Reklama

“50% obniżki to dużo, nie godzimy się na to”. Pierwszoligowcy o cięciach w wypłatach

Szymon Janczyk

Autor:Szymon Janczyk

29 marca 2020, 09:49 • 15 min czytania 38 komentarzy

Mateusz Borek w Kanale Sportowym stwierdził niedawno, że pierwsza liga to najdroższe rozgrywki w kraju, bo pieniędzy z praw telewizyjnych wiele nie ma, a płacić trzeba na poziomie Ekstraklasy. Kluby zaplecza poszły śladem kolegów z wyższej ligi i zapowiedziały, że cięcia płac mogą sięgać 50%, ale zarobki nie będą niższe niż 4000 zł brutto. Jak na tę rekomendację zareagowali piłkarze? Zapytaliśmy o zdanie przedstawicieli wszystkich 18 klubów pierwszej ligi.

“50% obniżki to dużo, nie godzimy się na to”. Pierwszoligowcy o cięciach w wypłatach

Każdy z klubów w najbliższym czasie będzie podejmował indywidualne rozmowy z zawodnikami. Rekomendowane będzie czasowe ograniczenie wynagrodzeń o poziom 50% całkowitego uposażenia. Równocześnie kwotą minimalną będzie wartość wynagrodzenia na poziomie 4000 zł brutto” – czytamy w komunikacie Pierwszej Ligi Polskiej. A skoro to rekomendacja, to musimy pamiętać, że piłkarze wcale nie muszą się na to godzić. Z pierwszoligowych szatni dobiega raczej zgodny głos – tak drastyczna obniżka byłaby przesadą, jednak na pewne ustępstwa można solidarnie pójść. Niektóre szatnie mają jednak problem z tym, jak załatwiono sprawę obniżek, bo kluby wydały wspólnie wspomniane oświadczenie, podczas gdy część z nich… nawet nie skontaktowała się z piłkarzami, by przedstawić im możliwe opcje.

Dlatego, mimo że pierwszoligowcy odpowiadali na nasze pytania chętniej niż piłkarze Ekstraklasy, w niektórych przypadkach jednoznacznych odpowiedzi po prostu udzielić nie mogli, bo szefowie klubów dopiero zapowiedzieli im spotkanie. O ile w ogóle to zrobili, bo znajdą się też drużyny, w których “góra” najzwyczajniej w świecie milczy.

Jak piłkarze z zaplecza Ekstraklasy podchodzą do planowanych cięć? Dlaczego – zdaniem większości – traktowanie ich tak samo, jak kolegów grających wyżej, jest niesprawiedliwe? W których klubach wypracowano już pewne rozwiązania, które są po słowie, a które jeszcze nie znalazły złotego środka? Te i inne pytania zadaliśmy doświadczonym przedstawicielom poszczególnych szatni, często są to kapitanowie, bądź członkowie rady drużyny, którzy dobrze wiedzą co w trawie piszczy. Oddajmy głos samym zainteresowanym.

***

Reklama

Tomasz Nowak, Podbeskidzie Bielsko-Biała

Nie odbieram tego jako przymus, który wchodzi już w życie, trzeba się dogadać. Jesteśmy w trudnej sytuacji, ale myślę, że trochę za wcześnie, żeby takie decyzje podejmować. Nie wiemy na czym stoimy, a chcemy obniżać zarobki, zaczęliśmy od złej strony. Jeśli zapadnie decyzja, że liga nie będzie kontynuowana, to można o tym rozmawiać. Dzisiaj nam zabiorą 50% pensji, a jak wrócimy za dwa tygodnie, to nikt nam może tego nie zwrócić, bo czytałem, że ta decyzja dotyczy okresu do 30 czerwca. Na obecną chwilę pracujemy na 100%, nie leżymy na Ibizie, tylko wykonujemy rozpiskę, musimy przesyłać raporty z treningów i jesteśmy pod prądem, nie wiemy kiedy wróci liga. Jeśli zabierze się nam pensje, a potem będzie się wymagało pełnego zaangażowania, bo rozgrywki zostaną wznowione, to może to nie iść w parze. Są też piłkarze, którym kończy się kontrakt w czerwcu, możliwe, że tacy zawodnicy nie będą chcieli ryzykować, skoro ktoś im zabierze połowę pensji i nie zaproponuje przedłużenia umowy.

