne – zero, nic do nich nie docierało.
Poprostu to ludzie zdeprawowani i zepsuci, ze złamanymi kręgosłupami w Polsce. Polskie środowisko ich zepsuło do szpiku kości mentalnie i sportowo. To są piłkarskie KALEKI.
Sousa zapomiał, że bez obrony meczu nie wygra i nie wygrał żadnego meczu z silnym rywalem… a na EURO Lewy strzelił 3 fajnie tylko stracilismy 6 i 1 pkt na deser… także niestety tak krawiec kraje… solidna bramka i defensywa to jest klucz… nażekamy na Nawałkę, ale EURO 2016 pokazało że tylko defensywa coś ugramy… PS. a brednie o tym że jedziemy po puchar albo walniemy Brazylie wypowaiadali już Engel i Hajto przed Mundialem w 2002… i po dwóch meczach było 0 pkt i 0-6
Czy Sousa kazał SZczęśnemu wpuszcać co 2 strzał celny na nasza bramkę?
Kazał Krychowiakowi zarobić kolejna żółtą kartkę, gdy zaczeliśmy cisnać Słowaków?
Kuriozalny błąd na początku spotkania ze Szwecją to tez jego błąd?
No nie. Za Soosy były problemy indywidualne, a nie brak pomysłu na grę.
Poza tym mecz wygrywa ten, kto strzeli więcej bramek – mamy duży potencjał ofensywny, i z tego korzystał… z czasem i obronę by ogarnął lecz „eksperci” czy „dziennikarze” wydali wyrok już po meczy z Węgrami (3:3), a Kulesza chciał pokazać, że on rządzi i miec swojego selekcjonera.
1.Jeśli Bereszyński jako stoper zawala lub przyczynia się do straty 6 bramek, a on non stop go wystawia w tym samym miejscu w każdym kolejnym meczu , to jest przypadkowy bład indywidualny razy sześć za który nie odpowiada, czy może jest to bezmyślność upartego szefa nie wyciągającego wniosków?
2.Z Hiszpania była murarka totalna, a nie futbol ofensywny. Moder jako szóstka zanotował najgorszy indywidualny procent celnych podań ze wszystkich gier zawodników całego na Euro.
3.Ze Szwecją na Euro tez nie było gry piłką i budowania ataku pozycyjnego. Była nowa sensacyjna koncepcja- otóz mieliśmy wygrać zasypując Szwedów setką długich dośrodkowań i to mimo tego że jedynym atutem drewnianych stoperów szwedzkich była gra głową. Skoro tak, to pierwsze nie mówmy tu o futbolu proaktywnym. Po drugie skoro taka była sensacyjna koncepcja taktyczna, to po co był wpuszczony Płacheta skoro on dośrodkowywać nie umie, to już trzeba było lepiej wziąć Kądziora do kadry 26, to on by się w tym odnalazł lepiej
Powinniśmy grać 2 napastnikami, zagęszczać środek pola i starać się go przejąć. Czyli odwrotnie niż chce Michniewicz.
Albo gra się dwoma napastnikami albo zagęszcza sie środek pola. Nie da sie mieć ciastko i zjeść ciastko.
Widział ktoś współcześnie dłużej niż epizodami Bayern, MC , Barceloną, Real czy Liverpool grających na dwójkę środkowych napastników w linii?
We współczesnym futbolu gra dwójką napastników to nie jest przejaw usposobienia ofensywnego ale odwrotnie- to typowe dla futbolu defensywnego. Broni się wtedy głębiej , jest mniej pomocników wiec nie zdobywają dominacji w środku pola za to wszyscy z nich muszą dobrze i ofiarnie bronic i przesuwać się, a dwóch napastników jest po to, że jak się uda przejąc i posłać długą piłkę lub wyjśc z kontrą, to jest więcej opcji – oni mogą zagrać ze sobą (np strącić do tyłu) , zaabsorbować rywala, stworzyć tym zagrożenie.
Sztandarowym przykładem Islandia 2016-2018 czy często Atletico Madryt.
To najmądrzejszy i najciekawszy artykuł jaki ostatnio ktoś umieścił na polskich witrynach. Nie przepisywanie copy, paste od innych, nie jakieś duperele tylko trafne spostrzeżenia. Brawo. Tyle byle jakich wypowiedzi jest na stronach weszło, meczyki, goal a i innych a pan najtrafniej zauważył mechanizm działania polskiej kadry. Powinien pan zajść wysoko.
W tej historii taktycznej nie pasje mi wiele ,,faktów”