Multiliga to święto dla każdego kibica Ekstraklasy, co roku z utęsknieniem na nią czekamy. Tym razem jednak zapowiada się wyjątkowo mało atrakcyjnie, została odarta z najważniejszych emocji. Mistrza kraju już znamy, podobnie jak komplet pucharowiczów i wszystkich spadkowiczów. Teoretycznie nie ma po co jej włączać i jeśli ktoś zdecyduje się pójść tą drogą – zrozumiemy. Spróbujmy jednak, także sami siebie, przekonać, że warto spędzić sobotni wieczór z naszymi ligowcami. Możliwe, że sprawa jest z góry przegrana, ale przynajmniej próbowaliśmy.
Walka o drugie miejsce
To punkt zdecydowanie najważniejszy. Nadal nie wiadomo, kto zostanie wicemistrzem, a kto będzie musiał zadowolić się najniższym stopniem podium. W kontekście europejskich pucharów rozstrzygnięcie tej kwestii nie ma znaczenia, bo i tak wiadomo, że Raków Częstochowa jako zdobywca Pucharu Polski zacznie rywalizację od II rundy eliminacji Ligi Konferencji. Ma to jednak znaczenie prestiżowe, historyczne (po latach „wicemistrz” brzmi znacznie lepiej niż „zdobywca trzeciego miejsca”) i przede wszystkim finansowe. Jedno miejsce różnicy oznacza w praktyce kilka milionów złotych straconych lub pozyskanych do budżetu. Jest więc o co walczyć.
W uprzywilejowanej sytuacji znajduje się rzecz jasna Raków, któremu ze względu na lepszy bilans meczów bezpośrednich (0:0 u siebie, 2:1 na wyjeździe) do zapewnienia sobie wicemistrzostwa wystarczy remis w domowym starciu z Lechią Gdańsk. Przy takim obrocie sprawy Pogoni Szczecin nic nie da nawet niezwykle wysokie zwycięstwo nad zdegradowaną już Termaliką.
Walka o koronę króla strzelców
Dzięki hat-trickowi Karola Angielskiego z Wisłą Kraków mamy w tej kwestii nadspodziewanie ciekawą sytuację. Mikael Ishak i Ivi Lopez zgromadzili po 18 goli, a napastnik Radomiaka zaledwie o jednego mniej. Tu się jeszcze wszystko może zdarzyć. W teorii faworytem pozostaje Ishak. Jest typową „dziewiątką”, ma najlepszych partnerów w ofensywie, a Lech Poznań jest gospodarzem z Zagłębiem Lubin, będzie atmosfera święta. Nic, tylko trafiać do siatki i odbierać gratulacje. W szeregach „Kolejorza” nie ukrywają, że zapewnienie Szwedowi snajperskiego berła to teraz jeden z priorytetów. Na przedmeczowej konferencji trener Maciej Skorża zapowiedział, że Ishak wyjdzie na boisko w pierwszym składzie właśnie w celu podreperowania swojego bramkowego dorobku, co powinno dać mu tytuł króla strzelców.
Z drugiej strony, mające zapewnione utrzymanie Zagłębie zagra na pełnym luzie, co czasami oznacza, że zaczynają wychodzić rzeczy, które wcześniej nie wychodziły. „Miedziowi”, znajdując się pod olbrzymią presją związaną z potencjalnym spadkiem, potrafili ostatnio w pełni zasłużenie wyjść z 0:2 na 2:2 z Lechią, rozgromić Radomiaka i pokonać bijący się o mistrzostwo Raków. Podopieczni Piotra Stokowca na mecie sezonu są po prostu w dobrej formie.
Lopez będzie musiał spróbować znaleźć sposób na defensywę Lechii, natomiast Angielski na defensywę Piasta Gliwice. Wydaje się, że napastnika beniaminka czeka najtrudniejsze zadanie, ale możemy go pocieszyć, że ligowe finisze – jak mówi ten nieznośny klasyk – rządzą się swoimi prawami. – Nie będę wywierał na siebie dodatkowej presji, że muszę strzelić gola czy dwa, bo to może tylko zaszkodzić. Będę robił swoje i jeśli dojdę do jakiejś sytuacji, zamierzam ją wykorzystać, a potem zobaczymy, co mi to da indywidualnie – mówił nam Angielski kilka dni temu.
