Reklama

Konczkowski: – Jutro z Wisłą będzie ogień!

Paweł Paczul

Autor:Paweł Paczul

15 maja 2021, 14:36 • 5 min czytania 5 komentarzy

– Wiemy jaka jest ranga tego spotkania. Europa jest w grze, ale podchodzimy do tego ze spokojem. Jeszcze parę tygodni kompletnie o tym nie myśleliśmy, bo sytuacja nie była komfortowa. Ale my kroczymy od meczu do meczu, tak samo było w sezonie mistrzowskim. Nasza pozycja się poprawiła i chcemy ten ostatni krok wykonać – mówił Martin Konczkowski w rozmowie z Wojciechem Pielą na antenie Weszło.FM. Zapraszamy na zapis rozmowy.

Konczkowski: – Jutro z Wisłą będzie ogień!
Jest ogień przed jutrem?

Oczywiście! Najważniejsze będzie to, jak się zaprezentujemy, ale trenerzy nam wszystko przekazali na temat przeciwnika. Treningu już nie będziemy mieli, jeszcze jutro delikatny rozruch i zostaje boisko, a na nim ogień.

Pierwszy mecz z Wisłą Kraków to jedno z najbardziej szalonych spotkań w tym sezonie?

Myślę, że nie tylko w tym sezonie, bo nie przypominam sobie takiego szalonego meczu. Może jedynie końcówka z Jagiellonią w sezonie mistrzowskim mogłaby to przebić. Nie przypominam sobie jednak, że przegrywałem czy to w Ruchu, czy w Piaście 0:2 i wygrałem, a tutaj zrobiliśmy od 0:3 do 4:3.

Zmiana trenera w Wiśle może wam pomóc?

Trudno powiedzieć. Natomiast na pewno będą chcieli dobrze zakończyć sezon. Ktoś może powiedzieć, że nie grają o nic, ale czasem takie mecze na luzie wychodzą dobrze. Ale skupiamy się na sobie. Chcemy zagrać dobrze i skutecznie.

Jakie masz przemyślenia po ostatnim meczu z Rakowem, bo nie udało się wygrać, a to by was jeszcze mocniej przybliżało do pucharów.

Skuteczność zaważyła na wyniku. Mieliśmy niezłe sytuacje. Nie potrafiliśmy jednak wykorzystać ani jednej. Pierwsza połowa do poprawy, druga na pewno było lepsza. Ale to przeszłość. Teraz liczy się tylko Wisła. Musimy być skuteczniejsi.

Reklama
Z takim napastnikiem jak Świerczok, to może być prostsze.

Strzelił 14 bramek, a nie rozegrał całego sezonu. Potrafi wyczarować coś z niczego, tak jak w pierwszym meczu u siebie z Lubinem. Bramka praktycznie z połowy. Ważna postać i będziemy na niego liczyć. Ale inni też muszą wziąć ciężar strzelania na siebie, bo Kuba nie będzie trafiał co mecz po kilka razy.

Hipotetycznie – gdybyś grał w Football Managera jako selekcjoner reprezentacji Polski, powołałbyś go do kadry?

Zdecydowanie tak. Jest bardzo nieszablonowy, nieobliczalny, skuteczny. Taki napastnik może się kadrze przydać.

Widzisz po którymś z kolegów albo po sobie duży postęp?

Naszą siłą jest drużyna. Początek był słaby w naszym wykonaniu, ale potem pokazaliśmy, że jesteśmy mocni. Nie zaczęliśmy grać na alibi, tylko chcieliśmy konsekwentnie grać swoją piłkę. Każdy z nas dołożył do tego cegiełkę.

Co sprawiło, że poprawiliście tę formę?

Przeszliśmy w europejskich pucharach dwie rundy i to trochę przysłoniło ten słabszy początek. Ale nie chcę szukać wymówek, że graliśmy na dwa fronty, bo mamy szeroką kadrę. W tych ligowych meczach nie chciało nam wpadać, tak samo było z Kopenhagą – 0:3, niby pewna wygrana jak ktoś nie oglądał, a mieliśmy sporo sytuacji. Tu był główny problem. Kuba był kontuzjowany, Piotrek Parzyszek odszedł, został tylko Michał Żyro, bardzo dobry napastnik, ale został sam. Na pewno powrót Kuby do zdrowia nam dużo dało.

Ten awans do europejskich pucharów to jest temat, który przewijał się w tygodniu w klubie?

Wiemy jaka jest ranga tego spotkania. Europa jest w grze, ale podchodzimy do tego ze spokojem. Jeszcze parę tygodni kompletnie o tym nie myśleliśmy, bo sytuacja nie była komfortowa. Ale my kroczymy od meczu do meczu, tak samo było w sezonie mistrzowskim. Nasza pozycja się poprawiła i chcemy ten ostatni krok wykonać.

