Wyzywają przed, w trakcie i po meczu. Otwarcie, w cztery oczy, i za plecami, tak nawet wygodniej obrobić cztery litery. Obrażają bliskich, złorzeczą na świętych, wyśmiewają kolor skóry, nabijają się z pochodzenia. Tylko ostatnio dość bluzgów na rodzinę mieli lider Sassuolo Domenico Berardi oraz trener Napoli Luciano Spalletti. Trzeba było ich trzymać, by nie doszło do bójki. Kibic we Włoszech nie zna granic. Ale jak ma znać, kiedy jeden polityk nazywa drugiego „truchłem”?
Ostatnia niedziela, Stadio Artemio Franchi we Florencji. Fiorentina bezbramkowo zremisowała z Napoli, ale chwilę po zakończeniu meczu doszło do małej dogrywki. Trener przyjezdnych Luciano Spalletti miał dosyć. Odkąd tylko stanął przy ławce rezerwowych, musiał słuchać, jak widzowie siedzący za nią wyzywają jego matkę. Bogu ducha winną staruszkę, która spokojnie siedziała sobie w domu, gdzieś daleko od stadionu. W końcu szkoleniowiec nie wytrzymał i ruszył w kierunku najgłośniejszego. Ten – oczywiście – chętnie zerwał się do konfrontacji i jeszcze próbował uderzyć Spallettiego z liścia. W międzyczasie ktoś z boku rzucił w trenera plastikową butelką.
– Tutaj za każdym razem jest tak samo. Publiczność we Florencji jest niesamowicie niegrzeczna. Mają wokół siebie dzieci, a i tak obrażają. Mówią, że moja mama to, moja mama tamto. Za ławką zawsze siedzą zawodowi trolle, ciągle gotowi bluzgania – powiedział Spalletti na antenie DAZN.
Tifoso #Fiorentina tira schiaffo a #Spalletti dopo #FiorentinaNapoli. Sono senza parole pic.twitter.com/cgOJ2CL3to
— Marco Lombardi (@marcolombardi24) August 28, 2022
– Przychodzą obrażać twoją matkę przez 90 minut. Dzieci patrzą i słuchają, a nikt nic z tym nie robi. Musimy przeciwdziałać takim debilom. Moja mama ma 90 lat, zostawcie ją w spokoju, była w domu. Niegrzeczność na tym poziomie jest czymś nieprawdopodobnym – kontynuował na konferencji prasowej.
8 sierpnia, parking pod Stadio Alberto Braglia w Modenie. Gospodarze – reprezentant Serie B – nieoczekiwanie pokonali Sassuolo 3:2 w I rundzie Coppa Italia. Cześć zawodników Neroverdich była jeszcze w szatni, inni czekali na nich przed nią, a wokół do domów rozchodzili się fani. I nagle jeden z miejscowych uznał, że warto obrazić rodzinę Domenico Berardiego, niekwestionowanej gwiazdy gości i jednocześnie mistrza Europy z EURO 2020. I jak pomyślał, tak zrobił, tyle że piłkarz nie zamierzał stać spokojnie. Berardi wściekł się nie na żarty i trzeba było trzymać go w kilka osób, by nie wymierzył sprawiedliwości pięściami.
Berardi was NOT happy with a fan after Sassuolo’s loss to Modena in Coppa Italia pic.twitter.com/VnzIlR9SmT
— Italian Football TV (@IFTVofficial) August 8, 2022
– Chciałbym przeprosić za to, co wydarzyło się dzisiaj przy wyjściu ze stadionu po meczu z Modeną. Jesteśmy profesjonalistami i przede wszystkim musimy dawać przykład dla młodych i dzieci. Dziś przed oczami wszystkich go nie dałem. Stało się tak dlatego, że bez powodu dotknięto najdroższych mi rzeczy, takich jak moja rodzina, moja żona i mój syn, co mnie głęboko zraniło. Przepraszam również kibica drużyny przeciwnej – w ten sposób Berardi skomentował zajście za pośrednictwem Instagrama.
