Reklama

Cody Gakpo, czyli kolejna perełka prosto z kuźni talentów PSV

Kacper Zieliński

Autor:Kacper Zieliński

22 września 2022, 16:01 • 10 min czytania 1 komentarz

Od najmłodszych lat kopał piłkę na holenderskich ulicach. W rodzimym kraju mówią, że może stać się kimś wyjątkowym. Latem łączono go z największymi klubami na świecie. W klasyfikacji kanadyjskiej siedmiu najlepszych lig w Europie wyprzedza go tylko Neymar. Za dzieciaka marzył o tym, aby grać jak Ibrahim Afellay. Dziś brzmi to śmiesznie, bo już jest od niego lepszy. Przed wami kolejny ze wzorowych absolwentów akademii PSV – Cody Gakpo.

Cody Gakpo, czyli kolejna perełka prosto z kuźni talentów PSV

Ktoś mógłby teraz pomyśleć, że pompujemy zawodnika, który zagrał jedno czy dwa dobre spotkania w lidze holenderskiej. Nic z tych rzeczy. Gakpo jest prawdziwą gwiazdą Eredivisie, co udowadnia od ponad roku. Mało tego, od dłuższego czasu imponuje zarówno cechami czysto piłkarskimi, jak i mentalnymi. Ale wszystko po kolei.

Cody Gakpo – sylwetka

Ambicja i talent zrobiły swoje

Marzeniem Gakpo od zawsze była gra w PSV. I nie, nie są wyświechtane słówka, których dzisiaj używa ogromna część zawodników po podpisaniu kontraktu z nową drużyną – to nie ten przypadek. Skrzydłowy urodził się i wychowywał w Eindhoven. W jego rodzinie sport od zawsze pełnił niezwykle ważną rolę. Wszak mama 22-latka jest byłą reprezentantką Holandii w rugby. Ojciec natomiast był lokalną gwiazdą piłki nożnej w Togo, skąd się wywodzi. Od początku było więc wiadomo, że Cody zostanie sportowcem. Młody postanowił iść w ślady ojca, podobnie jak jego o sześć lat straszy brat – Sidney. Jednak drugi z nich skończył w lidze amatorskiej, gdyż zwyczajnie nie miał papierów na wielkie granie.

Z Codym od początku było inaczej.

Reklama

W wieku sześciu lat został zaproszony na testy do akademii wymarzonego klubu. Jak można dziś usłyszeć, od samego był jednym z najbardziej utalentowanych piłkarzy w swoim roczniku. PSV postanowiło więc przygarnąć go do siebie na stałe. Gakpo już niedługo zaczął święcić pierwsze piłkarskie triumfy. W 2008 roku poprowadził ekipę czerwono-białych do krajowego mistrzostwa w rozgrywkach juniorskich, podczas których nosił opaskę kapitańską. Na przestrzeni następnych lat regularnie przeskakiwał do starszych roczników. Ważnym momentem był 2011 rok, kiedy Holender miał problemy pozaboiskowe, a mimo to dostał możliwość pozostania w PSV. Gakpo był przeszczęśliwy. Stwierdził, że nie może zmarnować takiej szansy, przez co ćwiczył i trenował jeszcze więcej, niż zazwyczaj.

Ale nie tylko w klubie.

Podobnie, jak niemalże każdy zawodnik z kraju tulipanów, grywał na holenderskich boiskach ulicznych, co zresztą widać dzisiaj w jego stylu gry. Spędzał tam masę czasu, który wspomina w następujący sposób: – Byliśmy dzieciakami, które uwielbiały grać w piłkę. Szedłem na boisko, kiedy tylko skończyłem lekcje lub trening, a zostawałem praktycznie do samego zmroku. Tam nie miało znaczenia, z jakiego środowiska pochodzisz, czy nawet, jakiej jesteś płci – zasady gry były te same. Gdy pewnego razu powiedziałem, że gram PSV, jeden z kolegów odpowiedział: „Okej, super. Gramy dalej”. Każdy był sobie równy.

