Reklama

Radomiak – Warta, czyli mecz z wieloma podtekstami

Szymon Janczyk

Autor:Szymon Janczyk

20 sierpnia 2021, 12:10 • 6 min czytania 30 komentarzy

Połowa maja 2018 roku. Drugoligowe zmagania zawitały do Poznania, a konkretniej do „Ogródka” przy ul. Drogi Dębińskiej 12. Warta podejmuje Radomiaka, a stawką meczu jest awans do 1. ligi. Obydwa zespoły są jeszcze w grze o bezpośrednią promocję, jednak słaba wiosna radomskiej drużyny sprawia, że to gospodarze są w lepszym położeniu. Jeśli wygrają, będą mogli odpalać szampany. Tamten mecz miał swoją historię. Poznaniacy zmarnowali rzut karny, radomianie ustrzelili poprzeczkę, ale koniec końców to ci pierwsi schodzili z boiska w lepszych nastrojach.

Radomiak – Warta, czyli mecz z wieloma podtekstami

To jeszcze czasy państwa Pyżalskich, którzy przechadzali się po niezbyt atrakcyjnym stadionie i równie mało atrakcyjnym klubowym budynku. W Warcie się nie przelewało, wszyscy wiedzą, jak wyglądała rzeczywistość, gdy ta grała jeszcze w domu. Radomiak był w nieco innym miejscu. Co prawda nie grał na swoim stadionie, ale płacił dobrze i uchodził za klub z większymi możliwościami. Co prawda gdy na boisku pojawił się Paweł Piceluk, radomscy kibice mogli sobie przypomnieć, że napastnik był już w drodze do Radomia, gdy Warta przekonała go do przenosin do Wielkopolski, ale ciężko mówić o rozpaczy w radomskim obozie z tego powodu.

W każdym razie gdy piękny strzał z woleja Przemysława Kity okazał się jedynym trafieniem w meczu i poznaniacy mogli świętować wygraną, fetowane także utarcie nosa bogatszemu rywalowi.

BANASIK: GÓRNIK ŁĘCZNA, WARTA, BRUK-BET – TO DRUŻYNY W NASZYM ZASIĘGU [WYWIAD]

W 1. lidze znów lepsza była Warta

Historia powtórzyła się dwa lata później. Radomiak dostał się na zaplecze Ekstraklasy w następnym, już z Dariuszem Banasikiem za sterami. Tam zastał Wartę, już nieco otrzaskaną z tymi rozgrywkami, także z nowym sternikiem – nie tylko zespołu, ale i całego okrętu, bo po Pyżalskich w Poznaniu nie było już śladu. W fazie zasadniczej sezonu „Zieloni” z Wielkopolski okazali się lepsi od „Zielonych” z Małopolski. I to wyraźnie, bo ci drudzy nie zdołali nawet strzelić bramki. W pierwszym spotkaniu wyjaśnił ich Łukasz Trałka, bo gdy doświadczony pomocnik pojawił się na boisku, Radomiak został przełamany. Drugi mecz także był dominacją drugiej linii „Dumy Wildy”, tym razem już od pierwszej do ostatniej minuty. Do obydwu spotkań radomianie nie podchodzili jednak jak do okazji do zemsty. Historia konfrontacji obydwu stron była jedną z wielu, jaką jedni i drudzy mieli w swojej pamięci.

Reklama
  • Warta wiedziała, że Radomiakowi nie leży – nie przegrała trzech ostatnich starć bezpośrednich w 2. lidze
  • Radomiak wiedział, że może ją ukłuć, bo przecież kiedyś Leandro załatwił poznaniaków hattrickiem

Ot, jedni i drudzy mieli lepsze i gorsze wspomnienia. Ale wtedy okazało się, że Warta i Radomiak znów będą rozstrzygać między sobą kwestię awansu. I to w pierwszym finale baraży po reformie rozgrywek.

DROGA WARTY POZNAŃ DO EKSTRAKLASY [REPORTAŻ]

Radomiak Radom – Warta Poznań. Rewanż za finał baraży

Nagle seria trzech zwycięstw i dwóch remisów drużyny z Poznania nie była historią jedną z wielu, a psychologicznym atutem. Nagle wspomniane starcie w „Ogródku”, pamiętane przez kilku członków obydwu ekip, okazało się początkiem małej wojny. Ta rozhulała się na dobre w trakcie finałowego spotkania. Kilka tysięcy osób w Radomiu oglądało mecz na telebimie i widziało – ich zdaniem – oszustwo sędziego Bartosza Frankowskiego, który podyktował dwa rzuty karne dla gospodarzy. Dodajmy, że obydwa po interwencji VAR-u, więc radomscy kibice podłapali żart o „VARcie” i rozpowszechniali go w komentarzach. Emocje podgrzewał nawet oficjalny profil Radomiaka, który kwestionował decyzje sędziego, a to sytuacja niespotykana. Goście też nie mogli się pogodzić z takim obrotem spraw.

Dariusz Banasik: – Tam był jeden piłkarz Warty, a naszych było trzech. To działo się na 13-14 metrze, nie było żadnych szans, że w tej sytuacji zawodnik Warty zdobędzie bramkę, czy w ogóle dojdzie do sytuacji. Nie można w meczu o takiej randze, o takiej stawce, gwizdać tak problematycznego karnego. Nie było żadnego zagrożenia, wydaje mi się, że nie było prawa do podyktowania rzutu karnego. Piłka to sport kontaktowy, nie uniknie się dotknięcia przeciwnika, jak w siatkówce. 