50 procent obniżki to zbyt dużo. Nieważne ile zarabiasz, jak ktoś zabierze ci połowę, to na pewno to odczujesz. Jeśli to są obcięte, a nie zamrożone pieniądze, to jest to bardzo krzywdzące. Już pojawiają się szydercze opinie na temat Ekstraklasy, że piłkarze dużo zarabiają, ale też mamy swoje zobowiązania. Jako klub jesteśmy w trochę innej sytuacji, bo my w przeciwieństwie do Ekstraklasy nie żyjemy z praw telewizyjnych. Tam nie ma meczów, więc nie ma wpływów. U nas nie powinno być tak radykalnych cięć w pensjach. Ale jesteśmy ludźmi, mamy kredyty i inne rzeczy, 50% niższa pensja postawi nas w trudnej sytuacji. Mówi się, że piłkarze muszą pomóc klubowi, ale klub to nie tylko piłkarze. Wszyscy mówią, że chcieliby pracować za takie pieniądze, ale nikomu nie broniono zostać piłkarzem i całe życie podporządkować piłce. Moim zdaniem można rozmawiać i zamrażać pensje, ale nie o 50%.

Ostatnio była konferencja prasowa, na której prezes mówił, że klub jest na to przygotowany, sponsorzy się nie wycofali, dlatego nie zastanawiałem się za bardzo, jak to wpłynie na moją sytuację. Ale tak, zmieniłoby to sporo, w naszym zawodzie żyje się w podróży, więc ja jestem głównym źródłem dochodu w rodzinie. Standard życia sam w sobie nie jest problemem, ale chodzi o zobowiązania, trzeba byłoby kombinować.

Bartosz Kieliba, kapitan Warty Poznań

Musiało to pójść w tę stronę. Jesteśmy świadomi, że przed nami ciężkie chwile, nie tylko w sporcie, w całej gospodarce czeka nas kryzys. Trzeba jakoś z tego wyjść, natomiast nie podoba mi się w jaki sposób jest to robione, że jest to odgórnie narzucone. Obcięcie jest drastyczne, ciężko mi się pogodzić z tym, że tak łatwo jest obciąć pensje aż do tylu procent. Pamiętajmy, że my też mamy swoje koszta, choćby kredyty czy leasingi. W pierwszej lidze zawodnicy z większymi kontraktami spokojnie sobie poradzą, ale młodzi czy ci na słabszych kontraktach, będą mieli ciężki orzech do zgryzienia. Ja nie ukrywam, że taką obniżkę mocno odczuję. Przy chorobie córki, jej niepełnosprawności, kosztów jest dużo więcej. Nie zdążyłem zarobić ogromnych pieniędzy z piłki, nie miałem takiej możliwości, zresztą mój kontrakt też nie należy do najwyższych w lidze. Odczuję tę sytuację, bo to nie będzie sprawa na miesiąc. My w Warcie też prowadzimy rozmowy na temat cięć, nie zdradzę jeszcze jakich, bo to dalej jest omawiane. Wiemy jednak, że tak musi być, żeby z optymizmem patrzeć w przyszłość.

Bartosz Nowak, Stal Mielec

Nie wiem jak to wygląda w moim klubie, na dziś ciężko rozmawiać o przyszłych pensjach czy jakichś zamrożeniach, bo już pojawiły się problemy. Nie wybiegamy w przód, nie planujemy, bo chcemy dowiedzieć się jakie straty i z jakich powodów ma klub.

Reklama

Leandro Rossi, kapitan Radomiaka

Słyszałem o tym, ale nie za bardzo chcę się na te temat wypowiadać. Powinniśmy dostać wypłaty w całości, czemu nie? Czemu jednym pracownikom ma dopłacać państwo, a my mamy nie dostawać pieniędzy? Moja opinia jest taka, że nie zgadzam się na te obniżki.

