Karol Angielski przed tym sezonem miał w CV cztery ekstraklasowe kluby i tyle samo strzelonych goli na tym poziomie. Teraz wreszcie pokazuje, że może być wyróżniającą się postacią w polskiej elicie. Ma już 17 bramek i powalczy jeszcze o koronę króla strzelców. W poprzedniej kolejce po wejściu z ławki zdobył trzy bramki z Wisłą Kraków, wbijając gwóźdź do jej trumny. Rozmawiamy z nim o różnych aspektach tego meczu, sprawach na przyszłość i problemach Radomiaka. Czy otrzymywał wiadomości od wściekłych kibiców? Jakie ma relacje z Mariuszem Lewandowskim? Czy męczyło go to, że większość goli strzela z rzutów karnych? Jaką ofertę zimą odrzucił i dziś się z tego cieszy? Czy latem odejdzie? Jakim lekarzem jest Alexandru Buza? Czy zwolnienie Dariusza Banasika było szokiem? Zapraszamy.
Jak się czuje człowiek, któremu pół Krakowa od kilku dni życzy wszystkiego najgorszego?
Nic się nie zmieniło, jest jak było, choć oczywiście jestem szczęśliwy, że udało mi się strzelić tego hat-tricka. Wchodziłem w trudnej sytuacji, zaraz potem zaczęliśmy przegrywać 0:2. Te bramki odmieniły losy meczu. Jako cały zespół czekaliśmy na zwycięstwo od lutego. Pokonanie Wisły może być bodźcem dla drużyny, pozwalającym uwierzyć w założenia nakreślone przez nowego trenera, które są zupełnie inne niż u Dariusza Banasika.
Gdzie są największe różnice?
Za trenera Banasika większość meczów rozgrywaliśmy na dwóch napastników. Teraz stosujemy kompletnie inne ustawienie w ofensywie. Mariusz Lewandowski próbuje grać trójką z przodu. Dariusz Banasik też próbował, ale założenia co do ustawiania się mocno się różnią. Potrzebujemy czasu, żeby nauczyć się poruszania w tych realiach. Do tej pory przeważnie grałem w systemach z jednym bądź dwoma napastnikami. One się sprawdzały, ale z Wisłą po przerwie pokazaliśmy, że i w tym nowym ustawieniu możemy funkcjonować jak należy.
Do nowego trenera przejdziemy, na razie pozostańmy przy wydarzeniach z niedzieli. Nigdy wcześniej nie zaliczyłeś hat-tricka.
W meczu ligowym faktycznie. Super uczucie. Mogłem zabrać do rodzinnego domu piłkę z autografami wszystkich kolegów. Zostanie pamiątka na całe życie. Mam nadzieję, że jeszcze kilka takich piłek kiedyś zgarnę.
Dostawałeś w mediach społecznościowych “pozdrowienia” od kibiców Wisły?
Jeśli już, to bardziej od ludzi, którym przez Radomiaka nie weszły kupony u bukmacherów. Pisali do mnie i do mojej dziewczyny, straszyli, życzyli jak najgorzej. Cóż, piłka piłką, ale jakiś dystans i rozgraniczenie z życiem prywatnym trzeba mieć. Trzeba być przygotowanym na wszystko. Nie zamartwiałem się takimi komentarzami, tylko raczej z nich śmiałem, a po przeczytaniu natychmiast o nich zapominałem.
Więcej otrzymywałem wiadomości pozytywnych. Gratulowali mi kibice z Kielc i Wrocławia. Ci pierwsi cieszyli się, że kielczanin strzelał Wiśle gole w tak istotnym meczu. Wiadomo, jakie są tam relacje kibicowskie. Od fanów Radomiaka to już w ogóle dostałem multum miłych komentarzy.
Miało dla ciebie znaczenie, jak dużą wagę mają te gole, że przesądzały one o spadku Wisły do I ligi?
Przed meczem kompletnie nie myślałem o tym, że swoimi bramkami mogę odebrać Wiśle szansę na utrzymanie, a już tym bardziej hat-trickiem. Nie zakładałem tego. Po prostu: ktoś wygrał, ktoś przegrał. Ktoś został mistrzem, ktoś pożegnał się z ligą. Taka jest piłka, a Wisła od dawna przeżywała słabszy okres. To nie jeden mecz ją zdegradował. Dla mnie najważniejsze było to, że po najgorszym występie w sezonie podnieśliśmy się i przynajmniej trochę “oczyściliśmy” swoje nazwiska. Po 1:6 z Zagłębiem Lubin byliśmy mocno krytykowani, ale należało nam się. Teraz z kolei należą nam się brawa i jesteśmy na dobrej drodze, żeby udanie zakończyć udany sezon. Chcemy wygrać z Piastem Gliwice i utrzymać szóste miejsce w tabeli.
