Reklama

Dwa mecze wystarczyły. „Kwaramania” ogarnia Włochy, rośnie nowy król Neapolu

Mateusz Janiak

Autor:Mateusz Janiak

23 sierpnia 2022, 15:32 • 7 min czytania 9 komentarzy

Dwa mecze w Serie A wystarczyły, by żarty o fali noworodków nazywanych jego imieniem zaczęły brzmieć całkiem poważnie. Miał być magikiem i z miejsca oczarował Włochy. Chwicza Kwaracchelia, nowy lider SSC Napoli, które rewelacyjnie rozpoczęło sezon.

Dwa mecze wystarczyły. „Kwaramania” ogarnia Włochy, rośnie nowy król Neapolu

Czy to Mohamed Salah? Podaje trochę jak Luka Modrić… A może Zvonimir Boban? Chociaż chyba bardziej Gigi Meroni! Nie! Przecież to… Wolverine z X-Menów! A Lorenzo Insigne? Jaki Lorenzo? Jaki Insigne?

Italia zwariowała na punkcie Kwaracchelii. Cała, nie tylko południe, generalnie bardziej skłonne do przesady. Naprawdę dziennikarze i byli piłkarze porównywali 21-latka już do wszystkich wymienionych postaci, w tym do bohatera serii komiksów Marvela (fantazji dali się ponieść w Tuttosport, ponoć dostrzegli podobieństwo m.in. w sile i dynamice). Serio już nikt nie wzdycha do Insigne, a ten umiera z zazdrości z oceanem. Po golu Gruzina z dystansu z Monzą obecny zawodnik Toronto opublikował na Instagramie nagranie z własnym trafieniem zza pola karnego, bo przecież on też takie strzelał dla Napoli. Kiedy młokos wrzucił fotografię Stadio Diego Armando Maradona z podpisem „dom”, to samo zrobił Włoch, tyle że ze zdjęciem BMO Field.

Reklama

Chwicza Kwaracchelia – nowa gwiazda Napoli

Wymiary areny amfiteatru w Weronie to dokładnie 73,68 na 44,43 metra. Budowla powstała w 30 roku naszej ery, jest trzecia pod względem wielkości w Italii, ale w mieście miłości ważniejsze rzeczy działy się na obiekcie młodszym o 1933 lata, z boiskiem o rozmiarach 105 na 67 metra. Stadio Marc’Antonio Bentegodi. Właśnie tam w Serie A debiutowali Diego Maradona (w 1984 roku) i Cristiano Ronaldo (2018), a kochający symbole Włosi po dwóch kolejkach trwającego sezonu zaczynają dodawać, że także Kwaracchelia. Na razie jako ciekawostkę, aż tak wysoko nie odlecieli. Ale na ziemi też nie stoją.

Gra pod wielką presją – przestrzega trener Napoli Luciano Spalletti.

Oczywiście już słychać i widać „Kwaradona”, z połączenia nazwisk Gruzina i legendarnego Argentyńczyka. Nagle na ulicach i stadionie powiewają flagi ojczyzny pomocnika. Pojawiły się komentarze, że koniec z pizzą, którą przecież dawno temu wymyślono właśnie w Neapolu, a czas przerzucić się na chaczapuri. Furorę zrobił dowcip, że za kilka lat siedmiu na 10 chłopców będzie się nazywać Chwicza Esposito. Od 1861 roku formalnie w Neapolu nie ma króla, ale można odnieść wrażenie, że właśnie jesteśmy świadkami narodzin nowego.

Kwaracchelia potrzebował do wywołania „Kwaramanii” (tak, już pojawia się taki termin w miejscowych mediach) dwóch występów w lidze w sumie przez 138 minut. W tym czasie strzelił trzy gole, zanotował asystę i ruszyło. Choć należy przyznać, że zaczął spektakularnie, bo – zgodnie z wyliczeniami La Gazzetta dello Sport – w całej 96-letniej historii Napoli żaden piłkarz nie zdobył trzech bramek w swoich dwóch premierowych występach. Co więcej, uważni tifosi bez kłopotów wyłapali, że już strzelił tyle samo goli z gry, co Insigne w całym poprzednim sezonie – dwa. A przecież do tego wszystkiego jest sporo tańszy od wieloletniego kapitana Partenopei, bo zarabia 1,5 miliona euro przy 5 milionach, które zgarniał mistrz Europy z 2021 roku.

