Reklama

Mikael Ishak, czyli napastnik skrojony pod europejskie puchary

Jan Mazurek

Autor:Jan Mazurek

06 lipca 2022, 14:52 • 4 min czytania 28 komentarzy

Dochodzi czterdziesta pierwsza minuta meczu Lecha Poznań z Karabachem Agdam. Piłkarze mistrza Polski wymieniają podania, a Mikael Ishak tkwi pomiędzy Maksimem Medvedevem a Marko Vesoviciem. Za krycie go odpowiada ten pierwszy. Ogląda się, patrzy, analizuje, a tymczasem Szwed robi ruch w kierunku bliższego słupka, żeby trzydziestodwuletni Azer myślał, że kontroluje sytuację. Nic bardziej mylnego, po chwili snajper Kolejorza zmienia kierunek biegu, już zaraz błyskawicznie przemiesza się na pozycję za plecami Medvedeva i z trzech metrów pakuje piłkę do bramki gości na wagę zwycięstwa. Ot, cały Ishak.

Mikael Ishak, czyli napastnik skrojony pod europejskie puchary

Zwyczajowo piłkarskie profile ekstraklasowych napastników ukrywają jakiś defekt. Ukryty gorzej lub lepiej, ale jednak wciąż defekt. Owiana karykaturalną sławą jest już grupa walczaków-pracusiów, zdolna do wzięcia stopera na plecy, odwrócenia jego uwagi (sic!), powalczenia na wślizgu, sześćdziesięciometrowej pogoni na sprincie pod swoją bramkę, ale upiornie nieskuteczna w polach karnych drużyn oponentów. Są też lisy pola karnego, gwarantujące porządną liczbę bramek w sezonie, ale cholernie ograniczone, bo pozbawione przy tym jakichkolwiek innych atutów boiskowych. Albo tacy, siekający tylko z silnymi rywalami, albo tacy, trafiający tylko ze słabymi przeciwnikami, albo tacy, znikający w europejskich pucharach. Innym przypadkiem jest Mikael Ishak, który strzela regularnie, na kilka różnych sposobów, na wszystkich frontach, z mocnymi i słabymi, a przy tym i zaabsorbuje defensorów, i wróci, i powalczy w środku pola. I naprawdę trudno go nie lubić.

Ishak, czyli lider Lecha Poznań

Czasami zapomina się, że Mikael Ishak wciąż może być łakomym kąskiem dla potencjalnych kupców. Znajduje się w snajperskim kwiecie wieku. Ma na koncie występy w Niemczech i we Włoszech – sumarycznie ponad sto występów w Bundeslidze, 2. Bundeslidzie i Serie B. Furory tam nie zrobił, ale bardzo porządne liczby wykręcał zarówno w duńskiej Superligaen, jak i w polskiej Ekstraklasie, czyli w rozgrywkach drugiego i trzeciego szeregu na Starym Kontynencie. Ponadto jeszcze wcale niedawno ocierał się o reprezentację Szwecji, w której do tej pory wystąpił cztery razy, a w Lechu Poznań utrzymuje wysoką formę od przeszło dwóch lat. Rzut oka na statystyki szwedzkiego snajpera z dwóch ostatnich sezonów:

2020/21:

  • Udział przy wszystkich bramkach Lecha z asystami drugiego stopnia – 41,0%,
  • Wykorzystane dogodne sytuacje – 29,4%,
  • Expected goals – 11,511,
  • Strzelone gole – 12.

2021/22:

Reklama
  • Udział przy wszystkich bramkach Lecha z asystami drugiego stopnia – 44,8%,
  • Wykorzystane dogodne sytuacje – 35,7%,
  • Expected goals – 15,604,
  • Strzelone gole – 18.

Bez niego Lech Poznań nie zdobyłby mistrzostwa Polski na stulecie istnienia klubu. W pięciu ostatnich kolejkach ligowych zdobył cztery gole i zaliczył asystę. Dziurawił bramki Górnika Łęczna, Stali Mielec, Piasta Gliwice i Warty Poznań. Szczególnie trafienie z ekipą Waldemara Fornalika miało dziejowe znaczenie, bo Szwed władował głową na 2:1 przy równoczesnym remisie Rakowa Częstochowa z Cracovią. Prawda jest taka, że posiadanie snajpera, gwarantującego dwucyfrową liczbę trafień w każdym kolejnym sezonie ligowym, jest komfortem, na który pozwolić może sobie niewiele ekstraklasowych klubów. A Lech w tej kwestii nie musi szukać i dziwować.