Widziałeś od pewnego momentu u zawodników Wisły, że nogi im drżą, a piłkarska śmierć zagląda w oczy?
Już po bramce kontaktowej widać było w nich nerwowość i brak boiskowej swobody. Wysoka stawka meczu dawała o sobie znać. Wiem, jak trudno gra się w takich okolicznościach, bo sam to przeżywałem w Piaście Gliwice i Wiśle Płock. Wydaje mi się, że pod względem mentalnym łatwiej walczyć o mistrzostwo Polski niż o utrzymanie.
Zaskoczenie twoim wyczynem było tym większe, że przed meczem z Wisłą miałeś tylko cztery gole strzelone z akcji. Tu w ciągu kilkunastu minut strzeliłeś trzy.
Wychodzi na to, że się da. Ludzie mogą mówić co chcą, ale moim zdaniem trudniej dobrze wykonać rzut karny niż zdobyć trzy takie bramki. Ci, którzy wykonywali jedenastki na trudnych terenach w kluczowych momentach, wiedzą, o czym mówię. Takiego karnego wykorzystać trudniej niż dołożyć sytuacyjnie nogę po dograniu, jakie przy golu na 1:2 posłał do mnie Dawid Abramowicz. Wystarczy spojrzeć na spotkanie Termaliki z Piastem. Piotr Wlazło pomylił się przy wyniku bezbramkowym, mógł zmienić oblicze meczu i jednak nie dał rady. Termalica ostatecznie przegrała i spadła.
Czyli chodzi ci o to, że strzelając z akcji nie ma czasu na rozmyślania i działasz instynktownie, a podchodząc do rzutu karnego masz milion myśli w głowie i dźwigasz na sobie ciężar oczekiwań całego stadionu?
Można to tak ująć, zwłaszcza gdy wszystko dzieje się w trudnym momencie. Wiele razy podchodziłem do jedenastek, gdy był remis lub musieliśmy gonić wynik. Znajdujesz się wtedy pod dużą presją i to bez względu na to, czy grasz na wyjeździe, czy u siebie. Bramkarze z czasem próbują cię coraz mocniej analizować i przewidywać twoje ruchy. Cieszę się, że jak na razie mam stuprocentową skuteczność, bo jednak drugiego karnego z Lechią też zamieniłem na gola, tyle że na raty.
Ciążyło ci, że większość goli strzelałeś z karnych i często było to podkreślane?
Kompletnie się nad tym nie zastanawiałem. Każdy gol cieszy mnie tak samo, obojętnie, w jaki sposób strzelony. Grunt, żeby były z tego punkty dla zespołu. A rzuty karne trzeba najpierw wywalczyć, nikt ich nie rozdaje za darmo. Wiem, że w mediach nieraz się analizuje, że ktoś ma tyle goli z karnych, a tyle z akcji, ale to już zabawy dla dziennikarzy. Ja się cieszę, że mam 17 bramek, mogę chodzić z podniesioną głową.
Nie nachodziły cię myśli, że jednak powinieneś więcej trafiać do siatki poza uderzeniami z jedenastu metrów?
Czasami śmialiśmy się w szatni, że stwarzamy sobie mało sytuacji, więc musimy się ratować karnymi. Jasne, że chciałbym zdobywać jak najwięcej bramek z akcji, ale jeśli nie mam takich okazji w meczu, to równie mocno ucieszy mnie gol z jedenastki.
Sprawiłeś, że mamy jakiś smaczek przed ostatnią kolejką. Dołączyłeś do walki o koronę króla strzelców, tracisz jednego gola do Iviego Lopeza i Mikaela Ishaka.
Przed meczem nikt nie zakładał, że mogę jeszcze dogonić czołówkę. Kompletnie się nad tym nie zastanawiałem i z takim samym nastawieniem zamierzam wyjść na boisko w Gliwicach. Nie będę wywierał na siebie dodatkowej presji, że muszę strzelić gola czy dwa, bo to może tylko zaszkodzić. Będę robił swoje i jeśli dojdę do jakiejś sytuacji, zamierzam ją wykorzystać, a potem zobaczymy, co mi to da indywidualnie.