JAK WYGLĄDAŁ FINAŁ BARAŻY W RADOMIU? [REPORTAŻ]

Dawid Abramowicz, sprawca pierwszego karnego: – Troszeczkę cwaniactwa u niego wyszło, okazało się to na tyle skuteczne, że zdobyli bramkę z rzutu karnego, kiedy to my mieliśmy inicjatywę na boisku. Miałem masę podobnych sytuacji, w końcu jestem obrońcą. Z mojej perspektywy wyglądało to tak, że nie byłem skupiony na Łukaszu, interesowała mnie piłka. Wychodząc do walki powietrznej jako pierwszy, to nieuniknione, że ręce gdzieś być muszą. Gdybyś spojrzał na sytuacje z innych części boiska, to zwykle tak to wygląda. Pierwszy gracz wychodzi do główki, a ręce lądują delikatnie na plecach. Jestem troszeczkę zażenowany tą sytuacją, bo miała ogromny wpływ na przebieg meczu.

Reklama

Niewiele osób racjonalnie oceniało sytuację. Pierwszy karny był miękki, ale podstawy do jego podyktowania jak najbardziej były. Drugi nie był żadną kontrowersją. Niewiele osób zwracało też uwagę na to, że Warta na trzeci raz „wyjaśniła” Radomiaka. Może nie tak wyraźnie, bo finałowy mecz stał na słabym poziomie, ale jednak radomianie niewiele wtedy zdziałali.

BOHATEROWIE AWANSU „SWOJSKIEJ BANDY” DO EKSTRAKLASY

Wartę i Radomiaka łączy ciekawa historia

Niemniej jednak dzięki temu, że tamten mecz wyglądał tak, jak wyglądał, dzisiejsze starcie nabiera dodatkowych smaczków. Dariusz Banasik przed meczem mówił dziennikarzom o rachunkach do wyrównania. W obozie radomskiej drużyny to hasło padało także podczas treningów, gdy piłkarze nakręcali się do walki. Warciarze też nie ukrywają, że stawka jest trochę inna niż zwykle. Wiedzą, że gospodarze się zmobilizują, że chcą im coś udowodnić. Jednocześnie sami chcą udowodnić im, że nadal mają na nich patent. Rywalizacja Radomiaka z Wartą to bez wątpienia jedna z ciekawszych konfrontacji ostatnich lat. Żadne to derby, żadne starcie odwiecznych rywali, ale jednak możemy wyciągnąć sporo wspólnych punktów.

  • Oba kluby zaskarbiły sobie sympatię wielu osób. Warta poprzednim sezonem, Radomiak udanym początkiem
  • Sympatię budzą także obaj trenerzy. Dwaj fachowcy, którzy doprowadzili swoje drużyny na szczyt
  • Bartosz Kieliba i Leandro to z kolei jedyni piłkarze, którzy z tym samym klubem zagrali w 3., 2. i 1. lidze oraz w Ekstraklasie
  • Jedni i drudzy mają pewne perypetie ze stadionem, przez co wciąż nie cieszą się w pełni z historycznego sukcesu
  • Warta przyciąga uwagę dzięki rozbudowanemu skautingowi i ciekawym ruchom transferowym
  • Radomiak także, choć nieco inaczej, bo w tym przypadku ciekawość wzbudza grupa Latynosów z mocnym CV i to, co mogą wnieść do naszej ligi

Cóż, nie jest to być może materiał na mini El Clasico, ale dzięki wszystkim tym historiom, smaczkom i podtekstom rosną szanse na to, że zobaczymy piłkarzy, którzy dadzą z siebie 110%. A to zwiastuje szanse na całkiem niezłe widowisko. Dlatego postronny kibic powinien dziś włączyć telewizor i rzucić okiem na to, którzy „Zieloni” okażą się lepsi.

WIECZÓR SPEŁNIONYCH MARZEŃ W RADOMIU [REPORTAŻ]

Radomiak Radom – Warta Poznań. Typy na mecz, kursy bukmachera Fuksiarz.pl

Szymon Janczyk: Co tu dużo mówić, polecą dzisiaj wióry. W Radomiu jest bojowe nastawienie na ten mecz, a przecież Warta też nie położy się przed rywalem. Dlatego ja skłaniam się ku typom na kartki. Ciekawa propozycja to zakład specjalny – obie drużyny powyżej 1 żółtej kartki w meczu po kursie 2.05 w Fuksiarz.pl.

Jakub Olkiewicz: Mecz trudny do wytypowania, również dlatego, że obaj trenerzy jednak się całkiem nieźle znają. Mam wrażenie, że zadecydują detale i indywidualne błędy, a akurat w obu drużynach jest przynajmniej kilku piłkarzy, u których można liczyć na jakąś obcinkę czy nierozważny faul. Dlatego ja w typowaniu staram się zagrać nieco bezpieczniej – Radomiak z pewnością będzie szukał okazji po stałych fragmentach, w tym rzutach rożnych. Powyżej jednego w każdej połowie po kursie 1,70 brzmi jak kompromis między ryzykiem a kursem, który przekracza chociaż 1,50.

SZYMON JANCZYK

fot. Newspix

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Anglia

Szokujące słowa piłkarza. „Chciałem tylko doznać kontuzji”

Patryk Stec
1
Szokujące słowa piłkarza. „Chciałem tylko doznać kontuzji”

Ekstraklasa

Anglia

Szokujące słowa piłkarza. „Chciałem tylko doznać kontuzji”

Patryk Stec
1
Szokujące słowa piłkarza. „Chciałem tylko doznać kontuzji”

Komentarze

30 komentarzy

Loading...