Reklama

Odrodzenie Milanu, rekordy CR7, pusty przebieg Conte. Siedem scen z Serie A w 2020 roku

Szymon Janczyk

Autor:Szymon Janczyk

27 grudnia 2020, 10:52 • 11 min czytania 2 komentarze

Dla całego piłkarskiego świata był to rok szalony, jednak są miejsca, w których nawet szaleństwo musi mieć osobną skalę. I takim miejscem na pewno są Włochy. Minione 12 miesięcy przyniosło nam sporo niespodzianek, takich jak powrót Milanu na szczyt, czy zatrudnienie Andrei Pirlo w roli pierwszego trenera Juventusu. Były także skandale, takie jak niewyparzony język Claudio Lotito, czy kłótnia ikony Atalanty, Papu Gomeza, z zarządem klubu. Pojawiły się nowe postacie, jak Dan Friedkin, były też wciąż jare stare wygi, takie jak Cristiano Ronaldo. Wybraliśmy więc siedem rzeczy, które pozwolą nam najlepiej opisać to, co działo się w Italii w trakcie 2020 roku.

Odrodzenie Milanu, rekordy CR7, pusty przebieg Conte. Siedem scen z Serie A w 2020 roku

Odrodzenie Milanu

Najważniejsze wydarzenie roku? Chyba tak. Na powrót Milanu czekaliśmy naprawdę długo. Co prawda co jakiś czas pojawiało się coś, co dawało nadzieję, że „to już ten moment”, ale dopiero lanie od Atalanty obudziło potwora. Tamto 0:5 zapoczątkowało szereg wydarzeń, które doprowadziły do tego.

Najlepsza drużyna 2020 roku. AC Milan napędzany przez Zlatana Ibrahimovicia, choć nie ma co ukrywać – to nie jest tylko zasługa Szweda. To Stefano Pioli, który oderwał łatkę trenera-strażaka i odebrał nagrodę dla szkoleniowca roku we Włoszech. To Simon Kjaer, który przeżywa najlepszy czas w karierze. Młode talenty, bo Rossoneri mają najmłodszy skład w Italii. I niesamowite passy, do których ta mieszanka prowadzi. 2020 rok w Serie A dla Milanu wygląda tak:

  • 23 zwycięstwa
  • 10 remisów
  • 2 porażki

MILAN MISTRZEM WŁOCH? KURS 4.00 W TOTALBET!

Tylko jedna porażka na własnym stadionie – w marcu z Genoą. Była to zarazem ostatnia przegrana Milanu w lidze. Od tamtej pory nie miało znaczenia, czy wiatr wieje im w plecy, czy prosto w twarz, bo przynajmniej punkt zawsze na konto wpadał. 26 kolejnych spotkań bez porażki. To już blisko połowa tego, co Rossoneri wykręcili w latach 90. i co po dziś dzień jest najdłuższą passą bez ligowej porażki we Włoszech. Ale wtedy mówiliśmy o składzie pełnym gwiazd. Dziś mówimy o zespole, który choć jest liderem tabeli, to wciąż dopiero raczkuje. Więc tym bardziej warto docenić to, co zrobili piłkarze z Lombardii.

Reklama

Milan w 2020 roku grał jak z nut. Zwyciężył derby, pokonał Juventus, był krok od finału Pucharu Włoch. Kapitalny rok.

