12 milionów euro. Tyle wynosi pensja Antonio Conte w Interze Mediolan, co daje mu miejsce na podium najlepiej opłacanych trenerów piłkarskich na świecie. O tym jak szalona to kwota najlepiej świadczy fakt, że takich pieniędzy nie dostaje żaden piłkarz Serie A poza Cristiano Ronaldo. Nerazzurri chcieli mieć trenera ze światowej półki, to mają. Tyle że ten trener miał im zagwarantować sukcesy, które wypełniłyby klubową kasę. A tych znów brakuje, więc zabawa w Mediolanie coraz bardziej zaczyna przypominać bal na Titaniku.
Nie ma wątpliwości, że zatrudniając gwiazdy pokroju CR7 czy Conte liczysz przede wszystkim na zyski. Liczysz się z tym, że wydasz sporo. Masz jednak świadomość, że taka osoba potencjalnie może zapewnić ci nie tylko pokrycie tych kosztów, ale też sporą górkę do wydania. Ale podstawowa różnica między Portugalczykiem i Włochem jest taka, że to ten pierwszy jest kurą znoszącą złote jajka, a w matlesie przyniesionym szefom przez tego drugiego, są same zbuki.
Porażki na każdym możliwym froncie, a zwłaszcza tegoroczna wpadka w Lidze Mistrzów, zaczynają być kulą u nogi Interu.
Najgorsi we Włoszech
Według wyliczeń włoskich mediów Inter Mediolan to zespół, który na grze w tych elitarnych rozgrywkach zarobił najmniej ze wszystkich klubów z południa Europy – 37,6 miliona euro. Ta kwota może wzrosnąć do 50 milionów w europejskiej walucie, kiedy UEFA podzieli tzw. „market pool”, ale marne to pocieszenie dla mediolańczyków. Ok. 13 „baniek”, które im umknęło, mogli przecież zgarnąć w jednym spotkaniu z Szachtarem – wygrana i awans dawały im dokładnie taki bonus (premia za wygraną + premia za udział w fazie pucharowej Ligi Mistrzów).
Inter to pierwszy włoski zespół, który trzy razy z rzędu odpadał w fazie grupowej Ligi Mistrzów.
Inter po raz pierwszy w historii skończył rozgrywki na czwartym miejscu w grupie.
A to wbrew pozorom bardzo istotne, bo w ubiegłym sezonie Conte jakoś odratował sezon – przynajmniej pod względem finansowym – docierając do finału Ligi Europy. Według „Calcio e Finanza” odrobił wtedy to, co stracił poprzez wyłożenie się w grupie. Znów: może to i niewielkie pocieszenie, ale jednak lepiej tego wróbelka w garści mieć. O czym w tym sezonie Nerazzurri mogą się bardzo boleśnie przekonać. – W takim sezonie jak ten, w którym stadiony są zamknięte, a COVID odbija się na wszystkim co nas otacza, wyjście z grupy było konieczne w celu zapewnienia klubowi płynności finansowej – czytamy na wspomnianym wcześniej portalu.
PENSJE TRENERÓW WE WŁOSZECH
Ciekawy jest jeszcze jeden fragment. Mianowicie ten, w którym „Calcio e Finanza” porównuje wydatki ponoszone przez obydwie Borussie, które wyrzuciły Inter za pucharową burtę. – Borussia Dortmund wydawała łącznie 235 milionów euro. O blisko 50 milionów mniej niż wówczas wydał Inter. Borussia Moenchengladbach w 2019 roku wydała z kolei 110 milionów euro, czyli blisko 200 milionów mniej niż Inter.
Wyniki finansowe Conte nie powalają także dlatego, że gdy Luciano Spalletti nie wyszedł z grupy i tak podniósł z boiska więcej niż jeden z najdroższych trenerów świata.
- Spalletti – 7,2 miliona euro (2 zwycięstwa, 2 remisy)
- Conte – 6,3 miliona (2 zwycięstwa, remis)
- Conte – 5,4 miliona (wygrana, 3 remisy)
Przeliczając to na zarobki obydwu trenerów, Spalletti zapewnił sobie rok wynagrodzenia (4,5 miliona euro do ręki) z małą nawiązką w ciągu jednej jesieni. Conte w dwa lata zapracował na tyle, ile sam zarabia w rok. Nie brzmi to optymistycznie.
