Reklama

Koniec walki. Australian Open nie dla Djokovicia!

redakcja

Autor:redakcja

16 stycznia 2022, 09:53 • 3 min czytania 129 komentarzy

Novakowi Djokoviciowi i jego prawnikom nie udało się dopiąć swego! Tym razem sąd w Australii nie stanął po ich stronie, podtrzymując decyzję o anulowaniu wizy Serba. Znany tenisista robił na przestrzeni ponad tygodnia wszystko, żeby zagrać w Australian Open, ale ostatecznie i tak będzie musiał opuścić kraj organizatorów wielkoszlemowego turnieju. Być może wróci – albo będzie miał okazję wrócić – do niego dopiero za trzy lata.

Koniec walki. Australian Open nie dla Djokovicia!

To już koniec sprawy, która ciągnęła się prawie dwa tygodnie.

Przypomnijmy: Novak Djoković trafił do aresztu imigracyjnego po tym, jak przyleciał do Australii, aby zagrać w turnieju w Melbourne. Następnie z niego wyszedł – bo wygrał sprawę w sądzie. Jego przepustką na występ w Australian Open było przejście koronawirusa w grudniu. Wtedy okazało się jednak, że zawodnik nie do końca przestrzegał zasad kwarantanny, nie izolował się w sposób, jaki od niego wymagano, pojawiły się wątpliwości, czy na pewno otrzymał pozytywny test 16 grudnia, a nie później – generalnie wypłynęło sporo kontrowersji, przez które Alex Hawk, minister ds. imigracji, ponownie anulował wizę Serba.

Prawnicy Djokovicia działali błyskawicznie. Odwołali się od decyzji Hawka, a sprawa w sądzie rozpoczęła się w sobotę tuż przed północą czasu polskiego, tak żeby – w przypadku pozytywnego rozstrzygnięcia – tenisista mógł wystąpić w Australian Open. Jego mecz przypadał w końcu na poniedziałek. Sąd federalny w Australii nie stanął jednak, podobnie jak ostatnim razem, po stronie Serba. Poparł argumentację ministra, który mówił, że „obecność w Australii Djokovicia może wywołać nastroje antyszczepionkowe”.

Sprawa, która przejdzie do historii

Alex Hawke zaznaczył kilka dni temu, że Djoković nie złamał żadnego prawa w Australii. Nawet kiedy wiadomo, że ma coś za uszami – przyleciał do kraju z ważnym wyjątkiem medycznym. Nie zrobił tego wbrew woli organizatorów Australian Open, tylko za ich zgodą. Decyzja ministra o tym, żeby zmusić tenisistę do opuszczenia Australii, była podyktowana „działaniem w interesie publicznym”. Bo jego obecność w kraju mogła wpłynąć na wzrost niepokoju społecznego, podburzać protesty, zniechęcać do szczepień. Do gry bez wątpienia weszła też polityka –  zdecydowana większość obywateli Australii chciała deportacji tenisisty. Nic więc dziwnego, że rząd starał się, aby do niej doszło.

Reklama

To wszystko nie jest zatem proste, jednoznaczne. Obie strony nie grały fair. Choć oczywiście – nie ma wątpliwości, że Djoković chciał się prześlizgnąć, ominąć restrykcje panujące w Australii. Nie był zaszczepiony i nie zamierzał się szczepić, nie miał też żadnych przeciwskazań medycznych, aby tego nie robić. Pozytywny test w grudniu spadł mu zatem jak manna z nieba – to była jedyna droga, aby Serb wystąpił w Australian Open. Przejście choroby tuż przed turniejem.

Być może gdyby „Nole” nie popełnił paru błędów, jak wzięcie udziału w sesji oraz wywiadzie dla L’Equipe 17 grudnia, czy pojawienie się na turnieju dla młodzieży 16 grudnia, faktycznie dopiąłby swego. Być może gdyby miał mniejsze nazwisko, australijski rząd nie wziąłby go na celownik, uznając, że jego argumentacja nie jest najmocniejsza, ale trudno, jakoś to przeżyjemy.

– Przyjmuję orzeczenie sądu i będę współpracował z właściwymi organami w kwestii mojego wyjazdu z kraju [..] Czuję się niekomfortowo z tym, że w ostatnich tygodniach uwaga koncentrowała się na mnie, i mam nadzieję, że teraz wszyscy będziemy mogli już skupić się na tenisie i turnieju, który kocham. Wszystkim zawodnikom, sędziom, całej obsłudze, wolontariuszom i kibicom życzę jak najlepszego turnieju – przekazał tenisista w mediach społecznościowych. I dodał, że do sprawy szerzej odniesie się, kiedy trochę odpocznie.

Ostatecznie Serb wojny nie wygrał. Zostanie deportowany z Australii, i – związku z anulowaniem wizy – prawdopodobnie nie będzie mógł ubiegać się o ponowny wstęp do kraju przez trzy lata! Marzenia o wygraniu dwudziestego pierwszego turnieju wielkoszlemowego musi natomiast odłożyć przynajmniej do Roland Garros. Co też wyjątkowo dla niego frustrujące – stracił w ostatnim czasie sporo dni treningów, sporo nerwów, a i tak mu to nic nie dało. Choć bez wątpienia znowu przeszedł do historii. Nawet jeśli nie ze względów sportowych…

Fot. Newspix.pl

Reklama

Najnowsze

Inne sporty

Komentarze

129 komentarzy

Loading...