Przytomnie napisaliśmy kiedyś też, że „gra Ishakiem z przodu to tak, jak gra dwójką napastników, ale załatwiona jednym graczem”. Roztacza wokół siebie aurę walczaka, a nawet boiskowego łobuza. Na polskie warunki imponuje umiejętnością gry przestrzenią, takim znajdywaniem sobie wolnych pozycji, w które koledzy, czy to ze środka, czy to ze skrzydła mogą dogrywać mu piłki. Zapieprza mecz w mecz. Cofa się. Walczy o piłki. Przebiega te porządne dziesięć czy jedenaście kilometrów. Przy tym żaden z niego Robert Lewandowski, od rozgrywania są inni, ale czynnie bierze udział w konstrukcji i jakoś nie mamy wrażenia, żeby nie zgrywał się z kimkolwiek z ofensywy Kolejorza. Nieprzypadkowo jest kapitanem tej bandy.

Napastnik skrojony pod europejskie puchary

Mikael Ishak przyjechał do Poznania, żeby wskoczyć w buty Christiana Gytkjaera, który czmychał do włoskiej Monzy, żeby grać dla Silvio Berlusconiego. Duńczyk wyjeżdżał z polskiej ziemi jako najlepszy napastnik Ekstraklasy. Już wiadomo, że Ishak doskonale go zastąpił. Gdy spojrzy się na statystyki obu snajperów w Lechu, wyglądają one bardzo podobne:

Średnia goli na mecz:

  • Ishak – 0,58 gola na mecz,
  • Gytkjaer – 0,54 gola na mecz.

Liczby w europejskich pucharach:

Reklama
  • Ishak – 11 meczów, 9 goli,
  • Gytkjaer – 10 meczów, 9 goli.

Nie sposób jednak nie odnieść wrażenia, że choć obu należy postrzegać w kategorii „dobry piłkarz”, to już w tej chwili Ishak zrobił dla klubu więcej niż Gytkjaer, że jest napastnikiem bardziej kompletnym, że współtworzył lepsze czasy w stolicy Wielkopolski. Duńczyk sięgnął po wicemistrzostwo, Szwed po mistrzostwo. Ten pierwszy nie był kołkiem stojącym w polu karnym, można było z nim pograć klepkę w okolicach szesnastki, można było liczyć, że mądrze i w tempo odegra, funkcjonował w systemie, nie był obok niego, ale nie dało się ukryć: to nie piłkarz, który w razie potrzeby wróci, pomoże rozegrać, rzuci jakąś super prostopadłą piłkę. Odpowiadał przede wszystkim za strzelanie goli i z tego zadania się wywiązywał, co takie oczywiste w polskiej lidze nie jest. Ten drugi zaś wnosi element ekstra ponad samo strzelanie.

No i jakimś tam dowodem na wyższość Ishaka nad Gytkjaerem są też europejskie puchary. Ishak dziurawił siatki Valmiery, Apollonu, Standardu, Benfiki i Karabachu, a Gytkjaer ma na rozkładzie bramkarzy Utrechtu, Soligorska i Gandzasaru. Szwed zdobywa bramki ważniejsze, bardziej prestiżowe i na więcej sposobów. I to żadna ujma dla Christiana Gytkjaera. Po prostu Mikael Ishak jest większym kozakiem.

Czytaj więcej o Lechu Poznań:

Fot. Newspix

Urodzony w 2000 roku. Jeśli dożyje 101 lat, będzie żył w trzech wiekach. Od 2019 roku na Weszło. Sensem życia jest rozmawianie z ludźmi i zadawanie pytań. Jego ulubionymi formami dziennikarskimi są wywiad i reportaż, którym lubi nadawać eksperymentalną formę. Czyta około stu książek rocznie. Za niedoścignione wzory uznaje mistrzów i klasyków gatunku - Ryszarda Kapuscińskiego, Krzysztofa Kąkolewskiego, Toma Wolfe czy Huntera S. Thompsona. Piłka nożna bezgranicznie go fascynuje, ale jeszcze ciekawsza jest jej otoczka, przede wszystkim możliwość opowiadania o problemach świata za jej pośrednictwem.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

28 komentarzy

Loading...