Reklama

Jagiellonia z 0:2 na 2:2, a i tak znów sędzia na pierwszym planie

Przemysław Michalak

Autor:Przemysław Michalak

11 kwietnia 2022, 21:08 • 3 min czytania 34 komentarzy

Dawno sędziowie niczego nie nawywijali w Ekstraklasie, jakieś dwie doby. To chyba najgorsza kolejka dla naszych arbitrów, odkąd tydzień tydzień śledzimy tę ligę, czyli od jakichś kilkunastu lat. Po meczu Radomiaka z Jagiellonią również najwięcej mówi się o panu z gwizdkiem i panach siedzącymi przed monitorami. Stroną pokrzywdzoną zespół gości. 

Jagiellonia z 0:2 na 2:2, a i tak znów sędzia na pierwszym planie

Radomiak Radom – Jagiellonia Białystok 2:2. Kolejny kiepski dzień sędziów

Jagiellonia przegrywała już 0:2, ale szybko wyrównała i spokojnie mogłaby wygrać, gdyby Tomasz Musiał przyznał jej przynajmniej jeden rzut karny. Okazje miał dwie. Najpierw wtedy, gdy Daniel Łukasik spóźnionym wślizgiem w nogi powalił Trubehę. Musiał nawet nie podszedł do powtórek, poprzestał na komunikacie z wozu.

Druga sytuacja miała miejsce już w doliczonym czasie. Rzecz niepozorna – Filip Majchrowicz przy wyskoku na przedpolu nadepnął Romanczuka, uniemożliwiając mu walkę o piłkę. Sprawa może mniej bulwersująca niż poprzednia, jednak były podstawy do wskazania na wapno. Tym razem sędzia pobiegł obejrzeć wszystko samemu, by zdecydować, że nie ma jedenastki.

Reklama

Dla „Jagi” były to momenty na wagę złota, ponieważ ma teraz sześć punktów przewagi nad strefą spadkową zamiast potencjalnych ośmiu.

Oczywiście w Białymstoku nie mogą usprawiedliwiać się wyłącznie sędziami. Piłkarze do roboty wzięli się dopiero po zmianie stron. Pierwsza połowa była koszmarna, zwłaszcza w wykonaniu Radomiaka. Mimo to podopieczni Dariusza Banasika tuż przed przerwą objęli prowadzenie. Jak zapewniają sami zainteresowani, rzut rożny z dośrodkowaniem na bliższy słupek i przedłużeniem podania na zamknięcie był ćwiczony, więc tym bardziej brawa. Łukasik zagrał z narożnika, Maurides efektownie podbił piłkę, głową trącił ją niezorientowany Tiru, a wszystko sfinalizował niepilnowany Dawid Abramowicz.

Jagiellonia miała nieco więcej z gry, choć w tym przypadku „więcej” oznacza jakiekolwiek sytuacje. Mystkowski źle uderzał sprzed pola karnego, z kolei Marc Gual nie zdołał wykorzystać niepotrzebnego wyjścia Majchrowicza poza pole karne.

Jagiellonia Białystok – Radomiak Radom 2:2. Gual znów zrobił różnicę

Bramkarz Radomiaka ogólnie miał zły dzień. Nie chodzi tylko o to wyjście i potencjalny rzut karny, ale przede wszystkim o kiepską interwencję po strzale Carioki. Brazylijczyk na wślizgu uderzył niezbyt mocno, a jednak Majchrowicz to przepuścił, nieporadnie rzucając się na murawę. „Jaga” złapała kontakt i szybko wyrównała. Gualowi dziś wiele rzeczy nie wychodziło, ale w tym przypadku przywalił fantastycznie z dalszej odległości. Piłka odbiła się od poprzeczki i wylądowała wyraźnie za linią bramkową. Dwa mecze Hiszpana i dwa gole, drużyna dzięki jego trafieniom jest bogatsza o trzy punkty. Oto, jaką różnicę robi prawdziwy napastnik w składzie.

A przecież gdy Karol Angielski świetnym strzałem od słupka sfinalizował podanie Mauridesa wydawało się, że beniaminek wreszcie sięgnie po pełną pulę. Koniec końców może być zadowolony, że nie przegrał. Co do Angielskiego, zdobył bramkę w „normalny” sposób – czyli niezwiązany z rzutem karnym – po raz pierwszy od 22 listopada. Czekał na to grubo ponad tysiąc minut.

Reklama

Piotr Nowak trafił ze zmianami. Szczególnie dobrze prezentował się Bartłomiej Wdowik, który zaliczył asystę i dwukrotnie minimalnie niecelnie strzelał zza pola karnego. W Radomiaku szwankowało lewe skrzydło. Abramowicz ze swej strony robił, co mógł, ale najpierw Machado, a później Jo Santos nie stanowili dla niego żadnego wsparcia.

Położenie Jagiellonii w kontekście utrzymania jest całkiem niezłe, mimo że terminarz na finiszu nie rozpieszcza. Radomiak pozostaje z jedną wygraną w 2022 roku, a i tak traci zaledwie trzy „oczka” do czwartej Lechii Gdańsk.

WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:

 

Fot. Newspix

Jeżeli uznać, że prowadzenie stronki o Realu Valladolid też się liczy, o piłce w świecie internetu pisze już od dwudziestu lat. Kiedyś bardziej interesował się ligami zagranicznymi, dziś futbol bez polskich akcentów ekscytuje go rzadko. Miał szczęście współpracować z Romanem Hurkowskim pod koniec jego życia, to był dla niego dziennikarski uniwersytet. W 2010 roku - po przygodach na kilku stronach - założył portal 2x45. Stamtąd pod koniec 2017 roku do Weszło wyciągnął go Krzysztof Stanowski. I oto jest. Najczęściej możecie czytać jego teksty dotyczące Ekstraklasy – od pomeczówek po duże wywiady czy reportaże - a od 2021 roku raz na kilka tygodni oglądać w Lidze Minus i Weszłopolskich. Kibicowsko nigdy nie był mocno zaangażowany, ale ostatnio chodzenie z synem na stadion sprawiło, że trochę odżyła jego sympatia do GKS-u Tychy. Dodając kontekst zawodowy, tym chętniej przyjąłby długo wyczekiwany awans tego klubu do Ekstraklasy.

Rozwiń

Najnowsze

Boks

Nieśmiertelny Łomaczenko. Co sprawia, że Ukrainiec wciąż wraca na szczyt?

redakcja
1
Nieśmiertelny Łomaczenko. Co sprawia, że Ukrainiec wciąż wraca na szczyt?
Ekstraklasa

Zenon Martyniuk: Boniek był moim idolem. Gdy usłyszałem jego głos, oszalałem [WYWIAD]

Jakub Radomski
11
Zenon Martyniuk: Boniek był moim idolem. Gdy usłyszałem jego głos, oszalałem [WYWIAD]

Ekstraklasa

Ekstraklasa

Zenon Martyniuk: Boniek był moim idolem. Gdy usłyszałem jego głos, oszalałem [WYWIAD]

Jakub Radomski
11
Zenon Martyniuk: Boniek był moim idolem. Gdy usłyszałem jego głos, oszalałem [WYWIAD]

Komentarze

34 komentarzy

Loading...