Adnotacja – Leandro chciał wyjaśnić sprawę

Moja wcześniejsza wypowiedź wynikła z nieporozumienia, które chciałbym wyprostować, bo widziałem, że wywołało to spore zamieszanie. Chciałem tylko powiedzieć, że w mojej opinii zabieranie aż 50% wynagrodzenia nie jest słuszne, jednak rozumiejąc trudną sytuację, w jakiej znajdzie się klub, jestem gotowy na rozmowy w sprawie obniżki. Chodziło mi o to, że w tym przypadku klub i piłkarze muszą wspólnie dojść do porozumienia, żeby te zmiany nie były dla kogoś krzywdzące. Nie jest tak, że nie chcę zejść z zarobków, identyfikuję się z klubem i miastem, w którym żyję od kilku lat. Włączyłem się zresztą w lokalną akcję pomocy, dlatego nie chciałbym, żeby odbierano mnie w zły sposób przez tę jedną, niefortunną wypowiedź.

Kamil Jadach, GKS Jastrzębie

(Kamil Jadach sam wyszedł z propozycją obniżenia swojego kontraktu o połowę – przyp. SJ)

Zdecydowałem się na obniżkę, bo gram tu tyle lat, że kibice traktują mnie trochę inaczej, czuję się ich bratem, jestem z tym klubem związany bardziej niż ktokolwiek. Nie jestem osobą, która powie to, co ktoś chce usłyszeć, więc mówię wprost – gdyby to był inny klub, czy też na miejscu innego piłkarza GKS-u, sam z siebie bym tak nie postąpił. Ten klub też wiele razy wyciągał do mnie pomocną dłoń, więc ja robię to samo. Liczę tylko, że prezes mi tych drugich 50% nie zabierze! (śmiech)

To że ktoś z góry zakłada, że trzeba nam obciąć pensje… Ciężko się do tego odnieść. Dużo się mówi, że piłkarze zarabiają tyle i tyle, a ja wiem, że u nas nie ma z czego ciąć. Na realia pierwszoligowe nie jesteśmy krezusami, jest ciężko. Jeśli ktoś ma dzieci i straci połowę pensji, to będzie ciężko. Ja mam o tyle dobrą sytuację, że żona pracuje, mamy tylko dwa psy i kota, więc obcięcie mojej pensji diametralnie naszego budżetu nie zmieni. Śmieszy mnie tylko, że gdzieś na świecie, czy w Ekstraklasie, gdzie zarobki są dużo wyższe, ktoś nie chce się zgodzić na obniżkę kontraktu.

Dawid Kort, Miedź Legnica

Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Wiadomo, że są ciężkie i dziwne czasy, trzeba tego typu akcje zaakceptować. Myślę, że informacja o tym, ile będziemy obniżone pensje nie jest nikomu potrzebna, ale też nas to czeka. Na pewno ktoś to odczuje, ale nic więcej w tym temacie nie zrobimy. Ja uważam, że to jest pomocne.

Ariel Wawszczyk, Olimpia Grudziądz

Wszystko zależy od wewnętrznych spraw w klubie, bo każdy klub rządzi się swoimi prawami. U jednych pensje są regulowane na bieżąco, gdzie indziej trzeba czekać, jeszcze w innych nie płacone są premie. Nie można odgórnie uciąć każdemu po 50%, trzeba rozmawiać indywidualnie. U nas kontrakty nie są najwyższe, więc nie ma za bardzo z czego obcinać. Rozmów jeszcze nie było, w poniedziałek prezes ma nam przedstawić swoją propozycję.

Moim zdaniem można obniżać pensje, kiedy rozgrywki się zakończą. Teraz jesteśmy w indywidualnym treningu, więc nic się nie zmienia. Według mnie wypłaty za styczeń, luty i marzec powinny być wypłacone w całości, a jeśli liga się zakończy i nie będziemy wykonywać pracy, to możemy się dogadać. Te kontrakty naprawdę nie są duże, młodszym zawodnikom w ogóle nie powinno się obcinać pensji, bo oni zapłacą za mieszkanie, wyżywienie i nic im nie zostanie. W przypadku starszych piłkarzy jest większe pole do manewru. Obniżki uderzą w każdego w lidze, we mnie też, ale akurat nie jestem w najbardziej dramatycznej sytuacji. Po prostu będę musiał odłożyć pewne plany na później.