32 gole Cristiano Ronaldo

Portugalczyk drugi rok z rzędu przegrał walkę o tytuł Capocannoniere, jednak nawet bez tytułu króla strzelców zdołał przejść do historii. 32 bramki w roku kalendarzowym to wynik wręcz epokowy. Dziennikarze szybko wyliczyli, że takiego wyniku nie udało się wykręcić nikomu od blisko 60 lat. Co więcej, tyle trafień w ciągu 12 miesięcy uzbierało zaledwie kilku zawodników:

  • Felice Borel – 41
  • Gunnar Nordahl – 36
  • Omar Sivori – 33
  • Stefano Nyer i CR7 – 32

Na tej liście tylko Ronaldo „reprezentuje” XXI wiek. A przecież w obecnym stuleciu mieliśmy kilka naprawdę imponujących wyników strzeleckich – Ciro Immobile oraz Gonzalo Higuain wyrównali rekord pod względem liczby bramek w pojedynczym sezonie, 30-stkę przekroczył Luca Toni. W Serie A grali Andrij Szewczenko, Filippo Inzaghi, Francesco Totti, Alessandro Del Piero, Zlatan Ibrahimović, Edinson Cavani, Antonio di Natale… Żaden z nich nie zaliczył tak udanej wiosny i jesieni, a to sporo znaczy. Poza tym warto raz jeszcze przypomnieć, że CR7 za parę chwil będzie świętował 36. urodziny, a my mamy za sobą najbardziej intensywne półrocze w historii ligi. Portugalczyk miał także przerwę z powodu koronawirusa. Tymczasem jego dorobek stanowi 46% wszystkich bramek zdobytych przez „Starą Damę” w minionym roku.

PRZECZYTAJ TAKŻE:

Jednoosobowa armia.

Wiadomo, że ktoś zaraz się upomni – halo, halo, a ile z tych bramek to rzuty karne? Sporo, nie będziemy tego ukrywać – 13. Natomiast z drugiej strony jest oczywiste, że bez strzałów z 11 metrów takich wyników się nie wykręca. Ważniejsze jest raczej to, ile gole Portugalczyka ważyły. Bo ważyły sporo.

  • Cagliari – 3 gole, 3 punkty
  • Parma – 2 gole, 3 punkty
  • Fiorentina – 2 gole, 3 punkty
  • Lazio – 2 gole, 3 punkty
  • Spezia – 2 gole, 3 punkty
  • Cagliari – 2 gole, 3 punkty
  • Genoa – 2 gole, 3 punkty
  • Parma – 2 gole, 3 punkty
  • Atalanta i Roma – po 2 gole, punkt
  • Hellas, SPAL, Bologna, Sampdoria, Lazio – bramki dające prowadzenie

Uff, wszystko. Niesamowite statystyki.

Reklama

Papu Gomez na wylocie z Atalanty

Chyba najbardziej zaskakujące wydarzenie w całym roku. Rzutem na taśmę, kilka miesięcy po szalonej przygodzie w Lidze Mistrzów, okazało się, że kapitan i legenda Atalanty, Alejandro Gomez, najpewniej opuści Bergamo już zimą. To tak, jakbyśmy wam powiedzieli, że Ash nie ma już Pikachu. Kimi Raikkonen przesiadł się z bolidu do taryfy. I tak dalej, wiadomo. Papu rozegrał dla La Dei ponad 250 spotkań. Wykręcał niesamowite liczby – 16 asyst w poprzednim sezonie, 11 rok wcześniej, double-double w sezonie 2016/2017 – 16 goli i 10 ostatnich podań. Był symbolem Atalanty Gian Piero Gasperiniego, a teraz ten symbol runął.

Zaczęło się niewinnie, bo od niesubordynacji. Gasperini chciał zmienić jego pozycję w trakcie meczu, usłyszał – a dzięki pustym trybunom i my usłyszeliśmy – wyraźny sprzeciw. Gomez zjechał do bazy w przerwie spotkania z Midtjylland i ruszyła lawina. Argentyńczyk, który niedawno wrócił do kadry narodowej, zagrał już tylko w bardzo ważnym dla „Królowej Prowincji” spotkaniu z Ajaksem, dostał także trochę czasu z ławki w meczu z Juventusem. Poza tym grzał ławę z Fiorentiną, a na dwa ostatnie ligowe mecze nie pojechał wcale. Medialna burza rozpętała się szybko, bo sam zainteresowany dolewał oliwy do ognia. – Prawdę poznacie dopiero kiedy odejdę. Wasz kapitan – napisał na Instagramie.

