Raków Częstochowa to zdrowy klub podejmujący logiczne wybory, z szeroką kadrą, przygotowany na wszystkie ewentualności. Tylko tyle wystarczy, by w polskiej piłce uchodzić za wzór zarządzania. Lech Poznań z kolei notorycznie, od lat, wpada w górki i dołki, nie mogąc zyskać stabilizacji. Obecna sytuacja „Kolejorza” jest tego najlepszym dowodem – przed chwilę było mistrzostwo, szeroka kadra, świetni piłkarze, dziś jest odpadnięcie z eliminacji do Ligi Mistrzów na początkowym etapie, kryzys w lidze, wąska kołdra i zespół w kryzysie.
Zastanówmy się więc – jakie wzorce Lech Poznań, czyli klub bogaty, z niesamowitym potencjałem kibicowsko-społecznym, może wyciągnąć od Rakowa Częstochowa?
Jakie zalicza wpadki i których błędów poznaniaków nie powielają pod Jasną Górą?
Dlaczego mądre planowanie ruchów personalnych pozwala częstochowianom uniknąć problemów, z jakimi mierzy się “Kolejorz”?
Porównaliśmy sposób budowania kadry Lecha i Rakowa, wpisując problemy, które istnieją w Poznaniu, a o których nie usłyszy się w Częstochowie.
„MAMY PROBLEM, BO NASI KLUCZOWI ZAWODNICY SĄ KONTUZJOWANI”
Na początku sezonu w Lechu wypadło dwóch stoperów (Milić i Satka), a trzeci leczy się od dłuższego czasu (Salamon). Ten temat przewija się niemal w każdej dyskusji o „Kolejorzu”. John van den Brom szyje jak może – a to wyciąga z szafy Maksymiliana Pingota, który do tego sezonu rozegrał w pierwszym zespole zero minut. A to przestawia na stopera Nikę Kwekweskiriego, który stoperem nie jest. A to myśli pod kątem tej pozycji o Alanie Czerwińskim. A to wystawia Barry’ego Douglasa, który kiedyś tam zagrał na środku obrony. A to błyskawicznie adaptuje do składu wypożyczonego Filipa Dagerstala.
W tym samym momencie w Rakowie także wypada dwóch podstawowych stoperów – Tomas Petrasek i Andrzej Niewulis.
Czy ktoś w Polsce o tym dyskutuje?
Raczej nie.
Bo Raków jest w stanie wzorowo załatać każdą lukę, co wynika z jednej, bardzo prostej rzeczy – ma szeroką i jakościową kadrę. Nie zagra Petrasek? No to zagra Arsenić – i wcale nie będzie gorzej. Nie ma Niewulisa? Po to ściągnęliśmy Svarnasa. A przecież mamy jeszcze Racovitana, mamy wszechstronnego Tudora, w razie czego – raczej w ostateczności – możemy sięgnąć po zdolnego Krzyżaka.
Raków ma szeroką kadrę na każdej pozycji. Nawet przy dwóch urazach w linii defensywnej Marek Papszun wciąż ma pole wyboru. Jeśli mielibyśmy szukać na siłę, pewnie przydałoby się lepsze zastępstwo dla Patryka Kuna, którego zresztą w Częstochowie chcą zadbac, ale i tam w razie czego może zagrać i Sorescu, i Sturgeon, i Długosz. Po prostu – biedy nie ma.
Bryluje w rozgrywkach 20/21 Marcin Cebula, będąc jednym z najlepszych zawodników w lidze, a potem wypada na prawie cały sezon z powodu problemów zdrowotnych? Żaden problem, w większym stopniu wykorzystamy Wdowiaka, po to przecież jest.
Wypada na prawie cały sezon Igor Sapała, dotąd podstawowy piłkarz? Ktoś w ogóle zauważył?
Raków jest przygotowany na to, że kluczowi piłkarze mogą odnieść uraz. Nie uzależnia od nich swojej postawy, bo cała drużyna dobrze funkcjonuje jako system.
