Reklama

Legia nie przebiła się przez mur Cracovii, a mogło być jeszcze gorzej

Przemysław Michalak

Autor:Przemysław Michalak

18 kwietnia 2021, 20:25 • 4 min czytania 44 komentarzy

Legia Warszawa na ostatniej prostej w drodze po mistrzostwo trochę zwolniła i drugi raz z rzędu zremisowała w lidze 0:0. Tydzień temu punkty zabrał jej Lech Poznań, a teraz to samo uczyniła Cracovia. Ba, gdyby nie Artur Boruc, „Pasy” prawdopodobnie wywiozłoby z Łazienkowskiej pełną pulę!

Legia nie przebiła się przez mur Cracovii, a mogło być jeszcze gorzej

Taktyka gości była wyjątkowo jasna i klarowna: przede wszystkim nie stracić, a z przodu niech się Marcos Alvarez rozbija z obrońcami. I tenże Alvarez, który często biegał bardzo osamotniony, dobrze sobie radził w tym elemencie. Potrafił utrzymać piłkę, wywalczyć faul, dać drużynie trochę czasu. Czasami nawet udawało mu się oddać strzał z dalszej odległości, ale w najlepszym razie wychodziło coś średniego, z czym Artur Boruc nie miał prawa mieć problemów. Chwilami Niemiec mógł kierować pretensje do kolegów, bo dobrze im się pokazywał, a ci wahali się z dograniem i element zaskoczenia przepadał. Tak było na przykład wtedy, gdy biegnący prawą stroną Sergiu Hanca powinien próbować podawać wzdłuż bramki, lecz zamiast tego zakiwał się i stracił piłkę.

Koniec końców jednak Alvarez największe pretensje może zgłaszać do siebie. W drugiej połowie, po dalekim zagraniu Milana Dimuna z własnej połowy, uciekł wywracającemu się Wietesce i wyszedł sam na sam. Klasę pokazał wtedy Boruc, odbijając piłkę po próbie podcinki napastnika krakowian.

Już zupełnie w końcówce poprzeczkę zaliczył Pelle van Amersfoort, uderzający z dość trudnej pozycji, ale Boruc raczej kontrolował sytuację. Były reprezentant Polski musiał też wyłapać ładnie wyglądającego woleja Sylwestra Lusiusza z linii pola karnego. To już jednak należało do jego obowiązków, strzał młodzieżowca „Pasów” tylko sprawiał wrażenie mocno groźnego. W rzeczywistości był dość lekki, a piłka leciała bliżej środka bramki niż słupka.

Michał Probierz na potrzeby tego meczu zdecydował się na ustawienie z trójką stoperów. Dokonał także kilku zmian personalnych. Do bramki wszedł Lukas Hrosso, a Karol Niemczycki po raz pierwszy w tym sezonie ligowym usiadł na ławce. W efekcie wystawiony musiał zostać Lusiusz, żeby nie naruszyć przepisu o młodzieżowcu. Był to jedyny Polak, którego dziś obejrzeliśmy w zespole przyjezdnych. Na rezerwę powędrował także Dawid Szymonowicz, a szansę otrzymał Ivan Marquez. Razem z Rapą i Rodinem wypadł bardzo solidnie, na niewiele dziś pozwolili ofensywie Legii. Będąc głęboko cofnięci zadanie po części mieli ułatwione, ale trzeba im oddać, że poważniejszych błędów unikali, w powietrzu grali dobrze i nieraz zażegnywali niebezpieczeństwo.

Reklama

Marquez na przykład w krótkim odstępie zanotował dwa bardzo ważne bloki. Jeden z nich przerodził się w rykoszet po strzale Muciego, który zakończył się odbiciem piłki od górnej części poprzeczki. W tym wypadku Lukas Hrosso miał nieco szczęścia, w innych najczęściej sam sobie radził. Świetnie odbił kąśliwe uderzenie Filipa Mladenovicia (chwilami trochę dziś irytował), a przed przerwą odbił też mocny strzał Serba z rzutu wolnego. Oprócz tego zachowywał czujność po próbach Luquinhasa i Kapustki z dalszej odległości. Doświadczony Słowak szansy nie zmarnował, ma prawo oczekiwać, że w następnej kolejce także znajdzie się dla niego miejsce w składzie.

Poza tymi strzałami w przypadku Legii warto jeszcze wspomnieć o zepsutym przez Pekharta dośrodkowaniu Wszołka. Było ono naprawdę dobre, czeski snajper wyjątkowo miał sporo miejsca, a mimo to jak na siebie słabiutko przymierzył głową. Gdyby wówczas zrobił swoje, być może obejrzelibyśmy bardziej otwarty mecz w drugiej odsłonie. Stało się inaczej i wolno rozgrywająca Legia niewiele potrafiła wykreować.

Czesław Michniewicz, którego sędzia dość szybko wyrzucił na trybuny, z pewnością będzie miał wiele uwag do swoich zawodników. Przed nimi kluczowe mecze z Piastem i Lechią, a tu forma pikuje. Przewaga w tabeli nadal jest bezpieczna, ale gdyby „Wojskowi” potknęli się również w dwóch następnych kolejkach, to w ich szeregi może się wkraść nutka niepewności i formalność przestanie być formalnością. Na razie to nadal tylko ostrzeżenie bez poważnych konsekwencji.

Cracovia zagrała dziś w stylu Warty Poznań, tyle że na koniec nie postawiła takiego stempla jak poznański beniaminek. Cóż, Marcos Alvarez to nie Mateusz Kuzimski (tu powinien być emotikon z przymrużonym okiem), ale jakoś trzeba żyć dalej.

Fot. FotoPyK

Reklama

Jeżeli uznać, że prowadzenie stronki o Realu Valladolid też się liczy, o piłce w świecie internetu pisze już od dwudziestu lat. Kiedyś bardziej interesował się ligami zagranicznymi, dziś futbol bez polskich akcentów ekscytuje go rzadko. Miał szczęście współpracować z Romanem Hurkowskim pod koniec jego życia, to był dla niego dziennikarski uniwersytet. W 2010 roku - po przygodach na kilku stronach - założył portal 2x45. Stamtąd pod koniec 2017 roku do Weszło wyciągnął go Krzysztof Stanowski. I oto jest. Najczęściej możecie czytać jego teksty dotyczące Ekstraklasy – od pomeczówek po duże wywiady czy reportaże - a od 2021 roku raz na kilka tygodni oglądać w Lidze Minus i Weszłopolskich. Kibicowsko nigdy nie był mocno zaangażowany, ale ostatnio chodzenie z synem na stadion sprawiło, że trochę odżyła jego sympatia do GKS-u Tychy. Dodając kontekst zawodowy, tym chętniej przyjąłby długo wyczekiwany awans tego klubu do Ekstraklasy.

Rozwiń

Najnowsze

Inne kraje

Serbscy piłkarze odmawiają gry. A już za moment kontrowersyjny sparing z Rosją

Bartek Wylęgała
6
Serbscy piłkarze odmawiają gry. A już za moment kontrowersyjny sparing z Rosją

Ekstraklasa

Ekstraklasa

Jagiellonia w światowej czołówce. Tylko trzy kluby są od niej lepsze w tym aspekcie

AbsurDB
14
Jagiellonia w światowej czołówce. Tylko trzy kluby są od niej lepsze w tym aspekcie

Komentarze

44 komentarzy

Loading...