PRZECZYTAJ TAKŻE:

Gian Piero Gasperini praktycznie co konferencję był pytany o to, co właściwie się stało. Bo w to, że Papu za jedno „nie” ma zostać skreślony na zawsze, niewiele osób chciało wierzyć. Powstawały różne teorie, zaczynając od tej, że piłkarz i trener pobili się podczas zajęć. Włoski trener w końcu stracił cierpliwość i powiedział, że kłótnia z trenerem to jedno, a z prezydentem co innego. Sugerując tym samym, że zgrzyt powstał na samej górze, w gabinecie Antonio Percassiego i że sprawa jest już nieodwracalna. Na chwilę obecną sytuacja wygląda tak:

  • Percassi chce 8-10 milionów euro i puści legendę klubu bez żalu
  • Gomez chce odejść za darmo

Trzeba przyznać, że niezależnie od tego, co się stało, jest to bardzo przykry koniec pięknej historii. Papu Gomez to w końcu honorowy obywatel miasta, człowiek, któremu można budować pomniki. Niedawno Argentyńczyk odrzucał kontrakty życia z Bliskiego Wschodu, deklarując chęć zakończenia kariery w Lombardii. Choć akurat to może mu się udać. Bo piłkarzem błyskawicznie zainteresowały się Milan oraz Inter.

Claudio Lotito był sobą

Gomez to nie jedyny lider zespołu, który podpadł właścicielowi klubu. Podobnie było z Luisem Alberto, choć w tym przypadku sprawy rozeszły się po kościach. W każdym razie Hiszpan za skomentowanie wypożyczenia samolotu przez Lazio słowami „Lotito mógłby się lepiej zająć płaceniem nam” miał wylecieć z kadry meczowej. Tyle że na jego szczęście Lazio musiało wygrywać, a z powodu koronawirusa nie za bardzo miało kim grać. Oczywiście afera z Luisem Alberto to tylko wstęp do tego, co przez cały rok fundował nam Lotito. Niesamowita była to przejażdżka.

  • Zaciekła walka o powrót do gry w czasach wirusa – szef Lazio pokłócił się z całą ligą
  • Potajemne treningi Lazio, które miały dać rzymianom Scudetto
  • Nie dały – na Lazio odbiła się wąska kadra i z 2. miejsca spadli na 4.
  • „Scandalo tamponi” – policja wszczęła śledztwo w sprawie wyników testów piłkarzy Lazio, które w jednym z laboratoriów zawsze dawały wyniki pozwalające zawodnikom grać, a w pozostałych wykrywały wirusa
  • Lotito skomentował to tak, że w kobiecej pochwie też są bakterie i nikt wielkiego halo nie robi

LAZIO W TOP4? KURS 10.00 W TOTALBET!

Oczywiście nietaktem byłoby pominąć zupełnie wszystkie pozytywy związane z Lazio. W końcu nawet bez mistrzostwa to był kapitalny rok w ich wykonaniu. Skończyli w czołowej czwórce, awansowali do Ligi Mistrzów. W fazie grupowej – mimo ogromnych problemów z wirusem – spisali się na tyle dobrze, że wywalczyli awans. Do tego Ciro Immobile zdobył „Złotego Buta” dla najskuteczniejszego napastnika świata. Przypomnijmy: w sezonie, w którym Robert Lewandowski zdominował wszystko jak leci i była to w zasadzie jedyna nagroda, której nie zgarnął.

I faktem jest, że sam Lotito to postać dla kibiców Lazio ikoniczna. Odbudowa klubu, wyciągnięcie go z finansowej zapaści i zrobienie z niego prężnie działającej maszyny – to wszystko jego zasługi. Niepodważalne. Natomiast mimo wszystko najlepiej jest, gdy Lotito siedzi w gabinecie i sprawdza Excele. Bo gdy zaczyna wygłaszać publiczne komentarze, to najkrócej mówiąc – jest siara i ciarki żenady.