Reklama

Neapol szaleńczo kocha calcio, o czym od kilku lat przekonują się polscy turyści dzięki Piotrowi Zielińskiemu oraz wcześniej również Arkadiuszowi Milikowi. W taxi można usłyszeć nasze disco-polo, w knajpie zgarnąć rabacik za obywatelstwo. Teraz najważniejsze miasto południa pokochało też Gruzję i jej perełkę, skoro w dużej mierze dzięki niej ma sześć punktów po dwóch kolejkach i bilans bramek 9:2.

Jak kula do kręgli

Fani mogą nazywać mnie „Kwara”. „Kwaradona”? Oczywiście wiem, skąd wzięła się ta ksywa. Naturalnie podoba mi się – powiedział jeszcze w trakcie okresu przygotowawczego.

Uczy się włoskiego i uczy się Włoch. Nigdy wcześniej nie był w Italii, Neapol na razie widzi tylko z okien taksówki. Nie ma czasu na zwiedzanie, bo jest robota do wykonania. Musi zastąpić Insigne. Wybrał mieszkanie w pobliżu Castel Volturno, gdzie mieści się centrum treningowe Napoli, żeby nie musieć tarabanić się nie wiadomo skąd i jak długo. Nie interesowały go apartamenty z widokiem na morze, obchodzi go boisko. Tak samo postąpił kiedyś Marek Hamsik, kolejny symbol Partenopeich.

Cichy, skromny, wycofany, nieśmiały. Religijny i rodzinny. Nie za bardzo lubi luksusy, nie kręcą go egzotyczne wakacje. Polubił pizzę, mozzarellę i kawę parzoną przez Tommaso Starace, legendarnego magazyniera. Kopie piłkę odkąd miał osiem lat, jako 16-latek debiutował w gruzińskiej ekstraklasie.

Jego talent pochodzi od Boga – przekonywał ojciec Badri, który w przeszłości sam był zawodowym piłkarzem, a później został trenerem.

Najlepsza rekomendacja z możliwych przed przyjazdem do Neapolu, miasta, które od zawsze wierzy w działanie sił nadprzyrodzonych. W moc amuletów. W mądrość astrologów, którzy objaśniają miejscowym znaczenie liczb ze snów. W profetyczne znaczenie transformacji krwi świętego Januarego z postaci skrzepniętej w płynną. W boski talent Maradony.

Kwaracchelia idealnie wpisuje się w tradycję gruzińskich zawodników, od zawsze innych od reszty dawnego ZSRR. Jak pisał Erik R. Scott, profesor University of Kansas, w artykule na temat tamtejszego futbolu w imperium sowieckim, piłkarze z Gruzji zawsze bazowali bardziej na emocjach niż chłodnej kalkulacji. Dryblingu niż fizycznej defensywie. Artystycznej improwizacji niż brutalnej obronie. Wypisz, wymaluj Kwaracchelia.

Obunożny, dynamiczny, silny, ale przede wszystkim kochający drybling. W ojczyźnie zaczynał w Dinamie Tbilisi, później trafił do FK Rustavi, a następnie przeprowadził się do Rosji. W barwach Lokomotiwu Moskwa w marcu 2019 został pierwszym zawodnikiem z rocznika 2001, który wystąpił w Priemjer Lidze, po czym z powodu nieudanych negocjacji z Rustavi zmienił klub – zakotwiczył w Rubinie Kazań, w którym z miejsca grał regularnie. A oto jego statystyki udanych dryblingów z trzech lat w stolicy Tatarstanu :

  • 2019/20: 2,6 na mecz (3. w lidze)
  • 2020/21: 3,4 na mecz (1. w lidze)
  • 2021/22: 2,7 na mecz (2. w lidze)

To samo pokazywał choćby w trwającej edycji Ligi Narodów – 3,5 dryblingu na spotkanie to najlepszy rezultat kadry narodowej Gruzji, a w całej Dywizji C jedynie Edon Zhegrova z Kosowa robił to częściej (4, wszystkie dane za Who Scored).

