Reklama

Odejść na własnych zasadach. Dlaczego Cesc Fabregas zakończy karierę w Como?

Szymon Janczyk

Autor:Szymon Janczyk

19 lipca 2022, 15:32 • 8 min czytania 7 komentarzy

Nie mogę odejść w takim stylu. Zakończyć takiej kariery w ten sposób — stwierdził Cesc Fabregas odchodząc z AS Monaco. 35-letni piłkarz w ostatnich dwóch sezonach stracił 319 dni i 50 spotkań z powodu różnych kontuzji. Hiszpan chce jednak rozstać się z futbolem na własnych zasadach. Nawet jeśli oznacza to grę dla drugoligowego Como.

Odejść na własnych zasadach. Dlaczego Cesc Fabregas zakończy karierę w Como?

Koniec kariery — słowa, które dla wielu piłkarzy są jak ość w gardle. Moment przejścia na emeryturę odkładali najwięksi, jak Francesco Totti czy Gianluigi Buffon. Na krajowym podwórku też spotkamy przykłady gości, którzy bardzo nie chcieli wieszać butów na kołku.

Były takie momenty, kiedy byłem 34-letnim facetem, że zastanawiałem się, co będzie po karierze. Co zrobię, kiedy ta bajka się skończy? Czy będę miał coś do roboty? – mówił nam Piotr Reiss w dużym tekście o tym, jak zawodnicy schodzili ze sceny.

Życie piłkarza nie trwa, a przelatuje. O końcu kariery

Dotyczy to nie tylko piłkarzy. Kiedy ze sportem skończył Tom Brady, legendarny amerykański futbolista, po dwóch miesiącach zmienił zdanie i podpisał nowy kontrakt. Na zliczenie pożegnalnych walk Tomasza Adamka nie starczy nam palców u ręki. Jedni kierują się strachem przed nowym życiem. Inni chęcią wzięcia jeszcze kilku dużych wypłat.

Reklama

Cesc Fabregas należy do pierwszego grona. Wie, że to już czas, żeby zejść ze sceny. Ale nie chce robić tego w sposób, który narzuci mu ktoś inny niż on sam. Jak przystało na wybitnego rozgrywającego, to on będzie reżyserem ostatnich scen swojej kariery.

Cesc Fabregas w Como. Koniec kariery na własnych zasadach

To był najgorszy rok w mojej karierze, ale też w moim życiu. Kiedy nie jestem szczęśliwy jako zawodnik, brakuje też szczęścia w ogóle. Wiele wycierpiałem, to był trudny okres pod względem mentalnym. Jestem wdzięczny, że to stało się w wieku 35 lat, a nie gdy byłem dziesięć lat młodszy i przeżywałem najlepszy czas w karierze — opowiadał “So Foot” hiszpański piłkarz.

23 kwietnia, czwarta liga francuska. Rezerwy AS Monaco grają z Aubagne FC. W piątej minucie gry Fabregas zalicza asystę, w 42. minucie schodzi z boiska z urazem. To jedyny występ pomocnika w 2022 roku, pierwszy od sześciu miesięcy. I ostatni, bo do końca sezonu Cesc nie wraca już na murawę, nawet w drugim zespole Monaco. Gdyby mistrz świata i Europy zdecydował się zakończyć karierę po wygaśnięciu umowy z klubem z Księstwa, jego ostatnim wspomnieniem w roli piłkarza byłyby właśnie te 42 minuty spędzone w towarzystwie młodych talentów z podwójnym paszportem — francuskim i, przykładowo, iworyjskim.

Wciąż lepiej niż w przypadku Michała Żewłakowa, który na odchodne usłyszał od kibica, któremu nie chciał dać koszulki, że jest „kurwą z Polonii”. Możemy sobie jednak wyobrazić lepsze pożegnanie. Bardziej pasujące do zawodnika klasy Fabregasa. Zawodnika, który wygrał niemal wszystko, ale teraz z piłką na najwyższym poziomie łączyło go kilka treningów, gdy akurat kończył rehabilitację, wspominkowo-eksperckie wywiady w angielskiej i hiszpańskiej prasie i 117 minut, które rozegrał w pierwszej drużynie Monaco.

Cesc Fabregas w barwach AS Monaco

Fabregas i Monaco – nieudany związek

117, a wcześniej 1150 czy 1100. Zjazd hiszpańskiego reżysera gry zaczął się bowiem na długo przed występem przeciwko Aubagne. Od kiedy Cesc wylądował w klubie z Księstwa, zagrał w 44% spotkań, zaliczając przy tym zaledwie 25% możliwych do rozegrania minut. Najlepszy moment Hiszpana to sezon 2020/2021, gdy wyróżniał się w zestawieniach, w których uwzględniano średni wynik na 90 minut.

