Reklama

5. Memoriał Maniaka, czyli mityng pod znakiem sprintów

Szymon Szczepanik

Autor:Szymon Szczepanik

24 sierpnia 2022, 20:25 • 5 min czytania 4 komentarze

Nie oszukujmy się – 5. Memoriał Wiesława Maniaka to nie były najlepiej obsadzone zawody. Wpływ na taki stan rzeczy miał termin ich rozegrania, gdyż od zakończonych w niedzielę mistrzostw Europy dzieliło je zaledwie trzy dni. Ale do Szczecina i tak przyjechało kliku reprezentantów Polski i medalistów ME. Na bieżni pojawili się Przemysław Słowikowski, Dominik Kopeć (brąz w sztafecie 4 x 100 m), Marika Popowicz-Drapała, Martyna Kotwiła (srebrne medalistki w sztafecie damskiej na 100 metrów) czy zawodniczka Grupy Sportowej ORLEN – Iga Baumgart-Witan, wicemistrzyni Europy w sztafecie 4 x 400 metrów oraz finalistka w rywalizacji indywidualnej na dystansie jednego okrążenia. Jak w Szczecinie spisali się nasi lekkoatleci?

5. Memoriał Maniaka, czyli mityng pod znakiem sprintów

MITYNG POD ZNAKIEM SPRINTÓW

Zacznijmy od tego, kim był Wiesław Maniak. To legendarny polski biegacz, specjalizujący się w sprintach. Urodził się we Lwowie na rok przed wojną, zaś w 1956 roku wyemigrował do Wielkiej Brytanii. Na Wyspach mieszkał kolejne siedem lat. To tam połknął bakcyla na lekkoatletykę, jednak w 1963 roku zdecydował się na powrót do Polski. Był to bardzo nietypowy ruch. W końcu kto raz przedarł się przez żelazną kurtynę i zaznał smaku życia na Zachodzie, ten zwykle nie wracał do komunistycznego kraju, który wciąż wygrzebywał się z gruzów wojny.

Maniak chciał jednak reprezentować Polskę. I robił to znakomicie. Już rok po powrocie pojechał na igrzyska olimpijskie do Tokio, gdzie zdobył srebrny medal w męskiej sztafecie na 100 metrów. Z kolei w 1966 roku wywalczył złoty medal na mistrzostwach Europy w Budapeszcie. Postać Wiesława Maniaka szerzej opisaliśmy w tym miejscu.

Orlen baner

Nie może zatem dziwić, że memoriał ku jego pamięci skupia się głównie na biegach sprinterskich. Chociaż nie tylko, bo dziś mogliśmy oglądać również konkurs w skoku o tyczce, rzut dyskiem oraz bieg na 800 metrów.

Reklama

SPRINTERSKI DWUBÓJ

Kibice zgromadzeni na Miejskim Stadionie Lekkoatletycznym im. Wiesława Maniaka w Szczecinie mogli oglądać ciekawą formę rywalizacji w sprintach. Otóż na początku imprezy rozegrano biegi na 100 metrów kobiet i mężczyzn. Wśród pań wygrała Kiara Parker (czas 11.17, nowy rekord stadionu) przed Shockorią Wallace i Magdaleną Stefanowicz. Marika Popowicz-Drapała, świeżo upieczona wicemistrzyni Europy z Monachium, wykręciła dopiero piąty czas w całej stawce – 11.53.

Ale to nie był koniec sprinterskiej rywalizacji, bo później te same zawodniczki i zawodnicy rywalizowali w biegu na 200 metrów. Suma tych dwóch wyników wyłaniała zwycięzcę. A tak się złożyło, że Popowicz-Drapała z czasem 23.31 okazała się najlepsza na dwie setki, dzięki czemu zakończyła sprinterski dwubój na trzecim miejscu. Lepsze okazały się Martyna Kotwiła oraz Kiara Parker, która drugą konkurencję z Popowicz-Drapałą przegrała o tysięczne setne sekundy.

– To mój piąty bieg w przeciągu niecałego tygodnia. Do tego dochodzą dwie dość długie podróże – czuję to wszystko w nogach. Kiedy rozmawiałam z dziewczynami, śmiałyśmy się, że dziś nie ma tego błysku, a ja do tego jeszcze przez trzy godziny targałam linę od tyrolki, bo jestem tutaj z synkiem – mówiła Popowicz-Drapała przed kamerą TVP Sport.