Karol Angielski: Zimą odrzuciłem ofertę z Rosji. Kilka dni później wybuchła wojna [WYWIAD]
Walka o miano najskuteczniejszego młodzieżowca
Ten wyścig jest mniej prestiżowy, ale też ma jakieś znaczenie i może stanowić miłe ukoronowanie sezonu dla zainteresowanych. A konkretnie dla Jakuba Kamińskiego i Krzysztofa Kubicy. Obaj mają po dziewięć goli i chętnie zakończyliby rozgrywki na pierwszym miejscu w tej klasyfikacji, zwłaszcza że może być sporządzana po raz ostatni, bo wciąż trwają próby zniesienia przepisu o obowiązku wystawiania młodzieżowca.
– Długo zupełnie o tym nie myślałem i nie analizowałem sprawy. Kuba jest zawodnikiem typowo ofensywnym, więc co chwila coś strzela, moje zadania są trochę inne. Ale po tych dwóch bramkach na Legii uświadomiłem sobie jak wygląda sytuacja i uznałem, że fajnie byłoby zostać najskuteczniejszym młodzieżowcem. Na razie brakuje mi jednego gola do Kuby, on też trafił w ostatniej kolejce. Mam nadzieję, że jeszcze go prześcignę – deklarował Kubica przed meczem z Górnikiem Łęczna. Nie rzucał słów na wiatr, kolejny raz trafił do siatki i zrównał się z Kamińskim.
Krzysztof Kubica: Czekam na gole z dystansu. Może jak już raz wpadnie, to pójdzie seria [WYWIAD]
Skrzydłowy Lecha i pomocnik Górnika Zabrze zostawili swoich rówieśników daleko w tyle pod względem skuteczności. Dość powiedzieć, że trzeci z czterema bramkami jest… Mateusz Praszelik, który zimą zamienił Śląsk Wrocław na Hellas Verona. Przepaść.
Kto skończy z największą liczbą porażek
Legia Warszawa śrubuje klubowy rekord w liczbie przegranych meczów w jednym sezonie Ekstraklasy. Ma ich już aż 17. Jeśli da się pokonać Cracovii, niewykluczone, że zostanie najczęściej ogrywaną drużyną w całej lidze, co dla takiego klubu zwyczajnie byłoby wstydem.
Aktualnie tyle samo porażek na koncie mają Górnik Łęczna i Zagłębie Lubin. Pierwsi zmierzą się u siebie z Jagiellonią, a drudzy pojadą nieco zmącić atmosferę Lechowi przed fetą mistrzowską.
Końcowe miejsce Legii Warszawa
Pozostajemy przy wątku legijnym. Legia obecnie jest dziesiąta i wiadomo, że wyżej nie podskoczy, ponieważ do dziewiątego Górnika Zabrze traci cztery punkty. Może natomiast jeszcze mocno osunąć się w tabeli, nawet na trzynastą lokatę. Obecnie zajmuje ją Stal Mielec, która ma z „Wojskowymi” lepszy bilans meczów bezpośrednich. Aby przegonić Legię musi wygrać w Płocku i liczyć na triumf „Pasów” w stolicy. Ekipę z Łazienkowskiej mogą także wyprzedzić Zagłębie Lubin i Warta Poznań, która pożegna Wisłę Kraków w Ekstraklasie.
Różnica między byciem dziesiątym a trzynastym to grubo ponad pół miliona złotych różnicy tylko z tytułu kwot wypłacanych za poszczególne miejsca. W obecnej sytuacji Legii mówimy o kwotach, których nie można zlekceważyć.