Poczułeś mocno rywalizację z Bartkiem Rymaniakiem czy niekoniecznie?

Oczywiście. Ta rywalizacja wyszła dobrze dla nas dwóch, bo raz ja grałem, raz on i chyba nie zawiedliśmy. To była na plus dla mnie, dla niego i dla drużyny.

Reklama
Co ma w sobie takiego Waldemar Fornalik, że znowu notujecie równie dobre wyniki?

Myślę, że jego warsztat trafia do większości zawodników. Robimy swoje. Każdy pracuje na 100%, nikt nie marudzi, nie narzeka. U trenera jest duży spokój. Początek był bardzo trudny, w niektórych klubach pewnie biliby na alarm, trenerzy zmienialiby koncepcję, a my wierzyliśmy w to, co robiliśmy. Czuliśmy, że przyjdą zwycięstwa. Trenerzy wiele nie zmieniali, bo w poprzednich sezonach konkretne mikrocykle przynosiły efekt. Czas pokazał, że w tym również.

Trener potrafi też wciągnąć piłkarza na wyższy poziom. Widać to po Valencii – w Piaście błyszczał, potem przepadł, również w Legii.

Trener zna się na rzeczy. Daje zawodnikom zaufanie, bo czy Jorge, czy Joel na początku nie błyszczeli, ale dla obu znalazł nowe pozycje – z tego co pamiętam, to przychodzili jako skrzydłowi, a kończyli jako dziesiątki. Potrafił wydobyć z nich największy potencjał. Dobry fachowiec z dobrym podejściem do zawodników.

Ty myślisz o wyjeździe z Gliwic?

Mam jeszcze rok do końca kontraktu. Z tego co wiem, poważniejszych rozmów na mój temat nie było. Podchodzę do tego ze spokojem. Staram się grać jak najlepiej, walczyć o jak najlepszy kontrakt czy w Piaście, czy gdzieś indziej – a co przyniesie czas, zobaczymy. Skupiam się na tym, na co mam wpływ.

Piast to dla ciebie priorytet, by zostać, czy szepnąłeś agentowi, że jesteś gotowy na wyjazd?

Klub mocno się rozwinął w ostatnich latach. Wyniki mocno to pokazują – trzeci raz z rzędu jesteśmy w czubie, Piast jest inaczej postrzegany. Dobrze się tutaj czuję, rodzina też, ale na pewno nie jest tak, że zamykam się na inne kluby i kierunki. Nie jest jednak też tak, że biorę pod uwagę tylko pozostanie, bo przecież klub może mnie nie chcieć. Nie wiadomo, co będzie za rok. Zagraniczny wyjazd byłby fajną sprawą. Sprawdzenie się w innej lidze. Nie chciałbym żyć w strefie komfortu, byłoby to dla mnie wyzwanie.

Zapytam jeszcze o Badię – gdyby odszedł, można powiedzieć, że dusza Piasta w szatni zostanie wyrwana?

Jeżeli nie zostanie, to tak. Wyjątkowa postać dla Piasta. Spędził tu osiem lat, to będzie ciężkie do powtórzenia dla jakiegokolwiek obcokrajowca. Mocno identyfikuje się z Piastem, z Gliwicami. W szatni jest osobą, z którą zawsze można pogadać, pomaga nowym zawodnikom. Jak przychodziłem, to pierwszy podszedł, zapytał jak się czuję, co słychać. Bardzo fajna postać. Ma wielu sympatyków poza Gliwicami.

Na koniec – pewnie nie możecie się doczekać powrotu kibiców?

Zdecydowanie. Czasem się mówiło, że te spotkania bez kibiców są jak sparingi. Trochę się przyzwyczailiśmy, ale nie po to się trenuje, by potem grać przy pustych trybunach, kiedy nie ma atmosfery.

Rozmawiał WOJCIECH PIELA

Fot. FotoPyk

Na Weszło pisze głównie o polskiej piłce, na WeszłoTV opowiada też głównie o polskiej piłce, co może być odebrane jako skrajny masochizm, ale cóż poradzić, że bardziej interesują go występy Dadoka niż Haalanda. Zresztą wydaje się to uczciwsze niż recenzowanie jednocześnie – na przykład - pięciu lig świata, bo jeśli ktoś przekonuje, że jest w stanie kontrolować i rzetelnie się wypowiedzieć na tyle tematów, to okłamuje i odbiorców, i siebie. Ponadto unika nadmiaru statystyk, bo niespecjalnie ciekawi go xG, półprzestrzenie czy rajdy progresywne. Nad tymi ostatnimi będzie się w stanie pochylić, gdy ktoś opowie mu o rajdach degresywnych.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

5 komentarzy

Loading...