W sprinterskiej rywalizacji mężczyzn na obu dystansach najlepszy był Reynier Menya, który tym samym wygrał w klasyfikacji łącznej. Ale naszym bohaterem okazał się Przemysław Słowikowski. Brązowy medalista na 100 metrów w sztafecie z Monachium, na setce zajął dopiero szóste miejsce z czasem 10.31. Za to na 200 metrów Polak wykręcił czas 20.27. W polskich tabelach to czwarty najlepszy czas w historii.

Rywalizację na 400 metrów kobiet zwyciężyła Iga Baumgart-Witan. Wicemistrzyni Europy w sztafecie 4 x 400 metrów popisała się świetną wytrzymałością na najdłuższym sprinterskim dystansie. W drugiej części dystansu zawodniczka Grupy Sportowej ORLEN wciąż sadziła długie susy i uporała się z biegnącą na torze przed nią Courtney Okolo. Na metę dobiegła w czasie 51.48, potwierdzając wysoką formę z Monachium. Trzecie miejsce w rywalizacji zajęła Kinga Gacka.

Reklama

W biegu na 800 metrów kobiet znakomitym finiszem popisała się Katie Snowden. Brytyjka na wyjściu z ostatniego zakrętu zajmowała czwarte miejsce, ale na ostatniej prostej wyprzedziła rywalki. W tym Angelikę Sarnę która – tak się przynajmniej wydawało – jeszcze na prostej do mety miała bezpieczną przewagę nad Snowden. Z kolei wydarzeniem biegu na 800 metrów mężczyzn była… osoba startera, gdyż zawodników z bloków wypuszczał Marcin Lewandowski. Bieg w niezłym czasie 1:44:42 wygrał Collins Kipruto, zaś drugie miejsce zajął Patryk Dobek (1:45.04).

W jednej z dwóch konkurencji technicznych – rzucie dyskiem – wygrał Brytyjczyk Lawrence Okoye. Brązowy medalista mistrzostw Europy rzucił 66,16 m i wyraźnie pokonał najlepszego obecnie polskiego dyskobola, Roberta Urbanka, który zakończył konkurs na drugim miejscu z wynikiem 63,90 m.

Ciekawie zapowiadała się rywalizacja w konkursie skoku o tyczce. W niej zaprezentowali się najlepsi polscy tyczkarze – Piotr Lisek i Robert Sobera. Oraz ten najzdolniejszy, Michał Gawenda – tegoroczny mistrz Europy juniorów młodszych i brązowy medalista mistrzostw świata juniorów. Osiemnastolatek już rywalizował z polską czołówką podczas tegorocznych mistrzostw Polski w Suwałkach. Gawenda zajął wtedy czwarte miejsce, ale z wynikiem  5,40 ustanowił nowy rekord Polski w kategorii U18 (poprawił go o 5 centymetrów na MŚ juniorów).

Niestety dla Michała, ten kompletnie nie poradził sobie w dzisiejszych zawodach. Młodzian zatrzymał się już na pierwszej wysokości – 5,02. Ale konkurs nie padł łupem żadnego z Polaków. Lisek i Sobera za trzecim razem pokonali poprzeczkę zawieszoną na 5,52. Nie dali jednak rady pokonać przeszkody zawieszonej o 10 centymetrów wyżej. Tej sztuki nie dokonał też Gillian Ladwig. Jednak Niemiec z 5,52 uporał się za pierwszym podejściem, dlatego to on wygrał konkurs.

Fot. Newspix

Czytaj więcej o lekkoatletyce:

Pierwszy raz na stadionie żużlowym pojawił się w 1994 roku, wskutek czego do dziś jest uzależniony od słuchania ryku silnika i wdychania spalin. Jako dzieciak wstawał na walki Andrzeja Gołoty, stąd w boksie uwielbia wagę ciężką, choć sam należy do lekkopółśmiesznej. W zimie niezmiennie od czasów małyszomanii śledzi zmagania skoczków, a kiedy patrzy na dzisiejsze mamuty, tęskni za Harrachovem. Od Sydney 2000 oglądał każde igrzyska – letnie i zimowe. Bo najbardziej lubi obserwować rywalizację samą w sobie, niezależnie od dyscypliny. Dlatego, pomimo że Ekstraklasa i Premier League mają stałe miejsce w jego sercu, na Weszło pracuje w dziale Innych Sportów. Na komputerze ma zainstalowaną tylko jedną grę. I jest to Heroes III.

Rozwiń

Najnowsze

Inne sporty

Komentarze

4 komentarze

Loading...