Może jeszcze więcej – stwierdził Spalletti po rywalizacji z Monzą.

Bo na razie odwagi mu nie brak, ale już ze skutecznością średnio – podjął 10 prób dryblingu, tyle że ledwie dwie okazały się skuteczne (za fbref.com). To gdzieś umknęło pośród tsunami pochwał nad Gruzinem, ewidentnie w tym aspekcie widać przeskok między ligą rosyjską a włoską. Choć być może tylko na razie, ponieważ kumple z drużyny zachwycają się tym, co wyprawiał na treningach.

Radzi sobie z przeciwnikami niczym kula z kręglami – powiedział Giovanni Di Lorenzo.

Zrobił na mnie duże wrażenie swoimi możliwościami w tym względzie – dodał Stanislav Lobotka.

Blisko Juventusu

Kwaracchelia prędko zwrócił na siebie uwagę świata. W 2018 roku – jeszcze jako gracz Rustavi – znalazł się na sporządzonej przez The Guardian liście „Next Generation”, na której umieszczono 60 najzdolniejszych piłkarzy z rocznika 2001. Na początku 2021 roku L’Equipe umieściła Gruzina wśród 50 najlepszych zawodników urodzonych w XXI wieku.

Strata tak utalentowanego dzieciaka doprowadziła mnie do łez – powiedział Jurij Siomin trzy lata temu, kiedy Lokomotiw nie dogadał się z Rustavi.

Stopniowo stawał się jednym z najlepszych piłkarzy Priemjer Ligi i niewiele brakowało, by już rok temu trafił do Włoch, tyle że do Juventusu. Bianconeri osiągnęli wstępne porozumienie z Gruzinem i jego agentem, ale Fabio Paratici, który prowadził negocjacje, ostatecznie odszedł do Tottenhamu i z tego powodu transakcja upadła. Wówczas prawdopodobnie musieliby za niego zapłacić Rubinowi mniej więcej 20 milionów euro, a może nawet 25. Rok później, po inwazji Rosji na Ukrainę, sytuacja była inna.

Kiedy wojna się zaczęła, bałem się o swoją rodzinę, która dostawała pogróżki. Porozmawiałem z kolegami z drużyny i poradzili mi, żebym wybrał to, co dla mnie najlepsze. Życie jest dla mniej najważniejsze, dlatego nie mogłem zostać dłużej w Rosji – wyjaśniał Kwaracchelia.

W marcu pomocnik skorzystał z przepisów FIFA i wrócił do ojczyzny, gdzie podpisał kontrakt z Dinamem Batumi. Pozornie dziwny ruch, aczkolwiek układ był jasny – pomoże w zdobyciu pierwszego mistrzostwa w historii, po czym za rozsądne pieniądze ruszy w świat. Rozsądne, czyli – jak się okazało – 10 milionów euro. Przynajmniej dwa razy mniej niż oczekiwano w Kazaniu. Napoli było najkonkretniejsze, a spotkanie ze Spallettim ostatecznie przekonało Kwaracchelię do przyjęcia oferty właśnie klubu z południa Półwyspu Apenińskiego.

Reprezentant Gruzji (17 meczów, osiem goli, pięć asyst) nie potrzebował czasu na aklimatyzację. Ze Spallettim dogaduje się głównie po angielsku, trochę po rosyjsku (w latach 2009-14 Włoch prowadził Zenit Sankt Petersburg), ale najważniejsze, że wszystko chwyta.

Dlatego go kupiliśmy! – mówił Spalletti po debiucie pomocnika z Hellasem Verona.

Kwaracchelia to człowiek gór, uwielbia kaukaskie szczyty w Gruzji, zdecydowanie woli je od morza. Dobrze się składa, bo przecież ma pomóc utrzymać Napoli na szczytach tabeli Serie A.

CZYTAJ WIĘCEJ O SERIE A:

foto. Newspix

Rocznik 1990. Stargardzianin mieszkający w Warszawie. W latach 2014-22 w Przeglądzie Sportowym. Przede wszystkim Ekstraklasa i Serie A. Lubi kawę, włoskie jedzenie i Gwiezdne Wojny.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

Komentarze

9 komentarzy

Loading...