Reklama

Legia – Wisła. Największe oklepy w XXI wieku

redakcja

Autor:redakcja

01 maja 2021, 11:03 • 9 min czytania 16 komentarzy

Starcia Wisły Kraków i Legii Warszawa w XXI wieku niewątpliwie urosły do rangi wielkiego ligowego klasyku. Stąd nie może dziwić, że lwia część z tych konfrontacji miała niezwykle zacięty przebieg i kończyła się ciasnym rezultatem. Nie brakowało remisów oraz spotkań rozstrzygniętych pojedynczym przebłyskiem geniuszu u któregoś z zawodników. Ale bywały i wyjątki. Mecze, w których „Wojskowi” demolowali wiślaków. Albo odwrotnie – sami zbierali od nich potężne lanie.

Legia – Wisła. Największe oklepy w XXI wieku

W ramach przedmeczowej przekąski przygotowaliśmy zatem zestawienie najwyższych zwycięstw w potyczkach Legii z Wisłą, jakie odbyły się w bieżącym stuleciu. Do lat 90. i niesławnej „niedzieli cudów” sięgać więc nie będziemy, lecz i tak jest co wspominać. Wzięliśmy pod uwagę spotkania zakończone co najmniej trzybramkowym triumfem jednej ze stron.

Skorzystaj z innowacyjnej promocji Early Payout w Fuksiarz.pl! Przy dwóch golach przewagi Twój kupon będzie wygrany!

LEGIA – WISŁA. NAJWYŻSZE ZWYCIĘSTWA W XXI WIEKU

LEGIA WARSZAWA – WISŁA KRAKÓW 0:3 (0:1)

28. kolejka Ekstraklasy 2009/10 (08.05.2010)

Zaczynamy zestawienie od wspomnienia z sezonu 2009/10. Czyli sezonu, który ostatecznie zakończył się dla Wisły straszliwym dramatem – słynny samobój Mariusza Jopa, chyba nie trzeba przypominać tej historii – ale dla Legii był udany jeszcze mniej. „Wojskowi” zakończyli rozgrywki poza ligowym podium, uznając wyższość nie tylko Lecha Poznań i Wisły, ale również chorzowskiego Ruchu. Wiosenne starcie z „Białą Gwiazdą” dość dosadnie pokazało Legii miejsce w szeregu. Wiślacy zatriumfowali przy Łazienkowskiej aż 3:0 po hat-tricku Pawła Brożka. Wydawało się wówczas, że taki efektowny sukces doda im paliwa na finiszu rozgrywek i umożliwi zgarnięcie kolejnego mistrzowskiego tytułu. No ale nic bardziej mylnego.

Reklama

Ledwie trzy dni później odbyły się pamiętne, zakończone remisem derby Krakowa.

Za podsumowanie występu Brożka niech posłuży tytuł pomeczowej relacji portalu 90minut.pl:

WISŁA KRAKÓW – LEGIA WARSZAWA 0:3 (0:0)

9. kolejka Ekstraklasy 2014/15 (21.09.2014)

Szybki przeskok do roku 2014 i również wyjazdowe 3:0, tylko że tym razem w drugą stronę. Choć trzeba przyznać, że tutaj rezultat jest dla Wisły w jakimś sensie krzywdzący – do 90 minuty meczy goście z Warszawy prowadzili bowiem tylko jedną bramką. Dwie kolejne wbili wiślakom w doliczonym czasie. Porażka bolała podopiecznych Franciszka Smudy podwójnie mocno, ponieważ po ośmiu spotkaniach sezonu 2014/15 byli oni niepokonani w Ekstraklasie i prezentowali się z naprawdę dobrej strony. A tutaj taki gong, który zapoczątkował całą serię niefortunnych zdarzeń – w kolejnej serii spotkań „Biała Gwiazda” przegrała derby Krakowa, a potem oberwała także od Jagiellonii.

Reklama

Później się wprawdzie odkuła, ale regularności z pierwszego etapu rozgrywek już nie odzyskała.

– Nie ma się co tłumaczyć, że pierwszą bramkę straciliśmy ze spalonego. Niestety Legia grała bardziej agresywnie od nas. Zanim padła bramka dla Legii nie wykorzystaliśmy swoich sytuacji, a mieliśmy takie. I było nam bardzo ciężko. Widać, że legioniści są ograni w pucharach. To było widać przy pojedynkach, gdzie Legia wykazywała się większą agresywnością i walecznością. Niektórzy nasi zawodnicy niestety nie potrafią tak zawalczyć, bo mają inne atuty. Dlatego Legia to spotkanie wygrała – skwitował Franciszek Smuda na konferencji.