Marcin Biernat, GKS Tychy

Ciężko mi to oceniać, nie jest to wiążąca decyzja, rozmowy między klubami i zawodnikami mają dopiero nastąpić. U nas nie było jeszcze nawet wstępnych rozmów, więc czekamy na decyzję. Musimy też przedyskutować to w szatni. To że nie gramy nie oznacza, że mamy wakacje, realizujemy rozpiski, idziemy normalnym mikrocyklem ligowym, chociażby we wtorki mamy dwa treningi. Mój dzień wygląda nawet ciężej niż normalnie.

Biorąc pod uwagę, że wielu zawodników gra w klubach poza swoim miejscem zamieszkania, to ta najniższa kwota, 4000 zł brutto nie jest duża. Sam wynajem mieszkania to ok. 2000 zł, do tego dochodzą koszty utrzymania, niektórzy mają na utrzymaniu rodzinę, jak ktoś ma dwójkę dzieci to może mieć problem. Nie mówię już o innych zobowiązaniach, bo wiadomo, że niektórzy mają inwestycje.

Jestem osobą, która nie żyje z dnia na dzień, tylko zabezpiecza się finansowo, żeby być gotowym na każdą ewentualność. Finansowo bym sobie poradził, ale nikt nie lubi sięgać głęboko do kieszeni, mieć obniżek, nie tylko piłkarze.

Tomasz Hołota, Zagłębie Sosnowiec

Nie chcę się wypowiadać na ten temat, w poniedziałek mamy spotkanie w klubie i dopiero będziemy o tym rozmawiać. Mam swoje zdanie, ale w internecie jest za dużo hejtu, mnie to niepotrzebne.

Piotr Wlazło, kapitan Bruk-Bet Termaliki Nieciecza

Dla mnie to jest trochę chore, cały czas trenujemy i liczymy, że liga ruszy. 50% to trochę za duża strata, każdy ma swoje wydatki, kredyty, leasingi. Zwykły Kowalski zarabia mniej, a ktoś mając 10 tysięcy mógł sobie pozwolić na większy kredyt. Mam swoje zobowiązania, rodzinę na utrzymaniu, więc dla mnie byłby to trudny czas. Pieniądze są mi potrzebne, mam różne rzeczy na głowie, staram się też pomóc mamie, która na daną chwilę nie pracuje. Jestem za tym, żeby pomóc w przetrwaniu kryzysu, ale na 50% się nie zgodzę.

W Bruk-Becie sami wyszliśmy z propozycją tego, jak wspomóc klub, zaoferowaliśmy 20% obniżki pensji, z tym że byłoby to zamrożone i wypłacone, jeśli liga ruszy. Czekamy na odpowiedź z klubu.

Maciej Małkowski, Sandecja Nowy Sącz

Gdyby to się odbyło na normalnych warunkach, gdyby ktoś się z nami skontaktował to moglibyśmy dojść do porozumienia. Jesteśmy dorosłymi ludźmi, każdy rozumie, że sytuacja jest trudna nie tylko dla piłkarzy, nie ma co się obrażać. Teraz zostaliśmy postawieni przed faktem dokonanym, można to było przeprowadzić w bardziej cywilizowanych warunkach.

W Sandecji nie było jeszcze żadnych rozmów, o wszystkim dowiaduję się z internetu, więc ciężko mi powiedzieć, jak to będzie u nas wyglądało. Z drugiej strony nie mamy w kontrakcie zapisu, że w trakcie epidemii kontrakty są obniżane, a mamy zapisy, że nie możemy jeździć na motorze czy nartach, więc można było o tym pomyśleć. Sprawa jest do dogadania, ale w normalnych warunkach.