Obrażanie za wszystko
To tylko dwa najświeższe przypadki, których ofiary emocjonalnie zareagowały na bluzgi, bo atakowano ich najbliższych. Ale włoski fan chętnie obraża za wszystko. Za pochodzenie z południa (o czym pisaliśmy tutaj), w tym sezonie Napoli zagrało dwukrotnie na wyjeździe i dwa razy gospodarze zostali ukarani za dyskryminację terytorialną (Hellas Verona – 12 tysięcy euro, Fiorentina – 15 tysięcy euro). Za kolor skóry i w tym wypadku przykładów jest tyle, że nie wiadomo, który przywołać. Oczywiście w Weronie swoje wysłuchał Victor Osimhen z zespołu z Neapolu i pewnie z ulgą oddychał Kalidou Koulibaly, który dzięki transferowi do Chelsea już nie musiał godzić się na granie w akompaniamencie rasistowskich okrzyków i śpiewów.
A potężnemu stoperowi zabrakłoby palców u rąk i nóg, by wyliczyć, ile razy go lżono. Ot, choćby w październiku 2021 we Florencji w trakcie spotkania obrywało się jemu, Osimhenowi i Andre-Frankowi Zambo Anguissie, a gdy obrońca udzielał pomeczowego wywiadu, znów ktoś z trybun nazwał go małpą. Senegalczyk miał dość.
– Nazwałeś mnie małpą? Chodź tu i powiedz mi to prosto w twarz – powiedział i pokazał „odważnego” palcem. Zawodnika odciągnięto do szatni.
Il dito puntato di Koulibaly è la sola risposta possibile ai razzisti: prenderli tutti e subito, uno ad uno, senza esitazioni. L’unico modo per educare l’ignoranza. #FiorentinaNapoli pic.twitter.com/9sIT5Xqlq9
— Sergio Chesi (@sechesi) October 3, 2021
W grudniu 2018 doszło do kuriozalnej sytuacji na San Siro w Mediolanie – Koulibaly po 80 minutach wyzywania zaczął ironicznie klaskać w kierunku trybun, tyle że sędzia Paolo Mazzoleni uznał, że ten w ten sposób zareagował na żółtą kartkę, którą go ukarał za faul. Nie pomogły tłumaczenia, arbiter wyrzucił piłkarza z boiska. Wcześniej spiker trzykrotnie prosił widzów o zaprzestanie rasistowskich śpiewów i okrzyków. Bezskutecznie.
– Komunikaty nic nie zmieniły. Koulibaly jest inteligentnym i grzecznym człowiekiem, ale cały mecz był obrażany. Jeśli nic się nie zmieni, następnym razem zejdziemy z murawy. Choćby oznaczało to porażkę walkowerem – zapowiadał Carlo Ancelotti, ówczesny trener Napoli. Za zachowanie fanów przeprosił Giuseppe Sala, burmistrz stolicy Lombardii.
Z kolei taki Dusan Vlahović dla tifosich przeciwników pozostaje „cyganem”. Tym razem Bergamo, październik 2021, Serb jeszcze we Fiorentinie. Czeka na start telewizyjnego wywiadu, a zza pleców wrzeszczą kibice Atalanty: – Jesteś cyganem!
Cori razzisti allo stadio di #Bergamo da parte di pseudo tifosi dell’#Atalanta, al grido di „Sei uno zingaro”, nei confronti di #Vlahovic. Questo, come altri casi simili, non possono essere la normalità. Dementi che non meritani di avere accesso agli stadi.
Video @giannattasius pic.twitter.com/rNIuB4qLzB— Vincenzo D’Amico (@EnzoDamico_) October 5, 2021
21-latek ogląda się przez ramię i trudno ocenić, czy bardziej ma ochotę się rozpłakać, czy ruszyć na krzykaczy.
Po transferze do Juventusu nic się nie zmieniło. Miniona sobota, Allianz Stadium w Turynie, potyczka z AS Romą i goście z Rzymu na całe gardło „uświadamiają” Vlahovicia, kim właściwie jest.
Cori dei romanisti: “Zingaro” a Vlahovic però la lega serie A sta zitta in merito pic.twitter.com/HpVNI84K8I
— ᴍ (@lelouchkudoo) August 28, 2022
Maj, Roma świętuje triumf w Lidze Konferencji, aż tu nagle fani uznają, że warto rozstrzygnąć kwestię ojcostwa syna Mattii Zaccagniego z Lazio. Dlaczego? Otóż pomocnik lokalnych rywali ma dziecko z Chiarą Nasti, byłą partnerką zawodnika Giallorossich Nicoli Zaniolo.
