Lech Poznań w całym poprzednim sezonie przegrał u siebie tylko jeden mecz ligowy. W 17 spotkaniach stracił przy Bułgarskiej łącznie 7 bramek. Teraz wspomniane liczniki wskazują już odpowiednio liczby dwa i pięć, no i nie można zapominać o Superpucharze Polski, który trzeba było przewieźć ze stolicy Wielkopolski do Częstochowy. To chyba wystarczy, by zobrazować, jak mocno zawodzi mistrz Polski.
Przede wszystkim swoich kibiców, którzy jak na dłoni wyłożone mają problemy swojej drużyny. Okej, dziś zawitał do nich zespół, który wyjątkowo dobrze wszedł w sezon i fajnie rokuje, więc trudno mówić o powtórce z rozrywki, znak równości trzeba schować do szuflady. Ze Stalą Mielec była po prostu rzepa i to nieświeża, a dziś w meczu z Wisłą Płock – że tak to ujmiemy – rzepa z przyprawami. Smaczniej, ale to dalej rzepa dla klienteli, która za Skorży kosztowała innych dań.
Lech Poznań – Wisła Płock 1-3. Kadra znów zweryfikowana
Lech znów przegrał, choć nie musiał, ale do tego jeszcze dojdziemy. Najpierw warto podkreślić, że John van den Brom zrobił przegląd wojsk. Do zmiany w bramce był zmuszony, bo Bednarek wskoczył do niej za kontuzjowanego Rudkę, a w kadrze znalazło się też tylko dwóch nominalnych stoperów – 19-letni Pingot i Dagerstal, który piłkarzem Kolejorza został pięć dni temu. Ale sporo było w tym również inwencji nowego trenera poznaniaków. Czerwiński zamiast Pereiry. Pierwszy występ w podstawowym składzie Sousy. Na skrzydle Marchwiński, choć z ławki na jego poczynania zerkali dwaj piłkarze, dla których występowanie na boku pomocy to codzienność.
Nie czyńmy jednak z tego wymówki, bo ciągle to skład, który musi wyglądać lepiej. Coś złego dzieje się z Karlstromem – to pewne. Szwed jest w formie reprezentacyjnej, ale to żaden komplet, tylko nasza złośliwość – chodzi nam o mecz barażowy z Chorzowa, gdy pomógł pojechać Polsce na mundial. Dziś karnego nie sprokurował, ale między pomocnikami Wisły biegał bez mapy. Od niego wymagamy bardzo dużo, więc poświęciliśmy mu kilka zdań, ale to samo tyczyło się choćby Sousy, który dochodzi do momentu, w którym zaczynamy od niego po prostu wymagać dobrej gry. Marchwiński – bez komentarza. Stoperzy przestawiani jak taborety. Bednarek miał trzy strzały w bramkę i tyle przepuścił.
No i Velde, wisienka na zakalcu. Miał setkę na 2-2, to pieprznął w Gradeckiego, w nieco trudniejszej sytuacji – też bez gola. Poza tym grał to, co zazwyczaj.
Lech Poznań – Wisła Płock 1-3. Nafciarze dalej swoje
W Wiśle Płock nie poczarował dziś Davo, nie najlepsze decyzje podejmował też Sekulski, ale Pavol Stano ma ten komfort, że w takich sytuacjach uaktywnić mogą się inni. No i tak jak przeciwko Warcie bohaterem został Wolski. To on w końcówce pierwszej połowy perfekcyjną wrzutką obsłużył Vallo, który strzelił głową. Niby w zasięgu Bednarka, no ale ten nie potrafił sparować. A na początku drugiej części gry były zawodnik m.in. Legii czy Fiorentiny huknął zza pola karnego, dając Nafciarzom komfort. Wisła już wtedy, gdy końcowy gwizdek był jeszcze sprawą dość odległą, mogła nawet dorzucić trzeciego gola i chyba już kompletnie uciszyć stadion w Poznaniu, ale zamiast tego Lech powrócił do gry, bo Lesniak “zrobił Matę”. Tak jak Portugalczyk z Pogoni nieszablonowym zagraniem otworzył w czwartek drogę do bramki rywalowi z Brondby, tak Słowak uruchomił Skórasia, który miał trudniejsze zadanie, ale dobrze strzelił z dystansu (wcześniej zza szesnastki celował między innymi Amaral, ale trafił w poprzeczkę).
Lech dążył do wyrównania, ale jak się to skończyło, wspomnieliśmy. Zamiast tego dostał trzeciego gola i tu ciepłe słowa dla Aleksandra Pawlaka, który dziś zaliczył dwie asysty drugiego stopnia (łącznie w sezonie ma ich już cztery). I to nie takie naciągane, bo nie ma co kryć, że do tej rubryki lądują też dość przypadkowe zagrania. To były fajne otwierające piłki, chłopak coraz mocniej nas przekonuje. Dla formalności – wykładał Rasak, a strzelał Kolar, rezerwowi dali konkret.
I to dla Wisły Płock istotna informacja – jest potencjał w tej kadrze, a nie tylko w pierwszej jedenastce. Strzelcy bramek zjechali do bazy po godzinie, Mateusz Szwoch ledwie zaczął mecz, a już musiał zejść z murawy, ale zespół dał radę. Cracovia ma godnego rywala w walce o tytuł rewelacji sezonu.
WIĘCEJ O LECHU POZNAŃ:
- Kądzior nie dla Lecha. Kluby zakończyły negocjacje
- Dani Ramirez odchodzi do Zulte Waregem
- Niedoszłe transfery Lecha Poznań
- Ten sam problem od 2006 roku. Jak Lech (nie) trafia z bramkarzami?
Fot. newspix.pl