Amerykanie w Rzymie

Dlaczego włoska piłka w latach 90. była najsilniejsza? Bo miała pieniądze. A dlaczego już nie jest? Bo mają je inni. Każdy bogaty inwestor jest więc dla calcio na wagę złota. Tak się składa, że w ostatnich latach popularnym kierunkiem sprzedaży włoskich klubów są Stany Zjednoczone. Przed startem poprzedniego sezonu Fiorentinę kupił Rocco Cimmisso, a teraz jego krajan zawitał do Rzymu. Dan Friedkin przejął Romę i jest traktowany jako wyzwoliciel Giallorossich. W Rzymie wszyscy mieli już dość Jamesa Palotty, który zniechęcił do siebie wszystkich, na czele z legendami pokroju Tottiego i De Rossiego. Kupno klubu przez rodzinę Friedkin to więc nie tylko szansa na powrót Romy do rywalizacji o najwyższe cele. To także możliwość oczyszczenia.

O nowym szeryfie w mieście pisaliśmy tak:

„– To nie będzie dla nas tylko biznes, chcemy prowadzić ten klub z pasją – podkreślał Dan. – Nie ma żadnego wytłumaczenia na to, że Roma w ostatnich latach nie potrafiła zdobyć ani jednego trofeum – wtórował mu syn Ryan. – Chcemy, żeby kibice nas widzieli, a nie tylko słyszeli – mówił Dan, pijąc do tego, że Pallotta od lat nie bywał nawet w Rzymie. Szpilka na szpilce, padła także zapowiedź jak najszybszej budowy stadionu, czyli czegoś, co nigdy nie udało się poprzedniemu właścicielowi”.

ROMA W TOP4? KURS 2.20 W TOTALBET!

Nowe porządki już się zaczęły. W Romie pojawił się dyrektor sportowy, odpowiadający za sukcesy Benfiki – Tiago Pinto. Człowiek młody, ale już doświadczony i z sukcesami. W pewnym sensie przeciwieństwo Monchiego, czyli wymysłu Palotty, który okazał się kompletnym niewypałem. W tym momencie ciężko mówić o rewolucji Friedkinów – mimo pojawiających się co jakiś czas plotek, że najchętniej zmieniono by także trenera, wszystko zostaje na swoim miejscu. Natomiast ciężko nie odnieść wrażenia, że Giallorossich w najbliższych latach czeka sporo dobrego. Friedkinowie chętnie pokazują się na meczach swojego klubu i mają wszystko, żeby odbudować klub po kryzysie, w który wpędził go poprzedni właściciel.

Napoli w końcu coś wygrało

Być może brzmi to dziwnie, bo Napoli to największy rywal Juventusu w ostatnich latach, ale od paru lat na południu Włoch chorowali na brak trofeów. Mimo że za Maurizio Sarriego był to zespół grający najładniejszą piłkę w kraju, gablota pozostawała nienaruszona, a sam Sarri był nazywany “mister zero tituli”. Dwie ostatnie rzeczy na półkę dostawił jeszcze Rafa Benitez – nagrody za Puchar Włoch oraz Superpuchar Italii. Ale to było w 2014 roku. Potem ani Sarri ani nawet Carlo Ancelotti nie zdołali niczego wygrać. Dopiero Gennaro Gattuso sprawił, że Partenopei znów mieli co świętować.

Finał Pucharu Włoch był kapitalnym widowiskiem, przynajmniej dla neapolitańczyków.

Dwa słupki, kapitalne interwencje Buffona i w końcu rzut karny Arkadiusza Milika na wagę zwycięstwa w serii “jedenastek”.

