Reklama

Kosta Runjaić i bolesna niemożność wygrywania w ważnych momentach

Szymon Janczyk

Autor:Szymon Janczyk

21 kwietnia 2022, 10:47 • 6 min czytania 40 komentarzy

Niektóre porażki są mimo wszystko lepsze od innych. To teoria niemal tak stara, jak Pogoń. George Orwell przemycił tę myśl na kartach swojej książki w 1949 roku niemal równo z narodzinami portowego klubu. W Szczecinie długo można było słowom brytyjskiego autora przytakiwać, jednak 20 kwietnia, gdy zespół Kosty Runjaicia przegrał z Rakowem Częstochowa, populacja osób, które mogły się z nimi zgodzić, zmniejszyła się jak w znanej i lubianej grze z serii Heroes.

Kosta Runjaić i bolesna niemożność wygrywania w ważnych momentach

Istnienie porażek, które są mimo wszystko lepsze od innych, było historią Pogoni Szczecin. W 1987 roku szczecinianie przegrali walkę o mistrzostwo Polski z Górnikiem Zabrze. Zabrzanie przedłużyli wtedy swoje panowanie w polskiej piłce do trzech kolejnych tytułów, ale w Szczecinie nikt nie musiał płakać. Był to najlepszy wynik w historii klubu, w dodatku osiągnięty po dwóch kiepskich sezonach. W 2001 roku po trzech latach walki o utrzymanie w najwyższej klasie rozgrywkowej Pogoń znów przegrała walkę o mistrzostwo kraju. Tym razem z Wisłą Kraków. W latach 1999-2005 tylko dwukrotnie ktoś zdołał postawić się potędze klubu tworzonego przez Bogusława Cupiała. Przegrać z nim — żaden wstyd. Zwłaszcza gdy oznaczało to uplasowanie się tuż za plecami Wisły.

O KROK OD ZWYCIĘSTWA. POGOŃ I KOMPLEKS TROFEÓW

Był jeszcze rok 1981, gdy drugoligowa Pogoń Szczecin sensacyjnie dotarła do finału Pucharu Polski. W starciu z Legią Warszawa, która rok wcześniej była trzecią siłą w kraju, „Portowcy” wytrzymali 118 minut, aż ich porażkę przypieczętował Adam Topolski. Gdy w następnym sezonie Pogoń — już ekstraklasowa — znów stawiła się w finale, znów ciężko było płakać. Lech Poznań, z którym szczecinianie przegrali walkę o trofeum, w następnych dwóch sezonach zdobywał mistrzostwo Polski. W końcu dochodzimy do roku 2010. Odradzająca się, pierwszoligowa Pogoń gra o Puchar Polski z Jagiellonią Białystok. 0:1. Żal i smutek, a z drugiej strony — jeszcze dwa lata trzeba było czekać na powrót „Portowców” do elity. Drugie miejsce w pucharze trzeba było traktować jak sukces.

Tak, porażki, które mimo wszystko są lepsze od innych, jak najbardziej istnieją.

Reklama

Kosta Runjaić w sezonie 2021/2022 nie wygrał żadnego ważnego meczu

Sęk w tym, że czas, w którym Pogoń Szczecin jedynie pięknie przegrywała, odszedł w zapomnienie. Nie w tabeli, nie w gablocie, bo w niej nadal widać bolesne nic. Zapomnieli o nim jednak kibice, których kupił szczeciński projekt. Projekt, który nie jest żadną fatamorganą. Pogoń to faktycznie klub mądrze zarządzany, zbudowany od zera i poprowadzony przez Kostę Runjaicia na czołowe miejsca w tabeli polskiej ligi. O Pogoni mówi się w kontekście walki o trofea nie tylko w Szczecinie i nie tylko w kategorii pobożnych życzeń. To kandydat pełną gębą, klub sprzedający duże talenty i wykładający miliony na sprowadzanie nowych zawodników. Kibice na stadionie w Szczecinie śpiewają, że wiara jest w nich, bo ta Pogoń wydaje się być skazana na sukces. Gdyby futbol był sprawiedliwy, moglibyśmy w ciemno zakładać, że w szczecińskiej gablocie coś w końcu stanie.

Dlatego podejście do porażki Pogoni ewoluuje. Przekształca się z radości z drugiego miejsca, z bycia minimalnie gorszym, w złość, że nie udało się być minimalnie lepszym. Kosta Runjaić za kilka miesięcy opuści Szczecin. Zostanie zapamiętany jako ten, który zrobił z Pogoni klub walczący o tytuły. Ale jednocześnie też jako ten, który nie zdołał przebić bańki bycia minimalnie gorszym. Kibice „Pasów” i „Portowców” nie darzą siebie sympatią, jednak nieodżałowany Jerzy Pilch, obserwując poczynania Kosty w Szczecinie, mógłby przypisać mu te same cechy, które przypisał swojej Cracovii. Mógłby powiedzieć, że jego los też jest garbaty. Runjaić zrobił wiele, żeby mówić o nim dobrze. Rozbudził też nadzieje na to, żeby mówić o nim jeszcze lepiej. A jednak na końcu zawsze czyhało na niego rozczarowanie.