Pożegnanie Wisły Kraków
To najbardziej spektakularny spadek z Ekstraklasy w XXI wieku, pewna epoka się kończy. Rozgoryczenie wśród kibiców Wisły jest olbrzymie i trudno się temu dziwić. Grupa „Ultra Wisła” zaapelowała do wszystkich wybierających się na mecz z Wartą, żeby przyszli w czarnych koszulkach, mających symbolizować „pewnego rodzaju żałobę”. Pytanie, czy tylko na tym i dosadnych okrzykach się skończy? Fani Legii na przykład planują opuścić stadion na 17 minut, co ma symbolizować 17 porażek w tym sezonie. Kibice Lecha kilka lat temu przy prowadzeniu Legii 2:0 na wagę mistrzostwa, nie pozwolili dokończyć meczu przy Bułgarskiej.
Wisła zawczasu zamknęła sektor kibiców gości, sympatycy Warty obejdą się smakiem i będą musieli obejrzeć spotkanie w telewizji.
Jedno jest pewne: to będzie najsmutniejszy stadion w Multilidze.
Siedem scen z życia Wisły Kraków. Jak się spada z Ekstraklasy?
Rozstanie z ligą na dwa miesiące
Nasza Ekstraklasa jest jaka jest, ale gdy jej brakuje, człowiek potrafi szybko zatęsknić. Warto więc obejrzeć tę ostatnią kolejkę choćby z tego powodu, że później rozstajemy się z ligą na blisko dwa miesiące. Po drodze będą mecze reprezentacji Polski i pierwsze występy naszych pucharowiczów, ale co Ekstraklasa, to Ekstraklasa. No i następna Multiliga dopiero za rok.
W Multiligach zawsze dużo się dzieje
Wielkich emocji nikt się już nie spodziewa, zwyczajnie brakuje punktów zaczepienia, ale to nie znaczy, że będzie nudno. Ba, nadal można z dużym prawdopodobieństwem stwierdzić, że będzie wręcz odwrotnie. Poprzednie lata pokazują, że przy okazji Multiligi zawsze dzieje się nadprogramowo dużo. Weźmy pięć ostatnich sezonów. Liczba goli nigdy nie była poniżej ogólnej średniej, a czasami nawet mocno ją przekraczała.
- 2020/21: 22 gole (średnia 2.75)
- 2019/20: 22 gole (średnia 2.75)
- 2018/19: 26 goli (średnia 3.25)
- 2017/18: 21 goli (średnia 2.62)
- 2016/17: 22 gole (średnia 2.75)
Zaletą ostatniej kolejki przeważnie jest to, że potrafią w niej wypłynąć postaci nieoczywiste. Są piłkarze, którzy jakoś najlepiej odnajdują się w takich okolicznościach. Presja często jest już symboliczna, wiele klubów zdążyło ogłosić pierwsze decyzje kadrowe, trenerzy dają szansę mniej eksploatowanym zawodnikom, dochodzi do mniej lub bardziej wzruszających pożegnań.
W poprzednim sezonie Jakub Arak swojego jedynego ligowego gola dla Rakowa strzelił właśnie na zamknięcie rozgrywek. Dwa lata temu pięknie z ŁKS-em błysnęła młodzież z Korony Kielce, czyli Iwo Kaczmarski i Daniel Szelągowski. Trzy lata temu mieliśmy fantastyczny mecz Miedzi Legnica z Wisłą Kraków (4:5). Cztery lata temu Adam Frączczak w barwach Pogoni ustrzelił hat-tricka na stadionie Cracovii. W 2017 roku obserwowaliśmy walkę o mistrzostwo między czterema klubami, dwie bramki spadającego Ruchu Chorzów w obficie doliczonym czasie czy najlepszy występ Mario Engelsa w Śląsku Wrocław (dwie bramki w Płocku).
*
Jeżeli ktoś wcześniej był zdecydowanie na „nie”, powyższe argumenty zapewne i tak go nie przekonają. Jeśli jednak ktoś się jeszcze wahał, być może tych kilka smaczków, które wychwyciliśmy, pozwoli mu wybrać sobotę z Ekstraklasą. Obyśmy wieczorem nie musieli się tłumaczyć, dlaczego tym razem wcale nie było ciekawie.
WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:
- Ile zarobią kluby w Ekstraklasie za sezon 2021/2022?
- Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie – gdzie jest Jakub Błaszczykowski?
Fot. Newspix