Reklama

Czym zawinił Thomas Tuchel?

Patryk Fabisiak

Autor:Patryk Fabisiak

07 września 2022, 15:14 • 9 min czytania 22 komentarzy

Tego chyba nikt się nie spodziewał. Kibice Chelsea przez lata przyzwyczaili się do zaskakujących i nie do końca przemyślanych decyzji zarządu klubu, ale w takim szoku jak w środę 7 września 2022 roku chyba jeszcze nie byli. Po zaledwie 100 dniach rządów na Stamford Bridge i niespełna tygodniu od zakończenia okienka transferowego Todd Boehly i jego świta uznali, że czas zwolnić Thomasa Tuchela. Czy tak ma wyglądać nowa era w historii The Blues?

Czym zawinił Thomas Tuchel?

Klamka zapadła już we wtorkowy wieczór, kiedy to Chelsea skompromitowała się na samym początku fazy grupowej Ligi Mistrzów, przegrywając na wyjeździe z Dinamem Zagrzeb 0:1. Trzeba przyznać, że drużyna prowadzona przez Thomasa Tuchela zaprezentowała się katastrofalnie. Najwyraźniej nie wyciągnięto wniosków z poprzednich wstydliwych porażek, bo takie się już w tym sezonie przydarzyły The Blues. Przede wszystkim po raz kolejny zawiodła obrona, ale także z przodu nie dało się znaleźć żadnych pozytywów. Szczególnie w pierwszej połowie, w której Chelsea oddała zaledwie jeden celny strzał.

Ciężar oczekiwań

Problemy w Chelsea nawarstwiały się już od początku poprzedniego sezonu. Wtedy drużyna Thomasa Tuchela dopiero co triumfowała w Lidze Mistrzów, więc oczekiwania były spore. Nagle The Blues znaleźli się na piedestale i we wszystkich rozgrywkach otrzymali miano faworytów. Przede wszystkim sporo obiecywano sobie po nowym sezonie Premier League, w którym londyńczycy mieli się na poważnie włączyć do walki o mistrzostwo Anglii i zamieszać w niedoścignionym duecie Manchester City – Liverpool. Na dodatek przeprowadzili wielki transfer Romelu Lukaku za ponad 100 milionów euro, który miał jeszcze poszerzyć ich możliwości.

Jak już wiemy, wszystko potoczyło się nie tak, jak powinno i choć początkowo wszystko wyglądało fantastycznie, to później się posypało. Lukaku miał obiecujący start, ale ostatecznie nie wypalił. W dodatku wywołał pożar w klubie swoimi nieeleganckimi wypowiedziami, które nie podobały się ani drużynie, ani kibicom, ani trenerowi. Pojawiły się spore problemy w obronie, bo między innymi poważnej kontuzji doznał Ben Chilwell. Zawodziły filary zespou takie jak Edouard Mendy, który nie był już tak świetnie dysponowany, jak kilka miesięcy wcześniej. Podobnie było w przypadku N’Golo Kante, któremu na dodatek coraz częściej doskwierały urazy.

Reklama

Zdaje się jednak, że największy problem był w ataku, gdzie słaba postawa Lukaku sprawiała, że jako napastnik często znów występował Kai Havertz. Jakże znamienne jest to, że najlepszym strzelcem Chelsea w Premier League w tamtym sezonie był Mason Mount, który zaliczył 11 trafień. Pomimo tego wszystkiego udało się wykonać plan minimum i zakończyć sezon na trzecim miejscu w lidze, tuż za plecami Liverpoolu i Manchesteru City. Choć trzeba przyznać, że przewaga wspomnianej dwójki była gigantyczna, bo zespół Juergena Kloppa dzieliło od The Blues aż… 18 punktów.

To jednak nie wszystko, bo drużynie Thomasa Tuchela udało się ponownie zaskoczyć w Lidze Mistrzów. Tym razem tym zaskoczeniem nie było oczywiście zwycięstwo, ale zważywszy na problemy, jakie dotykały wtedy Chelsea, trzeba przyznać, że ćwierćfinał Ligi Mistrzów to bardzo dobry wynik. W dodatku niewiele brakowało, żeby udało się awansować do półfinału, ponieważ awans był na wyciągnięcie ręki. The Blues stali się jednak ofiarą zabójczych końcówek w wykonaniu późniejszych zwycięzców rozgrywek, czyli Realu Madryt.

Nie ma znaczenia liga, a samoświadomość. Dlaczego „Lewy” i Haaland dalej strzelają?

Nowy sezon, stare problemy

Wszystko, co działo się z Chelsea w nowym sezonie i przed jego rozpoczęciem jest niejako wypadkową zmian, które zaszły w klubie w ostatnich miesiącach. W wyniku wojny w Ukrainie na Stamford Bridge musiało dojść do roszad właścicielskich. Wieloletni zarządca i cokolwiek mówić twórca potęgi The Blues Roman Abramowicz znalazł się na celowniku brytyjskiego rządu i został zmuszony do sprzedaży klubu. Z powodu nałożonych sankcji pod znakiem zapytania stanęła cała przyszłość londyńczyków. Blokowane były konta bankowe, co w pewnym momencie wywołało nawet obawy, że zabraknie środków na podstawowe funkcjonowanie drużyny.