Ekstraklasa ma fajne zarobki, ale w porównaniu z nią w pierwszej lidze jest przepaść. Grałem tam, wiem, że jeśli kontrakt zostanie obniżony o połowę, to takiemu zawodnikowi i tak zostanie więcej. Jeżeli ktoś miał odłożone pieniądze, to w tej sytuacji sobie poradzi, ale nie każdy sobie na to pozwolił. Są młodzi piłkarze, którzy nie mają oszczędności, dopiero chcą inwestować, więc trzeba na to patrzeć indywidualnie. Ja najwyżej nie odłożę pieniędzy, które chciałem odłożyć. Trochę lat grałem, więc z rodziną będę żył tak jak dotychczas. Na pewno nie jesteśmy w najgorszej sytuacji, więc nie będę narzekał.

Grzegorz Lech, kapitan Stomilu Olsztyn

Ciężko mi się wypowiadać na ten temat, bo jeszcze o tym nie myślałem. Musimy porozmawiać o tym, żeby w jakiś sposób pomóc klubom, zawodnicy na pewno będą to brali na swoje barki. Wiemy, że nie tylko w piłce nożnej dzieją się takie rzeczy. Nie wiem jednak, czy narzucanie odgórnie rozwiązań jest dobre i skuteczne, każdy powinien to załatwić w swoim gronie. U nas na razie nie było rozmów na ten temat.

Nie jest tak, że na tym poziomie zarabia się tyle, żeby zrobić sobie duże oszczędności. Nieważne czy jest się doświadczonym, czy młodszym zawodnikiem, to są nieporównywalne zarobki co do Ekstraklasy. Trzeba dojść do porozumienia, ale na pewno 50% niższe wynagrodzenia to bardzo dużo. Każdy ma swoje wydatki i taka sytuacja z dnia na dzień komplikuje życie wszystkim. Duża część zawodników pewnie się tym denerwuje.

Mikołaj Lebedyński, Chrobry Głogów

W poniedziałek mamy spotkanie w klubie, dopiero wtedy będziemy wiedzieć więcej. Nie wiem jeszcze na czym stoimy, nie chcę wyciągać wniosków na gorąco, musimy zobaczyć co przedstawi nam klub. Nie mieliśmy wpływu na tę decyzję, ciężko to wszystko uogólniać. Zawsze bierze się na tapet zawodników, którzy zarabiają większe pieniądze, a dysproporcje są duże. Dla nikogo taka sytuacja nie jest przyjemna, ale będziemy starali się to jakoś ułożyć.

Jakub Bąk, Puszcza Niepołomice

Powiem szczerze, że mam mieszane uczucia. Mamy zobowiązania wobec kogoś, kredyty, różne inwestycje, obracamy pieniędzmi. W pierwszej lidze nie ma kontraktów po 100 tysięcy, średnio to są zarobki od 7 do 15 tysięcy. Jeśli ktoś sobie zaoszczędził pieniądze, to może sobie na to pozwolić, ale młodzi zawodnicy, czy osoby mające większe zobowiązania już nie. Z tego co wiem kluby nie podejmują jeszcze tak drastycznych decyzji i rozumieją naszą sytuację. Niektórzy mogą myśleć, że my mamy darmowe mieszkania, a my przecież utrzymujemy rodziny, mamy swoje koszta. Myślę, że te pieniądze nie będą zabierane, tylko zamrażane, słyszałem, że tak to ma wyglądać w innych klubach. U nas nie było jeszcze konkretnych informacji, wiemy tylko, że nie będzie drastycznych działań.

Osobiście w aż takim stopniu tego nie odczuję, mam inną firmę, którą się zajmuje, nie zarabiam tylko na piłce. Na pewno mam z tyłu głowy myśli, że mogą zabrać część pieniędzy, ale nie boję się o to, że braknie mi do dziesiątego, bo przez całe życie odkładałem. Ale niektórym na pewno może zabraknąć i mogą mieć problem.