„NOWE TRANSFERY NIE WYPALIŁY”
Lechowi Poznań zdarzają się niewypały transferowe, podobnie zresztą jak Rakowowi. O niewypałach transferowych tych pierwszych mówi się dużo, o niewypałach drugich niewiele. Dlaczego? Bo Raków potrafi lepiej przykryć swoje wpadki.
Każdy już się przyzwyczaił, że nowy piłkarz Rakowa nie musi od początku stawać się centralną postacią. Wszyscy wiedzą, że najpierw powinien nauczyć się systemu gry Marka Papszuna, załapać taktykę, poznać mechanizmy, wiedzieć jak się przesuwać. Do rangi wydarzenia uchodzi fakt, gdy jakiś zawodnik jest wystawiany od razu, jak na przykład Racovitan – świadczy to o tym, że jest pojętnym uczniem.
Lech ściąga piłkarzy na tu i teraz. Do gry. Od razu.
Raków ściąga piłkarzy z myślą, by odpalili za pół roku.
Nie jest oczywiście niczym złym ściąganie zawodników, którzy mają pomóc jak najszybciej. W Rakowie też nie smucą się, gdy ktoś okaże się przydatny już po pierwszym sparingu. Różnica polega na tym, że Lech czeka na zawodników, wystawiając ich z konieczności (jak zawodzących Velde czy Ba Louę), a w Rakowie są oni chowani do drugiego szeregu, jak na przykład Ilja Szkurin. Raków nie pozwala sobie na wystawianie piłkarzy z myślą, że „może odpalą”. Papszun wie, że nie odpalą? To na nich nie stawia albo powoli ich adaptuje – tak jak Władysława Koczergina, który niewiele grał po transferze, w dwumeczu z Astaną był jednym z kluczowych zawodników.
Rakowa nie bolą wpadki transferowe też z tego względu, że ten potrafi w sprawny sposób rozwiązać niewygodne kontrakty. Weźmy takiego Miguela Luisa – poszedł na wypożyczenie do Warty, pokazał się, w Rakowie wciąż nie byli do niego przekonani, więc podpisali porozumienie stron i wzięli lepszego zawodnika (Bartosza Nowaka). „Kolejorz” z kolei szuka trzeciego napastnika z cenzurką „jeśli uda nam się pożegnać Artura Sobiecha” Uśmiecha się do Bartosza Śpiączki mówiąc mu, że jak Sobiech odejdzie, to go chętnie przygarną. Pytają Wisłę Płock, ile kosztowałby Łukasz Sekulski, bo szukają opcji, by zastąpić Sobiecha. A Sobiech wciąż jest w kadrze. I nie zanosi się na to, by miał się spakować.
„TRACIMY PODSTAWOWEGO ZAWODNIKA I MAMY PROBLEM”
Raków Częstochowa skrupulatnie planuje wszystkie ruchy i zabezpiecza się na wypadek odejść ZANIM one nastąpią.
W powietrzu wisi transfer Vladana Kovacevicia, który trafił nawet na okładkę portugalskiego dziennika. W Częstochowie zawarli dżentelmeński układ, że nie będą blokować Bośniaka, który da klubowi solidny zastrzyk gotówki – mówi się, że większy niż sprzedaż Kamila Piątkowskiego.
Raków ściąga więc na początku okna transferowego Xaviera Dziekońskiego. Ma konkretny plan – na bramce staną młodzieżowcy, czyli były golkiper Jagi lub Kacper Trelowski, przygotowywany do tej roli od dłuższego czasu.
W podobnym okresie Lech Poznań planuje roszady na tej samej pozycji. Ocenia, że z dwójki Filip Bednarek / Mickey van der Hart może zostać tylko jeden – i słusznie. Jednocześnie nie ma w zanadrzu żadnego innego bramkarza. Musi ratować się WYPOŻYCZENIEM Artura Rudko, które wiadomo jak się skończyło. To nie jest myślenie długofalowe. To łatanie bieżącego problemu po to, by za chwilę zmierzyć się z nim ponownie.