Pytanie, czy zagrasz w pierwszym składzie. U Mariusza Lewandowskiego jeszcze się to nie zdarzyło. Jakie są wasze relacje? Trochę się plotkuje na ten temat.
Myślę, że nasze relacje nie są złe, ale nie są też jakieś super dobre jak z trenerem Banasikiem. On znał mnie znacznie dłużej i ściągał do Radomiaka. Z trenerem Lewandowskim pracuję dopiero od kilku tygodni. W pierwszym meczu chciał sprawdzić innych zawodników. Przed drugim powiedział mi na odprawie, że na pewno wpuści mnie po przerwie i żebym był gotowy. Jak tylko dostaję szansę, próbuję udowodnić, że moje miejsce jest w wyjściowym składzie i sądzę, że w dwóch ostatnich kolejkach się to udało.
Przed spotkaniem z Wisłą nie znajdowałeś się w normalnym treningu.
To prawda. Miałem problemy z mięśniem dwugłowym. Przez cały tydzień pracowałem z boku z fizjoterapeutą, po dwa razy dziennie. Dopiero od piątku trenowałem z zespołem, a w sobotę już normalnie wszedłem w rozruch.
Powinniśmy się nastawiać, że w sobotę po raz ostatni wystąpisz w barwach Radomiaka?
W tym sezonie na pewno, haha. A co dalej? Trudno mi powiedzieć. Nie ukrywam, że dostaję sygnały z różnych stron świata. Po sezonie usiądę z agentem i podejmiemy najlepszą decyzję – dla mnie i dla klubu. Jeżeli pojawi się oferta satysfakcjonująca wszystkie strony, to jestem przekonany, że się dogadamy. Na razie jednak o tym nie myślę, chcę zakończyć sezon na szóstym miejscu dzięki wygranej z Piastem i dołożyć coś do swojego dorobku.
Mówisz o różnych stronach świata, co sugeruje kierunki azjatyckie lub MLS.
Miałem telefony z Bliskiego Wschodu, z Europy również. Jak widać, nie dekoncentruje mnie to, wszystkim zajmuje się mój agent. Ja nie zaprzątam sobie głowy takimi tematami i skupiam na boiskowej robocie.
Tak ogólnie czujesz, że to właściwy moment na wyjazd? Młody już nie jesteś, 26 lat na karku, ale jeszcze wiekiem nie odstraszasz.
Stówka meczów w Ekstraklasie strzeliła, więc można myśleć o czymś większym (śmiech). A tak na poważnie: za mną dwa fajne sezony, łącznie strzeliłem w nich trzydzieści goli. Wyrobiłem sobie pewną powtarzalność i systematyczność w trafianiu do siatki. Jeśli więc przyjdzie jakaś naprawdę konkretna oferta, to będę musiał się mocno zastanowić i porozmawiać z trenerem. W tym tygodniu, możliwe nawet, że jutro [rozmawialiśmy w środę, PM] mamy odbyć rozmowę na temat przyszłości drużyny i mojej.
Patrząc realnie, jeśli Radomiak chce na tobie zarobić, musi cię sprzedać teraz, bo za rok wygasa ci kontrakt.
Dobrze powiedziane. Zobaczymy, co usłyszę na spotkaniu. Nie wiem, jaki klub ma pomysł na mnie. Może dostanę propozycję przedłużenia umowy? Trudno mi coś więcej powiedzieć. W każdym razie, skoro i ja, i drużyna mieliśmy dobry sezon, to być może warto spróbować czegoś nowego. Ale to już temat na później, po ostatnim meczu.
Zimą coś się działo w twoim kontekście? Pisano, że chce cię Zagłębie Lubin.
Działo się. Miałem na stole dwie czy trzy oferty. Poważny był temat z Rosji, ale skonkretyzował się dosłownie na kilka dni przed wybuchem wojny na Ukrainie. Czułem już co się święci i nie zdecydowałem się. Z dzisiejszej perspektywy – na szczęście. Jeśli się nie mylę, była także propozycja z drugiej ligi hiszpańskiej. Rozmawialiśmy z agentem, że musimy podjąć decyzję najlepszą i dla mnie, i dla zespołu. Stanęło na tym, że zostaję i walczę o zrealizowanie celów Radomiaka.