Tylko Scudetto uratuje Inter
I faktycznie optymizmu nie ma w tym za grosz. Bo przecież Inter wciąż ma na utrzymaniu wspomnianego Spallettiego, którego kontrakt obowiązuje do lipca 2021 roku. Choć sam zainteresowany miał już ponoć kilka propozycji powrotu na ławkę, to obecnie bardziej cieszy go wizja bimbania na swoim ranczu i sprawdzania stanu konta – co szczerze mówiąc specjalnie nie dziwi. Całkiem prawdopodobne, że to właśnie Spal i jego rozkoszne wakacje zapewniły Conte dalszą pracę w Mediolanie. Po poprzednim sezonie były trener Juventusu w swoim stylu zaczął przebąkiwać o odpuszczeniu posady. W tym samym czasie „Corriere dello Sport” poinformowało, że Inter bada możliwość zatrudnienia Massimiliano Allegriego.
– Podpisałem się pod trzyletnim projektem w Interem i jak zawsze będę pracował ciężko i walczył z całych sił o to, żeby był to projekt zwycięski – rzucił wtedy ex-trener Juventusu, szybko wycofując się z zapowiedzi.
Były to słowa o tyle ważne, że oznaczały iż Nerazzurri owszem, mogą zmienić trenera, ale tylko wręczając mu wypowiedzenie. To z kolei prowadziło do prostej kalkulacji: budżet na płacę dla trenerów wynosiłby już nie ~16 milionów euro, a ok. 31 milionów, bo trzeba byłoby utrzymywać na raz łącznie trzech szkoleniowców. A Inter to jednak nie Wisła Kraków, żeby porywać się na tak samobójczą misję. Dlatego coraz głośniej mówi się o tym, że jeśli do zmiany dojdzie do latem. Wtedy, kiedy z paska zejdzie pensja Spallettiego. Do tego czasu szkoleniowiec ma jeszcze szansę uratować swoją posadę, zdobywając Scudetto.
INTER ZDOBĘDZIE MISTRZOSTWO? KURS 2.90 W TOTALBET!
– Zespół jest przyparty do ściany i musi wynagrodzić niespodziewaną porażkę. Więcej wymówek nie będzie. Rozczarowanie jest duże, ale frustracja musi zostać wylana na boisko, gdzie jedynym celem będzie mistrzostwo. Żadnego planu A, czy B. Jedyny cel szatni to 'Plan S’, co wybrzmiało z ust Arturo Vidala w social mediach: „wyciągniemy wnioski z naszych błędów, dając z siebie wszystko w każdym meczu w drodze po Scudetto”. Stanowisko, które podziela cały zespół, bez miejsca na polityczną poprawność – czytaliśmy kilka dni temu w „Gazzeccie”.
Natomiast szybko okazało się, że ten, któremu najbardziej powinno zależeć na zmazaniu plany, w polityczną poprawność jednak się pobawi. – Bawi mnie, kiedy słyszę o „obowiązku zdobycia mistrzostwa”. Jest wiele zespołów, które mają takie same ambicje, a na końcu i tak zawsze wygra jedna drużyna. W dodatku od dziewięciu lat ta sama drużyna. W ostatnim roku zajęliśmy miejsce Napoli jako najgroźniejszego rywala Juventusu i naszym celem jest walka do końca. Ważne będą mecze bezpośrednie, które mogą nam dać psychiczną przewagę nad rywalami – stwierdził Conte na ostatniej konferencji prasowej, próbując nieco ostudzić oczekiwania.
Za Conte wydatki rosną błyskawicznie
Tyle że na ostrożność nie ma już miejsca. Inter Mediolan w ciągu dwóch lat pracy pod jego batutą wydał na transfery 290 milionów euro. Po odliczeniu dochodów nadal jest blisko 140 milionów euro na minusie. Nerazzurri nie tracili kluczowych zawodników, za to pozyskiwali ważne ogniwa. Znamienne, że dziś na liście płac Interu pięć pierwszych miejsc zajmują piłkarze ściągnięci przez Conte. „Calcio e Finanza” wylicza, jak rosły wydatki klubu z Lombardii w ostatnim czasie.
„Wzrost wynagrodzeń znajdzie odzwierciedlenie w budżecie na 2021 roku. Z kolei pensje zawodników na 31.03.2020 wzrosły do 91,9 mln euro z 87,3 mln euro na ten sam dzień rok wcześniej. Wynagrodzenie dla sztabu szkoleniowego wzrosło do 19,7 mln euro wobec 12,4 mln przed rokiem. Na 30 czerwca 2020 roku Inter odnotował 41% wzrost wypłat dla personelu. Efekt COVID pozwolił przesunąć wpływ kosztów na budżet na rok 2021, ale nie przesunął tzw. amortyzacji. Jak czytamy w raporcie Interu „ze względu na znaczne inwestycje na rynku transferowym” koszta te wzrosły o 42% do 120 mln euro. Nawet jeśli weźmiemy tylko opłaty uwzględnione w sprawozdaniu na dzień 30.06.2020, wydatki Interu za Conte wzrosły do 257,7 milionów euro w porównaniu do 219 mln za czasów Spallettiego”.