Takich przykładów jest znacznie więcej. Czy Bartosz Nowak jest dziś potrzebny Rakowowi? Pewnie nie, pozycje ofensywnych napastników są świetnie obsadzone. Ale jeśli kiedyś odejdzie Ivi Lopez – może za pół roku, może za rok – warto już wcześniej przygotować kogoś na rolę lidera tej formacji, a nie liczyć na to, że po transferze Hiszpana uda się kogoś ściągnąć. Czy Raków musiał wykładać 750 tysięcy euro za Gustava Berggrena? Nie musiał. Ale czy można wykluczyć, że po rosnącego w oczach Bena Ledermana – nie teraz, a na przykład za dwanaście miesięcy – nie zgłoszą się za chwilę kluby z większych lig?
Jasne, Lech Poznań wydał ponad dwie bańki na znalezienie skrzydłowego, więc nie można zarzucić mu, że w ogóle nie planuje swoich ruchów. Ale czy ktokolwiek ma wrażenie, że dobrze zastąpił Jakuba Kamińskiego, o którym oficjalnie wiedział od pół roku, a nieoficjalnie znacznie wcześniej? Niekoniecznie. Gdy Raków oddał Kamila Piątkowskiego, w żaden sposób nie odbiło się to na jakości drużyny. Była ona po prostu gotowa.
„NASZA GWIAZDA ODEJDZIE ZA DARMO”
Lech Poznań oczywiście może stanowić wzór, jeśli chodzi o sprzedaż piłkarzy, z których wyciąga największe sumy w polskiej piłce. Ale Lech także ma lub miał w swojej kadrze zawodników, na których mógł zarobić, ale tego nie zrobił. Po prostu wypełnili swoje kontrakty i poszli dalej.
Czy ktoś wyłożyłby bańkę za Christiana Gytkjaera? Spokojnie.
Czy można byłoby pomyśleć o mądrej sprzedaży Mikaela Ishaka, który najpewniej odejdzie za rok za darmo? Jak najbardziej.
To oczywiście nic złego, gdy piłkarz po prostu wypełnia kontrakt. Ale dla klubu lepiej jest, jeśli odejdzie za pieniądze, skoro już musi znaleźć sobie nowego pracodawcę. W Rakowie jak dotąd tylko jeden kluczowy piłkarz zmienił klub na własnych warunkach – Petr Schwarz, który i tak banku by nie rozbił.
A poza tym kto? Marko Poletanović? Miłosz Szczepański? Maciej Domański?
Raków potrafi przedłużyć kontrakt z piłkarzami, których chce sprzedać. Gdy Ivim Lopezem interesują się poważni gracze, prolonguje umowę do 2026 roku. Gdy w powietrzu wisi transfer Kovacevicia, ten także wiąże się na dłużej, po to, by częstochowianie zarobili jak najwięcej. Podobnie jest z Franem Tudorem, który również znajduje się na listach skautów wielu klubów – on także przedłużył swój kontrakt.
Oczywiście, takie działanie wiąże się z podwyżkami, na które Raków jest gotowy. W efekcie z Częstochowy za darmo odchodzą głównie ci, którzy zawodzą. Raków spieniężył nawet Oskara Zawadę czy Felicio Browna Forbesa. A Lech? Mógłby zarobić na Ishaku, jeśli ten wcześniej miałby dwóch poważnych konkurentów. Ale nie ma żadnego, więc przy Bułgarskiej poczekają, aż wygaśnie jego kontrakt.
„NIE DAJEMY RADY NA TRZECH FRONTACH”
Nie da się ocenić, jak Raków pogodziłby grę w europejskich pucharach z ligą z prostego powodu – jeszcze nigdy do nich nie awansował. Szereg ruchów, jakie wykonuje ten klub w połączeniu z początkiem zeszłego sezonu nakazuje sądzić, że jest gotowy na regularną walkę o mistrzostwo, puchar i wyjście z grupy Ligi Konferencji.