Reklama
  • 12. miejsce pod względem liczby podań
  • 1. miejsce pod względem prostopadłych piłek
  • 5. miejsce pod względem podań w tercję ataku
  • 5. miejsce pod względem smart passes
  • 1. miejsce pod względem podań progresywnych

Cały Fabregas. Pchał grę do przodu, szukał podaniami kolegów, przybijał stemple na każdej akcji, miał swoje magic touch. Jasne, to wciąż było ledwie 900 minut w ligowych rozgrywkach, zbyt mało, jak na 5,5 miliona euro rocznie pensji, bo taką wypłatę pobierał w Księstwie Hiszpan. Ale kiedy już był na boisku, zespół faktycznie z tego korzystał. W minionym sezonie drużynie nie pomógł już wcale. Udo, staw skokowy, koronawirus. Te trzy sprawy zatrzymały kapitalne zagrania Cesca lepiej niż najlepsi defensorzy Ligue 1.

Po takim roku chcę po prostu grać i czerpać radość z futbolu. Kiedy jestem zdrowy, czuję się dobrze, nie widzę żadnej różnicy, gdy mówimy o zaangażowaniu i dyspozycji. Gdzie chciałbym grać? Bez znaczenia, nie liczy się miejsce na ziemi, tylko to, jak będę się w nim czuł. Chcę znaleźć interesujący projekt i w to wejść — tłumaczył w „So Foot”, dodając jednocześnie, że jego rozdział w Monaco jest skończony.

Fabregas uznał, że potrzebuje nowych wyzwań, czystej karty i przewietrzenia głowy. Klubu nawet nie spytano o to, dlaczego zrezygnowano z dwukrotnego mistrza Europy. Albo dlatego, że było to zbyt oczywiste, albo dlatego, że można było w ogóle zapomnieć, że Cesc nadal w nim grał.

Las Palmas, Australia i Como – Fabregas miał trzy oferty

Las Palmas, Macarthur FC, Como. Hiszpania, Australia, Włochy. To tam Cesc Fabregas miał poszukać szczęśliwego zakończenia swojej kariery, pożegnalnego projektu. Pomocnik deklarował, że jest otwarty na wszelkie oferty, co zapewne zachęciło klub z Oceanii. Co prawda jego kibice żartowali, porównując Macarthur do konkurencyjnych ofert…

… ale kto zabroni marzyć? W końcu o Jacka Wilshere’a pytał nawet Radomiak, więc propozycja z A-League, gdzie weterani wciąż brylują i sięgają po mistrzowskie tytuły, nie była kompletnym absurdem.

Starboy. Aleksandar Prijović podbija Australię

Faworytem wydawał się rzecz jasna klub z Hiszpanii. Romantyczny powrót do ojczyzny by to nie był — na taki tytuł zasłużyłby raczej ewentualny transfer do Realu Zaragoza, drugoligowca, któremu Cesc kibicuje. Zawodnik polubił nawet wpis na Twitterze, w którym kibice zapraszali go do Realu, ale ostatecznie La Liga 2 nie doświadczy magii Fabregasa.

Cesc u nas nie zagra — powiedział Miguel Angel Ramirez, prezydent Las Palmas, w rozmowie z radiem “Cadena Ser”. – Miał wątpliwości dotyczące swojej roli w klubie po zakończeniu kariery. Zespół, do którego trafi, oferuje mu pracę po odejściu na emeryturę, ja nie mogłem tego zrobić. Rozmawialiśmy przez kilka tygodni, zachował się jak dżentelmen — wyjaśniał szef klubu, który w pewnym momencie zaczął dziękować zawodnikowi za to, że w ogóle brał pod uwagę Las Palmas i ofertę z drugiej ligi hiszpańskiej. Ramirez stwierdził, że szanse na taki transfer wewnątrz drużyny oceniano na 40%.

Być może gdyby Las Palmas miało pod ręką kogoś takiego jak Dennis Wise, ich szanse by wzrosły. 21-krotny reprezentant Anglii jest jednak dyrektorem włoskiego Como, dlatego to tam zmierza Cesc, który na Wyspach Brytyjskich spędził znaczną część swojej kariery. Były gracz Chelsea nie tak dawno zaprosił nad jedno z najsłynniejszych włoskich jezior wspomnianego już Wilshere’a, ale wtedy jego misja się nie powiodła. Lariani nie zrezygnowali jednak z marzeń o własnej gwieździe. Zaoferowali Fabregasowi wszystko, czego — finansowo, życiowo i przyszłościowo — oczekiwał.