Marcin Grolik, kapitan GKS-u Bełchatów

Nie wiemy jeszcze, czy nasz klub będzie chciał mrozić czy obcinać kontrakty, ale my swoich zarobków zamrozić nie możemy. Od kilku miesięcy funkcjonujemy na zaliczkach z klubu, które są nieregularne. Wypłacili nam zaległości za zeszły rok, ok. trzy miesiące, ale znowu mamy zaległości za styczeń i luty. Jako drużyna na początku na pewno nie będziemy z niczego schodzili. Jeśli klub nam to ureguluje, to usiądziemy i porozmawiamy o tym, co planują dyrektorzy. Gdybyśmy byli “na zero” to każdy jakąś cegiełkę by dorzucił, chociaż jak ktoś ma dostać 4000 zł brutto i opłacić z tego mieszkanie, to wątpię, żeby na to przystał, bo nie będzie miał z czego wyżyć.

Krzysztof Janus, kapitan Odry Opole

Na tę chwilę ciężko mi cokolwiek powiedzieć, bo dopiero na dniach będziemy mieli spotkanie z prezesami. Nie wiemy jeszcze, jakie jest stanowisku klubu. To ciężka sytuacja, póki co jest rozporządzenie, ale musimy poczekać na to, jak Odra podejdzie do tej sprawy. Ekstraklasa i pierwsza liga wydały te oświadczenia, ale słyszę, że z klubów docierają różne informacje, więc nie będę jeszcze zabierał głosu w tej sprawie.

Dawid Sołdecki, Wigry Suwałki

Nie mieliśmy jeszcze żadnych rozmów z klubem na ten temat. Wszystko zależy od sytuacji finansowej klubu, wiadomo, że każdy chciałby zarabiać tyle co dotychczas, ale będziemy musieli się dostosować. Nie jestem prezesem, więc ciężko mi też mówić, w jakiej sytuacji będzie teraz klub. Nie gramy meczów, więc sponsorzy mogą nie płacić. Jako starsza osoba rozumiem co się dzieje, nie będę mówił, że to krzywda, bo każdemu jest ciężko, ludzie mają firmy i też nie mogą zarobić. Myślę, że w Wigrach kontrakty nie są zbyt wysokie, głównie grają tu młodzi chłopcy, więc u nas tak ciężko nie będzie. Ja trochę w piłkę pograłem, mam odłożone, ale jeśli młodzieży, która niewiele zarabia coś się zabierze, to będą mieli problem.

Oskar Paprzycki, Chojniczanka Chojnice

W pierwszej lidze 50% obniżki to za dużo. Sugerowano się chyba tym, że tyle obcięto Ekstraklasie, a my nie do końca się z tym godzimy. W Ekstraklasie są dużo większe kontrakty, tam nie odczują tego tak, jak u nas. Nie jesteśmy zadowoleni, ale chcemy pomóc klubowi, bo musimy się trzymać razem. 20 procent wydaje się maksymalną barierą, którą można nam zabrać. Dużo chłopaków wynajmuje mieszkania, niektórzy wzięli w leasing samochód, ktoś ma firmę, musi odprowadzić podatek. Nie będzie to łatwe. Niektórym chłopakom kończą się w czerwcu kontrakty, więc kluby powinny rozmawiać też o ich przyszłości, wtedy będzie łatwiej mówić o obniżkach. Wtedy moglibyśmy iść w kierunku zamrożenia części pensji, którą potem byśmy odzyskali.

Jeśli chodzi o mnie, mam odłożone pieniądze na czarną godzinę, więc nie powinienem mieć problemu. Wróciłem do domu rodzinnego, wzajemnie pomagamy sobie z rodzicami, tak że na ten moment nie mam problemów. Co będzie za kilka miesięcy ciężko powiedzieć, też mam mieszkanie w Chojnicach, za które muszę płacić.

Rozmawiał SZYMON JANCZYK

Fot. Newspix

***

Smółka, Żyro, Termalica – najwięksi przegrani zawieszenia I ligi

Jak kluby pierwszej i drugiej ligi przetrwają martwy sezon?

Kto zyskałby i straciłby na Pro Junior System, jeśli sezon zakończyłby się teraz?

“Rzeczy nierealne, dziś są codziennością”. Czy GKS Jastrzębie stać na Ekstraklasę?

“Miałem anemię, lekarze pytali, czy nie jestem w ciąży”. Historia Dawida Abramowicza

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Bartosz Lodko
0
Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Komentarze

38 komentarzy

Loading...