Częstochowianie wygrali swoje dwa mecze ligowe, podczas gdy Lech oba przegrał.
Drużyna Marka Papszuna bez większego kryzysu przeszła poprzednie eliminacje, chociaż zdarzały się jej wpadki – jak choćby w Białymstoku, gdzie 47-letni szkoleniowiec posłał do boju rezerwowy skład. Niemniej Raków wzorowo potrafił pogodzić dwa fronty – walkę o medale w Ekstraklasie i Puchar Polski, który dwukrotnie wygrał. Na ten sezon zbudował kadrę, która spokojnie wystarczy – a przecież nie ma żadnej gwarancji, że zagości w Lidze Konferencji.
„PRZEZ WYPOŻYCZENIA MAMY NIESTABILNĄ KADRĘ”
Raków wypożycza oczywiście piłkarzy – i nic w tym złego. W ostatnich latach sięgnął w ten sposób po…
- Stratosa Svarnasa (z AEK Ateny)
- Lukę Gagnidze (z Dynamo Moskwa)
- Ilję Szkurina (z CSKA Moskwa)
- Dominika Holca (ze Sparty Praga)
- Jarosława Jacha (z Crystal Palace)
- Michała Skórasia (z Lecha Poznań)
To jednak pojedyncze ruchy, mające na celu doraźne uzupełnienie braków. Lech Poznań obsadza w ten sposób kluczowe pozycje, by po chwili mieć problem i znów szukać zawodników. Od kiedy Raków awansował do Ekstraklasy, „Kolejorz” wypożyczył…
- Gieorgija Citaiszwiliego (z Dynamo Kijów)
- Artura Rudko (z Metalista Charków)
- Filipa Dagerstala (z FK Chimki)
- Tomasza Kędziorę (z Dynamo Kijów)
- Dawida Kownackiego (z Fortuny Duesseldorf)
- Roko Baturinę (z Ferencvarosu)
- Mohammada Awwada (z Maccabi Haifa)
- Marko Malenicę (z FK Osijek)
- Wasyla Krawecia (z Leganes)
- Nikę Kaczarawę (z Anorthosisu)
- Bogdana Butko (z Szachtaru Donieck)
Lech wypożyczył prawie dwa razy więcej piłkarzy. O ile takie ruchy jak Butko czy Kraweć okazały się dobrym załataniem pozycji, o tyle oparcie ataku o Ishaka, Awwada i Kaczarawę spowodowało, że za chwilę został sam Ishak. Kłopoty wynikające z nadmiernego wypożyczania piłkarzy widać w Lechu w tym oknie transferowym – w Poznaniu już wiedzą, że Artur Rudko raczej nie zostanie na dłużej, Citaiszwiliego nie uda się utrzymać (ogromne wymagania Dynama), Dagerstal to także opcja krótkoterminowa. Tę samą pracę trzeba więc wykonać dwa razy.
***
To oczywiście nie tak, że Raków to kraina mlekiem i miodem płynąca. On także mógłby czerpać wzorce od Lecha Poznań – choćby analizując, jak ma funkcjonować akademia. Mistrz Polski ma też nieporównywalnie lepszy stadion, znacznie bogatszą gablotę, budzi o wiele większe zainteresowanie społeczności.
Ale w kwestii budowy kadry, no cóż – mógłby się od Rakowa naprawdę wiele nauczyć. To wszystko sprawia, że częstochowski projekt zachowuje ciągłość, jest stabilny i ciągle pnie się w górę. Z kolei ten poznański, mając nieporównywalnie lepszą pozycję wyjściową, raz zachwyca, raz rozczarowuje, raz rozpala nadzieje, raz błyskawicznie je gasi.
WIĘCEJ O LECHU I RAKOWIE:
- Lech pragnie uniknąć dołka, Raków chce utrzymać się na fali
- Od Kownackiego do Sekulskiego, czyli ze skąpstwa w desperację?
- “Raków powinien spokojnie wygrać oba mecze ze Spartakiem Trnawa”
Fot. FotoPyK