– Syn Zaccagniego jest Zaniolo! – rozbrzmiewa wokół autobusu z piłkarzami Romy (w tym tańczącym rzekomym ojcem).
Mi sapreste ricordare chi è il padre del figlio di Zaccagni? #ASRoma pic.twitter.com/F1a4jVAhiY
— Giovanni Sciarretta 🏆 🟡🔴 (@G_Sciarrettasr) May 27, 2022
W niedzielę dostało się nawet świętemu – oberwał January, patron Neapolu. W stolicy Kampanii co roku jego krew przemienia się z postaci skrzepniętej w płynną, a tempo przeobrażenia jest wróżbą. Jeśli zachodzi zbyt wolno, najbliższe miesiące mają być dla mieszkańców trudne. Zdarzało się, że z tego powodu dochodziło w mieście do zamieszek.
– Święty January to kawałek gówna! – śpiewano na Stadio Artemio Franchi podczas meczu z Napoli.
Bo tutaj jest jak jest
– Nigdzie indziej nie spotkałem się z takimi obelgami, wyzwiskami i mową nienawiści. Wróciłem po dziewięciu latach do Serie A i jestem przerażony – mówił w 2018 roku Ancelotti.
– Tylko tutaj istnieje przyzwolenie na wyzywanie drugiego człowieka – wtórował mu Antonio Conte, wtedy w Interze Mediolan, na łamach Corriere dello Sport.
– Prawda jest taka, że za granicą nie ma kultury nieustannego obrażania i tam nie akceptuje się takich zachowań. W Anglii kiedy wysiadasz z autobusu wśród fanów rywali, robią sobie z tobą zdjęcia – kontynuował szkoleniowiec, już w La Gazzetta dello Sport.
Italia jest niesamowicie zróżnicowanym krajem, ale stadionowe chamstwo nie zna tam granic. I znów – podobnie jak w przypadku pogardy północy dla południa – calcio jak soczewka skupia w sobie to, co dzieje się w społeczeństwie.
Werbalna agresja jest na Półwyspie Apenińskim znacznie większa niż gdzie indziej, bo często tylko na słowach się kończy. John Hooper – brytyjski korespondent żyjący wiele lat we Włoszech – pisał w książce „Włosi”, że wielokrotnie oglądał kłótnie, podczas których używano nieprawdopodobnie obelżywych określeń, a mimo to sprawa zamykała się na wrzaskach.
– Włosi wyzywają się na całego i używają określeń, które w innych kulturach mogłyby sprowokować wybuch przemocy. (…) Większość sprzeczek kończyła się równie nagle, jak się zaczynała, a następnego dnia wszyscy rozmawiali ze sobą najzupełniej normalnie – opisywał.
Jako przykład podawał ministra sprawiedliwości w drugim rządzie Romano Prodiego – Clemente Mastellę, który tak wypowiedział się o koledze z rządu, szefie resortu infrastruktury Antonio Di Pietro: – On nie jest żadnym bohaterem. To moralne truchło.
A czemu najczęściej kończy się na słowach? Bo historia nauczyła Włochów, że przemoc generalnie niczego dobrego im nie przynosiła. W przeszłości albo lokalna władza miała przewagę siły nad ludem, albo obce mocarstwa nad miejscową armią. Arrigo Sacchi – legendarny trener Milanu z przełomu lat 80. i 90. – w książce napisanej wspólnie z dziennikarzem Luigim Garlando ironizował, że Italia wygrała jedną bitwę w historii – nad Piawą w trakcie I wojny światowej.
W związku z tym lepiej sobie radzić gadaniem niż walką, a na werbalną agresję istnieje przyzwolenie. Niby nakłada się kary, ale śmiesznie niskie, które nie mogą wywrzeć jakiegokolwiek wpływu. Bo i jaki mają wywrzeć, skoro w sumie wszyscy tak robią?
– Mówimy o problemie kultury, a kulturę niełatwo zmienić – przyznał trener Juventusu Massimiliano Allegri w tym samym czasie, co Ancelotti.
Przez cztery lata nie zmieniło się nic.
CZYTAJ WIĘCEJ O SERIE A: