W tym temacie zapewne powstaną dwa obozy, ale faktem jest, że po ostatnich rozstrzygnięciach wiadomo już na pewno, iż jeden z finalistów rosyjskiego mundialu będzie sensacyjny. Sensacyjny w tym względzie, że przed startem turnieju nie był wymieniany w gronie faworytów do końcowego triumfu. Co najwyżej mamy tu zespoły, które niektórzy życzeniowo wskazywali jako pozytywne zaskoczenia czy czarne konie.
Druga część drabinki ułożyła się tak, że w finale zobaczymy kogoś z grona: Rosja, Chorwacja, Szwecja, Szwajcaria, Kolumbia, Anglia. We wtorek to grono zostanie okrojone do czterech zespołów, gdy poznamy zwycięzców par Szwecja – Szwajcaria i Kolumbia – Anglia.
Brzmi niesamowicie, co? Na starcie mistrzostw w najlepszym razie fanatycy piłki angielskiej mogli mieć nadzieję, że Wyspiarze wreszcie coś osiągną na dużej imprezie. Dość często wskazywano Chorwatów jako rewelację turnieju, ale też nie zawsze w kontekście samego tytułu. Pozostałych z tego grona na finalistę mogli typować tylko szaleńcy, liczący, że wejdzie im jakiś niezwykle wysoki kurs.
Ktokolwiek z tej drabinki dotrze do decydującego meczu, będzie to dla niego coś wielkiego. Spójrzmy.
Rosja – nigdy nie była w finale MŚ, nawet jako ZSRR.
Chorwacja – bez finału mundialu, nawet jako część Jugosławii.
Szwecja – finał w 1958 roku…
Szwajcaria – do tej pory maksymalnie ćwierćfinał, po raz ostatni w 1954 roku.
Kolumbia – szczytem możliwości ćwierćfinał z 2014 roku.
Anglia – wygrała swój jedyny finał ponad pół wieku temu (1966), ale od tamtej pory prawie zawsze zawodziła swoich kibiców (wyjątkiem czwarte miejsce z 1990 roku)
Jak widać, nie mówimy o reprezentacjach, które cierpią, bo od szesnastu lat nie zagrały w finale jak Brazylia. Zupełnie inna bajka.
Nawet w naszej redakcji zdania są podzielone, czy to bardziej fajna sprawa, czy jednak spadek atrakcyjności turnieju. Nie mówmy jednak, że ktoś będzie w finale, bo miał słabą drabinkę. Nikt nie bronił, poza samymi zainteresowanymi, grać dalej Niemcom czy Hiszpanom. Z nimi ta drabinka wyglądałaby zupełnie inaczej, może nawet lepiej niż pierwsza połowa. A że na boisku wyszło inaczej? Pretensje proszę kierować do pokonanych.
Najważniejsze, żebyśmy zobaczyli finalistę, o którym nie będzie można powiedzieć, że przedostał się do meczu o wszystko w takim stylu jak Portugalia do finału Euro 2016. A kto się nim okaże? Przy zachowaniu powyższych warunków to już drugorzędna sprawa.
Fot. FotoPyk