Reklama

Polska na trzech środkowych obrońców. Czy to nie jest obecnie fanaberia?

Paweł Paczul

Autor:Paweł Paczul

24 września 2022, 13:14 • 6 min czytania 86 komentarzy

Nie jest tak, że Czesław Michniewicz uparł się na granie trójką z tyłu, bo wychodzimy również na czterech obrońców, zresztą tak było w kluczowym starciu ze Szwecją. Niemniej skoro z Holandią – na 60 dni do mistrzostw świata – zobaczyliśmy trzech środkowych, ten wariant zdecydowanie jest na stole. Pytanie, czy słusznie?

Polska na trzech środkowych obrońców. Czy to nie jest obecnie fanaberia?

Na przykład Tomasz Łapiński w naszej wczorajszej rozmowie stwierdził, że zdecydowanie nie: – Nie potrafimy tak grać. Nie wiem, ile potrzebujemy przykładów, by się o tym przekonać. Próbował trener Nawałka, który miał więcej czasu i się nie udało, próbuje trener Michniewicz, który tego czasu nie ma, a próbuje za wszelką cenę forsować grę w trójkę, kiedy to nie działa. Nie umiemy w tym systemie funkcjonować.

Romans reprezentacji Polski z trójką środkowych obrońców zaczął się — przynajmniej w nowym wydaniu, bo do poprzedniego wieku cofać się nie ma sensu — właśnie za kadencji Adama Nawałki. Historia już stara jak świat – selekcjoner Duńczyków po 4:0 stwierdził, że Polacy są łatwi do przeczytania, Nawałka się zagrzał i zaczął kombinować, a jak wyszło, pamiętamy. Jerzy Brzęczek od tego schematu kompletnie odszedł, natomiast Paulo Sousa znów przywrócił go do łask. Z kolei Czesław Michniewicz stoi okrakiem.

Statystycznie wygląda to następująco: od 2018 roku zaczynaliśmy granie na trzech środkowych w 15 spotkaniach. Wygraliśmy pięć z nich, cztery zremisowaliśmy, sześć przegraliśmy. Nie są to wyniki szczególnie przekonujące – tym bardziej że najlepszą pokonaną w ten sposób drużyną jest Albania. Oczywiście od czterech lat generalnie nie notujemy specjalnych rezultatów, niemniej zaczynając na czterech z tyłu udało się ogrywać Szwedów, Walijczyków i Austriaków.

Szczęścia do trzech środkowych nie ma również Michniewicz. Zremisował w ten sposób ze Szkocją (po wątpliwej jedenastce w ostatniej minucie), a przegrał z Belgią i Holandią. Niby nisko, ale szczególnie z Oranje – w haniebnym stylu.

Reklama

Naturalnie nie jest tak, że wyjście na trzech z tyłu to gotowy przepis na katastrofę. Naczelnymi przykładami są tutaj oczywiście starcia z Hiszpanią i Anglią za kadencji Paulo Sousy. Wówczas byliśmy z tej kadry dumni i być może wychodzi z nas narodowy minimalizm, bo tacy Węgrzy z Synami Albionu fetują zwycięstwa, a nie remisy, ale oglądało się nasz zespół wtedy więcej niż przyjemnie.

Byliśmy aktywni w ataku, ale i w obronie. Ciekawą statystykę przytoczył na Twitterze Michał Zachodny, mianowicie chodzi o wskaźnik PPDA, czyli ten „pokazujący średnią liczbę podań przeciwnika do interwencji drużyny broniącej, nie wliczając zdarzeń we własnej strefie defensywnej. Im wyższy, tym większa pasywność drużyny w pressingu (średnim i wysokim).”

No i z Holendrami u siebie było to 15,1, z Belgami aż 19,1. Natomiast Hiszpania i Anglia (po 1:1) to odpowiednio 8,8 i 10,9. Absolutna przepaść.

Jednak to wszystko przypomina szarpanie się z kołdrą, która jest za krótka. Sousa potrafił się przykryć z rywalami z wyższej półki, ale z tej samej i niższej bywało gorzej (albo katastrofalnie jak ze Słowacją), u Michniewicza i Brzęczka odwrotnie. Zresztą tu już bez podziału na ustawienie.

Ale wracając do grania na trzech stoperów – trzeba sobie po prostu zadać pytanie, czy mamy do tego wykonawców? Na razie zostawmy profile środkowych obrońców w tym systemie i po prostu spójrzmy na liczbę. Ciągle narzekamy, że ledwie potrafimy uzbierać dwóch sensownych stoperów, a tutaj nagle wychodzi, że trzeba grać na trzech. No i selekcjoner decydując się na to ustawienie w meczu z Holandią miał do dyspozycji:

  • Kamila Glika z Serie B,
  • Jana Bednarka bez gry po transferze,
  • Jakuba Kiwiora z dwoma meczami na poziomie pierwszej reprezentacji,
  • Mateusza Wieteskę z jednym meczem w reprezentacji,
  • Pawła Dawidowicza wracającego po długiej kontuzji.

Szczerze mówiąc – tu jest ból głowy, żeby wybrać dwóch, a my na siłę chcemy się przekonać, że możemy wybrać trzech. Wiadomo, że od Holendrów dzielą nas lata świetlne, niemniej nieco więcej ma sensu wkładanie do jedenastki trzech środkowych obrońców, jeśli na ławce czeka jeszcze środkowy Bayernu (de Ligt) i Interu (de Vrij). Tak przynajmniej podpowiada logika.