Reklama

Thomasowi Tuchelowi udało się jednak przejść przez to suchą stopą, a konsekwencje, jakie musiał ponieść Abramowicz, nie były dla klubu aż tak bolesne, jak początkowo sądzono. Cała sytuacja nie odbiła się specjalnie na postawie piłkarzy, co trzeba zapisać na konto sukcesów niemieckiego szkoleniowca. Wiadomo było jednak, że klub czekają trudne czasy, bo trzeba będzie przeprowadzić w nim całkowitą rewolucję. Pojawił się nowy właściciel – Todd Boehly, który miał nikłe pojęcie o świecie piłki nożnej, bo akurat w tym sporcie wcześniej nie działał.

Od początku otoczenie amerykańskiego właściciela zapewniało, że drużyna zostanie odpowiednio wzmocniona i dostanie wsparcie, jakiego będzie potrzebowała. Trzeba przyznać, że nie były to słowa rzucane na wiatr, bo letnie okienko transferowe było wyjątkowo spektakularne. Łącznie na nowych zawodników wydano ponad 280 milionów euro, a do tego pozbyto się kilku niepotrzebnych elementów takich jak Timo Werner, Emerson czy Michy Batshuayi. Do tego z powrotem do Interu wypożyczono Romelu Lukaku, który zatruwał tylko atmosferę na Stamford Bridge. Niestety nie udało się zatrzymać Antonio Ruedigera i Andreasa Christensena, co było nie w smak Thomasowi Tuchelowi, ale to było wiadomo już od dłuższego czasu.

To już nie Szkocja. Bolesna weryfikacja Stevena Gerrarda

Transfery dla trenera

Czytając dzisiejsze doniesienia brytyjskich mediów, trudno sobie poukładać to, co ma w głowie nowy właściciel Chelsea. Dziennik “The Telegraph” poinformował bowiem, że zwolnienie Thomasa Tuchela nie było wcale żadnym gwałtownym ruchem, a decyzją, która kiełkowała już od dłuższego czasu. Niemiec od samego początku miał nie być faworytem Todda Boehly’ego, a jeszcze przed rozpoczęciem nowego sezonu utwierdził się w swoich przekonaniach. Wszystko dlatego, że w ostatnim czasie znacznemu pogorszeniu miały ulec relacje trenera z częścią zawodników. Jego decyzje personalne i niespodziewane rotacje frustrowały niektórych członków drużyny, co źle wpływało na cały zespół.

Wygląda więc na to, że zwolnienie Tuchela nie było tylko konsekwencją słabych wyników. Właściciel był przekonany, że Niemiec nie jest odpowiednią osobą do wprowadzenia klubu w nową erę, a ostatnie potknięcia dały tylko pretekst do pozbycia się go. Te doniesienia nie byłyby może aż tak zaskakujące gdyby nie fakt, że transfery przeprowadzone w letnim okienku były w zasadzie skrojonej właśnie pod byłego już szkoleniowca. Zdecydowano się dokładnie na te nazwiska, które wskazał 49-latek i które odpowiadały jego koncepcji gry.

Choć to nie musi być wcale takie oczywiste. Brytyjskie media są zgodne co do tego, że Amerykanom nie podobała się rzekoma roszczeniowość i pewna arogancja Tuchela. Przede wszystkim Niemiec miał być niezadowolony z tego, że zarząd nakłada właśnie na niego dodatkową odpowiedzialność za transfery i twierdzi, że spełnia jego zachcianki. W dodatku już wcześniej miał wielokrotnie wyrażać niezadowolenie z decyzji nowego zarządu m.in. o zwolnieniu Petra Cecha oraz z tego, że nie miał głosu w spawie wyboru nowego dyrektora sportowego. Podobnie było w przypadku zaproponowanego przez Boehly’ego transferu Cristiano Ronaldo, któremu to trener stanowczo się sprzeciwił.

Wracając jeszcze do wyników, to trudno po tak krótkim czasie obwinić za nie tylko trenera i to właśnie w nim doszukiwać się problemu. Tuchel na początku nowego sezonu stracił N’Golo Kante, przez co posypał się cały środek pola. Nowi obrońcy, czyli Kalidou Koulibaly i Wesley Fofana zaliczyli słabe wejście do zespołu, ale widocznie potrzebują więcej czasu na adaptację. Raheem Sterling zaczął strzelać, ale raczej nie da się na nim oprzeć całej gry ofensywnej. A Pierre-Emerick Aubameyang pojawił się w zespole dopiero w ostatnim dniu okienka. Swoją drogą trudno sobie wyobrazić, co musiał czuć ten zawodnik w środowy poranek, skoro pojawił się w Chelsea tylko dla ponownej współpracy z Thomasem Tuchelem.