  • Szczecin, mecz z Rakowem – 1:2
  • Szczecin, mecz z Lechem – 0:3
  • Częstochowa, mecz z Rakowem – 0:0
  • Poznań, mecz z Lechem – 1:1

W sezonie, w którym Pogoń miała największe, poparte najtwardszymi argumentami szanse na mistrzostwo kraju, Kosta Runjaić ani razu nie pokonał głównych rywali w walce o tytuł. Nie dowiózł prowadzenia w Poznaniu, mimo że Pogoń strzeliła bramkę w 85. minucie meczu. Nie dowiózł prowadzenia ani nawet remisu we wczorajszym meczu w Szczecinie. W dodatku do przegranych zaliczymy także pierwszy dwumecz w pucharach, pierwszy i jedyny. No i jeszcze Puchar Polski.

Pogoń Szczecin jeszcze nie przegrała sezonu. Wciąż ma szanse na zdobycie mistrzostwa Polski. Na ten moment są one jednak znacznie niższe niż mogłyby być. Także dlatego, że Kosta Runjaić nie wygrał w tym sezonie żadnego, naprawdę istotnego ważnego meczu.

SIEDEMDZIESIĄT LAT POGONI W PIGUŁCE

Reklama

Pogoń Szczecin za Kosty Runjaicia ma problem w kluczowych momentach

Niestety dla niemieckiego trenera nie jest to nowa przywara. Od momentu, w którym zaczął pracę w Pogoni Szczecin, tylko Legia Warszawa zdobyła od niej więcej punktów w lidze. Wyższą lub taką samą średnią punktów mają jedynie Legia, Raków Częstochowa i Lech Poznań. Nie ma wątpliwości, że Pogoń jest w TOP 4 polskiej piłki. Ktoś z tego grona zwykle coś wygrywa. Ktoś, tylko nie Pogoń Szczecin. 23. kolejka sezonu 2020/2021. Szczecinianie grają w Warszawie z Legią, do której tracą siedem punktów. Jeśli wygrają, ich strata zmaleje do czterech „oczek”, co mając w perspektywie sześć kolejek, nie wydaje się przepaścią. Ale Pogoń nie wygrywa. Po kwadransie przegrywa 0:3, do szatni schodzi z wynikiem 1:4. To nie porażka, to klęska, odzierająca „Portowców” z nadziei na grę o mistrzostwo. Drużyna Czesława Michniewicza w ostatnich tygodniach sezonu dosłownie człapie, a mimo to finiszuje z 12 punktami przewagi nad zespołem Runjaicia, który osuwa się na trzecie miejsce.

Tamten sezon kończy seria czterech meczów z rzędu bez wygranej, którą pieczętuje porażka z Rakowem Częstochowa. Można uznać, że wygranie tego spotkania zmieniłoby niewiele: ot, Pogoń skończyłaby punkt za Rakowem, a tak skończyła siedem punktów z tyłu. Wypaść z czołowej trójki już nie mogła. Z drugiej strony była to jednak kolejna, symboliczna cegiełka. Kolejna porażka z topowym rywalem. W 15. kolejce Pogoń wygrała z Rakowem 1:0 i jest to jedyne ważne zwycięstwo, jakie w ostatnich dwóch sezonach odniósł Kosta Runjaić. Albo inaczej: jedyne zwycięstwo z klubami z TOP 3, z którymi Pogoń miała walczyć o mistrzostwo kraju. W pierwszym meczu z meczu z Legią było 0:0.

Znów możemy także wspomnieć o wyłożeniu się w Pucharze Polski — lepszy był Piast Gliwice.

Największy mankament dobrego trenera?

Kosta Runjaić dokonał w Pogoni Szczecin dużych rzeczy, ale regularnie wykładanie się w końcówce rozgrywek to jego znak firmowy. Nie łyżka, a chochla dziegciu. Nie kamyczek, a głaz do ogródka. W sezonie 2019/2020 „Portowcy” zanotowali serię siedmiu meczów bez wygranej od 29. kolejki. Dostali 0:4 od Lecha Poznań, a później już się posypało: skończyło się na czterech punktach w siedmiu spotkaniach i nienawiązaniu walki o podium i puchary. Sezon wcześniej — rozgrywki 2018/2019. Pogoń była o włos od tego, żeby nie załapać się do grupy mistrzowskiej. Wszystko dlatego, że ekipa Kosty kończyła zasadniczą fazę czterema meczami bez wygranej, a w ostatniej kolejce uległa Legii Warszawa. Tym samym Pogoń straciła atut posiadania własnego losu tylko w swoich rękach, gdyby inne spotkania ułożyły się nie po jej myśli, cały sezon ułożyłby się dla niej inaczej.

Przesadą będzie twierdzić, że to wszystko przekreśla masę dobrych wspomnień i plusów pracy Niemca w Szczecinie. Faktem jest jednak to, że jeśli Pogoń nie osiągnie w tym sezonie sukcesu, Kosta będzie musiał wziąć to na klatę. I to nie dlatego, że w pewnym momencie publicznie ogłosił, że po sezonie odchodzi z klubu. Powodem będzie to, że ani przed tym wystąpieniem, ani po nim, nie potrafił znaleźć przepisu na swoich głównych konkurentów i pokazać, że jest od nich lepszy. A tak się składa, że o mistrzostwie, wbrew pewnym tezom, nie zawsze decyduje tylko regularnie okładanie słabszych.

WIĘCEJ O POGONI SZCZECIN:

SZYMON JANCZYK

fot. FotoPyK

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Liga Narodów

Feta z goli Bellinghama lub Haalanda na Narodowym? Co nas czeka w Lidze Narodów     

AbsurDB
1
Feta z goli Bellinghama lub Haalanda na Narodowym? Co nas czeka w Lidze Narodów     

Ekstraklasa

Komentarze

40 komentarzy

Loading...