Podkreślasz udany sezon dla klubu, ale Dariusz Banasik po swoim zwolnieniu mówił, że z ust działaczy słyszał, iż piąte lub szóste miejsce będzie uznane za niepowodzenie. Coś tu nie gra.
Prawdę mówiąc, szóste miejsce dla beniaminka, w którym pojawiają się różne problemy pozaboiskowe, to moim zdaniem ogromny sukces. Wiadomo, że po rundzie jesiennej apetyty zostały lekko rozbudzone. Zimą podczas obozu w Turcji były luźne rozmowy z zarządem, że puchary to byłaby fajna opcja i można o nie powalczyć. Liga nas jednak zweryfikowała, więc jeśli utrzymamy szóstą lokatę, będzie to duże osiągnięcie.
Wynikałoby jednak, że zarząd klubu nie myślał o pucharach wyłącznie w luźny sposób.
Chyba za dużo zaczęto sobie obiecywać po zimowych sparingach. Dobrze graliśmy z Metalistem Charków czy rywalami z Czech, Serbii i Węgier. To były drużyny, które mogłyby walczyć o górną część tabeli w Ekstraklasie. Wtedy oczekiwania wobec nas wzrosły.
Wy sami w pewnym momencie poczuliście, że puchary są w zasięgu?
Na początku wiosny mogliśmy jeszcze mieć jakieś nadzieje. Zaczęło jednak brakować szczęścia, które mieliśmy jesienią. Z Wisłą Płock strzeliłem w słupek i piłka zamiast do siatki wpadła do rąk bramkarza. Uderzałem też po bliższym słupku, gdy bramkarz był zasłonięty i jakoś sobie poradził. Wcześniej takie sytuacje zazwyczaj kończyliśmy golami. Nie mieliśmy ich zbyt dużo, ale byliśmy skuteczni. A tak zaczęliśmy tracić punkty, kilka zwycięstw nam w ten sposób uciekło. No i przeciwnicy wyraźnie stali się mądrzejsi w meczach z nami, lepiej nas rozpracowywali, poznali nasze mocne i słabe strony. Nowym drużynom przeważnie trudniej się gra w drugiej rundzie, bo odpada pewien element zaskoczenia.
Wskazałeś już dwie przyczyny wiosennych niepowodzeń. Jakie jeszcze widzisz? Wiele mówiono o fatalnym boisku i problemach z bazą treningową, musicie jeździć po okolicy, żeby odbyć zajęcia.
W I czy II lidze coś takiego jeszcze mogło przejść. W Ekstraklasie dobrze byłoby już mieć warunki ekstraklasowe. Myślę, że klub robi co może, żebyśmy mieli dobre warunki do trenowania, ale na razie Radomiak wciąż uczy się najwyższego szczebla. Nie ma co ukrywać, że bywały problemy z jakością boisk. Czasami wychodziliśmy na trening, a nawierzchnia była tak sucha lub twarda, że lepiej byłoby założyć buty do biegania niż do grania. Wierzę, że w przyszłym sezonie będzie to wyglądało lepiej.
Musiało was to mocno irytować. Trener Banasik przyznawał, że mówił o tym publicznie również ze względu na wasze prośby, by temat nagłośnić.
Miało to wpłynąć pozytywnie, na pewno nie chodziło o to, żeby uderzać w klub jako taki. Chodziło o zwrócenie uwagi, na czym na co dzień trenujemy. To były boiska średnie łamane na słabe. W takich warunkach nie dało się wszystkiego przetrenować, by później mieć efekt w meczu. A stare powiedzenie mówi “jak trenujesz, tak grasz”.
Zwolnienie Dariusza Banasika to był szok czy czuliście w kościach, co się wydarzy?
Wyniki w tym roku nie były najlepsze, nie zadowalały ani nas, ani zarządu. Zawsze trzeba jednak patrzeć całościowo, a tu nadal zajmowaliśmy dobre miejsce. Dla zawodników pożegnanie trenera było szokiem. Nikt z nas nie zakładał takiego scenariusza, ale tak zdecydował zarząd. Piłkarz czasami też usiądzie na ławce, gdy nikt się tego nie spodziewał. Na decyzję góry nie mieliśmy wpływu. Mogliśmy mieć ten wpływ na boisku, gdzie zawsze musimy dawać z siebie sto procent. Nie wiem, może nie wszyscy dawali, trudno mi powiedzieć. Ja zawsze robię wszystko, żeby pomóc drużynie i każdy zawodnik powinien mieć takie nastawienie.