Losowy widok z Como. Willa z ogrodami przy jeziorze

Cesc Fabregas w Como. Co to za klub?

W ostatnich tygodniach odbyłem już kilka rozmów z moimi byłymi trenerami, szukałem na siebie pomysłu. Myślałem, że być może dołączę do któregoś ze sztabów, zacznę pracę w nowej roli. Przed takim ruchem powstrzymała mnie tylko myśl o tym, żeby skończyć karierę w nieco lepszym stylu — wyznał „So Foot” Cesc, wyraźnie sugerując, że widzi siebie na ławce trenerskiej.

Gianluca di Marzio, który poinformował o porozumieniu Fabregasa z Como, zaznaczył, że klub faktycznie zaoferował Hiszpanowi pomoc w „życiu po życiu”. Pomocnik ma podpatrywać pracę trenerów z południa Europy i włoskie podejście do taktyki zupełnie tak, jak niegdyś robił to Pep Guardiola. Po wypełnieniu dwuletniej umowy Cesc mógłby pewnie ubiegać się nawet o miejsce w Coverciano, jednej z najsłynniejszych akademii trenerskich świata.

Zanim jednak Fabregas pójdzie w trenerkę, będzie miał sporo roboty na boisku. Dobrze płatnej roboty, bo od kiedy Como wróciło do gry po bankructwie, na brak pieniędzy nie narzeka. Właścicielką drużyny najpierw była żona Michaela Essiena, a teraz stery w klubie trzymają bracia Michael i Robert Hartono, czyli ludzie stojący za indonezyjskim potentatem tytoniowym: firmą Djarum. Majątek tego duetu jest większy od majątku Dietera Mateschitza, właściciela drużyn spod znaku Red Bulla. W najnowszym zestawieniu najbogatszych ludzi świata „Forbes” umieszcza ich na pierwszym miejscu w Italii, nad Silvio Berlusconim, z którego Monzą Como rywalizowało w ubiegłym sezonie Serie B.

Fanaberii Berlusconiego, który sprowadzał do swojego nowego klubu Mario Balotellego i innych rozpoznawalnych zawodników, w ekipie Larianich jednak nie widać. W ubiegłym sezonie beniaminek drugiej ligi włoskiej zajął 13. miejsce w stawce. Niebieską koszulkę zakładali goście, którzy kibicom w Italii coś mówią — Alberto Cerri, Antonino La Gumina — ale poza światem calcio są anonimami. Przyjście Fabregasa wprowadzi Como na inny poziom rozpoznawalności, ale Hiszpan trafi w szatni na przykład na Irlandczyka Liama Kerrigana. 22-latka, który rok temu awansował do ekstraklasy w swoim kraju, jednocześnie pracując w popularnej sieci supermarketów. Nie ma wątpliwości, dla którego z nich transfer do Włoch jest większym wydarzeniem.

Jak Berlusconi buduje w Monzy nowy Milan

***

Cesc Fabregas dostanie jednak to, czego chciał. Szansę na zejście ze sceny na własnych zasadach. Wydaje się ona być dla Hiszpana cenniejsza niż miliony, które zarobił w Monaco czy te, które mógłby zarobić, odcinając kupony w egzotycznej lidze. Oczywiście, widoki w Como są być może i lepsze niż w Stanach Zjednoczonych, a na pewno atrakcyjniejsze niż w Katarze. Ale jeśli mówilibyśmy o widokach na przyszłość Fabregasa w futbolu, to włoskie lekcje mogą okazać się największym plusem tego ruchu.

Kto wie, może w Lombardii za moment urośnie nam nowy wielki trener rodem z Hiszpanii.

WIĘCEJ O WŁOSKIEJ PIŁCE:

SZYMON JANCZYK

fot. Newspix

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Anglia

Guardiola po laniu od Tottenhamu: Przez osiem lat nie przeżyliśmy czegoś podobnego

Paweł Marszałkowski
2
Guardiola po laniu od Tottenhamu: Przez osiem lat nie przeżyliśmy czegoś podobnego

Piłka nożna

Anglia

Guardiola po laniu od Tottenhamu: Przez osiem lat nie przeżyliśmy czegoś podobnego

Paweł Marszałkowski
2
Guardiola po laniu od Tottenhamu: Przez osiem lat nie przeżyliśmy czegoś podobnego

Komentarze

7 komentarzy

Loading...