W tym sezonie defensywa Lechii Gdańsk spisuje się beznadziejnie. Dziesięć goli straconych w czterech meczach to wynik, który moglibyśmy zrozumieć w przypadku beniaminka skleconego tydzień przed pierwszą kolejką. A rozmawiamy o czwartej sile poprzedniego sezonu. Jest wielu piłkarzy, którzy nie dojeżdżają poziomem, ale skupmy się na Mario Malocy. Kiedyś mianowaliśmy go generałem obrony, ale od pewnego czasu wskoczył na ścieżkę sabotażysty.
33 lata na karku, jeden mecz w reprezentacji Chorwacji, kilka solidnych sezonów w Ekstraklasie, ale ostatnio jeśli mówić o nim dobrze, to tylko w kontekście odległych czasów. To, co odstawia w tym sezonie, woła o pomstę do nieba. Pod żadnym względem nie przypomina siebie z najlepszych lat. Byliśmy świadomi jego ograniczeń. Ba, nasze oczekiwania względem tego defensora były naprawdę niskie. Spodziewaliśmy się, że będzie utrzymywał się nieco wyżej niż półka z napisem „szrot”, ale on sam się do niej wpakował i nie potrafi się z niej wygrzebać. Wygląda raczej jak przypadkowy piłkarz z ligi chorwackiej, który dzięki uprzejmości agenta został wciśnięty do Ekstraklasy.
Zróbmy szybki rzut okien na jego występy w Ekstraklasie. W tym sezonie nie zagrał tylko w meczu otwarcia, natomiast grał od dechy do dechy w starciach z Widzewem, Koroną i Radomiakiem. Efekt? Lechia w tych meczach straciła siedem bramek i zdobyła zaledwie trzy punkty. Podobny poziom w tym sezonie prezentuje niestety Michał Nalepa (samobój z Koroną, ręka z Radomiakiem), który chyba zapatrzył się w swojego partnera z bloku obronnego, więc obserwujemy radosną twórczość defensywy gdańszczan.
Przedstawimy wam dwa jaskrawe przypadki z wczoraj, które pokazują, że Maloca nie dojeżdża poziomem do Ekstraklasy i dobrze byłoby dać mu czas na refleksję, ale będzie o to trudno ze względu na braki kadrowe Lechii.
Brakowało jeszcze wejścia do własnej bramki
Powiecie, że wszystko zaczęło się od błędu Michała Nalepy i co ciekawe, będziecie mieli rację, ale postawa Malocy w tej sytuacji jest równie beznadziejna. Zamiast ruszyć do Mauridesa, uciekał od niego i zachowywał bezpieczny dystans społeczny. Bawiliście się kiedyś magnesami? Gdy przyłożyło się dwa magnesy o tych samych biegunach, to się od siebie oddalały. I tak trochę wyglądało zachowanie Chorwata.
Czy tak powinien grać obrońca? A w życiu, ale z czegoś się ono wzięło. Zapewne zdaje sobie sprawę, że refleks już nie ten, a szybkość biegu i reakcji nigdy nie były jego mocnymi punktami. Z tego względu zdecydował się na bierną postawę, która tylko pogorszyła sytuację.
.@1910radomiak już na początku meczu objął prowadzenie z @LechiaGdanskSA! ⚽️🥅 #RADLGD
📺 Trwa transmisja w CANAL+ SPORT i CANAL+ online 👇https://t.co/en2i3pKYTs pic.twitter.com/RQ9k6XEbKa
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) August 14, 2022
Rozpaczliwy doskok
W przypadku pierwszej sytuacji zganiliśmy Chorwata za brak doskoku do Mauridesa. W drugim przypadku możemy się przyczepić do jakości interwencji. Zdecydował się na rozpaczliwy wślizg, ale zrobił to niechlujnie i tak wolno, że piłkarz Radomiaka mógł się tylko uśmiechnąć i pognać w kierunku linii końcowej. Pozostali obrońcy Lechii próbowali ratować sytuację, ale ostatecznie zabrakło ludzi do przypilnowania Roberto Alvesa.
Koncertowa akcja @1910radomiak na 2:0! 😮🔝 @LechiaGdanskSA odpowiedziała trafieniem Paixao z rzutu karnego i do przerwy w Radomiu 2:1 dla gospodarzy ✌️ #RADLGD
📺 II połowa do obejrzenia w CANAL+ SPORT i CANAL+ online
👉 https://t.co/en2i3pKYTs pic.twitter.com/GGoolFoxb3— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) August 14, 2022
A to tylko wycinek
Szerszy obraz nie jest wcale lepszy. Błędy, które bezpośrednio doprowadziły do strat bramek są tylko kroplami w morzu. Przecież nawet trzeci gol Radomiaka wziął się ze złego wybicia Malocy, a takich zagrań w każdym jego meczu można znaleźć minimum kilka. Po każdym spotkaniu wystawiamy piłkarzom noty i Maloca otrzymał od nas kolejno 3, 4 i 1 – a przypominamy, że mowa o dziesięciostopniowej skali.
Dziś naprawdę ciężko doszukać się piłkarskich zalet tego obrońcy. Na siłę można powiedzieć, że doświadczenie, ale co z tego skoro nie potrafi z niego skorzystać? Widzimy gościa wypalonego, wiecznie spóźnionego i bardzo elektrycznego.
Maloca prezentuje się beznadziejne, ale w takim razie jeszcze gorzej wypada ocena poczynań Lechii na rynku transferowym. Chorwata naprawdę nie ma kto zastąpić. Obsada środka obrony jest bardzo uboga. Tomasz Kaczmarek ma tylko galowy duet, czyli Malocę i Nalepę, a potem mamy… drewnianego Tobersa, ewentualnie Koperskiego (nominalny prawy obrońca) i Castegrena, który w Lechii jest od lutego i nie rozegrał nawet minuty w oficjalnym spotkaniu. To co? Może Kubickiego cofnie się na środek obrony? A będzie tylko gorzej, bo Nalepa w najbliższej kolejce pauzuje za kartki.
Wzięliśmy na tapet Chorwata, ale trener też sobie nie pomaga. Zamiast dać do zrozumienia, że potrzebuje wzmocnień, narzekał na to, że okienko transferowe jest zbyt długie. W ten sposób niewiele wskóra poza aprobatą minimalistów z góry, ale w oczach pozostałych może tylko zapracować na miano pazia. Panie Tomaszu, proszę wziąć naszą radę do serca — w życiu ma się to, co się toleruje.
WIĘCEJ O LECHII GDAŃSK:
- Wizerunkowi dyletanci. Jak Paweł Żelem i Adam Mandziara kompromitują Lechię Gdańsk
- Bracia Paixao zza płotu zachwycali się młokosem: „Top!”. Tak dojrzewał Jakub Kałuziński
fot. FotoPyk