Reklama

A co do profilu środkowych obrońców – odnieśmy się do Narodowego Modelu Gry, czyli ustawienia 1-3-5-2. Jacy powinni być ci piłkarze? Schemat zdaniem autorów (czyli między innymi Czesława Michniewicza) wygląda następująco:

Czyli środkowy obrońca musi dobrze wyprowadzać piłkę, ale prawy i lewy środkowy też nie mogą się jej bać, delikatnie mówiąc. I o ile Jakub Kiwior opanował tę sztukę w stopniu co najmniej zadowalającym, o tyle Kamil Glik – przy całym szacunku do jego zalet – to nie jest drugi Beckenbauer. A to właśnie on został ustawiony na środku. No i co z tego, że w sumie miał 96% skuteczności podań, skoro tylko dwanaście prób do przodu (Kiwior 14, Bednarek 21)? Co z tego, skoro tylko dwa razy zagrał celnie w tercję ataku, a Kiwior pięć? No i wreszcie – co z tego, skoro jego niecelnym wyprowadzeniu piłki padła bramka?

Ale nawet jeśli podejść do tego inaczej i zrobić z Kiwiora środkowego, a co za tym idzie lidera defensywy (z chłopaka, który ma trzy mecze na liczniku i jeszcze rok temu grał w Żylinie), to na trzech obrońców, od których wymaga się bardzo dobrej techniki, taką może się pochwalić jeden.

Braki w wyszkoleniu, ale ogólne braki w rozumieniu tego systemu – to drugie. Analizował dla nas Łapiński: – Zobacz, jak traciliśmy gole. Pierwszy to klasyczny przykład – jesteśmy całą ekipą w szesnastce, więc wszystkie walory tego systemu miały być widoczne. A oni wjeżdżają do nas jak w masło. Druga bramka to samo – nie ma asekuracji, wsparcia. My nie wiemy, co robić, gdy bronimy w pięciu. Kiwior zostaje głęboko w środku, zostaje dziura między nim a Zalewskim i Linettym, wjeżdża Dumfries, nie ma przesunięcia…

Holendrzy nie mieli żadnego problemu, by przedrzeć się w nasze pole karne, a – bądźmy szczerzy – grali na pół gwizdka. Strzelali nam gole z bliskiej odległości, pierwszy wręcz do pustaka i to najlepsza recenzja postawy biało-czerwonych.

Dalej – nieodłącznym elementem tego systemu są wahadła i tu znów można się zastanawiać, czy mamy tam wykonawców. O ile Cash to pewniak i niezwykle solidny element, o tyle z drugiej strony jest klasyczna bryndza. Zalewski jest naprawdę ciekawym piłkarzem do grania ofensywnego, ale w tyłach ma niestety spore problemy. Alternatyw nie widać, prawonożny zawodnik wygląda tam kuriozalnie. Bardziej niż na lewej stronie defensywy w systemie z czwórką, gdzie sprawdził się Bereszyński chociażby w meczu ze Szwecją, kiedy zabudował swoją strefę i wielkiego zagrożenia nie było. Nawet kosztem tego, że w ofensywie z tej flanki byliśmy ułomniejsi.

Wygląda to więc trochę tak, że na siłę chcemy iść za trendami i przekonać cały świat, że my też potrafimy wyjść na trzech z tyłu. Może kiedyś, kiedy wychowamy sobie trzech porządnych środków obrońców (z piłką przy nodze), jakiegoś wahadłowego (bo na razie korzystamy z myśli włoskiej i angielskiej), to wtedy rzeczywiście: czemu nie. Ale na dzisiaj próbujemy zmieścić się w spodnie, które są trzy rozmiary za małe. Przecież to jest naprawdę absurdalne: naród, który nie wychował sobie żadnego wahadłowego europejskiej klasy, chce grać na wahadła. Naród z jednym środkowym czującym się pewnie z piłką przy nodze, chce grać na trzech.

Naprawdę trudno mieć przekonanie, że gdyby Nawałka w 2016 roku kombinował i z Jędrzejczyka robił wahadłowego, do Pazdana i Glika dokładał Salamona, to osiągnęlibyśmy ćwierćfinał. Graliśmy nie za ładnie, ale bardzo skutecznie.

Teraz nie gramy ani ładnie, ani skutecznie.

WIĘCEJ O MECZU POLSKA – HOLANDIA: 

Fot. FotoPyk

Na Weszło pisze głównie o polskiej piłce, na WeszłoTV opowiada też głównie o polskiej piłce, co może być odebrane jako skrajny masochizm, ale cóż poradzić, że bardziej interesują go występy Dadoka niż Haalanda. Zresztą wydaje się to uczciwsze niż recenzowanie jednocześnie – na przykład - pięciu lig świata, bo jeśli ktoś przekonuje, że jest w stanie kontrolować i rzetelnie się wypowiedzieć na tyle tematów, to okłamuje i odbiorców, i siebie. Ponadto unika nadmiaru statystyk, bo niespecjalnie ciekawi go xG, półprzestrzenie czy rajdy progresywne. Nad tymi ostatnimi będzie się w stanie pochylić, gdy ktoś opowie mu o rajdach degresywnych.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

86 komentarzy

Loading...