Reklama

Cztery lata w cieniu. Historia Milika w Napoli

Mateusz Janiak

Autor:Mateusz Janiak

26 sierpnia 2022, 16:57 • 8 min czytania 11 komentarzy

Cztery lata w cieniu – kontuzji, Edinsona Cavaniego, Gonzalo Higuaina i Driesa Mertensa. Oto krótkie podsumowanie kariery Arkadiusza Milika w Serie A, którą właśnie otwiera na nowo po półtora roku przerwy. Tyle że tym razem w Juventusie przyjdzie mu zmierzyć się z oczekiwaniami nieporównywalnie mniejszymi niż wcześniej w Napoli.

Cztery lata w cieniu. Historia Milika w Napoli

UFFICIALE. ARKADIUSZ MILIK E’ BIANCONERO. Wydawało się, że nie doczekamy takiego komunikatu. Że kiedy dwa lata temu Maurizio Sarri odszedł z Juventusu, temat transferu reprezentanta Polski do najbardziej utytułowanego klubu Włoch ostatecznie upadł. Że nic z tego. A jednak.

Roczne wypożyczenie z opcją wykupu. Koszulka z numerem 14 i nazwiskiem Milik. To się dzieje. Drugi Polak w Starej Damie, pierwszy zawodnik z pola od czasów Zbigniewa Bońka.

Grał z nim mój idol, Thierry Henry – powiedział uśmiechnięty 28-latek.

Milik znowu w Italii.

Reklama

Arkadiusz Milik w SSC Napoli – historia

Milik liczył sobie 22 lata, kiedy w sierpniu 2016 szefostwo Napoli zapłaciło za niego Ajaksowi 32 miliony euro. Był tuż po całkiem udanych mistrzostwach Europy, w których w drodze do ćwierćfinału zdobył bramkę i zanotował asystę. Miał za sobą dwa sezony w Holandii, w czasie których w 75 występach strzelił 47 goli i zaliczył 21 ostatnich podań. Zdawało się, że świat zaraz padnie mu do stóp, ale to Polak upadł i musiał z trudem stawać na nogi po poważnych kontuzjach. Dwukrotnie.

Jesień 2016 – zerwane więzadła w lewym kolanie. Jesień 2017 – zerwane więzadła w prawym kolanie. Po takich urazach piłkarze najczęściej już nie wracają na najwyższy poziom, a Milik tego dokonał. Nie dał się złamać. Okazał się nieprzeciętnie silny i wytrwały. Chwała mu za to i czapki z głów. Ale na przebieg kariery w Neapolu wpłynęło to gigantycznie.

Polak na starcie musiał funkcjonować w ogromnym cieniu rzucanym przez Edinsona Cavaniego i Gonzalo Higuaina. Dwóch absolutnie czołowych napastników Serie A w XXI wieku. Atakujących, którzy w trzy lata zdołali wedrzeć się do TOP 10 najskuteczniejszych zawodników w dziejach Partenopei i np. Urugwajczyk wyprzedził w tym zestawieniu Carecę (sześć sezonów), Jose Altafiniego (siedem) i Antonina Vojaka (sześć).

Oto liczby Cavaniego w Serie A:

Reklama
  • 2010/11: 26 goli
  • 2011/12: 23 gole
  • 2012/13: 29 goli

A to Higuaina:

  • 2013/14: 17 goli
  • 2014/15: 18 goli
  • 2015/16: 36 goli

Argentyńczyk w pierwszych dwóch latach był mniej skuteczny niż Urugwajczyk, za to na pożegnanie, tuż przed „arrivederci”, pobił rekord ligi włoskiej w liczbie zdobytych bramek w trakcie jednego sezonu. W sumie we wszystkich rozgrywkach Higuain strzelił 89 goli, a Cavani – 104. Wyjątkowa skuteczność i w stolicy Kampanii wszyscy oczekiwali, że Milik to powtórzy. Młody, na fali wznoszącej, za dobre pieniądze – łatwo było uwierzyć, że da radę. Pozornie wszystko do siebie pasowało.

A doskonały początek wychowanka Rozwoju Katowice jeszcze umocnił to przekonanie. Pierwszych dziewięć występów Polaka w Partenopei:

  • Pescara: 37 minut
  • Milan: 90 minut, dwa gole
  • Palermo: 67 minut
  • Dynamo Kijów: 82 minuty, dwa gole
  • Bologna: 29 minut, dwa gole
  • Genoa: 82 minuty
  • Verona: 26 minut
  • Benfica: 90 minut, gol
  • Atalanta: 90 minut

Dziewięć meczów, siedem zdobytych bramek, trafienie średnio co 85 minut. Fenomenalna średnia.

Kolejna koszulka Higuaina spadła gdzieś z balkonu w Neapolu – powiedział po golu Milika z Bologną komentator Raffaele Auriemma.