Ciężka praca i masa włożonej w nią pasji popłaciła. Jego notowania w akademii rosły w górę, lecz po drodze miał kilka trudnych momentów. W drużynie do lat 19 czasami nie dogadywał się z trenerami. Doznał też jednej poważnej kontuzji, przez którą spędził sporo czasu na rehabilitacji. W tamtej chwili obawiał się, że przez uraz może nie wrócić do piłki. Ale i tak nigdy nie zwątpił w swoje umiejętności, a wszystkie z trudnych doświadczeń traktował jako życiowe lekcje, z których musiał wyciągnąć wnioski. To go ukształtowało nie tylko jako piłkarza, ale i jako człowieka.

Gakpo musiał być cierpliwy

Treningi z „jedynką” Gakpo zaczął już latem 2017 roku, kiedy trenerem PSV był Philipe Cocu. Gdy skrzydłowy usłyszał o tym, że dostanie szanse w jednym ze sparingów, był w siódmym niebie. Zresztą, kto by nie był.

Reklama

– Mój ówczesny trener Mark van Bommel, powiedział mi, że Phillip Cocu dołączył mnie do pierwszej drużyny na przedsezonowy mecz towarzyski z RKC Waalwijk. Pamiętam, że jechałem skuterem po mojego młodszego brata – Duuka. Był pierwszą osobą, której o tym powiedziałem. Ta wiadomość była dla mnie mega ważna. Kiedy wróciłem do domu, poinformowałem też rodziców. Chodziłem dumny jak paw! – mówił Gakpo dwa lata temu w wywiadzie dla klubowej strony 24-krotnego mistrza Holandii.

Niestety nie zdołał przekonać do siebie Cocu na tyle, aby ten dał mu prawdziwą szansę. Poza tym w pierwszym zespole grał Steven Bergwijn, który miał wtedy większe doświadczenie, był dwa lata starszy, a na dodatek brylował na nominalnej pozycji Gakpo. Przez to młokos spędził jeszcze rok w ekipie U-19 i na sezon 2018/2019 został przeniesiony do najstarszej z młodzieżowych sekcji w strukturze „Rood-witten” – zespołu do lat 21, występującego wówczas na zapleczu holenderskiej ekstraklasy. Epizod tam pokazał, że Gakpo już nie puka do drzwi seniorskiej drużyny.

On po prostu w nie napieprzał z całych swoich sił.

W 11 spotkaniach Eerste Divisie zanotował dziesięć bramek i cztery asysty. Kibiców więc mogło nawet irytować to, że wcześniejszy trener drużyn młodzieżowych PSV, a w latach 2018-2019 szkoleniowiec pierwszej drużyny – Mark van Bommel, nie daje wystarczająco dużo szans młodemu skrzydłowemu. Wszak Gakpo w tamtej edycji Eredivisie rozegrał zaledwie 386 minut, w których notabene zdołał strzelić jedną bramkę i zaliczyć pięć asyst.

Niemniej decyzje szkoleniowca się broniły, bo PSV nadal miało w swoich szeregach dobrze dysponowanego Bergwijna. Gakpo musiał więc uzbroić się w cierpliwość i liczyć na to, że starszy kolega szybko opuści Eindhoven na rzecz większego klubu, co otworzyłoby mu drogę do wyjściowej jedenastki. W międzyczasie łapał coraz więcej minut – wchodził głównie z ławki. Jednak końcówka 2019 roku okazała się przełomowa dla jego kariery.

Prawdziwa szansa

Pod koniec wspomnianego 2019 roku Gakpo zaczął grać o wiele regularniej w pierwszym składzie i notować niezłe liczby. Co więcej, miesiąc później stało się też to, na co tak długo czekał – Bergwijn odszedł z klubu. Na drodze za to pojawiła się inna przeszkoda, którą była epidemia koronawirusa. Przez nią ligowe zmagania w Holandii nie zostały dokończone. Rozgrywki przerwano po 25. kolejce na początku marca. Mistrzowskiego tytułu finalnie nie przyznano. Jednak Gakpo i tak został zwycięzcą końcówki sezonu. Strzelał w każdej z ostatnich trzech kolejek Eredivisie. Pozostało mu więc jedynie czekać na powrót piłki do częściowej normalności.

Gdy to nastąpiło, z miejsca określany był przez klubowe media mianem najbardziej wartościowego gracza w drużynie. Nie bez powodu, grał bardzo dobrze, ale brakowało mu tego, czym jara się większość fanów piłki – suchych liczb.  Owszem, kampanię 2020/2021 zakończył z dorobkiem jedenastu bramek i trzech asyst w 29 spotkaniach, co było dobrym, aczkolwiek nadal nie do końca zwalającym z nóg wynikiem. Zwłaszcza że miał już na karku 22 lata. Na tym etapie potrzebował więc przełomowego sezonu, w którym udowodni wszystkim skalę swojego talentu, a ten miał nastać lada moment.

Jego talent wreszcie eksplodował

Rok później krajowe podwórko stało się dla niego stanowczo za małe. Był w szczytowej formie. Poprzedni sezon kończył z dorobkiem 25 goli i 12 asyst we wszystkich rozgrywkach. W lidze brał udział przy bramce średnio co 76 minut. Do tego wszystkiego dołożył jeszcze nagrodę dla najlepszego gracza poprzedniej edycji Eredivisie, którą otrzymał od portalu Voetbal International oraz dziennika De Telegraaf.

W dużym skrócie Gakpo stał się prawdziwym królem Eindhoven.

To odbiło się nader szerokim echem rzecz jasna już nie tylko w holenderskiej przestrzeni medialnej. Zaczął o nim trąbić niemalże każdy portal piłkarski. W sieci ciągle pojawiały się też coraz intensywniejsze plotki na temat jego odejścia do dużo większej ligi. Najczęściej łączono go z klubami Premier League na czele z Manchesterem United i Arsenalem. Gakpo mimo to nie dał się ponieść. Podchodził do wszystkiego z ogromną rezerwą. Czuł się dobrze w Eindhoven, nie miał parcia na opuszczenie ukochanego PSV.

– Wiele zależy od tego, czy przejdziemy przez eliminacje do Ligi Mistrzów. Poza tym wydaje mi się, że nigdzie nie wspominałem o tym, że na pewno odchodzę. Szanse na to, że zostanę, są bardzo duże. Jestem otwarty na rozmowy z zarządem klubu. Zobaczymy, jak wszystko się potoczy – mówił zawodnik holenderskim mediom na początku sierpnia.

I choć PSV nie awansowało do Ligi Mistrzów, Gakpo został w zespole, choć po cichu liczył na transfer do „Czerwonych Diabłów”. – United wstępnie interesowało się mną już od początku okienka. Czekałem na dalszy rozwój wydarzeń. Pod koniec okienka negocjacje zmierzały w dobrym kierunku. Sam zacząłem myśleć, że zakończą się one pozytywnie. Jednak w ostatnim tygodniu sierpnia nie dostawałem zainteresowanie ze strony Manchesteru ustało – tłumaczył piłkarz trzy tygodnie temu w jednym z wywiadów.

Wszystko spowodowane było tym, iż MU w to miejsce postanowił zakontraktować Antony’ego z Ajaksu Amsterdam. Niemniej – według informacji Fabrizio Romano – Gakpo nadal znajduje się w orbicie zainteresowań klubu z Old Trafford. Ekipa Erika Ten Haga ma ponownie ruszyć po 22-latka w styczniu. Ale jedno jest pewne – o podpis 22-latka będą walczyć również inni giganci. I nie w tym nic dziwnego, albowiem…

Gakpo zapowiada się na prawdziwego kozaka

– Jest bardzo dojrzałym piłkarzem z mentalnością prawdziwego profesjonalisty. Ponadto to zawodnik uniwersalny. Według mnie może grać na obydwu skrzydłach, środku ataku, jak i pomocy ofensywnej, lecz najczęściej widzimy go na lewej flance. Choć jest wysoki (mierzy 189 centymetrów) ma bardzo dobrą kontrolę piłki i niezwykle „szybkie” nogi. Pokazuje to, gdy wykonuje swoje zwody. Posiada też świetnie ułożoną stopę, dzięki czemu wykonuje niemalże każdy rzut rożny w PSV. Co prawda w zeszłym sezonie miewał lekkie problemy z utrzymaniem bardzo wysokiego poziomu gry w wielkich meczach, ale mocno poprawił się pod tym względem, co było widoczne w ostatnim meczu z Feyenoordem, w którym Gakpo strzelił bramkę i zanotował trzy asysty – opisywał nam holenderski dziennikarz, Marco Timmer.

– Obstawiam, że kwestią czasu jest aż odejdzie do Premier League albo Bundesligi. Moim zdaniem może być graczem klasy światowej i grać w topowych klubach. Oczywiście, jest jeszcze młody i sporo musi się nauczyć, ale jak najbardziej zasługuje ma do tego predyspozycje i zasługuje na tak duży hype. Może stać się wyjątkowy – dodał Timmer.

Prócz tego warto wspomnieć, że w tym sezonie Gakpo jest jeszcze prawdziwą bestią pod względem statystycznym. Oto kilka liczb i osiągnięć z bieżących rozgrywek ligowych:

  • 8 bramek (najlepszy wynik w lidze holenderskiej)
  • 6 bramek, nie licząc rzutów karnych (najlepszy wynik w lidze holenderskiej)
  • 6 asyst (najlepszy wynik w lidze holenderskiej)
  • udział przy bramce średnio co 35 minut (najlepszy wynik w lidze holenderskiej)
  • 14 punktów w klasyfikacji kanadyjskiej (drugi najlepszy wynik spośród zawodników top 7 europejskich lig, wyprzedza go tylko Neymar)
  • 3,27 celnego strzału na 90 minut (najlepszy wynik w lidze holenderskiej)
  • 4,4 kluczowego podania na 90 minut (najlepszy wynik w lidze holenderskiej i top 7 europejskich lig)
  • 9,09 – średnia ocena meczowa według WhoScored.com (surowa skala 1-10)

Trzeba natomiast powiedzieć także o jego występach w tegorocznych kwalifikacjach Ligi Mistrzów. Tam mógł pokazać się z dużo lepszej strony. Nie przeniósł genialnych liczb z Eredivisie na arenę europejską. Na domiar złego PSV odpadło z tych rozgrywek, a piłkarz nie potrafił zadecydować o losach w rewanżowego spotkaniu ostatniej z rund eliminacyjnych, gdzie przeciwnikiem „Rolników” byli Rangersi.

Jednak trudno za brak końcowego awansu obwiniać tylko Gakpo, gdyż cały zespół wicemistrza Holandii wyglądał wtedy na zwyczajnie bezradny. Cóż, każdemu może przydarzyć się słabszy dzień. Starcie ze Szkotami w żaden sposób nie przekreśla dotychczasowego dorobku zawodnika. Wszak nadal jest on jednym z najgorętszych nazwisk młodego pokolenia piłkarzy i z pewnością posiada potencjał, aby stać się jednym z najlepszych na swojej pozycji.

Michniewicz musi na niego wyjątkowo uważać

– Reprezentacja Polski powinna skupić na nim masę uwagi, aby móc go zatrzymać. Nie będzie to łatwe, gdyż trudno kontrolować jego ruchy przez cały mecz. Zwłaszcza przy wysokim tempie spotkania. Może być jednym z piłkarzy, którzy będą stanowić największe zagrożenie dla waszej drużyny w dzisiejszym spotkaniu – opowiada nam Marco Timmer.

Trudno się nie zgodzić. Gakpo grał już raz przeciwko Polsce – w czerwcowym spotkaniu, zremisowanym przez biało-czerwonych w Rotterdamie 2:2. Jednak wtedy wszedł na boisko w 65. minucie. Miał więc stosunkowo mało czasu na pokazanie pełni swoich umiejętności, ale i tak udało mu się nieco namieszać w szykach defensywnych Polaków. W końcu to właśnie on brał udział w akcji, po której podyktowano niewykorzystany przez Depaya rzut karny.

Miejmy nadzieję, że tym razem nasi defensorzy przypilnują go lepiej.

CZYTAJ WIĘCEJ O HOLENDERSKIM FUTBOLU:

Fot. FotoPyk

Lubi pogadać. Szczególnie o piłce. Sympatyk Ekstraklasy i Premier League, choć śledzi też inne rozgrywki. Na co dzień kibic Legii Warszawa i Manchesteru United.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

1 komentarz

Loading...