Zarejestruj się na Fuksiarz.pl

Legia wygra dziś z Wisłą? Kurs: 1,53 na triumf mistrzów Polski

LEGIA WARSZAWA – WISŁA KRAKÓW 4:1 (0:0)

6. kolejka Ekstraklasy 2003/04 (19.09.2003)

Jakoś tak się to dziwnie poukładało, że Wisła, choć na początku XXI wieku rządziła w Ekstraklasie niemalże niepodzielnie, w bezpośrednich spotkaniach z Legią częściej sama mocno obrywała, niż spuszczała rywalom tęgi łomot. Przykładem takiej klęski (nieostatnim!) spotkanie z początkowej fazy sezonu 2003/04, gdy warszawska drużyna pokonała „Białą Gwiazdę” aż 4:1.

Koniec końców po tytuł sięgnęli podopieczni Henryka Kasperczaka, a nie Dariusza Kubickiego. Aczkolwiek tak spektakularny triumf rozbudził nadzieje „Wojskowych” na powrót na ligowy tron. – Myślę, że dwie szybko strzelone bramki spowodowały, że zespół Wisły troszeczkę zwątpił w możliwość wywiezienia choćby remisu – analizował po meczu Jacek Zieliński. – Próby ataku, bez odpowiedniej asekuracji, dawały nam możliwość kontr. W takich sytuacjach znacznie łatwiej rozklepać obrońców. Wiedzieliśmy, że kluczem do zwycięstwa będzie wygranie walki w środkowej strefie boiska. Należało więc wyłączyć z gry Mirosława Szymkowiaka. Droga do mistrzostwa jest jeszcze daleka.

WISŁA KRAKÓW – LEGIA WARSZAWA 4:0 (1:0)

13. kolejka Ekstraklasy 2010/11 (12.11.2010)

2010 rok w rywalizacji Wisły z Legią zdecydowanie należał do tych pierwszych. Wiosną sezonu 2009/10 krakowska drużyna pokonała legionistów 3:0, o czym już wspominaliśmy, a kilka miesięcy później zwycięstwo wiślaków było jeszcze bardziej okazałe. Tym razem wpakowali oni Legii aż cztery gole. Dwa z nich zapisał na swoim koncie Paweł Brożek, lubujący się wówczas niewątpliwie w konfrontacjach z „Wojskowymi”.

Paradoksalnie – to Legia mogła sobie ustawić to spotkanie i być może nawet wysoko je wygrać.

Początkowo goście stłamsili wiślaków, kreując sobie co najmniej trzy wyborne sytuacje strzeleckie. Brakowało jednak podopiecznym Macieja Skorży skuteczności, a „Biała Gwiazda” skrzętnie z tego skorzystała. Przywoływany już Brożek jeszcze przed przerwą wyprowadził gospodarzy na prowadzenie, natomiast w drugiej połowie defensywa Legii posypała się już jak domek z kart. – Nie ukrywam, że wyjeżdżam smutny z Krakowa – podsumował Skorża. – Dla mnie to bardzo bolesna porażka, bo wydawało nam się, że po pierwszym fragmencie gdy Wisła miała przewagę, zaczęliśmy opanowywać sytuację. Paweł Brożek dał jednak znać o sobie. Nie upilnowaliśmy go w polu karnym i ta pierwsza bramka padła w najmniej spodziewanym dla nas momencie. Wystarczyło kilkanaście minut gry Wisły na początku drugiej połowy i było po meczu. Nie potrafiliśmy już z tego wyjść obronną ręką. Nie stworzyliśmy mniej sytuacji niż Wisła. Wynik jest dla nas okrutny.

WISŁA KRAKÓW – LEGIA WARSZAWA 4:0 (2:0)

27. kolejka Ekstraklasy 2018/19 (31.03.2019)

Ostatnie zwycięstwo Wisły Kraków z Legią Warszawa przypada na wiosnę 2019 roku.