Naprawdę od Polaka oczekiwano, że przejmie rolę półboga, wcześniej odgrywaną przez Maradonę, Cavaniego i Higuaina. Być może przesadzano, w końcu nasz kadrowicz do tamtej pory nie dawał sobie rady w ligach TOP 5 (odbił się od Bayeru Leverkusen i Augsburga), imponował przede wszystkim w dużo słabszej Eredivisie. Całkiem prawdopodobne, że zwyczajnie poszaleli na tym południu i mieli za duże nadzieje. Że ten start o niczym jeszcze nie świadczył, nic nie znaczył. Że zaraz, za chwileczkę by się zaciął. Ale o tym się już nie przekonamy, bo przed 10. występem Milik rozwalił kolano w spotkaniu reprezentacji kraju z Danią.

Odkrycie zalet Mertensa

Pauzował nadzwyczaj krótko. Po 119 dniach wrócił do kadry meczowej Napoli, po 130 zagrał z Realem Madryt. Operacja, rehabilitacja i dojście do jako takiej formy zajęły mu nieco ponad cztery miesiące. Nieprawdopodobne tempo. Znów – niczym półbóg. Ale prędko okazało się, że jednak jest tylko człowiekiem. 220 dni po występie z Królewskimi nie wytrzymało drugie kolano, tym razem lewe. To – niestety – typowe. Badania potwierdziły, że jeśli zrywasz więzadło w jednej nodze, automatycznie drugie kolano jest bardziej narażone. Czemu? Bo podświadomie oszczędzasz nogę, która była kontuzjowana i zdecydowanie mocniej obciążasz drugą.

W związku z tym oto bilans pierwszych dwóch sezonów Milika w Partenopei:

  • 2016/17: 23 mecze rozegrane, osiem goli, jedna asysta, 23 opuszczone mecze, 130 dni pauzy
  • 2017/18: 17 meczów rozegranych, sześć goli, jedna asysta, 29 opuszczonych meczów, 158 dni pauzy

Co gorsza dla Milika, podczas jego nieobecności Sarri przesunął do ataku Driesa Mertensa, co okazało się absolutnym strzałem w środek tarczy i tak naprawdę kolejnym źródłem kłopotów w postrzeganiu Polaka. Najlepiej podsumował to portal Ultimo Uomo:

„Krótko mówiąc, [Mertens] uosabia jedną z utopii współczesnego futbolu: zawodnika, który zdobywa bramki jak dziewiątka i kreuje jak dziesiątka. Był tym, kim być może Milik nie mógł się stać.”

– Kontuzja zatrzymała go, a zmieniła nas, bo sprawiła, że ​​odkryliśmy zalety Driesa – przyznał Sarri.

Belg doskonale pasował do „Sarriball”, stylu gry opartego na setkach krótkich podań (był tak silnie zakorzeniony w zespole, że kolejni szkoleniowcy – Carlo Ancelotti i Gennaro Gattuso – musieli się dostosować), bo chętniej i lepiej odnajdywał się w głębi pola. Był świetny w wykończeniu, ale równie dobry w rozegraniu. A nawet gdy nie trafiał, nadrabiał pomocą w konstruowaniu akcji. Kiedy Polakowi brakowało goli, zbierał cięgi, jako że w zasadzie tylko tym się zajmował. Dla potwierdzania zestawienie statystyk Mertensa i Milika z Serie A z lat 2016-20 (średnie na 90 minut, wszystko za fbref):

  • podania: 33,9/23,8
  • kluczowe podania: 2,33/1,22
  • podania w ofensywną tercję: 1,82/0,92
  • podania w pole karne: 1,52/0,73
  • kontakty z piłką: 45,2/34,4
  • kontakty z piłką w środkowej tercji: 16,2/14,2
  • kontakty z piłką w ofensywnej tercji 29,4/20,1
  • prowadzenie piłki: 34,8/23,3
  • dystans przebiegnięty z piłką (w jardach): 139,9/80,4
  • dystans przebiegnięty z piłką do przodu: 80,3/35,1
  • dryblingi udane: 1,23/0,61
  • xA: 0,27/0,11

Co więcej, przy większym zaangażowaniu w grę, Mertens był jeszcze bardziej skuteczny niż Milik. Według xG Belg zdobył 9,8 bramki więcej niż powinien, biorąc pod uwagę jego okazje strzeleckie. Polak – 3,3. „Ciro” – jak nazywano go w Neapolu – tego lata odszedł z klubu jako najskuteczniejszy piłkarz w dziejach ze 148 trafieniami. To on zastąpił Cavaniego i Higuaina. Po ich odejściu, a przed transferem Victora Osimhena Belg w Serie strzelał tak:

  • 2016/17: 28 goli
  • 2017/18: 18 goli
  • 2018/19: 16 goli
  • 2019/20: 9 goli

Bez urazów napastnika z Tychów nie byłoby o tym mowy.