Przy tej okazji uważniej przyjrzano się Radomiakowi i okazało się, że dziwne sytuacja są na wielu polach. Jakim lekarzem jest Alexandru Buza?
Nie miałem zbyt wielu okazji, żeby korzystać z usług klubowego lekarza. Cieszę się, że poważniejsze kontuzje mnie omijają. Jeżeli już mam jakiś problem, raczej jadę na prywatną wizytę, żeby na przykład sprawdzić stan mięśnia przez USG, którego nie ma w Radomiaku. Jak chcę czegoś w klubie, to chodzę do fizjoterapeutów. Doktor jest z nami na co dzień i swoją pracę na pewno wykonuje.
Do pewnego momentu można było mówić, że Radomiakowi w miarę wychodzą zagraniczne transfery, ale później proporcje zostały zaburzone. Też masz takie odczucia, że zrobiło się zbyt mało polsko w szatni?
Jako polscy zawodnicy zauważyliśmy, że w meczu z Wisłą Kraków w drugiej połowie ofensywa była w zasadzie pierwszoligowa: Leo, Radecki, ja i Felipe. To samo linia obrony, poza Goncalo Silvą na prawej stronie. Do tego dokładamy Łukasika i Thabo, którzy przyszli po awansie. Fajnie było uświadomić sobie, że te gole i asysty w dużej mierze były zasługą ekipy z poprzedniego sezonu. Oczywiście cały zespół na nie pracował, nie tylko Abramowicz dogrywał i Angielski strzelał. Co do samych transferów, niekomfortowo recenzować mi kolegów z drużyny. Niech się wypowiadają eksperci i dziennikarze, którzy widzą, kto jak gra i wystawiają oceny. Po ostatniej kolejce będzie można podsumować, kto na ile pomógł zespołowi.
Jak szatnia przyjmuje takiego gościa jak Jo Santos, o którym wiadomo, że nieformalny dyrektor sportowy ciągnie go za sobą z klubu do klubu?
To są ciężkie pytania. Skoro dyrektor Octavian go sprowadzał, na koniec sezonu powinien spojrzeć na statystyki i liczbę rozegranych minut, żeby wyciągnąć wnioski. Najlepiej, żeby wypowiadały się osoby decyzyjne. My jesteśmy od grania.
Co by się nie działo dalej z Radomiakiem i z tobą, to ty w kończącym się sezonie wygrałeś dużo. Przez lata twój związek z Ekstraklasą miał status “to skomplikowane”, a teraz miłość rozkwitła.
Niektórym niedowiarkom utarłem nosy. Nie ukrywam, że wcześniej brakowało mi goli. Co z tego, że w jakimś klubie rozegrałem kilka dobrych meczów, skoro nie miałem liczb. W Radomiaku mecz mógł się nie układać, a i tak potrafiłem coś strzelić. Takie chwile są podwójnie motywujące. Ciągle mam głód goli, jestem nienasycony. Nie zadowalałem się dziewięcioma bramkami po pierwszej rundzie i dziś nie zadowalam się siedemnastoma. Chcę wycisnąć maksimum, bo czas bardzo szybko leci. Po kilku latach, po karierze chciałbym mieć satysfakcję, że w pełni wykorzystałem swój najlepszy okres.
rozmawiał PRZEMYSŁAW MICHALAK
WIĘCEJ O RADOMIAKU RADOM:
- Stempniewski: Liczę, że trener Banasik pomoże nam zbudować kadrę na nowy sezon
- OD NIELEGALNEGO ŻYCIA W ANGLII DO TRANSFERU ZA MILION EURO. RAPHAEL ROSSI
- MOŁDAWSKI DYREKTOR SPORTOWY I KULISY BUDOWY RADOMIAKA
- Bez wałów i bez trybuny. Co się dzieje na budowie stadionu Radomiaka?
- MISTRZ BUDOWANIA ATMOSFERY. DARIUSZ BANASIK OCZAMI PIŁKARZY
- Cichocki: Dopiero teraz widzę, że Ekstraklasa nie jest taka straszna
- DLACZEGO REWELACJA JESIENI WPADŁA W DOŁEK?
- Wielka improwizacja. Radomiak szuka przełamania w ekstremalnych warunkach
Fot. FotoPyK/Newspix