Krakowska drużyna prezentowała się wówczas zaskakująco efektownie pod wodzą Macieja Stolarczyka, choć przecież ledwie kilka tygodni wcześniej klub otarł się o całkowity upadek. Tymczasem w Legii Warszawa srożył się Ricardo Sa Pinto, którego po przerwie zimowej coraz więcej osób w klubie miało już serdecznie dość. W efekcie doszło do sytuacji dość zdumiewającej – to Wisła, będąca zespołem kleconym niemalże na kolanie, realnie zagrożonym degradacją, przystąpiła do starcia z Legią pozytywnie naładowana. Tuż po zwycięstwie w derbach Krakowa. Z kolei w Warszawie, mimo że Legia miała wszelkie argumenty, by skutecznie zawalczyć o kolejne mistrzostwo Polskie, nastroje były raczej minorowe.

I znalazło to swoje odzwierciedlenie na boisku. Uskrzydlona Wisła zdemolowała „Wojskowych” aż 4:0 ku szalonej euforii krakowskiej publiczności, a Sa Pinto już następnego dnia oficjalnie przestał pełnić funkcję szkoleniowca Legii.

Przegraliśmy z dobrą drużyną, ale przed nami jeszcze dziesięć spotkań, a my jesteśmy na drugim miejscu w tabeli. Wisła była dziś lepsza, ale w tabeli jest za nami. Musimy kontynuować pracę. Chcę zobaczyć reakcję drużyny – odgrażał się Sa Pinto na konferencji prasowej. Stolarczyk zaś dziękował fanom: – Ciężko byłoby zrobić to wszystko, gdyby nie kibice, którzy tak licznie się stawili na stadionie i tak mocno nas wsparli.

Zarejestruj się na Fuksiarz.pl

Wisła sensacyjnie pokona dziś Legię? Kurs: 5,80 na zwycięstwo Białej Gwiazdy

LEGIA WARSZAWA – WISŁA KRAKÓW 5:1 (3:0)

23. kolejka Ekstraklasy 2004/05 (22.05.2005)

Wisła Kraków w sezonie 2004/05 przegrała zaledwie dwa ligowe mecze i sięgnęła po mistrzostwo Polski z wielką przewagą nad resztą stawki. Był to dla niej zresztą trzeci z rzędu tytuł. O skali dysproporcji między „Białą Gwiazdą” a resztą stawki niech zaświadczy liczba bramek zdobytych przez wiślaków w całych rozgrywkach – 70. Dla porównania, wicemistrzowie kraju – Groclin Dyskobolia Grodzisk Wielkopolski – strzelili 46 goli. A Legia, która ligą zakończyła na najniższym stopniu podium, skompletowała w sumie 42 trafienia.

Tym bardziej paradoksalny wydaje się wynik wiosennego starcia „Wojskowych” z Wisłą.

Piłkarze z Krakowa po 22. serii spotkań potrzebowali już zaledwie punktu, by definitywnie zapewnić sobie pierwszej miejsce w Ekstraklasie. Remis lub zwycięstwo z Legią pozwoliłoby im przedłużyć serię ligowych meczów bez porażki do 40 z rzędu. I co? I podopieczni Wernera Licki, który w grudniu 2004 roku objął „Białą Gwiazdę” z rąk Henryka Kasperczaka, przerżnęli z „Wojskowymi” aż 1:5. Hat-trickiem popisał się Piotr Włodarczyk, a po jednym trafieniu dorzucili Tomasz Sokołowski I i Jacek Magiera. Honor Wisły w końcówce uratował Maciej Żurawski.

Co jeszcze warto odnotować? Trzy asysty Marka Saganowskiego, ewidentny ofsajd przy piątym trafieniu dla Legii i… Artura Boruca między słupkami warszawskiej drużyny, który nad wyraz żywiołowo reagował na kolejne trafienia swoich kolegów z ofensywy.

Nasi zawodnicy byli przygotowani – zapewniał trener Licka. – Powiedziałbym nawet, że początek spotkania był udany w naszym wykonaniu. Byliśmy lepsi, a potem, po pierwszej bramce, stało się coś złego. Zamiast grać zespołowo, walczyć o piłkę, każdy chciał grać indywidualnie. To wszystko spowodowało, że jest taki wynik. Są mecze, które należy zapamiętywać i są mecze, o których należy jak najszybciej zapomnieć.