PRZECZYTAJ TAKŻE:

Zwycięstwo w finale było ważne dla klubu, który dzięki temu dostał się do europejskich pucharów i dla samego Gattuso. To pierwszy sukces w jego trenerskiej karierze, który poniekąd pozwolił odkleić Gennaro łatkę trenera-furiata, gościa, który poza jazdą na tyłku nie ma zbyt wiele do zaoferowania. Jego Napoli być może nie jest taką machiną, jak to z czasów Sarriego. Natomiast ciężko nie zauważyć, że Napoli dostosowuje się do ligowej rzeczywistości w sposób znośny. To już nie jest druga siła włoskiej piłki, jednak piąte miejsce w rocznej tabeli ligowej to wciąż wynik więcej niż solidny.

Za całym Neapolem ciężki rok, naznaczony stratą swojego boga – Diego Armando Maradony. Nie ma co udawać, że Puchar Włoch jest jakimś pocieszeniem, jednak patrząc na to, że gablota pod Wezuwiuszem zbyt bogata nie jest, to spory sukces, który trzeba docenić.

Pusty przebieg Antonio Conte

A skoro już o przegranych, to czas na Antonio Conte. Jego wynik w Mediolanie razi w oczy. Miała być walka o tytuł, skończyło się na meczu o wicemistrzostwo w ostatniej kolejce. Oczywiście, to dopiero pierwszy rok pracy Conte w Interze, więc nie od razu Kraków zbudowano. Zwłaszcza że Nerazzurri w obecnym sezonie są jednym z faworytów i radzą sobie świetnie. Natomiast mimo wszystko – był to rok rozczarowań.

  • Mistrzostwo Włoch – przegrane na ostatniej prostej, mimo dużych problemów Juventusu
  • Puchar kraju – przegrana w półfinale z Napoli
  • Liga Europy – porażka w finale

Sporo meczów, po których było co analizować. Sporo wątpliwości, które klasycznie roztacza wokół siebie sam Conte, gdy tylko mu nie idzie. A przecież do listy rozczarowań trzeba jeszcze dodać fatalny wynik w Lidze Mistrzów tej jesieni. Wszystko to wpłynęło na to, o czym ostatnio pisaliśmy – coraz bardziej możliwą wizję problemów finansowych jednego z dwóch gigantów z miasta mody:

“Inter to pierwszy włoski zespół, który trzy razy z rzędu odpadał w fazie grupowej Ligi Mistrzów.

Inter po raz pierwszy w historii skończył rozgrywki na czwartym miejscu w grupie.

A to wbrew pozorom bardzo istotne, bo w ubiegłym sezonie Conte jakoś odratował sezon – przynajmniej pod względem finansowym – docierając do finału Ligi Europy. Według „Calcio e Finanza” odrobił wtedy to, co stracił poprzez wyłożenie się w grupie. Znów: może to i niewielkie pocieszenie, ale jednak lepiej tego wróbelka w garści mieć. O czym w tym sezonie Nerazzurri mogą się bardzo boleśnie przekonać. – W takim sezonie jak ten, w którym stadiony są zamknięte, a COVID odbija się na wszystkim, co nas otacza, wyjście z grupy było konieczne w celu zapewnienia klubowi płynności finansowej – czytamy na wspomnianym wcześniej portalu”.

INTER MISTRZEM WŁOCH? KURS 2.37 W TOTALBET!

Ale są też rzeczy, które trzeba docenić. Bo Conte wymagając wiele, ściąga też do ligi nazwiska, które czynią Serie A jeszcze bardziej atrakcyjną.

Ok, może nie każdy z nich to gwiazda, czy w ogóle udany transfer. Natomiast faktem jest, że gdy o tytuł z Juventusem walczyło Napoli, to robiło to bez tego typu ruchów. Było underdogiem, a nie gościem, który wchodzi do restauracji i prosi o najdroższe dania. Dlatego dla dobra ligi dobrze byłoby, żeby Conte jeszcze przez parę lat się w Mediolanie spełniał.

SZYMON JANCZYK

fot. Newspix

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Weszło

Komentarze

2 komentarze

Loading...