Stal Mielec podejmie Śląsk Wrocław. Lechia Gdańsk czeka na Wartę Poznań. Do Cracovii przyjedzie Raków Częstochowa. Oto co nas najbardziej frapuje przed sobotą w Ekstraklasie.
Czy Śląsk w ogóle może przegrać ze Stalą?
A dlaczego miałby nie móc – zapytacie w odpowiedzi? Cóż, po pierwsze, od powrotu ekipy z Podkarpacia do Ekstraklasy zespół z Wrocławia mierzył się z nią czterokrotnie i ani razu nie poniósł porażki. Raz odniósł zwycięstwo i trzykrotnie zremisował. Po drugie – jak wyliczył portal Śląsknet – w 2022 roku WKS ani nie wygrał dwukrotnie z rzędu, ani nie poniósł dwóch porażek. Nie ma takich serii i koniec. Czyli jako że został sprany przez Raków Częstochowa w ostatniej kolejce, dzisiaj w najgorszym wypadku powinien podzielić się punktami z przeciwnikiem, ale już nie oddać mu wszystkich.
W tygodniu drużyna Ivana Djurdjevicia troszeczkę odbiła sobie bęcki na trzecioligowym Ruchu Wysokie Mazowieckie, tyle że co to za przeciwnik. Z całym szacunkiem. Po meczu Śląsk nie wracał do Wrocławia, żeby nie tracić czasu przed wycieczką na Podkarpacie.
– Oba spotkania wiążą się z długą podróżą. Zostaniemy na miejscu, zrobimy małe zgrupowanie i przygotujemy się do potyczki ze Stalą. To ważne, by w takim momencie jak teraz spędzić ze sobą dużo czasu, porozmawiać. To nam się przyda i jeśli jakościowo spędzimy ten czas, z pewnością przełoży się on pozytywnie na rywalizację w Mielcu – zapowiadał Djurdjević.
Czy Lechia zacznie bronić?
Najwiecej straconych bramek – 15 – i najwięcej przewidywanych straconych bramek – 11,98. Czyli przeciwnicy nie tylko gole strzelają, ale robią to zasłużenie, z dogodnych okazji, a nie dzięki uśmiechowi fortuny, która prędzej czy później na każdego spojrzy łaskawiej. Lechia w pierwszej fazie sezonu opanowała do perfekcji kunszt braku defensywy.
Tak, nie chcemy znowu krytykować biało-zielonych, więc napiszemy, że są najlepsi wśród najgorszych. Gdyby wręczano nagrody za najgorszą obronę, właśnie zawodnicy z Gdańska stanęliby na najwyższym stopniu podium i z pobłażliwym uśmiechem patrzyli na resztę z góry. Ha! Widzicie?! 15! O cztery więcej niż następna w kolejności Miedź Legnica, a przecież zagraliśmy jeden mecz mniej niż większość!
Brawo. Dzisiaj niewątpliwej przyjemności „rywalizacji” z Michałem Nalepą, Mario Malocą i spółką dostąpi Warta Poznań. A może jednak rywalizacji? Chyba kiedyś trzeba będzie wziąć się do roboty, co? W tym głowa już głowa Macieja Kalkowskiego, który w czwartek zastąpił Tomasza Kaczmarka. Ale Zieloni, spokojnie. Sam zainteresowany wie, że nie jest cudotwórcą.
– Mamy dwa dni, w których, nie oszukujmy się, za wiele nie można zrobić – przyznał w piątek. Adam Zrelak lubi to.
Chociaż z drugiej strony pewne zdolności nadprzyrodzone Kalkowski ma, skoro z miejsca uleczył Flavio Paixao. Jeszcze w środę Portugalczyk był niezdolny do występu z Lechem Poznań, a w czwartek jakby nigdy nic trenował z uśmiechem od ucha do ucha. Więc jak powinniśmy się zwracać do Kalkowskiego – trenerze czy doktorze? A może raczej do Flavio per symulancie?
Czy obudzą się rewelacje startu sezonu?
Śpieszmy się kochać dobrze grające drużyny. Tak szybko odchodzą. W tym sezonie Cracovia imponowała w trzech pierwszych kolejkach, Stal Mielec – w pięciu. Oczywiście nikt rozsądny nie widział w nich kandydatów do mistrzostwa kraju czy nawet podium, ale mimo wszystko można było oczekiwać pewnej regularności. No dobra, ta regularność przyszła, tyle że w dostawaniu po głowie od innych.
Szczególnie zastanawiający jest przypadek Pasów, bo drużyna trenera Jacka Zielińskiego kontynuowała dobre występy z poprzednich rozgrywek. Wydawało się, że porażka w 4. kolejce w Mielcu to tylko potknięcie na nierównym ekstraklasowym podłożu. Że zawodnicy z Krakowa zaklną pod nosem, obejrzą się ze złością na wystającą płytę chodnikową, po czym pójdą dalej swoim krokiem. Przecież ekipa z Mielca oddała tyle samo celnych strzałów, co poprzedni trzej rywale Cracovii w sumie (4) i wypracowała xG powyżej 1 przeciwko niej (1,42) jako pierwsza od Rakowa Częstochowa w 32. kolejce. Tyle że to były symptomy poważniejszych dolegliwości.
Jak się okazuje, nie tylko metaforycznie.
– Jakiś wirus się nam po szatni pęta. Mam nadzieję, że się z nim uporamy, ale to nie jest dla nas alibi – przyznał Zieliński.
Jak nie idzie, to nie idzie. Na każdym polu. Terminarz też nie sprzyja, bo przełamania Pasy będą szukać na Rakowie. Powodzenia.
Mniej zaskakujące są dwa gorsze mecze Stali. Tak naprawdę należało się spodziewać, że zespół trenera Adama Majewskiego będzie dobre okresy przeplatał gorszymi i tym samym ani nie powalczy o puchary, ani nie będzie drżeć o utrzymanie. Co – podkreślamy – biorąc pod uwagę sposób budowy drużyny (bez skautingu, bez dyrektora sportowego w klubie) i tak będzie sporym sukcesem. Może trochę – mimo wszystko – pewną niespodzianką była aż tak zła gra z Piastem Gliwice, ale to tyle. Pewnie za chwilę – jak nie dzisiaj ze Śląskiem Wrocław, to za tydzień czy dwa – piłkarze z Mielca znowu zaskoczą pozytywnie, by potem znów upaść. W kółko Macieju. Choć – niestety – nie dotyczy to Macieja Wolskiego. Prawy wahadłowy w związku z kontuzja zapewne już nie zagra jesienią.
CZYTAJ WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:
- Galancie się pokazałeś, Widzewie. Witaj z powrotem w Ekstraklasie
- Napędzany przez złość, dynamit w nogach. Skąd wziął się Jakub Myszor
- Jean Carlos: Kiedy wyjeżdżaliśmy do Europy, pukali się w głowę. Później witali nas jak legendy
foto. Newspix