LEGIA WARSZAWA – WISŁA KRAKÓW 5:0 (3:0)

33. kolejka Ekstraklasy 2013/14 (09.05.2014)

Od marca 2014 do października 2017 roku Legia nie przegrała ani jednego z jedenastu kolejnych starć ligowych z Wisłą. Jeden mecz z tego okresu już przypominaliśmy, a teraz czas na najbardziej spektakularny przejaw dominacji „Wojskowych” nad „Białą Gwiazdą” w tamtym czasie. Końcówka sezonu 2013/14 i miażdżący triumf warszawskiej ekipy przed własną publicznością. Piątka do zera. Pogrom. Wisła nie miała w tym spotkaniu absolutnie nic do powiedzenia – już przed przerwą gospodarze prowadzili trzema bramkami, a w drugiej odsłonie spotkania po prostu dobili rywali.

W tym sezonie na wiosnę bez przerwy mamy problemy z kontuzjami i kartkami, gdybyśmy mogli skorzystać ze wszystkich piłkarzy nasza gra była zupełnie inna – gderał po końcowym gwizdku Franciszek Smuda, ówczesny szkoleniowiec Wisły. Łukasz Burliga sugerował natomiast, że kluczowy dla przebiegu meczu był strzał Semira Stilicia w poprzeczkę. – Rywal był o klasę lepszy, aczkolwiek szkoda, że ta poprzeczka nie wpadła Semirowi, ponieważ potem poszła kontra dla Legii i zamiast 1:0 dla nas, zrobiło się 1:0 dla Legii. Później zaczęliśmy popełniać proste błędy i już przy 0:3 ciężko się było podnieść. (…) Widać, że Legia bardzo się zmobilizowała. Szkoda, bo przez te pierwsze 20 minut nie wyglądało to najgorzej, a później nasza gra się posypała. Mam nadzieję, że był to wypadek przy pracy i w następnym spotkaniu pokażemy na co nas stać.

Nadzieja okazała się płonna. Wisła wygrała potem tylko jedno z czterech spotkań i zakończyła rozgrywki na piątej lokacie, trzy punkty za podium.

LEGIA WARSZAWA – WISŁA KRAKÓW 7:0 (3:0)

13. kolejka Ekstraklasy 2019/20 (27.10.2019)

Spotkanie, które kibice obu klubów na pewno doskonale pamiętają, choć fani „Białej Gwiazdy” woleliby o nim raz na zawsze zapomnieć, bo to niewątpliwie jedna z najbardziej dotkliwych klęsk w całej historii występów krakowskiego klubu w Ekstraklasie. 0:7. Upokorzenie. Upokorzenie totalne. Jak mawiał klasyk: „Tak wysoko to nie przegrywają już nawet Wyspy Owcze z Niemcami”. Oczywiście Wisła do starcia z Legią przystąpiła w beznadziejnej formie, na dodatek poważnie osłabiona. Z duetem Rafał Boguski – Lukas Klemenz w środku pola. Ale nic nie może usprawiedliwić porażki różnicą siedmiu goli. Nie bez kozery był to przedostatni mecz Macieja Stolarczyka w roli szkoleniowca Wisły.

Legia tamtego wieczora skopała leżącego.

To dla nas trudny dzień, bo niełatwo cokolwiek powiedzieć sensowego po takiej porażce. Szybko stracona bramka ustawiła spotkanie i pokazała, jak mocno musimy się dźwignąć. Jedynie, co mi pozostaje, to powiedzieć przepraszam w kierunku fanów – mówił na konferencji prasowej wstrząśnięty i złamany Stolarczyk. Wtórował mu rozgoryczony Paweł Brożek. – Nie zasłużyliśmy w tym meczu na nic. Nie pamiętam w swojej karierze tak wysokiej porażki. Nie przypominam sobie, abym przegrał kiedykolwiek 0:7.

fot. NewsPix.pl / FotoPyk

Najnowsze

Anglia

Kluby z niższych lig sprzeciwiają się zmianom w FA Cup

Bartosz Lodko
1
Kluby z niższych lig sprzeciwiają się zmianom w FA Cup
Ekstraklasa

Kędziorek skomentował porażkę z Koroną. „W takim meczu nie ma pozytywów”

Bartosz Lodko
2
Kędziorek skomentował porażkę z Koroną. „W takim meczu nie ma pozytywów”

Ekstraklasa

Ekstraklasa

Kędziorek skomentował porażkę z Koroną. „W takim meczu nie ma pozytywów”

Bartosz Lodko
2
Kędziorek skomentował porażkę z Koroną. „W takim meczu nie ma pozytywów”

Komentarze

16 komentarzy

Loading...