Obijał średnich i słabych

W dwóch ostatnich sezonach w Napoli Milikowi przestały przeszkadzać problemy zdrowotne i – mimo że musiał radzić sobie w cieniu Mertensa – wykręcał dobre liczby w lidze włoskiej:

  • 2018/19: 17 goli
  • 2019/20: 11 goli

W sumie przez cztery lata uzbierał 38, średnio strzelał co 135 minut, tyle że przede wszystkim ze średniakami lub dołem tabeli:

  • 5 bramek – Parma
  • 4 bramki – Bologna, Hellas
  • 3 bramki – Udinese, Sampdoria
  • 2 bramki – Atalanta, Chievo, Frosinone, Lazio, Milan, Roma
  • 1 bramka – Cagliari, Crotone, Empoli, Inter, Lecce, Sassuolo, SPAL

A tak było w europejskich pucharach:

  • 3 bramki – Genk
  • 2 bramki – Dynamo Kijów, Salzburg
  • 1 bramka – Benfica, Szachtar

Słowem – w ważnych momentach rzadko błyszczał, dlatego tak chętnie wielu tifosich Partenopei jako symbol czasu Polaka w klubie z południa pamięta zmarnowaną szansę przeciwko Liverpoolowi w Lidze Mistrzów w grudniu 2018. Gdyby trafił, zapewniłby drużynie remis i tym samym wyjście z grupy kosztem The Reds, a wspólnie z Paris Saint-Germain. Ale nie trafił i trzeba było przenieść się do Ligi Europy.

Wreszcie nie chciał przedłużyć umowy, liczył na przeprowadzkę do Juventusu, później Romy, jednak kiedy obie transakcje upadły, za karę Aurelio De Laurentiis nie zgłosił go do Serie A na początku sezonu 2020/21. Do stycznia Milik nie grał nigdzie, współpracował z trenerami przygotowania fizycznego z Polski i czekał na kolejne okno transferowe.

Napoli chciało przedłużyć ze mną kontrakt na kolejne pięć lat. Klub dał mi wybór: albo podpisujemy umowę, albo odchodzę. Zdecydowałem, że chciałbym spróbować czegoś nowego, w innym miejscu. Miałem dwa wyjścia, a skoro odmówiłem przedłużenia kontraktu, sytuacja stała się jasna. (…) Żeby transfer doszedł do skutku, do porozumienia muszą dojść zawodnik i oba kluby. Z mojej strony było zielone światło. Nie dogadały się kluby. I zostałem w Neapolu – wyjaśniał w rozmowie z wp.sportowefakty.pl.

Uważam, że na końcu nie zostałem dobrze potraktowany. W klubie są też inni gracze, którzy nie przedłużyli umów, a o nich jest cicho. Przez dwa ostatnie sezony byłem najlepszym strzelcem zespołu, zawsze dawałem z siebie sto procent. Czy mam żal? Nie, bo wiem, jak to funkcjonuje. Trochę pocierpię, ale wytrzymam – dodał w tym samym wywiadzie. I wytrzymał, dołączył do Olympique Marsylia, by po półtora roku jednak trafić do Juventusu.

Jak ocenić cztery lata Milika w Napoli? Po pierwsze, należy mu się szacunek za powrót do formy po dwóch urazach, które zwykle kończą poważne kariery. Nieczęsty pokaz niezłomności i hartu ducha. Po drugie, z polskiej perspektywy wciąż trudno nie doceniać jego osiągnięć, bo tak naprawdę tylko Robert Lewandowski w XXI wieku zrobił większą karierę z naszych napastników. Atakujący ze Śląska wyciska, co się da. 48 trafień dla włoskiej ekipy piechotą nie chodzi. Ale po trzecie, z punktu widzenia Napoli nie spełnił oczekiwań. Na południu autentycznie oczekiwano, że wejdzie w buty Cavaniego i Higuaina, a nie dał rady. Zrobił to Mertens. Nie dowiemy się, czy stało się tak tylko za sprawą urazów Polaka, czy może zwyczajnie nie miał ku temu możliwości. Dlatego nikt po nim nie płakał, nie wzdychał, nie wspominał z rozrzewnieniem. Bo miał świecić pełnym blaskiem, a żył w cieniu Urugwajczyka, Argentyńczyka i Belga.

CZYTAJ WIĘCEJ O SERIE A:

foto. Newspix

Rocznik 1990. Stargardzianin mieszkający w Warszawie. W latach 2014-22 w Przeglądzie Sportowym. Przede wszystkim Ekstraklasa i Serie A. Lubi kawę, włoskie jedzenie i Gwiezdne Wojny.

Rozwiń

Najnowsze

Liga Mistrzów

Żaden z półfinalistów Ligi Mistrzów nie wygrał w ćwierćfinale pierwszego meczu

Bartosz Lodko
0
Żaden z półfinalistów Ligi Mistrzów nie wygrał w ćwierćfinale pierwszego meczu

Piłka nożna

Liga Mistrzów

Żaden z półfinalistów Ligi Mistrzów nie wygrał w ćwierćfinale pierwszego meczu

Bartosz Lodko
0
Żaden z półfinalistów Ligi Mistrzów nie wygrał w ćwierćfinale pierwszego meczu

Komentarze

11 komentarzy

Loading...