NAPOLI WYGRA Z INTEREM – KURS 3.20 W SUPERBET!
A przecież od wspomnianego 30 czerwca Nerazzurri jeszcze dorzucili do pieca. Ok. 3,5 mln euro wynosi różnica w wynagrodzeniu zawodników, którzy przyszli oraz tych, którzy odeszli. Niestety dla Interu – 3,5 miliona euro więcej, a nie mniej. Zresztą za Conte na pensjach zdecydowanie się nie oszczędza. Co jest o tyle bolesne dla klubowej kasy, że o ile 7,5 miliona dla Romelu Lukaku to stawka rozsądna, tak już miliony płacone weteranom, których Conte uwielbia, bez sukcesów są po prostu jak worki z banknotami wrzucane do kominka. Krótka lista:
- Alexis Sanchez – 32 lata – 7 milionów euro rocznie (a Inter wciąż szuka kolejnego napastnika)
- Arturo Vidal – 33 lata – 6,5 miliona
- Ashley Young – 35 lat – 3 miliony
- Aleksandar Kolarov – 35 lat – 3 miliony euro
- Diego Godin – 33 lata – w poprzednim sezonie zgarnął 5 milionów, teraz w Cagliari
- Matteo Darmian – 31 lat – 2 miliony euro
Łącznie 26,5 miliona euro dla gromadki ze średnią wieku – 33. Ktoś powie, że część z nich tych pieniędzy jest warta. Jest, gdy na siebie zarabia. Odpadając w fazie grupowej Ligi Mistrzów, generuje jedynie koszta, których już się nie odzyska, bo przecież żadnego z nich sprzedać się nie da. A przecież Inter ma też na karku flopa Eriksena, który już uszczuplił sejf o 7,5 miliona euro i jeśli nie uda się go wypchnąć zimą, licznik będzie rósł. Nie pomaga także to, że w Lombardii zostali ostatecznie Ivan Perisić i Radja Nainggolan, który łącznie inkasują 9,5 miliona euro.
Co tu dużo mówić – w Excelu Nerazzurrich jest tak czerwono, jak w salonie Ferrari.
Zima będzie biedna
Oczywiście cała ta sytuacja najbardziej bruździ Conte, który lubi zaszaleć w okienku transferowym. A teraz, przed najważniejszą rundą w karierze, jest w miejscu, gdzie słońce nie dochodzi. – Sprawa jest prosta: najpierw sprzedajesz, potem myślisz o wzmocnieniach – pisze „La Gazzetta dello Sport”, która wymienia garść nazwisk, które mogą opuścić Stadio Giuseppe Meazza. Albo raczej – muszą. Perisić, Nainggolan, Vecino, Pinamonti, Eriksen. Najlepiej byłoby na każdym z nich zarobić, a pozbycie się ich z list płac przyniesieni ok. 12 milionów euro oszczędności. W drugą stronę szału nie należy się spodziewać. Inter poluje na Leonardo Paredesa oraz Gervinho, jednak jak zaznacza popularny włoski dziennik, kadra zespołu wcale nie wymaga wielu korekt.
INTER WYGRA Z NAPOLI – KURS 2.12 W TOTOLOTKU!
„To jasne, że kiedy w grze pozostała tylko Serie A i Puchar Włoch, nie trzeba będzie dokonywać tylu rotacji. Do końca grudnia Inter gra co trzy dni, jednak od lutego kalendarz będzie na tyle luźny, że nawet najbardziej eksploatowani piłkarze będą mieli chwilę na oddech”.
Oddech, rzecz jasna, w lekkiej przenośni, bo presja wyniku nadal będzie trzymać Nerazzurich za gardło. Zwłaszcza ich trenera, który stoi przed ambicjonalnym wyzwaniem. Nie ulega wątpliwości, że następcą Conte zostałby wspomniany już Allegri. Ten sam Allegri, który posprzątał po nim w Juventusie. Jeśli ten osobnik znów miałby go wyjaśnić, marka Antonio sporo by straciła.
A taki egocentryk jak Antonio Conte zapewne najbardziej obawia się właśnie tego.
SZYMON JANCZYK
fot. Newspix