„Lisy” przestały gryźć. Dlaczego Leicester City tak słabo zaczęło sezon?

Nowa era

Zwolnienie Tuchelanie staje się mniej absurdalne, kiedy przyjrzymy się jego wynikom w roli trenera Chelsea. Niemiec kończy swoją przygodę na Stamford Bridge na dokładnie 100 poprowadzonych meczach, w których odniósł 60 zwycięstw, zaliczył 24 remisy i poniósł 16 porażek. Jego średnia wynosi dokładnie 2,04 punktu na mecz i jest to bardzo dobry wynik, choć nie aż tak dobry, jak w poprzednich miejscach pracy. Zarówno w PSG i Borussii Dortmund średnia ta była wyższa. Ale to w Chelsea udało się triumfować w Lidze Mistrzów, Klubowych Mistrzostwach Świata i sięgnąć po Superpuchar Europy.

Patrząc jednak na jego pracę w Londynie, widać znaczny spadek jakości w defensywie. W jego pierwszych 50 spotkaniach Chelsea aż 31 razy zachowywała czyste konto, a w kolejnych 50 udało się to już tylko 18 razy. Znaczną różnicę widać także w straconych bramkach, gdzie mamy 24 do 53!

Tuchel opuszcza kolejne miejsce pracy w nie najlepszej atmosferze i przy masie plotek o zepsutych relacjach z zawodnikami. Przecież niemal dokładnie tak samo niespodziewane było wyrzucenie go z Paris-Saint Germain w 2020 roku. Tym razem jednak jest pewna znacząca różnica, bo Niemiec odchodzi ze Stamford Bridge w glorii chwały i jako ktoś, kto naprawdę zrobił wiele dobrego dla klubu. Patrząc na środowe reakcje zaskoczonych kibiców Chelsea widać doskonale, jak wiele 49-latek zrobił dla tego klubu.

Zastanawiające jest z kolei to, co stanie się dalej na Stamford Bridge. Decyzja Todda Boehly’ego wywołała poważne obawy wśród fanów, którzy zaczynają się zastanawiać, czy właśnie tak będzie wyglądała ta nowa era w klubie. Czy trenerzy będą zwalniani po każdym niepowodzeniu, czy jednak uda się zachować nieco więcej cierpliwości? Jest to dopiero pierwsza tego typu trudna decyzja Amerykanina, więc nie można z góry zakładać, że nie będzie słuszna. Możliwe, że nowy właściciel trafnie zdiagnozował problem i faktycznie właśnie tego w tej chwili potrzebował klub.

W najbliższym czasie wszystkie oczy będą zwrócone na zachodni Londyn. Skoro Boehly już od dłuższego czasu miał się przymierzać do zwolnienia Tuchela, to naturalnym wydaje się być to, że ma już pomysł kim go zastąpić. W tym kontekście na Wyspach króluje jedno nazwisko – Graham Potter. Anglik już od ponad trzech lat z powodzeniem radzi sobie jako trener Brighton, gdzie ligowego outsidera przerodził w drużynę potrafiącą grać niezwykle efektownie i naprawdę osiągać znakomite wyniki. I to wszystko pracując raczej z nieznanymi szerszej publiczności i zwykle młodymi zawodnikami, którzy dopiero pod jego skrzydłami wyrastają na gwiazdy ligi. 47-latek był już od dłuższego czasu przymierzany do posady selekcjonera reprezentacji Anglii, ale kto wie? Być może jest mu pisana praca właśnie na Stamford Bridge.

Czytaj więcej o Premier League:

Fot. Newspix

Urodzony w 1998 roku. Warszawiak z wyboru i zamiłowania, kaliszanin z urodzenia. Wierny kibic potężnego KKS-u Kalisz, który w niedalekiej przyszłości zagra w Ekstraklasie. Brytyjska dusza i fanatyk wyspiarskiego futbolu na każdym poziomie. Nieśmiało spogląda w kierunku polskiej piłki, ale to jednak nie to samo, co chłodny, deszczowy wieczór w Stoke. Nie ogranicza się jednak tylko do futbolu. Charakteryzuje go nieograniczona miłość do boksu i żużla. Sporo podróżuje, a przynajmniej bardzo by chciał. Poza sportem interesuje się w zasadzie wszystkim. Polityka go irytuje, ale i tak wciąż się jej przygląda. Fascynuje go… Polska. Kocha polskie kino, polską literaturę i polską muzykę. Kiedyś napisze powieść – długą, ale nie nudną. I oczywiście z fabułą osadzoną w polskich realiach.

Rozwiń

Najnowsze

Anglia

Anglia

Świetna wiadomość dla fanów Manchesteru City. Guardiola przedłużył swój kontrakt!

Bartosz Lodko
0
Świetna wiadomość dla fanów Manchesteru City. Guardiola przedłużył swój kontrakt!

Komentarze

22 komentarzy

Loading...